Zmiennicy - tajna broń Jürgena Kloppa
Jeśli projekt pt. 'nowy Liverpool' ma jakiś motyw przewodni, to z pewnością jest to motyw zmian, które chyba jeszcze nigdy nie miały tak dużego znaczenia.
W drugim z kolei meczu wyjazdowym Jürgen Klopp mógł zwrócić się po pomoc do swoich rezerwowych, którzy potrafili zrobić znaczącą różnicę.
Posiadanie na ławce takich zawodników jak Luis Díaz, Harvey Elliott czy Darwin Núñez, było w sobotę kluczowe, gdy The Reds brakowało 'iskry' w meczu z Wolverhampton.
Głębia składu w pomocy i ataku będzie największym atutem Kloppa w tym sezonie. To niemal jak gra na kodach - jeśli Liverpool przegrywa w meczu, może po prostu wcisnąć kilka przycisków i problem zostaje rozwiązany.
Właśnie to stało się, gdy Núñez wszedł w zeszłym miesiącu z ławki w meczu z Newcastle i strzelił dwa gole w meczu wygranym ostatecznie 2:1. Grafika poniżej pokazuje, jak odmieniła się gra, gdy dokonano zmian i jak skorzystał na tym Liverpool.
Wykres przedstawia maksymalne prawdopodobieństwo zdobycia bramki przez każdy zespół w trakcie każdego trzyminutowego okresu meczu (jaśniejsze słupki) oraz różnicę między szansami na zdobycie bramki przez obie drużyny w danym okresie (ciemniejszy słupek po stronie drużyny dominującej). Dane te mają za zadanie przedstawić ogólny obraz dynamiki oraz dominacji w meczu i - jak pokazuje wykres - zmiany dokonane przez Liverpool w drugiej połowie meczu spowodowały znacznie większą liczbę groźnych sytuacji.
To samo stało się w meczu z Wilkami, gdy Núñez wraz z Díazem i Elliottem zdołali odmienić obraz gry. Z wykresu poniżej wynika jasno, że gdy Díaz wszedł na boisko, zastępując w przerwie nie najlepiej dysponowanego tego dnia Alexisa Mac Allistera, Liverpool poprawił swoją grę.
Podobnie wyglądało to, gdy na boisko wprowadzano innych zmienników.
Znaczący wpływ na odmianę obrazu gry miały także inne modyfikacje dokonane w odpowiednich momentach. Jarell Quansah wszedł z ławki z dobrym skutkiem w zwycięskim meczu na St James' Park, podczas gdy Wataru Endo kilka dni po przybyciu do klubu pomógł dowieźć zwycięstwo nad Bournemouth po tym, jak Mac Allister został niesłusznie usunięty z boiska.
Nawet wymiana trójki napastników - Mohameda Salaha, Joty i Díaza - wraz z Gakpo w pierwszym meczu Premier League przeciwko Chelsea, miała duże znaczenie dla późniejszego obrazu gry. Wprowadzenie na boisko świeżych nóg pomogło nieco odmienić bieg wydarzeń, choć nie wpłynęło ostatecznie na wynik meczu.
W ostatnich miesiącach tak dużo dyskutowano na temat niedociągnięć w Liverpoolu, że zdołano zapomnieć o pozytywach.
Obawiano się o linię obrony The Reds - od kryzysu miał dzielić ją uraz jednego z zawodników. Jednakże grając w sobotę bez trzech kluczowych piłkarzy z formacji defensywnej - Virgila van Dijka, Trenta Alexandra-Arnolda i Ibrahimy Konaté (który wszedł na boisko z ławki w ostatnich minutach) - Liverpool udowodnił, że potrafi sobie z tym poradzić.
Brak specjalisty od gry na pozycji defensywnego pomocnika również uznano za słabość Liverpoolu, ale jak sprawdzają się Moises Caicedo, Romeo Lavia i Enzo Fernandez w Chelsea? Być może jest jeszcze za wcześnie, by wydać ostateczny werdykt, ale wydaje się, że The Reds postąpili słusznie.
