Wywiad z Jamesem Milnerem
Ściana Trofeów stojąca w Melwood; graficzna reprezentacja obładowanej w sukcesy historii klubu z Liverpoolu, która może być stale aktualizowana i ulepszana przy okazji kolejnych zwycięstw.
Widok na największe osiągnięcia klubowe na przestrzeni lat, którego doświadczał każdym razem udając się na trening, stał się potężnym narzędziem motywacyjnym dla Jamesa Milnera.
W przeciągu ostatnich czternastu miesięcy naniesiono cztery zmiany, w tym tą ostatnią i najważniejszą dla wicekapitana - wywalczenie przez the Reds dziewiętnastego ligowego tytułu.
- To niesamowite osiągnięcie, a zarazem szalenie ciężkie do zdobycia - powiedział Milner określając w ten sposób sukces drużyny, która jednocześnie pobiła klubowy rekord uzyskując 99 punktów.
- Wystarczy popatrzeć trochę wstecz, rzucić okiem na tę ścianę, by zdać sobie sprawę z tego, jak długo wszyscy na to czekali. Wielokrotnie zwracałem wam uwagę na to, jak obsesyjnie pragnąłem pozmieniać te liczby przy trofeach, a teraz w przeciągu roku byłem parę razy tego świadkiem. Ciężko to opisać słowami.
- Gdy jedziesz samochodem po mieście i widzisz te wszystkie flagi wystające z okien domów, człowiek zdaje sobie sprawę, jak wiele to znaczy dla kibiców. Dla nas - zawodników i sztabu również, bo jako grupa od dawna dążyliśmy, by wejść na szczyt.
- Kibice czekali na to już wystarczająco długo. Długo na tyle, że człowiek zaczyna myśleć nie o tym, ile lat minęło, ale o całych generacjach ludzi, którzy o poprzednich sukcesach słyszeli jedynie z opowieści, bo najzwyczajniej nie było ich jeszcze na świecie.
- To na swój sposób napełnia cię dumą, że możesz być częścią tego wszystkiego.
Ekipa Jürgena Kloppa ustanowiła kolejne rekordy, wykorzystując do tego swoją bezwzględną formę w sezonie 2019-2020. Na koniec zmagań, które trwały dłużej niż zazwyczaj, przez pauzę wymuszoną pandemią wirusa COVID-19, Liverpool zameldował się na szczycie z osiemnastoma punktami przewagi.
Tego nie da się osiągnąć - tłumaczy Milner - bez jedności i oddania, które wypełniają ten klub.
- Liga jest niezwykle wymagająca. Jesteś zmuszony do gry w różnych warunkach: bywa wietrznie, zimno, czasem upalnie; zmagasz się z kontuzjami, z zawieszeniami; grasz co parę dni, co rusz wracając z europejskich potyczek. Trzeba uwzględniać wiele zmiennych i wiele rzeczy może pójść nie po naszej myśli - powiedział zawodnik z numerem siedem na plecach.
- Sukces w Premier League odnoszą jedynie drużyny z dużą jakością na boisku oraz w sztabie. Wszystko musi działać perfekcyjnie na każdym poziomie w klubie.
- Należy również wspomnieć o zawodnikach, którzy nie rozegrali ani minuty, dla przykładu Andy Lonergan, który w tym roku był fenomenalny; jego nastawienie do pracy i trud jaki wkładał w treningi były godne podziwu. Może nie zagrali w wielu meczach, ale gdy dopadła kogoś kontuzja lub inna niedyspozycja, to oni zawsze byli gotowi, by zając miejsce w składzie.
- Niektórzy są rozgoryczeni brakiem awansu do grupy trenującej w piątki, gdy przygotowujemy się do najbliższego meczu. Muszą jednak wiedzieć, że ich poziom jest niesamowity i to właśnie oni nieustannie wywierają presję na tych częściej grających.
Jednakże, co nie jest zbyt zaskakujące, Milner studzi nastroje wciąż rozpalone po ostatnich sukcesach. Tłumaczy on, iż jeśli the Reds chcą ponownie nanieść zmiany na sławnej w klubie ścianie w kampanii 2020-2021, nie mają wyboru i muszą stale przeć naprzód.
- Wszystko rozchodzi się o prawidłowy balans. Musimy cieszyć się z naszych osiągnięć, ponieważ wiemy jak trudno się je zdobywa, ale należy również mieć świadomość, że często chodzi po prostu o szczęście.
- Dla Trenta wydaje się to banalne! W końcu przecież podnosi trofea z każdym rokiem. Ale po rozegraniu takiej ilości meczów jak ja, mogę cię zapewnić, że nie jest to takie proste. Te wszystkie treningi w deszczu, chwile gdy jesteś kontuzjowany lub przygnębienie po przegranym meczu oraz gierce treningowej. Przez większość czasu jesteśmy przegranymi. Stąd właśnie jeśli wygrywasz, to musisz się z tego cieszyć. O to właśnie chodzi, ta ciężka praca, te spojrzenia drużyn, które się pokonało - to się nazywa zwycięstwo.
- Kariera jest krótka i nie chcesz zmarnować sezonu lub dwóch myśląc 'to my byliśmy tą super drużyną, ale chwila braku koncentracji pozbawiła nas triumfu'. Takie coś byłoby tragiczne i kompletnie nie zamierzamy do tego dopuścić.
- Mamy teraz przed sobą parę tygodni odpoczynku, by nacieszyć się byciem mistrzami, ale od momentu, gdy następny sezon się rozpocznie to na barkach naszych fanów będzie podtrzymanie tego entuzjazmu. My postaramy się pokazać swoją wartość na boisku. Jeśli zagramy na poziomie jaki dotychczas prezentowaliśmy, to będziemy tego żałować.
Komentarze (3)
"Jeśli zagramy na poziomie jaki dotychczas prezentowaliśmy, to będziemy tego żałować".
Wedlug mnie powinno byc ".... to nie bedziemy tego żałować"
Chyba ze Millie mial na mysli tylko mecze po restarcie, bo na przestrzeni sezonu grali fantastycznie.
Kwestia interpretacji, aczkolwiek wydaje mi się, że chodziło mu właśnie o formę jaką przezentowała drużyna po lockdownie.