Czy Liverpool pozostawi United w tyle?
Kiedy magazyn Forbes opublikował w maju zeszłego roku swoje roczne wyceny drużyn piłkarskich, od razu rzucał się w oczy niezwykły wzrost wartości Liverpoolu.
Klub, zakupiony za 300 milionów funtów przez Fenway Sports Group w 2010 roku, był zostawiony w opłakanym stanie po nieudanych rządach George'a Gilletta oraz Toma Hicksa. Zasługi obecnych właścicieli the Reds oraz ostatnie 12 miesięcy, które przebiegły pod znakiem inwestycji w infrastrukturę oraz kolejne sukcesy, sprawiły, że wyceny Liverpoolu osiągają zapierające dech w piersiach wartości.
Na liście z 2021 roku, Liverpool został sklasyfikowany jako piąty najdroższy klub piłkarski na świecie z wyceną opiewającą na 4,1 miliarda dolarów (a 3,15 miliarda funtów). Wyprzedza ich tylko czwarty Manchester United, trzeci Bayern Monachium, drugi Real Madryt oraz liderująca w tym zestawieniu Barcelona.
Tymczasem Chelsea, która została obecnie wyceniona na 5 miliardów dolarów wobec trwających rozmów w sprawie przejęcia przez nowego właściciela, na liście Forbesa the Blues uplasowała się na siódmej pozycji, z wartością 3,2 miliarda dolarów.
Wspomniana wycena Liverpoolu oznacza, że angielski klub piłkarski przebił wartością Boston Red Sox oraz stał się najcenniejszą drużyną sportową w imperium FSG, które całościowo wyceniane jest na 10 miliardów dolarów, dzięki ostatniemu nabyciu Pittsburgh Penguins oraz przedstawieniu nowych współpracowników, takich jak LeBron James. Istotnym czynnikiem był też przypływ nowego kapitału, możliwy dzięki sprzedaży 11 procent udziałów na rzecz RedBird Capital Partners.
Wycena nie odbyła się w 2020 roku ze względu na wpływ pandemii koronawirusa oraz wysoką niepewność, co do stopnia w jaki ta, mogła mieć na wpływy z mediów oraz reklam. Jeżeli jednak porównamy obecną wycenę do tej z 2019 roku (w którym the Reds zdobyli Ligi Mistrzów i rozpoczęli marsz po mistrzostwo kraju), zauważymy, że Liverpool odnotował wzrost o zawrotne 88 procent. Taka wartość ustępuj jedynie wynikowi Borussii Dortmund (112 procent przy wycenie 1,9 miliarda dolarów) i Paris Saint-Germain (129 procent przy wycenie 2,5 miliarda dolarów).
Taki wzrost możliwy były dzięki nieustannemu rozwojowi klubu, zarówno na boisku, jak i poza nim. Klub skutecznie też podtrzymywał oraz zwiększał atrakcyjność swojej marki w skali globalnej.
Sukces, jakim okazały się inwestycje w infrastrukturę, takie jak przebudowa głównej trybuny, a także fakt, że The Reds znacząco przyczynił się do wzrostu wartości praw telewizyjnych na całym świecie, sprawiły, że inwestycja w wysokości 300 milionów funtów stała się dla FSG strzałem w dziesiątkę.
Już za miesiąc prawdopodobnie pojawi się nowa lista Forbesa i jest duża szansa na to, że Liverpool zanotuje kolejny wyraźny wzrost. Jedynie trzy drużyny, spośród wymienionych osiemnastu, zanotowały spadek w stosunku do wartości sprzed dwóch lat - chodzi o West Ham United, AC Milan oraz AS Romę. Dla ekip, które zajmowały najwyższe pozycje w rankingu, kolejny wzrost jest niemal pewien. Zwłaszcza, gdy mowa o drużynach grających na co dzień w Premier League, które jakiś czas temu zapewniły sobie lukratywną umowę z mediami na arenie międzynarodowej.
W przypadku drużyn, które regularnie grają w Lidze Mistrzów, najnowsza umowa medialna będzie jak dotąd najbardziej wartościową, wartą w sumie 12,5 miliarda funtów. Tak duże sumy powinny całkowicie wystarczyć, aby zabić ideę Superligi - przynajmniej na ten moment.
Jeżeli Chelsea została wyceniona przez inwestorów na 5 miliardów dolarów, to wobec tego Liverpool - aktualnie klub znacznie bardziej atrakcyjny, także pod względem księgowości i finansów - powinien być wart zdecydowanie wart więcej, prawda? Należy jednak pamiętać, że eksperci z Forbesa będą znacznie bardziej wstrzemięźliwi niż osoby odpowiedzialne za wycenę Chelsea pod kątem potencjalnej sprzedaży.
