Klopp o możliwościach Liverpoolu
Jest piękny i jasny piątkowy dzień. Jürgen Klopp zjawia się w ośrodku Melwood wypoczęty i z uśmiechem na twarzy opowiada o swojej drużynie. Także o niepowodzeniach Liverpoolu i o tym, jak ukształtowały one najważniejszą cnotę jego drużyny - nieustępliwość.
Po raz pierwszy od kilku miesięcy, zarówno Klopp jak i jego zawodnicy, mogli poświęcić cały tydzień na przygotowania do kolejnego spotkania. Z uwzględnieniem wolnego poniedziałku oraz bez żadnego meczu w środku tygodnia.
- Dzień wolnego w tym okresie smakuje jak dwa tygodnie! - chichocze szczęśliwy Niemiec podczas rozmowy ze Sky Sports.
Dla tak pracowitego trenera, odcięcie się od obowiązków nie jest problematyczne. Co robi w tym czasie?
- Nic! Zupełnie nic! Po prostu kręcę się dookoła. Popołudniu zażyłem dwugodzinnej drzemki. Dwa razy wyszedłem również na spacer z psem i to wszystko. Wspaniałe uczucie - opowiada Klopp.
Wszyscy są zgodni, że po zabójczym maratonie 14 meczów w przeciągu czterdziestu czterech dni, cała ekipa zasłużyła na odpoczynek. W najbardziej gorączkowym okresie sezonu, Liverpool pozostawał nieugięty, wygrywając 12 spotkań i remisując zaledwie raz. Jedyna porażka przydarzyła się podczas Klubowych Mistrzostw Świata. The Reds byli zmuszeni wystawić do starcia Pucharu Ligi Angielskiej przeciwko Aston Villi, drużynę prosto z Akademii.
Nikt nie ukrywa, że pomimo wielkiego sukcesu klub ma za sobą bardzo wymagający czas. Klopp porównał swój obecny zakres obowiązków do początków w dawnych klubach - Mainz oraz Borussii Dortmund. Niemiec zaznaczył ogromną różnicę w całościowej skali, "tak jakby wówczas był rowerzystą, a teraz astronautą".
Rzecz uwidoczniła się szczególnie na przykładzie przed oraz pomeczowych analiz, które musiałby być maksymalnie skondensowane ze względu na napięty grafik.
- W Mainz przywykłem do długiego analizowania sytuacji. Po meczu stawiałem sobie za cel przygotowanie kompleksowej analizy. Robiłem to przez całą noc, aby następnego ranka móc chłopakom przedstawić wnioski. Co wypadło dobrze, a co źle i wciąż wymaga poprawy - dodaje Klopp.
- Teraz wygląda to tak, że przychodzisz do pracy w poniedziałek, a w środę czeka cie kolejne starcie. Analiza musi być natychmiastowa, dzieje się tu i teraz. Mówię, że to i to było takie i takie, a teraz przygotowujemy się do następnego meczu. To naprawdę utrudnia całe zadanie.
- W Mainz oglądałem pięć ostatnich spotkań naszego następnego rywala. Gdybym robił to teraz to nie mógłbym spać między niedzielą a środą.
Jak wiemy, ekipa the Reds wyśmienicie poradziła sobie z przeciwnościami losu. Liverpool zakończył najintensywniejszy moment w sezonie z fantastyczną 13-punktową przewagą nad drugim zespołem w tabeli Premier League. Nikt nie może jednak spocząć na laurach, ponieważ dwa następne spotkania również będą piekielnie trudnymi testami - mowa oczywiście o meczu wyjazdowym z Tottenhamem oraz starciu z Manchesterem United na Anfield.
Niedaleko miejsca, w którym Klopp udzielał wywiadu Sky Sports, dosłownie tuż za rogiem, znajduje się słynna ściana "The Champions Wall", podsumowująca tytuły i puchary zdobyte przez Liverpool. Wszyscy mają nadzieję, że już niedługo liczba "18" pod kategorią "mistrzostwa kraju" będzie potrzebowała niewielkiej korekty...
Jednak sam Klopp nie mówi na ten temat ani słowa. Zarówno on jak i jego zawodnicy, przyzwyczaili dziennikarzy do sceptycznego podejścia w kwestii snucia rozważań o przyszłych wynikach i sukcesach. Najważniejsza jest koncentracja na najbliższym spotkaniu.
