Gablota i koronawirus za kulisami
Za kulisami klubu toczą się wciąż rozmowy na temat tego, jak najlepiej zadbać o wygląd Melwood's Champions Wall i Anfield's Walk of Champions, które już niedługo mogą przejść sporą zmianę. Głównym pytaniem pozostaje – w jaki sposób zrobić to idealnie.
Zmiana piątki na szóstkę była prosta po zwycięstwie Ligi Mistrzów w Madrycie w czerwcu ubiegłego roku, a także po wygraniu czwartego Superpucharu UEFA w Stambule. Nie było problemu z dodaniem dodatkowej kolumny, kiedy puchar za Klubowe Mistrzostwa Świata został podniesiony do nieba przez kapitana Jordana Hendersona w Katarze w grudniu.
Jednak zbliżający się koniec oczekiwań na tytuł ligowy, które trwały od 30 lat, stanowi pewien dylemat dla klubowej hierarchii.
Dlaczego? Figurze 18 zarówno w recepcji przy Melwood, jak i w pobliżu ujścia tunelu w Anfield, towarzyszy wizerunek starego trofeum, które otrzymywano, kiedy ligę nazywano jeszcze First Division. Więc po prostu zmiana „18” na „19” nie wystarczy.
Dyrektor naczelny Peter Moore prowadzi dyskusje wewnątrz klubu, aby wypracować najlepszy sposób na obejście wspomnianej sytuacji. Pomysł stworzenia dla potencjalnego pucharu nowej odsłony, już dla pucharu Premier League, za pomocą specjalnej kolumny – został rozważony i słusznie odrzucony.
Tymczasem Liverpool jest zdeterminowany, by przeprowadzić działania skupiające uwagę społeczności piłkarskiej na nowym tytule jako numerze 19 w historii, a nie pierwszą koronę za Premier League. Piłka nożna istniała przed 1992 rokiem, a podopieczni Jürgena Kloppa wciąż mają zamiar wyprzedzić swoim dorobkiem rekord Manchesteru United.
Faworyzowaną opcją w obecnym stanie rzeczy jest zmiana układu, tak aby zawierał on zarówno stare, jak i nowe symbole pucharów - wypisane poniżej w tej samej kolumnie z "19".
Łatwiej będzie to osiągnąć na Melwood's Champions Wall, która latem tego roku zostanie przeniesiona do nowego kompleksu treningowego w Kirkby za 50 milionów funtów, niż na Anfield, gdzie brak miejsca na ścianie oznacza, że Anfield's Walk of Champions będzie musiał być całkowicie przerobiony, aby dodać trofeum Premier League.
Nie dziwi więc, że rozmowy są intensywne, a obawy o układ symboli stały się jeszcze bardziej naglące; nie ma co ukrywać, że wyczekiwany tryumf jest coraz bliżej.
W sobotę na Anfield wszystko przebiegało w sposób standardowy – strona Kloppa optymistycznie rozpoczęła powrót do serii zwycięstw, kończąc zwycięstwem 2:1 potyczkę z Bournemouth, ustanawiając nowy rekord – 22 kolejnych domowych zwycięstw.
Klopp rozładował własną frustrację z ostatnich tygodni, kiedy to po ostatnim gwizdku, przed The Kop, wymachiwał tradycyjnie pięścią na znak zwycięstwa.
Jednak za kulisami zwycięstwa z Wisienkami był to zupełnie inny dzień meczowy. Wprowadzono wiele nowych środków, aby pomóc w walce z rozprzestrzenianiem się koronawirusa, który wciąż utrzymuje się jako pierwszy medialny temat od początku tego roku.
Na Anfield zlecono głębokie oczyszczenie wszystkich obszarów używanych przez graczy, a dostęp do nich był ograniczony przez większą niż zwykle ilość zabezpieczeń. Na przykład główni stewardzi nie mogli się spotykać w zwykłym pomieszczeniu.
James Milner, który słusznie został wybrany graczem minionego meczu, nie mógł odebrać nagrody Carlsberg and Legends, pośród zaproszonych na to wydarzenie gości, ponieważ uznano, że może to niepotrzebnie narażać vice-kapitana na potencjalne zakażenie.
