Gomez nowym filarem defensywy
Joe Gomez doskonale wykorzystuje swoją szansę na grę w pierwszym składzie The Reds. Od dawna wiadomo było, że młody piłkarz ma wielki talent, ale żeby wejść na najwyższy poziom, najpierw musiał poradzić sobie z zaskakującą przypadłością...
Na Virgila van Dijka po idealnym starcie sezonu sypią się same pochwały. Holender spisuje się świetnie, pomagając Liverpoolowi zachowywać jedno czyste konto za drugim. Obrońca gra jednak w linii defensywnej The Reds już od pewnego czasu, a skok jakościowy w poczynaniach zespołu pojawił się dopiero niedawno. Być może to zasługa Joe Gomeza.
Oczywiście sam Gomez to dla drużyny z Anfield żadna nowość – to jego czwarty sezon na Merseyside. Przez pierwsze trzy lata, trapiony kontuzjami, młody Anglik zaliczył jedynie 29 występów, ale w żadnym z nich nie został wystawiony na swojej ulubionej pozycji. Stoperzy Liverpoolu grali raz lepiej, raz gorzej, czasami całkiem beznadziejnie, a Gomezowi dane było wspomagać kolegów z zespołu wyłącznie z pozycji prawego obrońcy. Za czasów Brendana Rodgersa zawodnik pojawiał się nawet na lewej stronie formacji defensywnej.
Gomez nigdy na to nie narzekał. Cierpliwie dawał z siebie wszystko, gdziekolwiek by go nie ustawiono, udowadniając, że jest niezwykle wszechstronnym piłkarzem. Teraz, po w pełni przepracowanym okresie przedsezonowym i przez wzgląd na kontuzję Dejana Lovrena, Anglik wreszcie dostał swoją szansę i od początku kampanii gra w podstawowym składzie u boku Van Dijka.
Dobre występy Gomeza wywołują uśmiech na twarzy Jürgena Kloppa, który zapewniał niedawno, że uraz Joela Matipa nie zmusi klubu do poszukiwania nowego stopera na rynku transferowym.
– Joe Gomez wypełnia rolę środkowego obrońcy w sposób, jakiego żaden z piłkarzy dostępnych na rynku transferowym nie byłby w stanie powtórzyć – powiedział menedżer.
Ze strony Kloppa Gomez może liczyć na pełne wsparcie. Kolejnym znakiem wiary pokładanej w umiejętnościach londyńczyka jest sprzedaż Ragnara Klavana do Cagliari. Tak wielkie zaufanie ze strony trenera musiało zaowocować dobrą grą Gomeza. Zawodnik w pełni wykorzystuje swoją szansę. Po transferze Alissona Beckera linia obronna Liverpoolu stała się niezwykle stabina. Takiej pewności w defensywie The Reds nie było widać, odkąd Klopp objął stery w klubie.
Dla Joe Gomeza, wychowanka Charlton Athletic, przejście z pozycji bocznego obrońcy na stanowisko stopera nie jest nowością. W sezonie 2014/15, po którym klub z Anfield dostrzegł jego potencjał, Gomez w swoich 21 występach w Championship grał na obu pozycjach.
– Od początku wiadomo było, że będzie z niego dobry stoper – mówi Jason Euell, trener młodzieży w Charltonie – Joe mógł też grać na prawej stronie defensywy, bo ma do tego odpowiednie predyspozycje fizyczne. Poza tym daje drużynie sporo jakości pod polem karnym przeciwnika. Jest dobry technicznie, więc nic dziwnego, że może grac na obu pozycjach. Taka rotacja przyśpieszyła też jego rozwój piłkarski.
