Andy Hughes o pożegnaniu z Melwood
Nadszedł czas pożegnania z Melwood. W ubiegły, niezwykle emocjonalny poniedziałek, Jürgen Klopp wraz ze swoją ekipą zabrali resztę swoich rzeczy, przed opuszczeniem ikonicznego ośrodku treningowego na stałe.
Zakończyła się trwająca 70 lat epoka w historii Liverpoolu. Klub jest gotowy na wkroczenie w nową przyszłość, rozpoczynając pracę w, wartym pięćdziesiąt milionów funtów, ośrodku treningowym w Kirkby.
We wtorek klub oficjalnie przekazał klucze do Melwood grupie mieszkaniowej Torus, samemu zaś przygotowując się do przenosin do nowego, ekskluzywnego kompleksu.
Wobec tego faktu, ECHO odbyło rozmowę z dyrektorem zarządzającym, Andym Hughesem. Strony rozmawiały o opuszczeniu Melwood, powodach tej decyzji oraz o tym, co może przynieść przyszłość w związku z przenosinami na AXA Training Centre.
Cześć Andy. Przede wszystkim chciałbym zapytać jakie panują nastroje wobec opuszczenia Melwood, które służyło przez ponad 70 lat?
- To bardzo smutny dzień. Najbardziej niezwykłą cechą Melwood było to, że każdy kocha to miejsce. Nawet teraz.
- Inwestowaliśmy w to miejsce i zbudowaliśmy tam fantastyczny kompleks treningowy. Każda osoba w klubie, od personelu po zawodników i sztab szkoleniowy kocha to miejsce. Fakt, że je opuszczamy jest naprawdę smutny.
- Wszyscy jednak doskonale wiedzą, że temat zmiany ośrodka treningowego był obecny od bardzo długiego czasu.
- Główną motywacją do tej zmiany było zbliżenie ze sobą zawodników Akademii z pierwszym składem. Sądzimy, że to absolutnie kluczowe.
- Od strony przestrzennej i wobec tych wszystkich modernizacji, które musieliśmy podejmować jako klub światowego formatu, Melwood stawało się po prostu za małe. Przeprowadzka była konieczna.
- Wiemy jednak, że nie przeprowadzamy się dlatego, że w Melwood było nam źle, albo byliśmy tam nieszczęśliwi.
Z tego co mówisz wydaje się zatem, że ta ciężka decyzja była umotywowana brakiem możliwości pomieszczenia wszystkich w Melwood...
- W Melwood zawsze trenowała tylko pierwsza drużyna. Chłopcy z U-23 trenowali w Kirkby. Zawsze był ten problem, że gdy ktoś notował duży progres, stawał się częścią pierwszej drużyny i akurat miał trening z pierwszą drużyną to musiał jechać do zupełnie innego ośrodka.
- W tak ważnym momencie ich kariery to nie było dobre rozwiązanie.
- Posiadanie personelu pomocniczego, trenerskiego i tak dalej, w różnych miejscach, zdecydowanie nie pomaga w pracy. To było duże wyzwanie.
- Więc tak, głównym powodem zmiany była konieczność sprowadzenia wszystkich do jednego miejsca oraz stworzenie jasnych warunków pracy dla zawodników z wszystkich grup wiekowych.
W jaki sposób została podjęta ostateczna decyzja i jak wyglądały pierwsze reakcje, gdy wieści zaczęły krążyć po klubie?
- Musimy się cofnąć aż do 2013. To była jedna z pierwszych spraw, w którą byłem zaangażowany. Początkowo plan wyszedł od samych właścicieli, którzy widzieli w tym decyzje strategiczne. Debatowaliśmy nad tym przez lata.
- Z punktu widzenia wykonalności problem polegał na tym, że Melwood był zlokalizowany w świetnym miejscu. Oczywiste było to, że powinniśmy znaleźć coś podobnego.
- Decyzja o wyprowadzce z tak świetnego miejsca była czymś wielkim.
- Rozmawialiśmy o tym wówczas z Brendanem Rodgersem, później rozmawialiśmy o tym z Jürgenem. No i z Alex Inglethorpem i Michaelem Edwardsem.
- Jako grupa, która była liderami w zakresie swoich obowiązków, doszliśmy do tego, że przeprowadzka była konieczna. Jedynym pytaniem pozostawało "kiedy?". W końcu ten moment nadszedł.
Jak duży wpływ na tę decyzję miał Jürgen? To coś na co bardzo się zapatrywał, a przy tym wiedział, że cała ta operacja nie będzie prosta...
- Jürgen wykazał się absolutnym wsparciem i uczestniczył w dyskusjach na każdym etapie.
- W grę wchodziły także inne czynniki, nie tylko kontekst sportowy. Ogromną rolę odegrał również Michael Edwards.
- Nie powinniśmy zapominać też o Alexie Inglethorpie, jako dyrektorze Akademii. Kolektywne działanie sprawiło, że podjęliśmy najlepszą decyzję z możliwych.
Chciałbym wspomnieć, że to świetna sprawa, że miejsce, które służyło wszystkim przez tak długi czas, dalej będzie mogło służyć społeczności za pomocą pracy, którą wykonuje Torus...
- Jak wiesz, pracowaliśmy nad tym przez długi czas. Postanowiliśmy przyjrzeć się grupom związanych z mieszkalnictwem i tym, co wchodziło w plany ich rady.
- Przeszliśmy przez rozbudowany proces konsultacyjny i do zgody doszliśmy latem 2017 roku, a rok później, w 2018 roku, rozpoczęliśmy proces sprzedaży.
- Dla nas zawsze najważniejszą kwestią było znalezienie odpowiedniego dewelopera, który przejmie to miejsce. Gdy rozpoczęliśmy rozmowy z Torus, ani razu nie poczuliśmy jakichkolwiek wątpliwości.
- Ich plany były najbardziej innowacyjne. Są grupą, która podejmuje najbardziej odpowiedzialne socjalnie decyzje odnośnie mieszkalnictwa. Praca, którą wykonują jest fantastyczna.
- To było niezwykle ważne, aby przekazać część naszego dziedzictwa w odpowiednie ręce. Jestem pewien, że Torus jest odpowiednim wyborem.
To słodkogorzki dzień, jednak przyszłość wydaje się być świetlana. Można tak stwierdzić?
- Cóż... kolejną przykrą kwestią jest to, że pierwotnie planowaliśmy przenosiny w zeszłe lato, w okresie posezonowym. Pragnęliśmy wówczas zorganizować parę wydarzeń towarzyszących.
- Rzeczywistość jednak mocno się zmieniła i wspólne celebracje, które bardzo chcieliśmy zorganizować z naszymi byłymi graczami, nie mogły się odbyć. To sprawia, że ten dzień jest jeszcze dziwniejszy i w jakiś sposób jeszcze smutniejszy.
- Jednak wiem, że kiedy będziemy mieli taką możliwość to je zorganizujemy. Mogą pojawić się pewne problemy i wyzwania natury logistycznej, ale wspólnie z Torus coś wymyślimy.
Komentarze (0)