Hipokryzja kibiców odnośnie przełożenia meczu
Piłka nożna, jak wiele innych aspektów życia skażona jest hipokryzją. Coś co czasem odpowiada jednej grupie ludzi, niekoniecznie dobrze jest odbierane, gdy tyczy się kogoś innego.
Trybalizm jest tym, co zawsze stanowić będzie podstawę sportu. Gdy dorzucimy do tego jeszcze wszechogarniającą moc social mediów, powstaje nam mocna mieszanka.
To my jesteśmy temu winni, choć nie zawsze tego chcemy.
Przejdźmy wtem do sytuacji, w której wniosek Liverpoolu o przełożenie czwartkowego meczu w Carabao Cup przeciwko Arsenalowi zostaje rozpatrzony pozytywnie.
Nie powinno być dyskusji co do słuszności takiego działania, mając na uwadze środową decyzję klubu o zamknięciu ośrodka treningowego, po konsultacji z przedstawicielami krajowego systemu ochrony zdrowia.
Decyzja o wystosowaniu takiego wniosku nie powinna zatem budzić w nikim negatywnych emocji, skoro był to ostatni krok, jaki Liverpool chciał podjąć.
Trzech piłkarzy z dodatnimi wynikami testów przed wyjazdem na mecz z Tottenhamem Hotspur w zeszłym miesiącu - Liverpool zacisnął zęby i mecz się odbył.
Kolejna trójka bez możliwości na występ przeciwko Chelsea, dodatkowo z Kloppem i kilkoma innymi członkami sztabu na izolacji - ponownie zaciśnięto zęby.
Jednak biorąc pod uwagę dynamikę rozprzestrzeniania się infekcji, nie było szans, aby the Reds byli w stanie nie tylko wystawić drużynę na Emirates, ale również przygotować się do samej potyczki, mając przetrzebioną kadrę trenerską.
Pod znakiem zapytania stanął również domowy mecz w ramach FA Cup przeciwko Shrewsbury Town, który w niedzielę może podzielić los spotkania z Arsenalem. Nie obyło się więc bez mocnej krytyki płynącej od kibiców drużyny przeciwnej.
Niemal od razu przywołano casus Aston Villi, która zmuszona była wystawić drużynę zbudowaną z samych młodzików przeciwko Liverpoolowi rok temu z podobnych przyczyn.
Trzeba przyznać, że decyzja o rozegraniu takiego meczu była niedorzeczna, to Liverpool choć może i nieśmiało, ale jednak postanowił przystać na warunki i dać lekcję gry młodzieży z Birmingham.
Obie te sytuacje nie są jednak takie same, albowiem kalendarz meczowy w zeszłym sezonie nie dawał praktycznie żadnego marginesu na przełożenie tego meczu. Villa została więc postawiona przed możliwością oddania meczu walkowerem lub wystawienia choćby i samych młodzików.
W tej odsłonie jednak, pole do zmian w kalendarzu jest znacznie większe i przełożone mecze zarówno w Carabao Cup, jak i w FA Cup mają możliwość odbycia się, zanim nadejdzie czas kolejnych rund.
Tym z krótką pamięcią niech nie umknie fakt, że zaledwie 13 miesięcy wcześniej, Liverpool został zmuszony do wystawienia graczy z Akademii na ćwierćfinałowy mecz z... Tak, zgadliście - z Aston Villą. Władze rozgrywek nie zgodziły się wtedy na modyfikację terminarza, tak, aby nie kolidował on z Klubowymi Mistrzostwami Świata, w których Liverpool brał akurat czynny udział.
Mało kto poza Anfield oponował przeciwko takiemu rozwiązaniu. Ba, oczekiwane było, że ten mecz odbędzie się właśnie w takich warunkach.
Śmieszne są opinie, że Liverpool po prostu boi się potyczki z Kanonierami, ponieważ nawet przed wybuchem epidemii w drużynie Klopp zakomunikował, że woli rozegrać jedynie jeden mecz z Arsenalem w takich warunkach, niż potem musieć grać dwa w trybie wyjazd-dom.
Manchester United, Tottenham Hotspur, Leicester City, Everton, Leeds United, Villa, Wolverhampton Wandereres, Norwich City, Watford oraz Newcastle United – wszystkie te drużyny zmuszone były do przełożenia swoich spotkań w ostatnich trzech tygodniach w związku z rozprzestrzenianiem się COVID-19.
Inni, tacy jak Chelsea, balansowali na granicy rozgrywania meczów, aby w końcu móc je zagrać.
Brak przejrzystości działań w niektórych przypadkach może budzić obawy, ale chyba nikt nie może z czystym sercem zanegować, że kluby zostały dotknięte przez pandemię.
Dlaczego więc od Liverpoolu wymaga się czegoś innego?
Pandemia ukazała, jakimi prawdziwymi intencjami kierują się niektóre kluby. Ciężko zapomnieć wypowiedzi chociażby Karren Brady, którya jest wiceprezesem West Ham United i głośno nawoływała w marcu do unieważnienia całego sezonu. Ciekawie się to zbiegało z trudną walką Młotów o utrzymanie w Premier League. Obecnie jednak, gdy ich sytuacja od przyjścia Davida Moyesa uległa znacznej poprawie, nie słychać podobnych komunikatów.
Piłka nożna, jak i całe społeczeństwo, musi jakoś radzić sobie w tych ciężkich czasach. Hipokryzja nadal jednak ma się dobrze i daje o sobie znać w ciekawych momentach. Są rzeczy, które się nie zmieniają.
Ian Doyle
Komentarze (3)