Kluczowy czas dla Naby'ego Keïty
Naby Keïta powrócił do gry po wyleczeniu kontuzji i wziął udział w meczu z Lyonem, który został rozegrany w ramach towarzyskiego turnieju Dubai Super Cup. Gwinejczyk wszedł też w ostatnie półrocze obowiązywania swojej umowy z klubem.
Około 134 dni po poprzednim występie Naby'ego Keïty w koszulce Liverpoolu ciepło robiło się na sercu, oglądając, jak w niedzielę w końcu wykonuje duży krok w procesie powrotu do sprawności meczowej.
W okolicach Al Maktoum Stadium dopiero zaczynało się ściemniać, gdy Naby Keïta pojawił się na boisku na ostatnie pół godziny przegranego ostatecznie 3:1 meczu z Lyonem w ramach pokazowego turnieju w Dubaju.
Numer 8 musiał naprawdę się naczekać na powrót do gry. Ostatni raz wystąpił w zespole prowadzonym przez Jürgena Kloppa 30 lipca jako zmiennik, wprowadzony w końcowych minutach pojedynku o Tarczę Wspólnoty z Manchesterem City.
W sezonie, który w przypadku Liverpoolu zdominowany jest przez urazy i kontuzje, Keïta zasiada na samym szczycie sterty tych niedoli. Tak naprawdę jego realny występ z wpływem na grę to 13 minut zagrane w finale Ligi Mistrzów w maju, co oznacza, że przerwa między meczami o dużą stawkę w jego przypadku wyniesie minimum siedem miesięcy.
Oczywiście można podważyć tę statystykę - wystarczy uwzględnić okres przygotowawczy i przerwę śródsezonową. Natomiast niezaprzeczalne są zastrzeżenia odnośnie brak wytrzymałości w kontekście czasu gry pomocnika za 52 mln funtów.
Keïta miał trochę pecha, że jego powrót przypadł na właśnie ten niedzielny mecz, w którym na murawę wybiegło znaczne grono mniej doświadczonych kolegów. Do czasu wejścia na murawę byłego zawodnika RB Lipsk gra i tak zaczynała się już chwiać, a złożony z bardziej doświadczonych piłkarzy zespół Lyonu coraz wyraźniej potwierdzał swoją przewagę.
Mimo wszystko dało się jednak zauważyć, co sprawia, że Keïta jest tak fascynującym zawodnikiem, gdy jest w gazie. Pojawił się szybki slalom, dzięki któremu uniknął kilku prób odbioru piłki w środku pola, a także rozegrał ładną akcję z pierwszej piłki z Benem Doakiem, po której prawie udało się stworzyć okazję na gola.
Także miękkie dogranie piłki w kierunku biegu Dominica Cornessa pozwoliło młodzianowi wykonać niezły rajd do przodu. Pojawiały się momenty wysokiej jakości gry, nawet jeżeli Keïta w pierwszym występie po takiej przerwie, co zrozumiałe, momentami był nieco niewprawny.
Klopp po spotkaniu powiedział:
- Dla Naby'ego było to pierwsze 30 minut gry od dłuższego czasu, a to jest ważne. On jest ważnym zawodnikiem. Tak, mieliśmy zatem taki przekaz, że powinniśmy wystawić go na maksymalnie 30 minut. Dzięki temu w zaplanowanym na piątek spotkaniu z AC Milan prawdopodobnie będzie mógł zagrać trochę dłużej.
Biorąc pod uwagę, jak długo jest już w klubie, oraz że Liverpool pracował przed transferem około 12 miesięcy, by dopiąć transakcję, trudno uwierzyć, że Keïta ma dopiero 27 lat, jednak da się odczuć, że zbliża się sądny dzień dla niego i jego kariery w klubie.
Niedługo wejdzie w ostatnie półrocze obowiązywania pięcioletniego kontraktu z Liverpoolem, który został podpisany latem 2018 r. Bardzo poczuwający na temat jego losów w tym okresie jest fakt, że praktycznie każdy zawodnik w klubie od tego czasu podpisał przynajmniej jedną umowę przedłużającą kontrakt, podczas gdy Keïta wciąż pracuje na takich samych warunkach.
Jakkolwiek by nie naginać granic wyobraźni, Keïta nie okazał się złym transferem. Każdemu, kto twierdzi inaczej, jako ripostę wystarczy wskazać kolekcję medali, które ten zawodnik zawieszał na szyi od swojego przybycia do Liverpoolu. Natomiast poczucie, że nie zrealizował swojego potencjału w Premier League będzie dalej się wzmacniać.
Można jedynie zgadywać, co wydarzy się w przyszłość. Oficjele ze strony Liverpoolu będą wskazywać sytuację Mohameda Salaha jako przykład, że brak wiadomości na temat nowej umowy niekoniecznie musi oznaczać coś złego. Dyrektor sportowy Julian Ward spotkał się latem w Hiszpanii z agentem piłkarza, Bjornem Bezemerem, by porozmawiać o możliwościach dalszej współpracy.
Pogłoski o tym, że Keïta jest nieszczęśliwy w klubie, w odpowiednim czasie zostały szybko rozwiane przez istotne dla sprawy źródła. Dodatkowo świetne relacje z Bezemerem, który reprezentuje także Sadio Mané, mogą okazać się kluczowe, jeżeli dojdzie do podpisania umowy.
Nie zmienia to jednak faktu, że kontuzje nie omijały Keïty szerokim łukiem w trakcie jego dotychczasowej kariery na Anfield, kiedy statystycznie notuje 15 meczów ligowych w sezonie. Żaden nie miał miejsca jeszcze w tej kampanii, a ta z koeli wkracza w bardzo ważną fazę.
Co może przemawiać za jego pozostaniem to fakt, że Liverpool już teraz musi wykonywać mnóstwo pracy w ramach planowania przyszłorocznej linii pomocy, więc zastąpienie zawodnika o takim rzemiośle i przebiegłości jak Keïta, byłoby dla zespołu rekrutującego kolejnym bólem głowy, którego z pewnością chcieliby uniknąć, zwłaszcza w sytuacji rosnących cen na rynku.
Jeżeli zaś Keïta nie ma długofalowych planów na pozostanie w klubie, to po prostu w drugiej części sezonu musi zanotować dobrą serię spotkań. Zaczęła się ona w pewnym sensie w niedzielę, ale dla piłkarza, który nadal jest czwartym najdroższym transferem w historii klubu, ciężka praca dopiero się zaczyna. To naprawdę definiujący go czas.
Paul Gorst
Komentarze (35)
Róbcie screeny. Będzie Bogiem drugiej części sezonu. Później dostanie kontrakt i wróci na 3 lata do szpitala 😁
Koles sie nie sprawdzil i trzeba go pozegnac 30 czerwca-tyle w temacie.
"Jakkolwiek by nie naginać granic wyobraźni, Keïta nie okazał się złym transferem. Każdemu, kto twierdzi inaczej, jako ripostę wystarczy wskazać kolekcję medali, które ten zawodnik zawieszał na szyi od swojego przybycia do Liverpoolu. Natomiast poczucie, że nie zrealizował swojego potencjału w Premier League będzie dalej się wzmacniać"
Kolekcja medali......... Żeby chociaż rozegrał jeden pełny mecz w drodze po tą kolekcję medali.
Ciężko też nazwać transfer złym, skoro zawodnik nie wychodzi na murawę przez 5lat.
Ktoś jeszcze ogląda tego tasiemca?