Liverpool i Manchester United łączą siły
Jürgen Klopp stworzył zaskakująco silny sojusz z Ole Gunnarem Solskjaærem, kiedy to dołączył do trenera Manchesteru United w krytyce terminarza Premier League.
- Tutaj nie chodzi o nas, nie chodzi o United, chodzi o terminarz rozgrywek - skomentował Klopp, po tym jak swój gniew na obecną sytuację w lidze wyraził po meczu z Evertonem Solskjær.
- Środowa noc i potem mecz o 12.30 w sobotę, to nie powinno być dozwolone - dodał.
Klopp zdaje sobie sprawę, że pewnego dnia to jego drużyna będzie musiała wrócić z meczu rozgrywanego w Lidze Mistrzów prosto na spotkanie ligowe. Liverpool i Manchester United mogą być rywalami, ale w tej kwestii łączą ich te same problemy.
Przymierze między the Reds i drużyną prowadzoną przez Solskjæra prawie zostało rozciągnięte również na inne wspólne obszary. Zgodnie z informacjami uzyskanymi przez The Athletic, podczas międzynarodowej przerwy w październiku, prowadzone były rozmowy dotyczące wspólnego poniesienia przez kluby kosztów prywatnego samolotu, by przetransportować zawodników szybciej do kraju.
Samolot miał odebrać piłkarzy obu drużyn z lotniska w Europie, prawdopodobnie z Heathrow lub Amsterdamu, i przetransportować ich do Melwood i Carrington nawet do 12 godzin wcześniej niż przewidziane to było w pierwotnym terminarzu. Każdy z trenerów był zainteresowany tym, by móc najwcześniej jak to możliwe wrócić do pracy z zawodnikami.
Plan ten został jednak wstrzymany po tym, jak okazało się, że Naby Keïta i Xherdan Shaqiri zarazili się COVID - 19. Nie ma w tym jednak nic zaskakującego, że rywale the Reds nie chcieli stwarzać ryzyka dalszego przenoszenia się wirusa.
Sam fakt jednak, że takie dyskusje miały miejsce pokazuje, jak poważne podejście do kwestii zagrożenia kontuzjami mają zarówno Klopp, jak i Solskjær. Wyrażana przez nich publiczna troska nie jest wyłącznie na pokaz.
Kierownictwo BT Sport, Sky i Premier League może w prywatnych wypowiedziach podkreślać, że wszystkie kluby zgodziły się na takie zasady w zamian za setki milionów funtów oraz że nadawcy mają prawo do wybierania największych klubów. Dla przykładu drużyny Manchesteru United i Liverpoolu w tym sezonie łącznie trzykrotnie występowały w meczach rozpoczynających się o 12.30.
Jednak ten sezon różni się od wszystkich poprzednich, stąd też stworzenie nowej strategii w kwestii transmisji spotkań nie wydaje się pozbawione podstaw.
- Rozumiem w stu procentach potrzeby, którymi kierują się firmy transmitujące spotkania, ale Premier League musi również w większym stopniu skupiać się na zawodnikach - podnosi Klopp.
- Zwykle mieliśmy październik, listopad i później bardzo trudny grudzień. W tym roku październik był taki jak grudzień, listopad jest taki jak grudzień i potem znowu będzie trudny grudzień. Ta intensywność jest naprawdę trudna.
- To całkowicie normalne, że gramy w sobotę, problemem jest to, że spotkanie odbywa się o 12.30. Nie jesteś w takiej sytuacji w stanie utrzymać zawodników w formie.
Solskjær z pewnością przychyliłby się do wprowadzenia zmian w tej kwestii - w szczególności po tym jak otrzymał prognozy dotyczące urazu ścięgna udowego Luke'a Shawa. The Athletic informował wczoraj, że z wykonanych badań wynika, że Shaw będzie wykluczony z gry na cztery do sześciu tygodni, co stwarza ryzyko, że nie wystąpi już w żadnym meczu fazy grupowej Ligi Mistrzów, jak również nie wybiegnie na boisko w derbach Manchesteru, które odbędą się 12 grudnia.
Shaw próbował mimo kontuzji doznanej podczas meczu z Evertonem pozostać jeszcze w grze, ale Solskjær podjął decyzję o zmianie i w 67 minucie spotkania na boisko wbiegł Axel Tuanzebe. Alex Telles pokonał COVID - 19 w samą porę, aby móc stanowić alternatywę na pozycji lewego obrońcy, a inną opcją jest Brandon Williams, ale obawy Solskjæra - skrywane przez kilka tygodni - że środowy wyjazd do Turcji i wczesne sobotnie spotkanie w lidze mogą stanowić punkt zapalny w jego drużynie okazały się uzasadnione.
