Bajčetić - teraźniejszość i przyszłość klub
Nie cierpię mówić: "A nie mówiłem?", a jednak... Jeśli nie byłeś fanem Stefana Bajčeticia przed poniedziałkowymi derbami, to po nich z pewnością już jesteś. A jeśli wciąż nie jesteś, to musisz coś ze sobą zrobić.
Taki występ, w takim meczu? W wieku 18 lat? Ja jestem kupiony.
13. mecz Bajčeticia w profesjonalnej piłce był bez wątpienia jego najlepszym. Na tyle dobrym, że zgarnął on nagrodę dla zawodnika meczu w swoich pierwszych derbach Merseyside oraz dostał owację na stojąco od The Kop. Z pewnością sprawił też, że młodzi Scouserzy (i może też kilku starszych) będą w tym tygodniu grać z opuszczonymi getrami.
To był występ, który zapada w pamięć. Występ, do którego się wraca i wskazuje jako przełomowy po pełnej sukcesów karierze. "Pamiętasz, gdy jako dzieciak schował do kieszeni Idrissę Gueye i Abdoulaya Doucouré?".
Jestem na tyle stary, że pamiętam pierwsze mecze Stevena Gerrarda dla Liverpoolu, gdy szybko stało się jasne, że to nie kolejny "talent z akademii". Pamiętam jego crossowe podania z Celtą Vigo, niekończące się piorunujące odbiory. Pamiętam, jak dwa razy wybijał piłkę z linii bramkowej w derbach na Anfield, co świętowano jak zdobycie bramki.
Pamiętam też, jak Trent Alexander-Arnold wchodził do pierwszej drużyny The Reds i generalnie nie był przekonujący - mimo protestów mojego starego kolegi Andy’ego Kelly’ego. Aż w końcu wrócił na okres przygotowawczy z zuchwałością - w meczu eliminacji do Ligi Mistrzów z Hoffenheim zepchnął z drogi bardziej doświadczonych graczy, by skutecznie wykonać rzut wolny z około 25 metrów.
Dziś rano rzuciłem okiem na lfchistory.net. Mecz z Hoffenheim był 13. meczem Alexandra-Arnolda dla pierwszej drużyny Liverpoolu. Wspomniane wcześniej derby Merseyside były jedenastym meczem Gerrarda. Bajčetić, z 13-ma występami dla The Reds w swojej karierze, już robi podobne wrażenie i wygląda na zdolnego do kroczenia podobną ścieżką. I uwierzcie mi, te słowa nie przychodzą mi lekko.
Są tacy zawodnicy, którzy po prostu się wyróżniają. Tacy, którzy rzucają się w oczy, gdy się na nich patrzy - którzy po prostu wyglądają jak piłkarze. I on jest jednym z nich. Chodzi o sposób bycia, sposób, w jaki zachowuje się na boisku. Jego głowa jest zawsze podniesiona, zawsze wie, co jest za jego plecami. Jest zawsze gotowy do reagowania, do odbioru, do zabawy. Jest ciągle w grze.
Powiedziałbym, że byłem w stosunku do niego dość ostrożny podczas niedawnego okresu jego gry dla The Reds. Liverpool był tragiczny od tygodni, a kiedy tak się dzieje, istnieje niebezpieczeństwo przesadnej reakcji, gdy pojawi się coś dobrego. Mam na myśli reakcję w stylu: "Wszyscy są do dupy, ale ten facet jest niesamowity".
To pierwsze, na szczęście, nie jest prawdą - i miło było zobaczyć, jak wielkie działa The Reds otrząsają się ze zbiorowej amnezji w poniedziałkowy wieczór - jednak to drugie może nią być. Bajčetić to chłopak, który gra jak mężczyzna, a jeśli dalej będzie pracował i dopisze mu szczęście, ma potencjał, by zostać absolutnym diamentem.
- Odkąd zaczął z nami grać, jest być może naszym najlepszym zawodnikiem - powiedział Mo Salah w rozmowie ze Sky Sports.
Bajčetić, stojący obok Egipcjanina, mógł się tylko uśmiechać.
- To szalone, szczerze mówiąc - dodał młodzieniec.
- Rok temu grałem w zespole U-18, a teraz gram na Anfield. Szalone.
Następne zdanie może się wam nie spodobać i proszę, nie traktujcie go jak sugestii, że Liverpool nie potrzebuje znacznego wzmocnienia pomocy tego lata, jednak Bajčetić pomoże zaoszczędzić klubowi miliony. Już teraz wygląda na to, że rekompensata w wysokości 225 tysięcy funtów zapłacona Celcie Vigo pod koniec 2020 roku - tuż przed wprowadzeniem nowych zasad Brexitu - może okazać się jednym z najlepszych biznesów The Reds. Matt Newberry, szef rekrutacji akademii, trafił tu w dziesiątkę, a wśród takich graczy jak Kaide Gordon, Ben Doak, Bobby Clark i Trent Kone-Doherty, jest też kilku innych utalentowanych nastolatków czekających na swoją szansę.
Bajčetić wyprzedził jednak ich wszystkich, a ponadto także innych, bardziej doświadczonych piłkarzy. W ciągu sześciu miesięcy młody Hiszpan z serbskimi korzeniami stał się centralnym elementem w planach Kloppa na odbudowę. Przed latem są wątpliwości co do wielu graczy w Liverpoolu, ale o tym chłopaku wiemy, że zostanie. On jest przyszłością, ale i teraźniejszością.
Zasługuje na to, by być dziś celebrowanym, to na pewno. Zasługuje na wszystkie pochwały i całą uwagę. Wciąż ma przed sobą mnóstwo pracy, a na horyzoncie mamy mecze z Newcastle i Realem Madryt, ale nie zapominajmy cieszyć się i doceniać tego, co widzieliśmy w poniedziałkową noc.
Jestem na tyle wiekowy, że pamiętam też młodego pomocnika, Billy'ego Kenny'ego, który brylował w derbach Merseyside w barwach Evertonu w 1992 roku. Pamiętam szum, jaki wywołał w mieście. To był nieustraszony dzieciak z rejonu Scotland Road, który robił to, o czym wszyscy marzyliśmy i przedstawiał się światu.
"Gazza z Goodison" - tak nazwał go Peter Beardsley. Jednak sam Kenny, nieustraszony, dobry z piłką przy nodze, nie zdołał nigdy nawiązać do tych obiecujących początków. Niestety, przez kontuzje i kwestie osobiste zrezygnował z profesjonalnego futbolu już w wieku 21 lat.
Wspomina się go jako jeden z klasycznych piłkarskich przykładów tego "co by było, gdyby”, a jego kariera stanowi przestrogę przed presją i pułapkami sportu na najwyższym poziomie. W kwietniu w Royal Court Studio w Liverpoolu odbędzie się przedstawienie pt. "Co się stało z Billym Kennym?”. To pytanie zadawało sobie wielu w Liverpoolu przez lata.
Jednak on sam zawsze będzie mógł wspominać tamte derby i uśmiechać się. To była noc, w którą rządził miastem i wszyscy to widzieli. Noc, w którą mógł poczuć i zrobić wszystko. Noc, w którą był na szczycie świata.
Bajčetić mógł powiedzieć rano to samo, choć coś mi mówi, że to nie ostatni występ, definiujący jego karierę w Liverpoolu.
Ten chłopak jest wyjątkowy. A nie mówiłem?
Neil Jones
Komentarze (0)