Owszem, niemal pewne jest to, że the Reds zaliczą kolejny wzrost na swojej wartości. Co więcej, na następnej liście może nastąpić znacząca zmiana. Pojawiła się oto bowiem szansa, że Liverpool po raz pierwszy wyprzedzi Manchester United. Może to zachwiać podstawami marki jaką jest Manchester United; marki budowanej nie w oparciu o sukcesy sportowe, a medialną oraz komercyjną atrakcyjność. Duży udział w tym mogą mieć ciągłe niepowodzenia na boisku.
Warto zaznaczyć, że w ostatnim rankingu oba kluby dzieliło "zaledwie" sto milionów dolarów. Od tamtego czasu United pogrążyło się w jeszcze większym chaosie organizacyjnym. Nie da się jednak ukryć, że ich pozycja jednego z najpopularniejszych klubów na świecie przetrwała, pomimo pozostawania w cieniu takich sił jak Liverpool, Manchester City czy Chelsea.
O ile wartość Manchesteru United dalej będzie rosła, tak przy wycenach, które są jeszcze ściślej powiązane z siłą wielkich umów medialnych, brak gry w Lidze Mistrzów z pewnością zaszkodzi wycenie United. Ich wzrost pomiędzy 2019 a 2021 rokiem wyniósł 10 procent (przy 88 procentach Liverpoolu) i wydaje się, że niewiele zrobiono, aby zająć się tą konkretną trajektorią.
Gerry Cardinale, założyciel i partner zarządzający RedBird Capital, które w marcu ubiegłego roku sfinalizował umowę o wartości 750 milionów dolarów na 11 procent FSG, uważa, że wyceny będą rosły.
- Dyskusje o wycenach są skomplikowane. Nie ma tutaj konkretnego rygoru. Jest w tym trochę metody LIFO (ang. last in first out / ostatnie przyszło, pierwsze wyszło), ponieważ patrzysz na ostatnią transakcję i ją uwzględniasz. To co bywa zwodnicze to to, że ludzie przywykli do tego wszystkiego co się dzieje w sporcie. To w jakiś sposób jest anty-darwinowskie i niemożliwe. W jakimś stopniu krzywa może się zmienić, ale koniec końców i tak idzie do góry - mówił Cardinale w ostatniej rozmowie z Bloombergiem.
- Wyceny jednak świadczą, że jest w tym wszystkim coś specjalnego, coś o wartości premium. Jest pewna wartość oznaczająca niedobór, ale jest też coś wyjątkowego w tym co łączy się z mediami i strumieniami ich konwergencji, czyli przenikania się wzajemnie sportu, mediów, rozrywki i technologii. To w tym istnieje najlepsza możliwa treść, do której możemy mieć dostęp.
Zarówno FSG, jak i RedBird cechują się faktem, że są działalnościami rozwijającymi się. FSG jest właścicielem Boston Red Sox już od 20 lat. Od dwunastu lat jest w posiadaniu Liverpoolu. John Henry, Tom Werner i spółka nie wykazują chęci sprzedaży jakiejkolwiek z ich drużyn - tym bardziej tych, które wykazują taki wzrost wartości.
Właściciele wierzą, że wciąż istnieje gigantyczna przestrzeń do rozwoju, co wiąże się z ich przywiązaniem do tzw. projektu FSG 3.0, w którym wnoszenie nowych pomysłów i zapewnianie dopływu nowego kapitału do firmy, jest głównym tematem na przestrzeni ostatnich 12 miesięcy. Sugeruje to, że planem jest dalsza ekspansja i powiększanie imperium FSG, a nie pozbywanie sie poszczególnych jego elementów.
Liverpool już od jakiegoś czasu utwierdzał swoją sportową dominację nad Manchesterem United, starając się przy tym dotrzymać tempa w kwestiach finansowych.
Kolejny wykaz wycen zwiastuje jednak prawdziwą zmianę w angielskim futbolu, gdzie sukcesy na boisku i poza nim idą w parze. Finanse i ekonomia zysku i strat jest ostatnią przeszkodą. Pokonanie jej sprawi, że klub z Merseyside może zostawić swoich rywali daleko w tyle.
Dave Powell
Komentarze (3)
O ile Perez ma zmysł do zarządzania to w Barca nie wygląda to już tak kolorowo.
W United nie ma małych kwadracikow. Jest tylko duży, który jest podziurawiony i sprawia tylko wrażenie wypełnionego.