Marcus Rashford zakończył ten mecz z kontuzją barku i wszystko wskazuje na to, że może to oznaczać wycofanie tego piłkarza z treningów w tym tygodniu.
Wśród szerszych problemów, wiążących się ze skróconym okresem przedsezonowym i napiętym harmonogramem, istnieje jeszcze szczególna presja związana z rozpoczynaniem rozgrywek w różnych krajach w przeciągu 67 godzin, a nie 72 godzin lub jeszcze dłuższego okresu.
Tony Strudwick pełnił funkcję trenera sportowego w Manchesterze United przez 6 lat, stając się częścią wewnętrznej grupy utworzonej wokół Sir Alexa Fergusona, a następnie objął kierownictwo w departamencie klubu zajmującym się wydajnością zespołu, czym się zajmował aż do swojego odejścia w 2018 roku. Obecnie nadzoruje kwestie dotyczące nauk sportowych w Sheffield Wednesday i w reprezentacji Walii - może więc być autorytetem w dziedzinie terminarzy rozgrywek i formy zawodników.
- Jednym z najistotniejszych elementów, jeśli chodzi o regenerację zawodników, jest sen - mówi.
- Nie ma tak naprawdę znaczenia czy grasz w Stambule czy Paryżu, kiedy już spakujesz swój strój, przejdziesz przez lotnisko, większość drużyn wraca do domu około 3 nad ranem. Tak więc nawyki dotyczące snu zostaną zaburzone.
Dlatego właśnie rozgrywanie spotkań o 12:30 zamiast o 17:30 może być tak istotne.
- Teoretycznie to jedynie pięć godzin różnicy, ale w rzeczywistości, jest jeszcze mnóstwo innych czynników z tym związanych - kontynuuje Strudwick.
- Jeśli piłkarz kończy mecz w rozgrywkach europejskich rozgrywany na własnym stadionie, może być w swoim własnym łóżku przed północą.
Jednym możliwym, alternatywnym rozwiązaniem jest spędzenie po meczu nocy w hotelu i wylot następnego dnia.
- Przez jakiś czas myśleliśmy, że możemy pozwolić zawodnikom spędzić noc na miejscu, żeby nie musieli godziny siedzieć w autobusie, potem stać w kolejce na lotnisku i wracać do domu o 3 nad ranem - mówi Strudwick.
- Reakcje były jednak różne. Niektórzy zawodnicy, jak również Sir Alex chcieli po prostu wrócić do domów. Ale zawsze mówiliśmy, że z punktu widzenia nauk sportowych, próbując kontrolować te czynniki na które mamy wpływ, będą mieli możliwość przespania siedmiu czy ośmiu godzin. To było wartościowe.
Niezależnie jednak od preferencji piłkarzy, zostawanie na noc w miejscu rozgrywania meczu nie jest najlepszym rozwiązaniem, kiedy następny mecz drużyny ma się odbyć w południe trzy dni później - jednak przed tego rodzaju dylematami będą stały kluby podczas całego sezonu.
Strudwick kieruje wobec tego pewne ostrzeżenie:
- Chcemy oczywiście, by rozgrywki piłki nożnej się odbywały - to jest naprawdę ważne, daje społeczeństwu pewne poczucie pewności i normalności, trzeba jednak zwrócić uwagę na dwie ważne rzeczy. Po pierwsze, musimy dbać o zdrowie i dobre samopoczucie zawodników. Po drugie, trzeba również dbać o jakość tego, co pokazujemy na boisku.
- W momentach kiedy terminarz jest szczególnie napięty, zespoły takie jak Liverpool czy Manchester United mogą rozgrywać mecze nawet co trzy i pół dnia. Osiem czy dziewięć spotkań w miesiącu i zbliżasz się do tak zwanej "strefy ryzyka", bo nie ulega wątpliwości, że piłkarze nie będą mieli czasu na odpowiednią regenerację między tymi spotkaniami. Do tego należy dodać jeszcze podróże i czynniki środowiskowe, zmieniającą się pogodę.
Shaw doznał kontuzji po tym, jak rozegrał każdą minutę w siedmiu meczach Manchesteru United od czasu międzynarodowej przerwy. taka sama sytuacja ma miejsce także z Trentem Alexandrem-Arnoldem, który mierzy się z urazem łydki.
Niedawno The Athletic donosił, że liczba urazów mięśniowych w sezonie 2020/2021 Premier League wzrosła o 42% w porównaniu do tego samego etapu rozgrywek w sezonie 2019/2020. Wyniki te mogą się jeszcze pogorszyć. Z własnych obserwacji Strudwicka wynika, że obecnie gabinety medyczne są oblegane.
