Curtis Jones - więcej niż przydatny gracz
Wszystko rozpoczęło się na początku kwietnia na opustoszałym Stamford Bridge.
Curtis Jones rozgrywał swój pierwszy od października ligowy mecz w podstawowym składzie, a w tle trwały dyskusje na temat konieczności wzmocnienia linii pomocy Liverpoolu.
- Nie rusza mnie to - stwierdził wówczas. - Nie ma znaczenia, kogo ściągniemy. Jestem pewnym siebie gościem. Wciąż wierzę w mój sukces tutaj, to oczywiste.
Niektórzy kpili sobie z tej optymistycznej oceny, biorąc pod uwagę miejsce, które zajmował w ostatnich dwóch sezonach w hierarchii pomocników. Tak czy inaczej, dyskusje trwały, a Jones szedł do przodu.
To było wyjątkowe sześć tygodni dla absolwenta liverpoolskiej akademii.
Rozpoczął w pierwszym składzie dziewięć ligowych spotkań z rzędu - jego najdłuższa seria w Liverpoolu – i stał się integralną częścią odrodzonej drużyny Kloppa.
W poniedziałkowym tryumfie 3-0 z Leicester Jones odegrał kluczową rolę i pokazał, jaki postęp wykonał.
W końcu nie uwiera go kość piszczelowa, której ból hamował jego rozwój przez większość sezonu. To pozwoliło mu trenować systematycznie i złapać rytm, który jest możliwy tylko przy regularnych występach.
Jednak chodzi tu o coś więcej niż tylko zdrowie. Jones dostosował się do tego, co Klopp i Pep Lijnders od niego wymagają, zarówno z piłką, jak i bez niej. Gdy znajduje się w posiadaniu futbolówki, prowadzi ją szybciej i potrafi ją odzyskać, gdy atak się nie powiedzie.
Przesunięcie Trenta Alexandra-Arnolda do linii pomocy również daje Jonesowi więcej przestrzeni i możliwości do przeprowadzania ataków.
22-latek udowodnił to właśnie w meczu z Leicester: w pierwszej połowie zdobył dwie bramki w przeciągu trzech minut, czym pomógł Liverpoolowi odnieść siódme zwycięstwo z rzędu w Premier League, co podtrzymuje klub w walce o miejsce w top4.
Pierwsza bramka była bliźniaczo podobna do tej, którą zdobył przeciw Tottenhamowi, gdy Klopp zachęcał go, by ze swojej pozycji uderzał na dalszy słupek. Idealnie wyszedł na pozycję i z pierwszej piłki wykorzystał podanie Mohameda Salaha.
Drugi gol był jeszcze lepszy. Wdarł się środkiem pola, przyjął podanie od Egipcjanina, obrócił się i silnym strzałem z 16 metrów posłał piłkę nad Danielem Iversenem. W czterech ostatnich ligowych meczach Jones zdobył trzy bramki, czyli tyle, ile w poprzednich 57 spotkaniach.
- Curtis wiele udowodnił, wiele rzeczy się zgrało - powiedział Klopp. - Nie zapominajcie, że to wciąż młody chłopak, a rok czy dwa lata temu też rozgrywał super spotkania. Później miał problem z kontuzjami, ten sezon był wyjątkowo zły.
- Mógł jednak oglądać wiele spotkać, lepiej zrozumieć grę i rzeczywiście tak to wygląda. To, co rozwinął najbardziej, to kontrpressing - jest w tym wyjątkowy - i szybkość rozgrywania.
- Już nie przytrzymuje piłki tak długo. O wiele szybciej podejmuje decyzje i ma dobre wykończenie, co kilkukrotnie udowodnił. Oba gole były absolutnie niezwykłe. Nie jestem pewien, czy były to sytuacje 100-procentowe. Ma teraz swój czas.
60 spośród 66 podań Jonesa trafiło do adresata (91% skuteczności), ponadto Anglik wygrał pięć z ośmiu pojedynków i trzy razy odebrał piłkę rywalowi.
Sztab akademii mógł poczuć wczoraj dumę, gdy do dwóch bramek Jonesa trzecią dołożył niesamowity Alexander-Arnold, który huknął z rzutu wolnego po podaniu Salaha, zaliczającego w ten sposób trzecią asystę w tym starciu.
Ostatni raz dwóch Scouserów trafiło do siatki w jednym meczu ligowym w 2007 roku, gdy Steven Gerrard i Robbie Fowler zaliczyli trafienia w meczu przeciw Sheffield United.
- Curtis chciałby grać więcej w tym sezonie, ale otrzymał szansę i ją wykorzystał. To wszystko, co możesz zrobić - powiedział Alexander-Arnold.
- Pokazał jakość z piłką i bez niej. Wszedł na odpowiedni poziom, by zaliczyć każdy mecz. To była dla niego niesamowita noc.
W linii pomocy Liverpoolu zapowiadają się duże zmiany, ale Jones bez cienia wątpliwości udowodnił, że zasługuje na to, aby być częścią przyszłości. Jest więcej niż przydatnym członkiem składu.
Ze względu na to, że James Milner, Naby Keïta i Alex Oxlade-Chamberlain opuszczą klub po zakończeniu sezonu, a Arthur Melo wróci do Juventusu, Liverpool ściągnie co najmniej dwóch pomocników. Alexis Mac Allister, Mason Mount i Ryan Gravenberch znajdują się na szczycie listy życzeń Kloppa, natomiast w ostatnim czasie klubowy informator powiadomił, że Liverpool nie jest zainteresowany Manuelem Ugarte ze Sportingu Lizbona.
Dobra forma Jonesa nie wpłynie na plany transferowe the Reds. Potrzebują silnego środka, jeśli w kolejnym sezonie chcą liczyć się w walce o najwyższe cele. Jednak oglądanie jak młody Anglik zaczyna pokazywać swój potencjał po kilku trudnych latach jest dużym plusem. Wiara Kloppa się spłaca.
Kibice, którzy większość drugiej połowy śpiewali dla Roberto Firmino, być może będą musieli zmienić słowa piosenki na cześć Alexandra-Arnolda: “the Scouser in our team”. Jeżeli nadal będzie w takiej formie, może gdzieniegdzie namieszać.
Bez względu na to, na którym miejscu skończy Liverpool, ten ogień w końcówce sezonu wniósł bardzo potrzebny optymizm i rozpęd. Po tych wszystkich dyskusjach na temat tego, czego im brakuje, objawił im się talent, który już posiadają.
Jones dał pozytywnego kopa drużynie. Uwierzył w siebie i się objawił.
James Pearce
Komentarze (8)
Zluzujcie chłopy troche xD
MacAllister, Timber?