Źle byłoby jednak sugerować, że Liverpool znowu wygląda na murowanego kandydata do zdobycia tytułu, ponieważ głębszy wgląd w występy The Reds maluje dość zróżnicowany obraz.
Chociaż wyniki prezentują się imponująco, zespół Kloppa musi stawiać czoła coraz większej liczbie akcji i strzałów na bramkę - w obecnym sezonie na bramkę Liverpoolu pada średnio 13 strzałów w ciągu meczu.
Jeśli porównać ten wynik z zeszłym sezonem, różnica jest wyraźna (dziewięć strzałów na mecz). Z pewnością przyjdą jeszcze trudniejsze testy dla Liverpoolu, a to, jak będzie się spisywała obrona The Reds, będzie sprawą kluczową.
Jednak to, co niewątpliwie pomaga Liverpoolowi, to brak paniki. Dominik Szoboszlai chwalił rozmowę, jaką odbył zespół w przerwie, jednak to Elliott wskazał bardziej namacalny czynnik, który pomógł w odwróceniu wyniku.
- Dysponujemy obecnie znacznie większą głębią składu - mówił Elliott.
- W trakcie okna transferowego wzmocniliśmy obszary, w których potrzebowaliśmy więcej zawodników i teraz na każdej pozycji mamy dużą jakość.
Godny odnotowania jest fakt, że Liverpool bez Van Dijka, Alexandra-Arnolda i Thiago wciąż dysponował prawdopodobnie najsilniejszą ławką spośród zespołów Premier League w ten weekend.
Silnie obsadzoną ławkę miał też choćby Arsenal w meczu z Evertonem, jednak już Chelsea czy Manchester United miały ograniczone pole manewru z powodu licznych kontuzji i musiały włączyć do składu stosunkowo anonimowych juniorów.
Aston Villa, która rywalizuje o miejsce w czołowej szóstce w tym sezonie, miała w ten weekend na ławce rezerwowych dwóch bramkarzy. Podobnie rzecz miała się z Manchesterem City, który nie mógł nawet wystawić pełnej liczby rezerwowych - na ławce w meczu z West Hamem zasiadło tylko ośmiu zawodników.
W zeszłym sezonie Liverpool grał najgorzej, gdy w kadrze brakowało Díaza i Joty. Klopp musiał sięgać po starzejącego się Roberto Firmino lub Jamesa Milnera, gdy chciał coś zmienić. Rzadko dokonywał zmian w połowie meczu, ponieważ opcje na ławce rezerwowych nie były tak mocne, zaś gdy dokonywał zmian, zmiennicy nie byli w stanie dać pożądanego efektu.
Przywołajmy chociażby sytuację z meczu zremisowanego 0:0 z Evertonem, gdy Firmino musiał zastąpić Fabio Carvalho, lub przegrany 3:1 mecz z Brentford, kiedy to Andrew Robertson, Naby Keïta i Joël Matip mieli odmienić oblicze gry po przerwie.
W zeszłym sezonie Liverpool przegrywał 16 razy i tylko trzy razy zdołał wygrać, gdy tracił pierwszy bramkę. W tym sezonie The Reds już zdołali wyrównać ten wynik, wygrywając z Bournemouth, Newcastle i Wolverhampton. Wszystko to głównie dzięki bogactwu na ławce rezerwowych.
Obecni rezerwowi w klubie są także młodsi, mają więcej świeżości i są bardziej wielofunkcyjni. Ryan Gravenberch jest gotowy do wkomponowania go w zespół, a Liverpool wkrótce będzie mógł liczyć na Van Dijka i Alexandra-Arnolda.
W zeszłym sezonie Klopp tylko siedem razy wykorzystał limit pięciu zmian i nigdy nie zrobił tego wcześniej niż w 80. minucie. W obecnym sezonie dokonał 24 z możliwych 25 zmian i prawie każdy zawodnik miał swój udział w zaliczeniu niemal perfekcyjnego startu sezonu Premier League.
Może więc zamiast o "nowym Liverpoolu" powinniśmy mówić o "Liverpoolu uzupełnionym", ponieważ to jakość i ilość opcji wyróżniają ten zespół spośród reszty stawki.
Gregg Evans
Komentarze (5)