Historia transferu van Dijka
Zarząd Liverpoolu na początku maja 1961 roku zebrał się i obradował z uniesionymi brwiami i zmarszczonymi czołami nad potencjalnym transferem. Wówczas Bill Shankly wskazał młody, szkocki talent Iana St Johna jako gracza, który miał kosztować klub rekordową sumę.
Mowa o 37,500 funtów, kwota ta stanowiłaby rekordową, a jeden z ówczesnych dyrektorów Eric Sawyer wezwał do rozluźnienia sznurków finansowych. Inne głosy natomiast wskazywały, iż transfer jest po prostu zbyt drogi „Nie możemy sobie pozwolić na zakontraktowanie go”.
Jednakże ku wielkiej radości Shankly’ego transakcja została sfinalizowana, a reszta jest już tylko historią…
We współczesnych czasach Liverpoolu Virgil van Dijk uchodził za gracza, którego Liverpool nie powinien zakontraktować ze względu na cenę. Tym razem to nie dyrektorzy klubu, a trenerzy musieli być przekonani o zaletach obrońcy, aby zdecydować się na uiszczenie tak dużej opłaty. Dyrektor sportowy Michael Edward i Mike Gordon kwotą 70 milionów funtów starali się przekonać włodarzy Southampton do sprzedaży obrońcy. Jürgen Klopp nie miał żadnych wątpliwości co do talentu Holendra, jednak wciąż czuł się nieswojo, że zawodnik może kosztować tak kolosalną sumę.
Dołączenie Philippe Coutinho do Barcelony za 142 miliony funtów pomogła przekonać się Niemcowi do wysokiej opłaty za van Dijka. Przybycie Holendra odmieniło defensywę drużyny, niedługo potem dołączył Alisson, a obecnie Liverpool zasiada na fotelu lidera Premier League. Statystyka straconych goli wynosi 0,8 na mecz, a procent wygranych nieustannie rośnie przy kolejnych czystych kontach.
Van Dijk wygrywa wiele pojedynków, a jak pokazała ostatnia wiktoria na Wilkami również strzela gole i potrafi zatrzymać najszybszych zawodników takich jak Adama Traore. Jednak to co jest niemożliwe do zmierzenia w statystykach, to poczucie spokoju, które gwarantuje 27-latek swoją obecnością na boisku, jednocześnie inspirując kolegów i niszcząc ofensywne zapędy rywali. To on zaszczepił idealną organizację w obronie, która straciła zaledwie 17 bramek w 32 meczach Premier League z jego wkładem.
W ciągu ostatniego półtora roku Liverpool śledził 34 środkowych obrońców, analizując ich mocne i słabe strony w 15 spotkaniach, w których grał każdy z nich. Lista została zawężona do czterech obrońców określonych planem „A” oraz czterech z planem „B” – określonych jako młodzieżowi, którzy mogą stać się obrońcami klasy światowej w swoim czasie.
W grupie „A” znaleźli się Aymeric Laporte z Athletic Bilbao (obecnie Manchester City), Kalidou Koulibaly z Napoli oraz Jerome Boateng z Bayernu Monachium. Jednak na szczycie listy znalazł się Virgil van Dijk. Liverpool prowadził już rozmowy z Holendrem, gdy ten występował w Celtiku, jednak wówczas obrońca przeniósł się za 13 milionów funtów do Southampton w 2015 roku. Później jego wartość wzrosła kilkukrotnie.
Błędem Liverpoolu było to, iż nie zwrócił uwagi na możliwość wzrostu kosztów za danych zawodników, w której przyszli czołowi obrońcy dołączają do pomniejszych klubów, aby później przenieść się do topowych zespołów. Na przykład Raphael Varane do Realu Madryt dołączył w wieku 18 lat i prawdopodobnie już nigdy nie będzie dostępny dla żadnego innego klubu.
Liverpool próbował usilnie sprowadzić van Dijka latem 2017 roku, jednak doszło do konfliktu z Southampton. Wysoka opłata za Holendra odbiła się echem w Manchesterze City, którzy niedługo potem wydali 57 milionów funtów na Laporte.
Najważniejsze jednak, że Obywatele nie wygrali pościgu z Liverpoolem o van Dijka. Holender preferował Liverpool. Przed spotkaniem z Wilkami zapłacił za przyjęcie wigilijne dla fundacji Owena McVeigha z czego skorzystało 120 dzieci. Tworzy swoją własną historię w Liverpoolu. Gordon zainwestował wiele w transfer van Dijka, uprzednio naprawiając relacje z właścicielem Świętych. Dzięki temu Liverpool ponownie odnosi korzyści i pozostaje niepokonany w 11 spotkaniach na własnym stadionie.
Paul Joyce
Komentarze (5)
Wesołych wszystkim!! ;)
to prawda, dlatego nie pogardziłbym jakimś obronca w zimowym okienku, zwłaszcza przy kontuzji Matipa i Gomeza. Skoro interesowaliśmy się swego czasu Boatengiem, a w mediach spekuluje sie, ze chce on zmienić klub to moim zdaniem byłby to strzał w 10!