Arabia Saudyjska otwarta na inwestycję w Liverpool
Minister sportu Arabii Saudyjskiej, Książe Abdulaziz bin Turki Al Faisal przyznał, że rząd jego kraju zdecydowanie poparłby sektor prywatny, gdyby ten chciał złożyć ofertę za Liverpool lub Manchester United.
- Jeśli chodzi o sektor prywatny to nie mogę mówić w ich imieniu, ale jest duże zainteresowanie i apetyt, a także wielka pasja do futbolu – powiedział Książe w rozmowie z BBC Sport.
- To najchętniej oglądana liga w Arabii Saudyjskiej i całym regionie, gdzie jest wielu fanów Premier League. Jeśli jakiś prywatny inwestor wejdzie do gry to z pewnością go poprzemy, ponieważ wiemy, że będzie miało to dobry wpływ na sport w królestwie.
- Jeśli pojawi się chętny inwestor to dlaczego nie?
Właściciele Liverpoolu zdecydowali się na poszukiwanie nowych inwestorów lub całkowitą sprzedaż klubu. Tymczasem podobny ruch ogłosiła we wtorek rodzina Glazerów, która zarządza Manchesterem United.
Według informacji uzyskanych przez Liverpool Echo, FSG zacznie rozmowy z zainteresowanymi podmiotami od kwoty 4 miliardów funtów, podczas gdy właściciele United chcą otrzymać za swój klub aż 7 miliardów funtów.
Do tej pory pojawiło się wiele spekulacji dotyczących potencjalnego nowego właściciela The Reds, a klub był łączony m.in. z prywatnymi inwestorami ze Stanów Zjednoczonych oraz indyjskim miliarderem. Na ten moment FSG nie otrzymało jednak ani jednej oficjalnej oferty.
Komentarze (7)
Trochę nie dobrze, że są na sprzedaż, pewnie ich kupi szejk a nas jakiś marny fundusz hamerykański
Moim zdaniem, przy tak irracjonalnej różnicy w wycenie obu klubów, jesteśmy zdecydowanie na pole position w "wyścigu" o potencjalnego inwestora.
To jest pół dobrego kopacza. Taka bazę, a nawet pięć razy większa i lepsza mogą szejki zbudować w kilka miesięcy. Przecież to jest Państwo. Tam nie ma limitu. Jak będą chcieli to powiększa OT przez okres wakacyjny i zbudują dwa razy większy kompleks niż mają Lisy. Jedyne co przemawia "chyba " na naszą korzyść to historia klubu. Tylko czy szejkowi na tym zależy?
Dziwi mnie tylko, że jak Chelsea była sprzedawana, to żaden szejku się nie zgłosił, a to jednak Londyn, a nie peryferia robotniczej Anglii.