Konsekwentny jak Finnan
Z okazji 44. urodzin Steve'a Finnana, ponownie publikujemy rozmowę z byłym obrońcą z Liverpoolu, spoglądającym wstecz na swój czas w koszulce The Reds. Oficjalny magazyn klubu wytropił piłkarza na emeryturze w lutym 2015 roku, a ten zgodził się na krótki i unikalny wywiad.
"Zaczynając od dołu, teraz jesteśmy na górze” to tekst z hitu rapera Drake'a z 2013 roku. Teksty te mogły być napisane dla Steve'a Finnana osiem lat wcześniej, kiedy trzymał puchar za zdobycie Ligi Mistrzów w Stambule blisko północy czasu lokalnego.
- Prawdopodobnie odbyłem cały staż zawodowy tak naprawdę trzy lub cztery razy - przyznaje Irlandczyk.
Prawy obrońca wykorzystał swoją szansę i przeszedł przez każdy szczebel drabiny sukcesu, aby osiągnąć swój własny. Jest jedynym zawodnikiem, który grał na wszystkich czterech poziomach angielskiej piłki nożnej, a także w Pucharze Konfederacji, Intertoto Cup, UEFA Cup, Lidze Mistrzów i Pucharze Świata.
Niezły wynik jak na chłopaka z Limerick, który w wieku 16 lat został odrzucony przez kluby niższej ligi.
- Musiałbym oddać sobie uznanie i chwałę, choćby dlatego, że moja sytuacja znacznie różniła się od sytuacji wielu piłkarzy - mówi. - Zostałem odrzucony przez Wimbledon i Crystal Palace, kiedy byłem dzieckiem.
- Chciałem być tylko piłkarzem, więc musiałem chodzić na wszelkie testy w klubach, nawet tych nie ligowych, a potem grać w niższych dywizjach i ostatecznie przyjechać do Liverpoolu i występować na arenie międzynarodowej, a to już była zupełnie inna kariera - podkreśla prawy obrońca.
- Ale to oznaczało, że radziłem sobie dobrze i nie miałem innego wyjścia - mówi.
Steve dołączył do Liverpoolu z Fulham latem 2003 roku - udowadniając jako gracz The Reds, że trzyma wysoki poziom występów w całej swojej karierze.
- Zainteresowanie Liverpoolu pojawiło się w połowie sezonu i około stycznia zacząłem słyszeć, że mnie chcą - zdradza.
- Musiałem zagrać drugą połowę kampanii wiedząc, że ruch ze strony Liverpoolu będzie miał miejsce.
- O ile naprawdę cieszyłem się czasem w Fulham, to Liverpool jest wielkim klubem i to była okazja, której nigdy nie mogłem odmówić.
- Oni byli profesjonalistami we wszystkim. Widziałem, że naprawdę mnie chcieli i po prostu czułem, że to było właściwe posunięcie. Nie mogłem się doczekać, aż to się stanie - wspomina Irlandczyk.
Nie wszyscy na Anfield byli tak podekscytowani jak Finnan. Przybycie irlandzkiego obrońcy groziło ograniczeniem możliwości gry Jamiego Carraghera.
W wywiadzie zaraz po podpisaniu przez Steve'a umowy z Liverpoolem, Carra powiedział: "Nie ma sensu się nad tym rozwodzić. On nie ma zbyt wiele do zrobienia, poza tym, żeby zaimponować menedżerowi w treningach i grach… ewentualnie znajdźcie adres Finnana i poślijcie tam chłopców!"
Finnan wciąż uważa, że jego posunięcie na dłuższą metę przyniosło korzyść legendzie Liverpoolu.
Kiedy przyjechałem nad Mersey - Jamie grał na kilku różnych pozycjach. Ale przez większość czasu, kiedy występowaliśmy, to grał w centrum i prawdopodobnie powiedziałby, że była to jego najbardziej ulubiona pozycja i podobało mu się tam najbardziej. Więc prawdopodobnie mu pomogłem - śmieje się Irlandzki obrońca.
Finnan był z pewnością doceniany przez The Kop i, co najważniejsze, swojego menedżera. Grał w 99 meczach Premier League między sierpniem 2004 a majem 2007 roku pod kierownictwem Rafaela Beniteza, szefa, który bardzo często korzystał z rotacji składem.
- Chyba byłem jednym z tych, którzy mieli szczęście - przyznaje Finnan
- Na początku byłem tym zawodnikiem, który dostawał trochę szans, a potem ich w ogóle nie dawano. Taka sytuacja była na początku i na końcu mojego czasu w Liverpoolu. Natomiast wciąż trzeba przyznać, że Rafa dał mi dużo czasu na grę.
- Praca z nim była przyjemna, bo drużyna odniosła sukces. To była główna rzecz. Czasami było ciężko. Był zupełnie innym menadżerem niż ci, z którymi pracowałem w przeszłości - mówi Finnan.
- Widać było, że chciał robić wszystko po swojemu i trzeba było się z tym pogodzić. Ale nie można powiedzieć, że to w żaden sposób nie jest dobre, ponieważ jest on oczywiście świetnym menedżerem, który wygrywał trofea i myślę, że dzięki temu, co tam miał, wydobył z drużyny to, co najlepsze.
- Wiele się nauczyłem podczas jego treningów, meczów i sposobu, w jaki się przygotowywał. Był bardzo dokładny we wszystkim. To był dobry kierunek dla klubu, kiedy patrzysz wstecz - przyznaje prawy obrońca.
