Klub chce zastrzec nazwę „Liverpool”
Liverpool F.C. złożył wniosek do Urzędu Własności Intelektualnej o zastrzeżenie wyrazu Liverpool, choć jedynie w odniesieniu do produktów i usług związanych z piłką nożną – w nadziei na ustrzeżenie się przed nieoryginalnymi produktami.
Przedstawiciel klubu podkreślił, ze podjęte działania mają sprawić, że zyski osiągane dzięki korzystaniu z takiego sformułowania zasilały będą odtąd kasę zespołu z Anfield. Pozyskane w ten sposób środki będą mogły zostać przeznaczone na rozwój drużyny czy infrastrukturę.
Taki ruch nie jest niczym nowym w odniesieniu do klubów Premier League, jako te Cheslea czy Southampton już w przeszłości zastrzegły swoje nazwy dla celów biznesowych.
Przedstawiciel klubu podkreślił: – Nie mamy zamiaru rejestrować nazwy w pozostałych obszarach. Ten wniosek ma na celu jedynie ochronę klubu i kibiców przed osobami uzyskującymi dochody dzięki podróbkom.
Jeśeli wniosek zostanie zatwierdzony, klub będzie mógł podejmować kroki prawne przeciw sprzedawcom produktów i usług sugerującym, że oferują oryginalne produkty, jako ze zawierają nazwę Liverpool.
Należy się spodziewać, ze przedsiębiorcy korzystający z nazwy Liverpool w ogólnym odniesieniu do miasta powinni nie dostrzec różnicy.
Nie wszyscy zdają się jednak przyklaskiwać planom LFC. City of Liverpool F.C., zespół z Northern Premier League (6. poziom rozgrywkowy) określił ten pomysł jako „skandaliczny”. Rzecznik klubu powiedział – Nasz klub jest jednym z wielu, których dotknie nowy znak towarowy przyznany Liverpool F.C.
– Jako ambitny i niezależny klub piłkarski czujemy się uprawnieni do wykorzystywania nazwy miasta w nazwie naszego klubu.
– Zdajemy sobie sprawę, że intencją LFC prawdopodobnie nie było zagrożenie naszej przyszłości, jednak taki będzie skutek tego wniosku. Niemniej nawet biorąc pod uwagę kwestie moralne, wydaje nam się, że żadne prywatne przedsiębiorstwo nie powinno mieć wyłącznych praw do słowa „Liverpool” – ono zwyczajnie do nich nie należy.
Petycja zawiązana na portalu change.org w przeciągu paru godzin zebrała 850 podpisów. W jej treści wskazano, że „ma na celu zachowanie wyrazu Liverpool dla wszystkich mieszkańców Merseyside bez perspektywy znalezienia w skrzynce pocztowej pozwu […] Zróbcie, co należy. Nie pozwólcie na to”. Treść petycji na Twitterze udostępnił Peter Reid, legenda Evertonu.
Ian Byrne, kibic LFC i radny dzielnicy Everton powiedział: – Debata na temat praw autorskich w odniesieniu do nazwy sama w sobie jest przerażająca i ze wszech miar wygląda na próbę rozprawienia się z niezależnymi sprzedawcami, którzy tak wiele wnoszą do środowiska kibiców tego klubu.
George Johnson napisał na Twitterze: „Nie chcę kupować w klubowym sklepie. Chcę kupować w miejscowych sklepikach z poczuciem, że to coś, czego chcą nasi prawdziwi kibice. Zamiast mnie chronić, taki obrót spraw ogranicza mój wybór. Czysta chciwość, nic innego”.
Użytkownik Twittera Azul napisał: „Klub sam musi dostrzec, z jaką niechęcią do tego pomysłu podchodzą jego właśni kibice, by przekonać się, że chciwość zaprowadziła ich krok za daleko. Nie każdego stać na oficjalne produkty a wiele osób w ten sposób zarabia na życie. Odkręćcie to”.
Inny użytkownik John Furlong wezwał do prowadzenia kampanii przeciw „niedorzecznemu pomysłowi”, dodając: „Nazwa miasta nie należy do żadnej z podgrup”.
Trevor Anderson napisał na Twitterze: „Wiem, że w mieście istnieje wiele małych biznesów sprzedających alternatywne produkty związane z LFC i od lat robią to na wysokim poziomie, więc hej, LFC, nie bądźcie w tej materii tacy drobiazgowi”.
James Andrews powiedział: „Nigdy, przenigdy to się nie stanie. Liverpool nie ma nic wspólnego z LFC, Liverpool jest dla ludzi tego miasta, jeżeli chcą zastrzec nazwę, muszą zmienić nazwę klubu”.
Zdarzały się jednak głosy w nieco innym tonie, jak choćby Holli Bobs, która na Facebooku pisała: „To standardowa praktyka (jak w przypadku innych klubów) co do ich produktów. Nie wiem, czy ludzie nie potrafią czytać, brakuje im inteligencji, są zgorzkniali aż do szpiku kości, czy może to mieszanka wszystkich trzech rzeczy”.
Komentarze (21)
Sprawa odrobinę przypomina zastrzeżenie przez Disneya prawa do marketingowego używania zwrotu "hakuna marata", choć to zwrot używany od setek lub tysięcy lat wśród niektórych ludów Afryki.
A przygłupy w komentarzach nawet tego nie przeczytali i piana z ust. Piękne zjawisko
#ZiajaPrzygłupie myśl :)
Ja myślę, że ta akcja jest wymierzona jedynie przeciwko kibicom na całym świecie. Od czasu do czasu lubię tworzyć własne koszulki z klubowymi elementami i piłkarzami. Jeśli wprowadzą to co mówią, to nawet jednego pie****onego kubka nie będzie można sobie zrobić. Popieram zdanie redartura jeśli chodzi o kibiców (szczególnie tych młodych) których nie stać na oryginalne koszulki. Nazwijcie mnie dziadem, ale ja w tym momencie również nie mogę pozwolić sobie na koszulkę czy bluzę za ponad 300zł. Nie wydaje mi się że zablokowanie komuś dostępu do nabycia podróbki, skłoni go do kupna oryginalnego przedmiotu za parokrotnie większą sumę której może nie posiadać w portfelu. Ponieważ jeśli już ktoś sięga po podróbki, to raczej nie dlatego że uwielbia zapach Chińskiej fabryki tekstylnej. Dlatego uważam że tak czy siak amerykańce kokosów z tego mieć nie będą, a tylko smród się zrobi podobnie jak jakiś czas temu z podwyżką biletów i akcjami Spirit of Shankly z wychodzeniem podczas meczów.
FC Liverpool- Chelsea. Jakaś podróbka.
A serio to wstyd co wyrabiają z tą LM w tej telewizji. Głupota, niewiedza, totalne dno...