- Jasne, że czekamy na dzień po ostatnim meczu w sezonie. Ale skupiamy się na tym. To co siedzi w naszych głowach to mecz z Tottenhamem.
Zatem czego może spodziewać się Liverpool po ekipie prowadzonej przez José Mourinho?
Klopp zdawał sobie sprawę, że istniało ryzyko utraty pewnego rodzaju intensywności przez Liverpoolu wobec czego poczynił odpowiednie przygotowania na treningu.
- Wcześniej trzymaliśmy się pewnego konkretnego rytmu... dum, dum, dum, dum... musimy mieć pewność, że wychodząc na sobotnie starcie pokażemy wszystko co najlepsze. Musimy być również pewni, że odpowiednio wykorzystaliśmy dany nam czas. Przede wszystkim w kwestii odpoczynku psychicznego.
- Jak wyglądały przygotowania do meczu z ekipą José? Cóż, to swojego rodzaju miks tego co robiliśmy przed meczami z prowadzonym przez niego United. Dodaliśmy do tego nasze doświadczenie ze starć przeciwko Spurs. Jak dotąd nie graliśmy z Tottenhamem prowadzonym przez Mourinho. Nie jesteśmy niczego pewni w stu procentach. Postaramy się wykorzystać to co wiemy.
- Nie mamy wątpliwości, to będzie bardzo trudne spotkanie. Tottenham jest topową ekipą, która nie znajduje się w optymalnej formie. Nie przeżywają chwil, na które gorąco liczą. To czyni ich jeszcze bardziej niebezpiecznymi.
Warto przywołać sytuację z wcześniejszej fazy sezonu, gdy Mourinho - pracujący wówczas jako ekspert dla Sky Sports - wyjaśnił jak cofnięcie się do głębokiej defensywy, pozwoliło zatrzymać Liverpool na Old Trafford. Zaprezentowana formuła była często stosowana przez Portugalczyka i jest jedną z prawdopodobnych taktyk na mecz z the Reds, tym bardziej, ze względu na absencję Harry'ego Kane'a. Sam Klopp zaznacza jednak, że mecz z 20 października (1:1) nie ma żadnego znaczenia, ze względu na przemiany, jakie przeszła jego drużyna.
- Jesteśmy zupełnie innym zespołem niż wtedy. Muszę jednak przyznać, że gra przeciwko drużynom, które bardzo szybko wychodzą do bloku zawsze jest wymagająca. Gdybym miał wskazać ekipę, która najlepiej sobie rodzi z takimi wyzwaniami to byłby nią Manchester City. Wciąż bywa tak, że nawet oni mają z tym problemy.
- Walka z tego typu taktyką wymaga podejmowania właściwych decyzji i odebrania przeciwnikowi komfortu, który wynika z faktu, że zawsze może skorzystać z przestrzeni za sobą. Trzeba ten rodzaj presji wywoływać jak najdłużej, ponieważ gdy taka drużyna się złamie, to nie pozostaje jej nic więcej. Wiemy jak sobie z tym radzić. Bardzo się rozwinęliśmy w przeciągu ostatnich kilku miesięcy, lat.
"Rzecz w tym, żeby pracować nad właściwymi aspektami"
Klopp, wyliczając w zeszłym tygodniu ostatnie postępy zanotowane przez Liverpool, uniósł brwi i przyznał, że jego drużyna, która od nieco ponad roku jest niepokonana w Premier League, wciąż ma ogromne perspektywy do dalszego rozwoju. Czy w takim przypadku ostatni tydzień był okazją do eksperymentowania z nowymi pomysłami?
Niekoniecznie - zamiast przeładowywać swoich piłkarzy różnorodnymi podejściami, Klopp skupia się na doskonaleniu tego, w czym Liverpool czuje się najlepiej.
- Kiedy widzę, że chłopcy są w trakcie naprawdę ciężkiego i męczącego okresu, który wypełniony jest grą, grą, grą i jeszcze raz grą, to zarzucanie ich nowymi pomysłami, choćby ze względu na tydzień przerwy, nie byłoby w porządku - mówi niemiecki trener.
