Za kulisami izolacji w Melwood
Ponad dwa miesiące sesji treningowych online i wideokonferencji za nami. Liverpool, tak jak i reszta Premier League, wrócił w tym tyhodniu do treningów na boiskach w ramach pierwszej fazy "Project Restart".
Jürgen Klopp opisał to jak uczucie "w pierwszy dzień szkoły", ale wznowienie treningów niesie za sobą szereg surowych protokołów i ograniczeń interakcji.
Korespondent The Telegraph, Chris Bascombe, podsumował tygodnie planowania, które pozwoliły na wznowienie treningów na Merseyside - zarówno ich pomysłowość, jak i kompromisy, które są wymagane do przeprowadzenia sesji treningowych. Oto jak wprowadzono nowe zalecenia podczas pierwszych kilku dni treningów.
Jak Liverpool przygotowywał się na powrót piłkarzy?
Melwood, do którego piłkarze i sztab Liverpoolu przyjechali w środę, jest zupełnie inne niż to, które opuszczali pod koniec marca. Kilka tygodni temu kierownik pierwszej drużyny, Ray Haughan, zaczął współpracować z klubowymi doktorami, Jimem Moxonem i Sarą Lindsay. Ich celem były radykalne zmiany w Melwood, które wymuszają ograniczoną interakcję zamiast jedynie w niej pomagać. Piłkarze i sztab mają ograniczone możliwości poruszania się po placówce, jednocześnie nie utrudniając zbytnio codziennego funkcjonowania.
Ekstremalnym porównaniem może być wyobrażenie sobie pracowników ostrożnie poruszających się na miejscu niedawnego wypadku w miejscu pracy. Sztab medyczny klubu regularnie patroluje Melwood w ubraniach ochronnych, odkażając wszystko co było niedawno dotknięte.
Nieco delikatniejszym byłoby pomyślenie o letnim festiwalu gdzie do niektórych stref wymagane są odpowiedni przepustki, a poruszanie się ograniczają barierki. Spacer normalnie trwający minutę może w takich okolicznościach zająć dziesięć.
- Wszędzie mamy ruch jednokierunkowy. Jeśli znajdziesz się w złym miejscu i musisz iść do toalety, może to zająć nawet pół godziny - wyjaśnił Klopp wcześniej w tym tygodniu.
Naturalnie, menedżer w pełni zaufał we wszystkich względach bezpieczeństwa sztabowi medycznemu. Ich wysiłek będzie kluczowy do zapewnienia, że Melwood stanie się najbezpieczniejszym miejscem pracy w Liverpoolu.
Co dzieje się gdy przyjeżdżają piłkarze?
Na boisku może trenować maksymalnie pięciu zawodników na raz. Liverpool organizuje w związku z tym trzy sesje treningowe dziennie - o 10:30, 13:00 i 15:30. Do tej pory w Melwood było maksymalnie ośmiu zawodników na raz. Jeśli ktoś przyjedzie za wcześnie, będzie musiał zostać w swoim aucie do momentu uzyskania pozwolenia na wejście na boisko - a i na to są rygorystyczne protokoły.
Asystenci Kloppa, pep Lijnders i Peter Krawietz, mają za zadanie ustalanie planów treningowych, które dadzą zawodnikom radość z gry. Obciążenie jest sprawą drugorzędną. Pomimo że zalecenia mówią o dwumetrowym dystansie pomiędzy zawodnikami, Liverpool zachowuje znacznie większe odstępy. Treningowe manekiny są jednym ze sposobów na symulowanie małych gierek treningowych.
Nawet one wymagają dezynfekcji przed kolejnym treningiem, podobnie jak reszta ośrodka. W razie kontuzji, która wymaga uwagi fizjoterapeuty, sztab medyczny jest w gotowości ze swoimi kombinezonami ochronnymi.
Jak klub może zapewnić, że wirus nie dostanie się na boiska treningowe?
Jedyną gwarancją ze strony Liverpoolu jest to, że robią wszystko co w ich mocy by temu zapobiec. Duży ciężar spoczywa na zawodnikach, którym powiedziano "albo przestrzegacie zasad, albo nie gracie w piłkę".
Do tej pory niecodzienne treningi mimo wszystko zostały przyjęte entuzjastycznie, ze zrozumieniem i gotowością do poświęceń w niecodziennej sytuacji. To wszystko ma trochę starodawnego uroku, kiedy to zawodnicy sami czyścili swoje buty i stroje. Obecnie piłkarze z najwyższych klas rozgrywkowych są nie bez powodu postrzegani jako rozpieszczeni. Codziennie czekają na nich starannie złożone stroje, a w kuchni przygotowywane są odpowiednie posiłki.
W tej chwili nie mają dostępu do potreningowych masaży, a momentami nawet zwyczajna prośba o opaskę na kostkę może zostać odrzucona jeśli wcześniej użył jej ktoś inny. Piłkarze muszą wziąć na siebie dużą odpowiedzialność, która może nie jest poświęceniem, ale jednocześnie jest czymś, czego nie doświadczyli od wielu lat.
Dziewięć tygodni bez treningów wymagało samodyscypliny, a test pokazały, że zawodnicy spisali się imponująco. Zawodnicy dostali zalecenia od klubowego dietetyka, Mony Nemmer, a klubowi kucharze kontynuowali pracę w izolacji by posiłki mogły być dostarczane do piłkarzy.
Czy piłkarze i sztab mogą cieszyć się takim stanem rzeczy, czy jest zbyt wiele kompromisów?
Z oczywistych względów związanych z nieuchronnym wygraniem Premier League, w Liverpoolu nastroje mogą być lepsze niż gdzie indziej. Jednak bez względu na to, w grupie czuć jedność, a wśród sztabu szkoleniowego widać ją jeszcze wyraźniej.
Klopp przyznał, że w tym tygodniu poczuł się jak na początku kariery menedżera w Mainz. Wtedy musiał sam nosić i ustawiać sprzęt do treningów, a każdy musiał sprzątać po sobie. Ostatecznie najsilniejszym uczuciem jest ulga, że będziemy dalej grali w piłkę, zwłaszcza biorąc pod uwagę stawkę. Głównym tematem do rozmów nie były ograniczenia, a raczej fryzury kolegów z drużyny.
W ich centrum był Roberto Firmino, który nie mógł skorzystać ze swojego ulubionego barbera. W szatni jest też "podział" na tych, którzy pozwolili swoim partnerom przetestować ich umiejętności fryzjerskie, oraz na drugich, którzy byli przygotowani - lub zmuszeni - do przeczekania całej sytuacji, bez względu na konsekwencje wizerunkowe.
Klopp mógł porzucić spotkania na Zoomie, mając okazję do rozmów w cztery oczy - aczkolwiek z bezpiecznej odległości.
- Jeśli nasi fani się martwili, to teraz już nie muszą. Chłopcy są w dobrej dyspozycji - powiedział Klopp.
Chris Bascombe
Komentarze (0)