Połączenie umiejętności technicznych i atletycznej budowy ciała dawało Gomezowi przewagę nad oponentami na prawej obronie. Teraz te same cechy ułatwiają mu grę w środku linii defensywy. W tym sezonie Anglik może się poszczycić celnością podań na poziomie 90%. W pierwszej połowie zwycięskiego meczu z Crystal Palace potrafił prześcignąć Wilfrieda Zahę. Z oficjalnych statystyk Premier League wynika, że Gomez zaliczył najszybszy sprint spośród wszystkich zawodników Liverpoolu. W drużynie, w której występują tacy biegacze jak Mohamed Salah i Sadio Mane, to osiągnięcie godne szacunku.
– Joe od najmłodszych lat był doskonale zbudowany – kontynuuje Euell – jego ciało rozwijało się w odpowiednim tempie. Niektórzy chłopcy szybko rosną w dość krótkim okresie i stają się chudzi jak patyki. Joe rósł wolniej, ale bardziej symetrycznie.
–Ma świetne geny, dzięki którym jest szybki i silny, ale nie we wszystkim szło mu tak dobrze. W akademii Charltonu od początku uważano, że Gomez wyrośnie na wielkiego piłkarza, ale chcąc grać na pozycji stopera, Joe musiał poradzić sobie z pewnym poważnym problemem – brakiem umiejętności główkowania.
– Tu w Akademii specjalizujemy się w kształtowaniu specjalizacji dla naszych podopiecznych. W przypadku Joe to była tylko kwestia czasu, aż się przełamie. Była jednak szansa, że to niedociągnięcie spowolni jego rozwój – przyznaje Euell.
– Paul Hart, były dyrektor akademii, cały czas wbijał mu to do głowy. Powtarzał: "jeśli chcesz grać jako stoper, musisz umieć grać głową i musisz stale nad tym pracować". Wiedział, że Joe ma talent i świetnie gra nogami, ale bezustannie podkreślał, że gra w pierwszym zespole wymaga też zdolności do główkowania. To zaskakujące, że gracz postury Gomeza nie potrafił grać głową, ale on od najmłodszych lat miał tendencję do sprowadzania piłki do ziemi i rozgrywania jej.
– Podczas nauki w akademii praktycznie nie zdarza się chłopcom grać przeciwko wysokim napastnikom, do których posyłane są dalekie wrzutki. Zdarzają się czasem sytuacje, w których trzeba zagrać głową, ale jest to zdecydowanie rzadsze, niż w dorosłej piłce.
–Joe musiał w sobie wyrobić nawyk gry głową. Dobrze mu szło odczytywanie trajektorii lotu piłki i przecinanie podań czy zgarnianie bezpańskich piłek, ale zazwyczaj od razu sprowadzał je do ziemi. Musieliśmy zachęcać go do odbijania futbolówki głową. Powtarzaliśmy mu to nawet, kiedy miał czas i miejsce na opanowanie piłki. Chodziło o wyrobienie odpowiedniej reakcji.
– To był żmudny trening polegający na powtarzaniu tych samych czynności. Wykorzystanie nowo nabytych umiejętności podczas meczu to jednak zupełnie inna para kaloszy. Paul Hart chciał, żeby nasi defensorzy aktywnie uczestniczyli w obronie, dlatego wymóg główkowania obowiązywał też podczas meczów. Joe musiał się dostosować. Inaczej nie wszedłby na wyższy poziom.
Gomez sprostał wyzwaniu, a efekty ciężkiego treningu widoczne są teraz w jego grze w Liverpoolu. W spotkaniu z Brighton w imponującym stylu radził sobie z bombardowaniem wysokimi wrzutkami ze strony przeciwników.
– Dzisiejszy mecz był jak egzamin. Joe zdał go celująco – powiedział po zawodach Klopp – zawodnicy Brighton oczywiście myśleli sobie: "wrzucajmy długie piłki na Gomeza, niech powalczy z Murray'em". Joe jednak nie dał się pokonać. Poradził sobie bardzo dobrze.