Virgil van Dijk, Mohamed Salah, Joe Gomez i James Milner byli jedynymi graczami Liverpoolu, którzy przeszli przez strefę mieszaną, w której przedstawiciele mediów zazwyczaj czekają, aby przeprowadzić wywiady po meczu.
Dwadzieścia cztery godziny wcześniej dziennikarze zgłaszający się do Melwood, by wziąć udział w konferencji prasowej, na której jak zwykle pojawił się Kloppo, musieli wypełnić specjalną ankietę dotyczącą tego, czy mieli jakieś objawy grypopodobne i ujawnić, czy w ostatnich tygodniach podróżowali do któregoś z krajów tzw. „wysokiego ryzyka” – np. Włoch lub Chin.
Na Anfield wprowadzono zakaz prezentowania i rozprowadzania maskotek (w tym meczowej), a liczne występy zawodników w kontekście umów sponsorskich, jak i inicjatyw społecznych zostały odwołane.
- Wszystkie aktywności, które nie są konieczne, nie zadzieją się – bez względu na to, czy jest to pierwsza drużyna, akademia, czy drużyna kobiet – mówi wewnątrzklubowe źródło z Liverpoolu w rozmowie z The Athletic.
Premier League zrezygnowała nawet z „uścisków fair-play” na początku meczu, ale bezsensowność tego posunięcia została podsumowana w ciągu pięciu minut od rozpoczęcia gry w sobotę, kiedy Alex Oxlade-Chamberlain pomógł Juniorowi Stanislasowi stanąć na nogi. Co więcej – po końcowym gwizdku, zresztą jak zwykle, zawodnicy otwarcie podali sobie dłonie i uściskali się.
Nikt w Liverpoolu nie wie, co się stanie dalej. Jest to poza wszelką kontrolą. Słoniem w pokoju jest perspektywa rozgrywania meczów za zamkniętymi drzwiami, jeśli kryzys epidemiologiczny pogłębi się w najbliższych tygodniach.
W poniedziałek wyżsi rangą urzędnicy rządowi będą uczestniczyć w spotkaniu z organami zarządzającymi sportem i przedstawicielami nadawców telewizyjnych, aby omówić plany awaryjne, jeśli masowe zgromadzenia zostaną zakazane ze względu na postępujący w swoim zasięgu wirus.
Wyobraźmy sobie teraz sytuację, że czekamy 30 lat, aby zdobyć tytuł, a kiedy nadejdzie moment radości – zawodnicy będą się cieszyć przed pustymi trybunami w aranżowanej specjalnie scenerii.
- Idąc na mecz w sobotę, każdy kibic, z którym rozmawiałem, powiedział dokładnie to samo – wygrać tytuł bez trybun, za zamkniętymi drzwiami to to, czego się boimy najbardziej. O tym temacie rozmawiają wszyscy na poważnie – mówi Joe Blott, przewodniczący liverpoolskiego związku kibiców Spirit of Shankly.
- Pierwszym strachem pierwotnie było zdobycie tytułu przez Liverpool na skutek poślizgnięcia się Manchesteru City. Chcesz doświadczyć tego momentu, kiedy piłka jest w grze, a po końcowym gwizdku jesteś na Anfield – kontynuuje Blott.
- Teraz może się to zdarzyć przeciwko Crystal Palace i jest realna perspektywa, że kibice nie zostaną wpuszczeni na obchody zdobycia tytułu mistrzowskiego. Po tak długim oczekiwaniu i po tak niesamowitym sezonie, byłoby to bardzo smutne. To chwila w historii, dla której każdy chce tam być. Mamy tylko nadzieję, że do tego nie dojdzie – kończy przewodniczący związku kibiców.
Z przeprowadzonych rozmów prywatnych wynika, że wyżsi urzędnicy na Anfield są zdania, iż perspektywa rozgrywania meczów przy pustych trybunach jest realnym zagrożeniem, jeśli liczba potwierdzonych przypadków w Wielkiej Brytanii nadal będzie rosnąć (jednak dokładna liczba, która będzie o tym decydować, wciąż nie została ustalona – przyp. red.)