W poprzednim sezonie, pomiędzy 21 grudnia a 2 stycznia, kiedy to większość zespołów rozegrała cztery mecze, 74 zawodników dotknęły kontuzje - od tych drobnych do poważnych urazów. Średnio sześciu zawodników Premier League było kontuzjowanych w ciągu każdych 24 godzin podczas tego 13-dniowego okresu.
Rotacja w zespole stała się więc tym ważniejsza, jednak Solskjær jest tego świadom. Podczas meczy rozgrywanych od października, dokonywał przynajmniej trzech zmian w każdym meczu, a czasem nawet pięciu lub sześciu.
- Na trenerach położony jest nacisk, aby grali zawsze swoim najlepszym składem, tego żądają ludzie - mówi Strudwick.
- Jedną z rzeczy, w których tak genialny był Sir Alex, była właśnie rotacja składem. W swoim ostatnim sezonie - i znam te statystyki na pamięć - przeprowadzał średnio 5,5 zmian na grę. Nie były one koniecznie oparte o naukową analizę, ale raczej o intuicję bazującą na ponad dwudziestoletnim doświadczeniu w United.
- Moja filozofia opiera się o założenie, że technologia i informacja wspomagają ten proces, a nie go napędzają. To nie liczby tym kierują, ale menedżer. To jest właśnie ten element, w którym zyskujesz przewagę nad konkurencją.
Strudwick próbował jednak rozbudować tę politykę selekcji.
- Stworzyliśmy w Carrington specjalne pomieszczenie do regeneracji i zaczęliśmy monitorować gotowość do gry, świeżość. Znajdowało się zaraz za szatniami, więc mogli od razu do niego wejść. Przygotowaliśmy to w sposób, który nie był sterylny i kliniczny, miało to być relaksujące i pomogło przeprowadzić nas przez proces regeneracji.
- Pytanie, które zadał nam Sir Alex brzmiało: czy możecie określić, w jakiej formie jest gracz w każdym momencie? Teraz odpowiedź brzmi jednocześnie tak i nie. Doświadczeni trenerzy będą szukali u piłkarzy pewnych określonych zachowań, przyglądali się językowi ciała.
- Są jednak pewne wyznaczniki, które można analizować. Elastyczność, pomiary skoków, śledzenie zmian tętna. Chcieliśmy znaleźć obiektywne czynniki pozwalające nam określić, w jakiej kondycji jest dany zawodnik.
- Piłkarz przychodził przed treningiem, wsiadał na rower na pięć minut. Śledziliśmy jego tętno - to dosyć skomplikowany proces, jeśli chodzi o regenerację rytmu serca - a potem na specjalnej platformie przyglądaliśmy się wykonywanym przez niego skokom.
- Przygotowaliśmy również specjalną tablicę, na której zawodnicy dokonywali samooceny odnośnie takich czynników jak ból, poziom energii, sen i wielu innych. Porównywaliśmy je potem z ich idealnymi statystykami, takimi, które osiągali wracając do gry w okresie przedsezonowym. Jak na ironię, niektóre z najistotniejszych czynników zgłaszane są przez samych zawodników, kiedy mówią nam jak się danego dnia czują. Taka prosta odpowiedź jest często równie znacząca, jak skomplikowane pomiary.
- Patrząc na przykład na sztywność mięśni, mogliśmy uznać, że wszystko w porządku, zawodnik ma prawo być przez jeden dzień zmęczony. Jednak kiedy widzisz to samo przez dwa, trzy dni, a ból mięśni zaczyna łączyć się z innymi objawami, to jest to sygnał ostrzegawczy.
- Gracze naprawdę uwierzyli w ten system. Dopóki jest to przekazywane w sposób, który nie jest wyłącznie oparty na nauce, to tworzysz markę, która wspiera wydajność. Zawodnicy dostrzegają, że robimy coś, co ma im pomóc w grze, tak długo jak przekazujemy im rezultaty naszych obserwacji we właściwy sposób.
- To nie było tak, że ktoś nagle mówił: "Wayne Rooney nie jest w formie w tym tygodniu, więc nie będę z nim grał". Gdyby tak to wyglądało, to oczywiście piłkarze nie chcieliby brać udziału w naszych obserwacjach. Ale to co robiliśmy, miało służyć wsparciu trenera.
We wszystkich klubach, równowaga pomiędzy naukami sportowymi a odpowiednim sposobem selekcji zawodników zostanie w tym sezonie poddana próbie, która nie miała jeszcze nigdy wcześniej miejsca.
Komentarze (0)