Historyczne osiągnięcie Salaha w Lidze Mistrzów
Liverpool przeżył frustrujący wieczór w Lidze Mistrzów mimo tego, że środowy mecz nie toczył się w zasadzie o żadną stawkę. Jednocześnie spotkanie to dało jednak początek szerszym dyskusjom, a to za sprawą sukcesu Mohameda Salaha. Egipski napastnik został bowiem najlepszym strzelcem klubu w tych najważniejszych europejskich rozgrywkach.
Czy ktoś zna jeszcze zasady rządzące piłką nożną? Ja też nie.
Nie będę o tym pisał, bo poruszanie tego tematu to większa szansa na zrujnowanie Bożego Narodzenia w moim domu niż szalejąca pandemia. Liverpool w spotkaniu z Midtjylland grał przyzwoicie i ostatecznie okazało się to wystarczające. Momentami the Reds grali w Danii dosyć topornie, jednak najistotniejszy zdaje się fakt, że nikt nie został kontuzjowany (przynajmniej dopóki nie poznamy szczegółów urazu Kostasa Tsimikasa).
Trzeba zauważyć, że nietrudno znaleźć sposób, w który zespół mógł przegrać ten mecz. Łatwym rozwiązaniem byłoby przecież podejście do tego spotkania jak do meczu o przysłowiową pietruszkę. Tego jednak the Reds nie zrobili i dlatego zrobili wszystko, by spotkania tego nie przegrać. Ten zespół nie jest zainteresowany obecnie przegrywaniem jakichkolwiek spotkań, niezależnie od tego, o jaką toczą się stawkę. Oto kilka moich pomeczowych przemyśleń:
- Jürgen Klopp najwyraźniej obiecał sobie i całemu klubowi, że nie przegra w grudniu żadnego meczu. Tylko to tłumaczyć może siłę zespołu oraz ławki rezerwowych. Klopp zdaje się postrzegać grudzień jako decydujący moment, kiedy to wygrane i przegrane spotkania definiować będą wynik całego sezonu.
- Widać teraz wyraźnie, dlaczego Mohamed Salah i Fabinho są pierwszym wyborem trenera i co dają zespołowi. Fabinho znakomicie czyta grę, a Salah posiada niesamowitą umiejętność kończenia akcji. Ponadto na pewno do wyboru Egipcjanina przyczynia się również jego głód zdobywania bramek, który pozwolił Salahowi znaleźć się obecnie na szczycie strzelców the Reds w historii Ligi Mistrzów. Liverpool przegrałby to spotkanie, gdyby nie ta dwójka w składzie.
- Gra jest walką od początku do końca i jak zawsze będąc w drużynie prowadzonej przez Kloppa, musisz sobie zasłużyć na prawo do występowania na boisku. Każdy doskonale zdaje sobie sprawę z tego aspektu gry. Drużyna Liverpoolu rozwija się dzięki informacjom - więc co takiego zobaczyli w meczu na Anfield przeciwko temu rywalowi, co wykorzystali w środowym spotkaniu? Oglądając ponownie to spotkanie, zwróćcie uwagę na długie, idące łukiem podania po przekątnej, mające na celu przedostanie się z piłką z obszarów bocznych boiska za linię obrońców Midtjylland. Generalnie dostrzec można jak Liverpool starał się unikać rozgrywania akcji w środkowej części boiska.
- Leighton Clarkson i Billy Koumetio czasem borykają się z trudnościami - i to jest całkowicie w porządku. Trafili do zespołu, który pomoże im się zaadaptować, tę samą ścieżkę przed nimi przeszli Curtis Jones i Neco Williams i zdobyli w ten sposób ogrom doświadczenia. Ten wieczór był dla nich sytuacją w której nie mieli nic do stracenia, a wszystko do zyskania.
- Liverpool jest wyraźnie lepiej zorganizowany, kiedy na boisku pojawia się Jordan Henderson. Szukając przyczyn tego, czemu drużyna utraciła swój rozpęd po pierwszej połowie meczu, należy zauważyć utratę pewności siebie the Reds po zejściu Fabinho. Nie można jednak zlekceważyć wpływu i roli Kellehera, który pod koniec meczu zaliczył niesamowitą interwencję broniąc strzał rywala i przyczyniając się tym samym do utrzymania wyniku.
Przez cały ten felieton udało mi się nie wspomnieć o tej decyzji, za co chyba należy mi się złoty medal.
Dan Morgan
Komentarze (1)