Uderzające różnice w umowach Haalanda i Núñeza
Jako że dwie najlepsze angielskie drużyny jednocześnie zdecydowały się w końcu na pozyskanie typowych „dziewiątek”, nieuniknionym było poszukiwanie podobieństw pomiędzy obiema umowami.
Liverpool i Manchester City skończyły z utrwalonymi wydawałoby się tradycjami i ściągnęły Darwina Núñeza oraz Erlinga Haalanda, by ci przewodzili linii ataku, choć ostatnie sukcesy oba zespoły odnosiły w ustawieniach bez oczywistego napastnika.
Nie umknęło publicznej uwadze, że dwa kluby wydadzą około 85–100 mln funtów za swoich nowych środkowych napastników, jeżeli tylko weźmiemy pod uwagę bonusy i gaże agentów.
Jednak prawdę mówiąc, wszelkie podobieństwa kończą się w tym właśnie miejscu, gdyż jeśli wierzyć doniesieniom prasowym, tygodniówka Haalanda będzie rozciągać budżet City w najbliższych latach o 375 tys. funtów tygodniowo.
Tymczasem Liverpool zapewnił sobie usługi Núñeza za gażę wynoszącą ponoć 140 tys. funtów tygodniowo, co stanowi szczególnie celne podsumowanie obecnej strategii transferowej.
Liverpool woli wydać więcej na sam transfer, przy zapewnieniu sobie stosunkowo niskiej tygodniówki, na co wskazują ostatnie transfery Ibrahimy Konaté i Luisa Díaza, którzy obaj odegrali ważną rolę w minionej kampanii zwieńczonej minimalnie chybionym atakiem na poczwórną koronę.
To samo leżało u podstaw jednej z największych umów minionego lata, w której the Reds ulegli Manchesterowi United w walce o podpis cenionego atakującego. Misja sprowadzenia Jadona Sancho, który w osobach Jürgena Kloppa i Pepa Lijndersa miał an Anfield dwóch fanów swojego talentu, otrzymała zielone światło od właścicieli Fenway Sports Group co do wydatku rzędu 73 mln funtów, która miała pozwolić na ściągnięcie zawodnika do Liverpoolu.
Niestety potencjalny transfer upadł z uwagi na oczekiwania Anglika co do jego wynagrodzenia, który obecnie zarabia 270 tys. funtów tygodniowo na Old Trafford.
Gdyby 22-latek był skłonny zaakceptować połowę tej kwoty, zostałby zawodnikiem Liverpoolu. Zamiast tego the Reds sięgnęli po Díaza a później Núñeza, spośród których drugi odrzucił lepsze warunki finansowe oferowane przez United, by uczestniczyć w rozgrywkach Ligi Mistrzów.
Podobne przeszkody napotkano tego lata podczas krótkiego pościgu za pomocnikiem, kiedy tylko stało się jasne, że obserwowany od dawna Aurélien Tchouameni będzie otwarty na transfer z Monaco.
Plany, by wzmocnić środek pomocy miały zostać przyspieszone o rok, by pozyskać Francuza, jednak bardzo szybko stało się jasne, że ten będzie w stanie wynegocjować 300 tys. funtów tygodniowo od Realu Madryt, który prężył finansowe muskuły po spektakularnej porażce w sprawie Kyliana Mbappé.
Fakt ten oznaczał, że Liverpool szybko wycofał się z wyścigu i powrócił do planów wzmocnienia tej pozycji w przyszłe lato, kiedy będzie ona priorytetem dla dyrektora sportowego Juliana Warda.
Jak było to w przypadku Núñeza, celem jest ściągnięcie zawodnika w przedziale 20–25 lat z imponującym rekordem sportowym jednak choć problemem nie powinna być wysoka kwota odstępnego, taką przeszkodą będą wysokie oczekiwania płacowe.
Ta ostatnia kwestia może stanowić istotę problemu, kiedy idzie o wysoko ocenianego Jude’a Bellinghama, biorąc pod uwagę szersze zainteresowanie jego podpisem, co z kolei stanowi pewien powód do pesymizmu w obozie Liverpoolu co do szans na jego pozyskanie. To też powód, dla którego obserwacje nie ograniczają się wyłącznie do tego jednego zawodnika.
Klub z Merseyside jest zdecydowany, by zapewnić sytuację, w której jeśli nowy nabytek nie przybędzie jako jeden z najlepszych zawodników na świecie na swojej pozycji, nie powinien dostawać jednej z najwyższych tygodniówek w drużynie.
Z tego powodu wśród najlepiej zarabiających tylko Thiago Alcântara wypełnia swój pierwszy kontrakt na Anfield.
Liverpool nie zamierza też poszukiwać rozwiązań krótkoterminowych, jeśli te kluczowe transfery nie będą możliwe do zrealizowania – z tego powodu odpuszcza się próby pozyskania w tym oknie takich zawodników jak Youri Tielemans, Kalvin Phillips czy Yves Bissouma – spośród których wszystkich uważano za dość łatwych do sprowadzenia.
Ów nacisk na to, by najwyższe kontrakty oferować jedynie tym, którzy na Anfield zdążyli już odnieść sukces, daje przynajmniej cień nadziei kibicom, którzy liczą na przedłużenie pobytu Mohameda Salaha.
Choć najprawdopodobniej negocjacje co do przyszłości Egipcjanina przeciągną się na początek nowego sezonu, nie istnieje „limit” płacowy wyznaczony przez obecne zarobki Virgila van Dijka – obecnego lidera pod względem wysokości pensji – i wciąż żywa jest nadzieja na osiągnięcie kompromisu.
Jednak niezależnie od tego, jaki będzie wynik tych rozmów, Liverpool raczej nie zmieni drastycznie swojej linii co do ostrożnego podejścia do wynagrodzeń, które przyniosło w ostatnich latach tak wiele owoców.
David Lynch
Komentarze (13)
https://twitter.com/DeadlineDayLive/status/1534168861297221634?s=20&t=bUD-U6NEhEtU-bnD1M7COg
nigdzie nie znalazłem innej informacji czy brutto/netto.
Ale wątpię, że Nunez te 140 tys. tygodniówki to jest brutto, a nie netto, a porównywanie 2 pensji jednej netto do drugiej brutto mija się z celem
Darwin - 75 mln, 139 występów, 68 goli, 20 asyst
Patrząc na same kwoty odstępnego i skuteczność to City nie ma co ukrywać - na pierwszy rzut oka zrobiło zdecydowanie lepszy interes. Tyle, że właśnie dochodzi do tego prawie 3 razy większa tygodniówka dla Haalanda i jego większa podatność na kontuzje. Zobaczymy końcowo jak to wyjdzie, ale Nunez chyba po prostu i tak lepiej do nas pasowal :)
- Haaland to 52 mln kwota odstępnego, 26 mln wynagrodzenie agenta i 17 mln premii dla ojca, łącznie 96 mln funtów.
- Núñez to 65 mln odstępnego, 22 mln w bonusach (o ile zostaną spełnione) i 13 mln dla agenta, łącznie 78 rosnące do 100.
Tylko pensja
- 20 mln rocznie u Haalanda
- 7 mln u Núñeza.