Przegrana City z Czerwonymi Diabłami oznacza, że Liverpool potrzebuje jeszcze tylko dwóch zwycięstw, aby mieć matematyczną pewność, że The Reds zostaną mistrzami. Matematyka może stanąć po stronie Liverpoolu poprzez wygrane z Evertonem 16 marca i w domu z Crystal Palace – 21 marca. To wystarczy, by zapewnić sobie tytuł mistrzowski, bez względu na to, co zrobi City.
Parada zaplanowana wstępnie na poniedziałek 18 maja może przyciągnąć na ulice Liverpoolu nawet milion osób – zwycięski przejazd tryumfatorów ligi w omawianym kontekście jest bardziej niż niepewny.
- Prowadzimy dialog z klubem i wiemy, że robią wszystko, co w ich mocy, aby powstrzymać rozprzestrzenianie się wirusa – dodaje Blott.
- Oczywiście, jest to o wiele większa sprawa niż to, czy mecze piłkarskie w ogóle trwają, a przecież sytuacja ciągle się zmienia. Nie jesteśmy ekspertami w dziedzinie zdrowia publicznego – kontynuuje.
- Każdy z urzędników musi pamiętać, że jeśli stadion zostanie zamknięty, to kibice nadal będą starali się być jak najbliżej Anfield. W każdym pubie będzie brakowało miejsc. Ludzie będą jeszcze bliżej siebie – zastanawia się przewodniczący związku kibiców.
- Znacznie uproszczone wydaje się mówienie, że jeśli zamkniesz stadion, to powstrzymasz wirusa, bo kibice nie będą mieć wstępu. Fani będą się zbierać w jeszcze bardziej ograniczonym pod względem przestrzeni i prawdopodobnie bardziej zakaźnym środowisku – kończy Blott.
Granie do pustych trybun miałoby również poważne konsekwencje dla lokalnych przedsiębiorstw i takich inicjatyw jak Fans Supporting Foodbanks, które w dużym stopniu polegają na zbiórkach meczowych.
Dużo się mówi o tym, że Liverpool może stać się klubem, który nie będzie mieć decydującego, ikonicznego momentu w swoim tytułowym zwycięstwie.
Po trzech dekadach oczekiwania – to wszystko wydaje się być nieco surrealistyczne. Nie ma sensu dramatyzować w kontekście tego, co wydaje się być realne i oczekiwane. Wielu spodziewało tego typu sytuacji. Ostateczny rezultat jest od dawna trudny do przewidzenia.
Jednakże aktualna sytuacja nie umniejsza osiągnięcia, a uroczystości nie powinny być inne, niż wszyscy się spodziewają. To świadectwo tego, co stworzył Klopp i tego, że rywale nie mieli możliwości dogonienia lidera na czele peletonu.
Ostatnie potyczki Liverpoolu z kandydatami do spadku: Norwich, West Ham, Watford i Bournemouth, jak na ironię, poddają w wątpliwość to, że standard Premier League w tym sezonie jest przeciętny.
Spędziwszy ostatnie tygodnie na rozmowach o tym, gdzie i kiedy w klubie zawiśnie tytuł numer 19, można zauważyć, że dyskusja między The Kopites zmieniła już bieg narracji. Teraz każdy chce być po prostu w odpowiednim miejscu, gdziekolwiek się to wydarzy – byleby być tylko świadkami zwycięstwa.
Oglądanie wszystkiego z zewnątrz to koszmarny scenariusz. Po tych wszystkich zmaganiach, fałszywych nadziejach i męczarniach, których byliśmy świadkami przez ostatnie 30 lat – byłoby to absolutnie okrutne, gdyby ten zespół, ten menadżer i ci kibice zostali wspólnie pozbawieni możliwości dzielenia się tą historyczną chwilą.
Komentarze (7)
Nawet korona nie powstrzyma The Reds XD
YNWA.
W barach będzie równie duży ścisk jak i przy wejściowych bramkach na stadionie. Ciekawi mnie to czy Anglicy pójdą w ślady pozostałych państw Europy i zakażą imprez masowych czy będą chcieli pójść własną ścieżką.
Poza tym, dzieki za sciane tekstu, dobra robota.