- Cofnijmy się do czasów szkolnych. Masz cztery lub pięć testów pod rząd. Później trzy dni przerwy i przychodzi następny egzamin. Wtedy ktoś przychodzi i zaczyna wykrzykiwać zupełnie nowe i nieznane ci rzeczy. Pierwszą rzeczą, która przyjdzie ci do głowy to coś w stylu "daj spokój, nie jestem na to gotowy".
- Między innymi z tego względu należy pracować nad odpowiednimi aspektami gry, tymi, które już znamy. Nie ma wielu rzeczy, które są dla nas absolutnie niedopuszczalne więc nie musimy się o to martwić. Nasza praca, polega na nieustannym przypominaniu sobie, dlaczego jesteśmy i co uczyniło nas konkretnie takim zespołem.
- Mnóstwo uwagi poświęcamy naszym zaletom, filozofii gry i rzeczom, które chcemy zaprezentować na boisku. To nie jest nic nowego. Rozwój polega na ciągłym doskonaleniu wybranych elementów, właśnie to staramy się robić.
"Mieliśmy piekielnie trudne chwile"
Jedną rzeczą, którą zdecydowanie posiada zespół Liverpoolu jest żelazna mentalność. Przejście przez 37 spotkań bez porażki, bez wątpienia wymaga zbioru bardzo specyficznych cech. Sam Klopp tłumaczy, że to wcześniejsze niepowodzenia ukształtowały starszych zawodników, których aktualna pomoc i doświadczenie jest nieocenione dla ich młodszych kolegów z drużyny.
- Wiele rzeczy wynika z odpowiedniej mentalności. Wielkie, bolesne porażki pozwalają się rozwijać. Myślę, że jeśli chcesz wykształcić w sobie pewną siłę, to wcześniej należy się poddać. Wtedy możesz zdać obie sprawę, że to uczucie jest beznadziejne i nie ma sensu do niego wracać. Tak wygląda nauka na błędach.
- Mieliśmy naprawdę piekielnie trudne chwile. Przegraliśmy duży finał, a później największy możliwy finał w piłce nożnej. To przeżycie sprawiło, że byliśmy gotowi wygrać następnym razem prawie tą samą drużyną.
- Sprowadziliśmy dwóch niezwykle ważnych zawodników, ale większa część ekipy trzymała się ze sobą od dwóch do trzech lat. Jeszce niektórzy byli ze sobą cztery lub pięć lat, być może jeszcze więcej. Oznacza to, że dokonaliśmy tego wszyscy wspólnymi siłami i to jest chyba najważniejsza rzecz po słońcem.
- Młodsi piłkarze mają idealne autorytety w drużynie. Popełniają pewne błędy, ale znacznej ilości unikają, dzięki takim zawodnikom jak Milly, Hendo, Adam, Gini czy Virg. To oni mówią im "nie róbcie tego". To bardzo pomaga, lecz są też tego rodzaju pomyłki, które należy do siebie dopuścić i popełnić. Dzięki temu człowiek samodzielnie zdaje sobie sprawę z pewnych rzeczy.
- Jeśli 30-letni piłkarz wciąż się nie poddaje to dlaczego miałby robić to 18-latek? Jeśli się uczyć to od najlepszych. W tym momencie jasne jest to, że mamy w swoich szeregach jednych z najlepszych na świecie. Chłopcy mają za sobą sporo ciężkich chwil.
Co przyniesie przyszłość? Nie ulega wątpliwości, że jeśli Liverpool w maju wygra dziewiętnaste w historii Mistrzostwo Anglii to znajdzie się niezwykle blisko wkroczenia w nową, wspaniałą epokę. Do tego jednak potrzebna jest odpowiednia forma poparta pracą.
Dla samego Kloppa tego typu spekulacje mogą poczekać. Gdy kibice i dziennikarze snują rozważania o przyszłości, on wraz ze swoją drużyną skupiają się na meczu z Tottenhamem. Zapomniał nawet o tym, że to będzie jego pierwsza wycieczka do nowego domu Spurs.
- Mam tylko nadzieję, że gdy wybudowali już nowy stadion to postarali się o porządne szatnie dla zespołów gościu. To dość rzadkie zjawisko w dzisiejszej piłce! - woła roześmiany Klopp udając się do swojego biura.
Komentarze (3)