Wszyscy wiedzieli, co dostają w pakiecie, kiedy mają obok siebie zawodnika z numerem trzy na plecach. Benitez powiedział w 2006 roku: "Finnan to gracz, który zawsze będzie grał na stałym poziomie. Każdego tygodnia będzie miał oceny siedem, osiem, dziewięć, a nawet 10 na 10. Niektórzy gracze znajdują dobry poziom do poszczególnych gier, ale nie robią tego samego co tydzień. Finnan robi to przez cały sezon.”
- To jest to, co ludzie widzieli we mnie - to była moja konsekwencja. Myślę, że wolałem pracować w ten sposób, niż strzelać trzy lub cztery bramki w sezonie - mówi Irlandczyk.
- Nigdy nie byłem wybitnie błyskotliwym zawodnikiem. Zdobyłem tylko jedną bramkę dla Liverpoolu. Od tamtego czasu zmieniła się nieco rola obrońcy. Nie zawsze jest to konieczne, ale drużyny, które grają najlepszą piłkę nożną, zazwyczaj mają swoje pełne wsparcie, działając prawie jak pomocnicy, jeśli chodzi o ich energię i sposób, w jaki muszą wstawać i schodzić z boiska. Naturalnie muszą zdobyć kilka goli.
Pierwszym momentem Finnana w piłce nożnej, kiedy spróbował Ligi Mistrzów, był właściwie ten niezapomniany sezon 2004-05.
- To niesamowite myśleć, że minęło już tyle czasu - zastanawia się.
- Zacząłem z Milanem w finale, ale w pierwszej połowie poczułem, że jestem lekko kontuzjowany. Chciałem zostać dalej, ale to była słuszna decyzja, by zejść, ponieważ nie wytrzymałbym długo.
- Właściwie to byłem w szatni, kiedy usłyszałem dźwięk pierwszej bramki. Widać było różnicę między kibicami, więc wiedziałeś, że to my strzeliliśmy.
- Powrót na remis nie był czymś możliwym, czego można by się spodziewać po pierwszej połowie - był surrealistyczny. Dlatego też wybrałem Liverpool.
Finnan nie musiał długo czekać, żeby znów dotrzeć do finałów - chodziło o Ateny 2007.
- Chyba miałem trochę szczęścia, że dostałem się do dwóch finałów w moich pierwszych trzech sezonach w Lidze Mistrzów - mówi.
- I dlatego muszę dać Benitezowi kredyt zaufania za to, co mógł wykrzesać wtedy z zespołu. Nadawał się do tego typu rozgrywek piłkarskich, gdzie możesz przejść dalej lub odpaść.
Rok z kawałkiem później Finnan wyjechał z Liverpoolu do Espanyolu, by występować w Katalonii.
- To było dziwne zakończenie kariery w Liverpoolu. To było przed sezonem, a ja nie grałem w meczach przedsezonowych - nie jesteś wtedy pewien, czy menadżer będzie cię chciał w nadchodzącym sezonie - mówi Finnan.
- Było mi tego szkoda. Menadżer wspomniał mi, bardzo późno przed sezonem, że mogę się przenieść. Rozmawialiśmy kilka dni przed zamknięciem okna transferowego, więc nie dało mi to dużo czasu.
- Kiedy Albert Riera dołączał z Espanyolu do Liverpoolu, zostałem wciągnięty w tę umowę. Nie poszło mi tam za dobrze. Z perspektywy czasu nie powinienem był podejmować decyzji pochopnie, a dać sobie kilka dni na przemyślenie sprawy. W ciągu pierwszych kilku tygodni zostałem kontuzjowany i musiałem przebyć dwie operacje, więc nie grałem za dużo.
- To było dla mnie niefortunne, bo klub był dobry, a życie tam było w porządku. To był ładny klub i naprawdę ładne miasto. Nauczyłem się trochę hiszpańskiego. Ale potem, po moich kontuzjach, najważniejszy był powrót do zdrowia.
Steve jest już prawie pięć lat na emeryturze i tak samo jak chodzi o Stambuł - nie może uwierzyć, jak szybko ten czas minął. Pomaga teraz prowadzić biznes nieruchomościowy ze swoim bratem.
- Podoba mi się ta praca. To zupełnie coś innego niż piłka nożna, jak możesz sobie to wyobrazić - mówi Finnan.
- Zaczęliśmy biznes około 12 lat temu, robiąc małe plany i teraz staje się coraz większy. Mój brat wykonywał całą pracę, kiedy ja grałem w piłkę nożną, a on zna się na rzeczy od strony budowlanej, bo kiedyś był w tej branży.
- Grałem w piłkę nożną od 16 roku życia, aż do emerytury w wieku 34 lat - to 18 lat, kiedy codziennie mówi się mi, kiedy trenować, kiedy podróżować, kiedy grać i kiedy jeść. Cały czas masz ścisły harmonogram, a kiedy go nie masz, to musisz się do tego przyzwyczaić.
- Wciąż oglądam mecze Liverpoolu. Ludzie nie widzieli mnie od czasu przejścia na emeryturę - nie interesuje mnie bycie „nadzwyczajnym specem”, nawet jeśli dostałbym propozycję tego typu pracy przy klubie. Byłem jedynie na kilku meczach.
- Nie oglądam wszystkich meczów innych drużyn, ale za każdym razem, kiedy gra Liverpool, to oglądam i mam nadzieję, że dobrze sobie radzą. Zawsze będę śledzić ich poczynania.
Komentarze (2)