Statystyki potwierdzają te słowa. Brighton rzeczywiście z premedytacją posyłało długie piłki jak najdalej od Van Dijka, który w meczu z Crystal Palace kompletnie zdominował Christiana Benteke. Odpowiedzią Gomeza na to wyzwanie było wygranie większej ilości pojedynków główkowych, niż ktokolwiek inny na boisku.
Występy młodego Anglika to powód do dumy trenerów z Charltonu, w tym Euella. Były napastnik trenował Gomeza w drużynie U16 tylko przez chwilę, ale poza boiskiem stał się dla niego prawdziwym mentorem. Jak wielu w klubie, był pod wrażeniem jego dojrzałości.
– W klubie nikt na niego złego słowa nie powie. Zawsze był bardzo uprzejmy i skromny. Te kilka sezonów temu pierwszą drużyną, która zainteresowała się Gomezem, był Manchester City. Pamiętam, że rozmawiałem o tym z Gomezem i Andre Bikey'em, który grał wtedy u nas w obronie. Nie starałem się go wtedy do niczego namawiać – ewentualne odejście było jego własną decyzją.
– Joe wiedział, że wiele znaczy dla Charltonu, i że na jego sprzedaży można było wiele zarobić, ale powiedział nam, że nie chce odchodzić do dużego klubu po zaledwie połowie sezonu w Championship tylko po to, żeby potem grać w zespole U23. Twierdził, że w ten sposób nie rozwinie się jako piłkarz. Charlton był dobrym miejscem do prawdziwej męskiej gry, więc po co na siłę szukać zmian?
– W końcu styczniowy transfer nie wypalił. Joe postawił na swoim i odszedł do Liverpoolu w lecie. To właśnie cały Joe – wie co dla niego najlepsze. Skupia się na rozwoju swojej kariery i ma jasno wytyczone cele. Nigdy jednak nie próbuje na siłę niczego przyśpieszać.
Ta dojrzałość sprawia, że Gomez jest dla Liverpoolu bardzo ważny. Wrodzona cierpliwość i spokój pomogły mu przecierpieć okres po kontuzji więzadeł krzyżowych w 2015 roku, kiedy długo tylko grzał ławę. Jego inteligencja sprawiła zaś, że szybko zrozumiał, że gra na boku obrony to dobry krok w karierze, który pomoże mu się rozwinąć.
– Joe wie, że to dla niego dobry okres i dobre miejsce – Kontynuuje Euell – nawet po kontuzji, albo kiedy musiał grać na prawej obronie pod skrzydłami Kloppa, zawsze miał pozytywne podejście. Mówił, że co by się nie działo, przynajmniej czegoś się nauczy. To jego motto: zawsze uczyć się czegoś nowego.
Z takim właśnie nastawieniem Gomez podchodzi do nowej roli jako partnera Virgila van Dijka na środku formacji defensywnej. Anglik opisuje kolegę z zespołu jako "starszego brata".
– Mam nadzieję, że uda mi się od niego wiele nauczyć – powiedział w niedawnym wywiadzie.
Van Dijk odwzajemnia szacunek Gomeza.
– Nawet przez chwilę się nie obawiałem – powiedział Holender, zapytany o konieczność współpracy z Gomezem w linii obrony – łączy nas silna więź. Doskonale rozumiemy się na boisku i poza nim. To na pewno nam pomoże. Myślę, że stworzymy świetny duet.
Trzy mecze i trzy czyste konta później wydaje się, że te słowa były prorocze. Gomez i van Dijk tworzą solidny fundament gry obronnej Liverpoolu. Młody Anglik musi w dalszym ciągu pozostać cierpliwy, ale dla The Reds szybko staje się postacią centralną. Wszystko wskazuje na to, że tak już pozostanie.
Komentarze (6)
Z Joe zrobił się kawał kozaka. Miejmy nadzieję, że razem z VVD stworzą duet na lata.
P.S. Co z Lovrenem? Dalej jedzie na reprezentacje?