Gdy Klopp zrozumiał, że nie potrzebuje Bellinghama
Alexis Mac Allister, Dominik Szoboszlai, Wataru Endō i Ryan Gravenberch zawdzięczają swoją obecność w Liverpoolu szczęściu, licznym negocjacjom oraz decyzji o zakończeniu pościgu za gwiazdą angielskiego futbolu przed rokiem.
"Możemy zostać zespołem, przeciwko któremu nikt nie chce grać. Wcale nie musimy być najlepszym zespołem piłkarskim, by wygrać ligę”.
Minął prawie rok od czasu, kiedy Jürgen Klopp zaproponował taką wizję przyszłości Liverpoolu.
Przytoczona przemowa Niemca miała miejsce podczas dość nerwowej konferencji prasowej, w trakcie której niemiecki menedżer znalazł się, nietypowo dla siebie, w defensywie. Jego zespół osunął się na ósmą pozycję w tabeli Premier League, a forma The Reds wahała się jak jo-jo między ekstremami. Skala operacji, wymaganej do tego, by przebudować starzejący się skład, oznaczała, że długotrwałe zainteresowanie Jude'em Bellinghamem poszło w niepamięć.
Zamiast ubiegać się o największy talent tego pokolenia, Liverpool był przekonany, że do ponownego nawiązania rywalizacji z czołówką będzie potrzebował kilku wzmocnień, a te wykluczają wydanie dużej sumy na jednego zawodnika.
Ważna jest chronologia. Liverpool poinformował otoczenie Bellinghama o wycofaniu swojego zainteresowania, zanim pomocnik sfinalizował swój wart 88 milionów funtów (po aktywacji bonusów kwota może wzrosnąć do 115 milionów) transfer z Borussii Dortmund do Realu Madryt.
Być może 20-latek i tak wylądowałby na Bernabéu, jednak w początkowych fazach sezonu - zanim przepadły szanse The Reds na kwalifikację do Ligi Mistrzów - Liverpool wierzył, że ma szanse, by przyciągnąć Anglika na Anfield. Wycofanie zainteresowania wywołało dość toksyczną reakcję. W powszechnym przekonaniu Liverpool był już w ruinie, a teraz było jeszcze gorzej.
Widok Bellinghama pędzącego przez środek pola, by wystawić na tacy piłkę Rodrygo w meczu z Athletikiem Bilbao w ostatni weekend, był kolejnym świadectwem tego, jak wpływowym jest piłkarzem. Ma na swoim koncie już 10 asyst i 20 goli w tym sezonie.
Bellingham byłby wzmocnieniem dla każdego zespołu, jest w stanie odmienić losy meczu w dowolnym momencie. Jednak w Liverpoolu nie grałby tak wysoko ustawiony, jak ma to miejsce w Realu Carlo Ancelottiego. Inną kwestią jest to, czy sam Bellingham byłby w stanie rozwiązać wszystkie problemy, jakie narosły w drużynie Kloppa w trakcie sezonu 2022/23.
Zdaniem Liverpoolu nie, nie byłby. I, póki co, The Reds nie mają powodów, by żałować takiego postawienia sprawy.
Był jeszcze inny cytat, który wyróżniał się na konferencji prasowej przed 12 miesiącami. Klopp powiedział, że chłopiec, który nie dostał pod choinkę Ferrari, nie powinien być smutny do końca życia. "Po prostu zrezygnuj z tego i skup się na czymś innym” - dodał wówczas niemiecki menedżer.
Menedżer Liverpoolu chciał mieć gwarancję na rynku transferowym. Alexis Mac Allister przyszedł do klubu na początku czerwca - dzięki kontaktom odchodzącego dyrektora sportowego, Juliana Warda, Liverpool uruchomił wartą 35 milionów funtów klauzulę w kontrakcie zawodnika Brighton i wymanewrował swoich rywali.
W Manchesterze City muszą patrzeć na rosnący wpływ Mac Allistera - Argentyńczyk ma udział w dziesięciu golach w swoich ostatnich dziesięciu występach we wszystkich rozgrywkach - i zachodzić w głowę, jak mogli nie zwrócić na niego uwagi przy szukaniu zastępcy dla İlkaya Gündoğana.
