Boss o adaptacji Thiago, Joty i Tsimikasa
Jürgen Klopp wyjaśnia, dlaczego wysoka jakość, jaką prezentuje Liverpool oznacza, że może być cierpliwy w stosunku do swojego nowo nabytego trio.
Thiago Alcântara, Diogo Jota i Kostas Tsimikas – każdy z tych zawodników zadebiutował już w nowych barwach.
Wszyscy będą mieli jednak czas na zaadaptowanie się. Menadżer nakreśla, dlaczego dostosowanie się do pewnych wymagań stawianych przez mistrzów Premier League wymaga czasu.
O tym, czy napięty grafik utrudnia nowym zawodnikom zaadaptowanie się w drużynie…
– Racja, to oczywiście wyzwanie, ale taką mamy sytuację. Na treningach robimy to, co musimy zrobić. Nie można trenować zbyt intensywnie pomiędzy meczami, ale można pracować nad taktyką, to jest możliwe. Nie ma na to wiele czasu, ale praca nad taktyką, ustawieniem, czy innymi tego typu sprawami sprawia, że odbywa się wiele spotkań, dużo rozmawiamy, a potem wprowadzamy te ustalenia na boisko. To jesteśmy w stanie zrobić. Nie wiem, jak często w ciągu jednego tygodnia, to się okaże. Powiem jednak, że jest to stały proces. Z drugiej strony, jestem prostym człowiekiem i nasza gra też jest prosta. To co robimy nie wymaga wielkiej filozofii i nie jest aż tak skomplikowane. Powiedziałbym, że potrzeba tylko trochę czasu, żeby przyzwyczaić się do pewnych rzeczy, ale to możliwe i opanowanie tego nie zajmuje wieków. Trochę jednak to zajmie, zobaczymy jak długo.
– Trzech nowych zawodników – nie zapominajmy o Kostasie – pojawiło się w zespole który wcześniej funkcjonował całkiem nieźle. Nie ma więc pośpiechu, nie ma potrzeby, żeby powiedzieć: „OK, jeśli nie zagrasz jutro, to nie mamy szans, kompletnie nie mamy szans”. Właśnie to jest dobre, bo oszczędza nam wiele nerwów. Bardzo się nam podoba, że możemy wprowadzić ich do gry w odpowiednim momencie, w odpowiednich sytuacjach. W meczu przeciwko Lincoln, kiedy Diogo wszedł na boisko nie stałem tam i nie tłumaczyłem: „Musisz stać dokładnie tu, czy tam”. Chciałem, żeby był tak naturalny, jak to możliwe i tak właśnie się stało. Bardzo mi się to podobało. Widziałem, w jak wielu rzeczach jest dobry – jego zachowanie na boisku, bardzo silny fizycznie, ciężko odciągnąć go od piłki i tak dalej. Wie, gdzie jest bramka, więc stara się o wykończenie sytuacji. Pierwsza rzecz, którą zawsze mówię to: „Dalej, bądź sobą”. Później zaczynamy pracować nad kilkoma rzeczami, a potem, miejmy nadzieję, będzie jeszcze lepszy, niż na początku.
O debiucie Thiago i innych pomocnikach w klubie…
Muszę mówić, że wcześniej mieliśmy całkiem niezłych pomocników? Szczerze mówiąc, myślałem, że to jasne. Ujmę to tak. Ten czas, nawet z COVID-19, jest dla niektórych najbardziej ekscytującą częścią w ciągu całego roku. Mówisz, że przyjdzie ktoś nowy, a wszyscy już mówią o kontraktach, o tym, kto przyjdzie, o poprawie kondycji zespołu i tego typu rzeczach. Potem nagle ogłaszamy Thiago Alcântarę i zupełnie normalne jest to, ze ludzie szaleją, piszą własne scenariusze i tak dalej. Koniec końców okazuje się, że piłka nożna taka nie jest. Nie można po prostu postawić zawodnika na boisku i powiedzieć: „Teraz jesteśmy o 20% lepsi”. Nie tak to wygląda. Tak jak mówiłem wcześniej, ciężko jest mocno poprawić ten zespół. To trudne, ale możliwe, właśnie o to się staramy. Staramy się na treningach, staramy się przy transferach. Jasne jest, że Thiago posiada pewne umiejętności, naturalne umiejętności, które sprawiają, że jest wyjątkowym zawodnikiem. Chodzi oczywiście o technikę, wizję, podania, domaganie się rytmu gry i tak dalej. To czyni go bardo wyjątkowym. Teraz jednak musimy trenować, pracować i przyzwyczajać się do siebie.
Mecz z Chelsea był do tego idealną okazją, ponieważ nie chodziło o przyzwyczajanie się do siebie. Chodziło o to, że mógł grać dokładnie w środku i zmieniać strony, wybijać piłkę do tyłu – to wszystko jest dla niego łatwe. Nie każdy mecz będzie tak wyglądał. Czasem zdarzą się sytuacje, kiedy trzeba będzie powiedzieć: „Ech, może to nie nasz poziom”, a może nie będzie takich sytuacji, nie wiem. Nie grał w meczu przeciwko Lincoln, bo ci, którzy grali muszą teraz się zregenerować, a piątkowy trening chcieliśmy wykorzystać, aby zrobić kolejny krok we właściwym kierunku, żeby naprawdę nad czymś popracować. Taki właśnie był powód. To zawsze zajmuje trochę czasu, zobaczymy, jak długo, ale tak jak powiedziałem, debiut był bardzo udany. Powtórzę jeszcze raz, uwielbiam mój środek pola i wszystkich zawodników, którzy wcześniej grali na tej pozycji i ciężko pracowali na sukces tego zespołu. Bycie jego częścią to niełatwe zadanie.
O tym, dlaczego jego drużyny mają tendencję do gry w ofensywie…
Nie wiem, czy to nie podlega negocjacjom. To prawda, mamy pewną tożsamość i trzymamy się jej. Podczas gry robimy różne rzeczy. Myślę, że to normalne, że inne drużyny się do nas dostosowują. My także to robimy, po prostu w inny sposób. Wiem, że Chelsea ustawia swoją obronę przeciwko nam inaczej, niż przeciw innym drużynom. Może jest tak z powodu wyników, jakie osiągnęliśmy w ostatnich kilku meczach, ale przy posiadaniu piłki robią to, co chcą. Przystosowują się do nas, można było zobaczyć, jak starali się reagować na naszych obrońców. To sposób, w jaki Frank ustawia drużynę przeciwko nam. Tak jak mówiłem, my też się dostosowujemy. Na różnych pozycjach staramy się, aby druga drużyna nie mogła zrobić dokładnie tego, czego chce. Myślimy, że mamy szeroki zakres w sposobie gry, ale nie jestem pewien, czy to oczywiste. Intensywność jest zawsze tego częścią. Właściwie nie ma powodu, aby nie być intensywnym i uważam, że nie ma innej szansy, aby odnieść sukces. Nie możemy chcieć grac tak jak inna drużyna i oszczędzić trochę energii w tym, czy innym momencie. Robimy to co musimy z dużą intensywnością i jestem pewien, że chłopaki powiedzieliby to samo – nigdy o to nie pytałem, ale jestem pewien, że tak by powiedzieli.
Komentarze (0)