25-letni zwycięzca Mistrzostw Świata z Argentyną stał się swoistą złotą rączką - pomocnikiem zdolnym robić po trochę wszystkiego - o której Klopp wspominał w lecie 2022 roku, gdy zdecydował się nie sięgać po wzmocnienia linii pomocy, ponieważ jego cel (Bellingham) nie był dostępny.
Pozyskanie Mac Allistera było sprytnym początkiem kluczowego pod kątem rekrutacji lata w klubie. Jednak od tego momentu Liverpool miał już więcej powodów do frustracji na rynku transferowym.
W klubie ceniono Masona Mounta, jednak jego decyzja o odejściu z Chelsea do Manchesteru United skłoniła Liverpool ku Dominikowi Szoboszlaiowi, który został sprowadzony z RB Lipsk za około 60 milionów funtów. Gdy obydwaj zawodnicy zmierzą się ze sobą w niedzielę, niewielu pomyśli, że to United wyszło lepiej na tej 'wymianie'.
Wtedy, niespodziewanie, pojawiło się zainteresowanie Saudyjczyków Jordanem Hendersonem i Fabinho. Klopp nie chciał tracić żadnego z nich, mimo iż tego pierwszego zdążył poinformować, że prawdopodobnie w następnym sezonie rzadziej będzie wybiegał w pierwszym składzie.
Obydwaj zawodnicy postanowili odejść, a wraz z nimi jako wolni zawodnicy odeszli jeszcze James Milner, Alex Oxlade-Chamberlain i Naby Keïta. W ten sposób Liverpool pożegnał kwintet pomocników, który łącznie zgromadził 1318 występów.
Henderson i Fabinho przynieśli klubowi 52 miliony funtów w kwotach odstępnego. I może gdyby Liverpool przewidział propozycje z Bliskiego Wschodu, strategia transferowa klubu wyglądałaby inaczej, jednak w takiej sytuacji wywiązała się swoista szarpanina.
Zainteresowanie Roméo Lavią z Southampton ustało po kolejnych odrzuconych przez Świętych ofertach, a to popchnęło klub w kierunku transferu Moisésa Caicedo z Brighton. Zaowocowało to jedynie podniesieniem kwoty sprzedaży ekwadorskiego pomocnika do 115 milionów funtów. Sprowadziła go Chelsea, a później sięgnęła także po Lavię.
Liverpool skupił się więc na sprowadzeniu nieznanego szerzej Wataru Endō, defensywnego pomocnika za nieco ponad 16 milionów funtów ze Stuttgartu. Kwartet nabytków uzupełnił zaś Ryan Gravenberch, przychodząc z Bayernu Monachium za nieco ponad 34 miliony funtów w ostatni dzień okna transferowego.
Kwoty wydane na transfery, po odjęciu wpływów ze sprzedaży, wyniosły około 93,4 miliona funtów - nieco więcej niż Real wyłożył wstępnie za Bellinghama.
Wydarzenia potoczyły się tak, jak Klopp przeczuwał i miał nadzieję, że się potoczą. Liverpool rzeczywiście potrzebował głębi składu, szczególnie patrząc na to, jak kontuzje przeszkadzały The Reds w tym sezonie, a wszyscy czterej nowo pozyskani pomocnicy zdążyli zanotować już przynajmniej po 20 występów.
Linia pomocy jest teraz też bardziej produktywna. W zeszłym sezonie pomocnicy Liverpoolu mieli na swoim koncie sześć goli i osiem asyst w Premier League. Teraz jest to 11 goli i 10 asyst, a do końca sezonu pozostało jeszcze osiem kolejek.
Klopp był na tyle uprzejmy, by przyznać, że ostatecznie element szczęścia odegrał pewną rolę w tym, jak przebiegła przebudowa składu. Jednak, jak mawiał Napoleon, szczęśliwi generałowie są lepsi niż ci dobrzy.
I tak oto droga do wielkości Bellinghama została zapewniona. I, póki co, Liverpool pozostaje na tej samej trajektorii.
Paul Joyce
Komentarze (28)
Szobo - 8/10
Endo - 6/10
Gravenberch - 2/10
Dobre okienko, może nawet bardzo, dzięki Macowi, ale kto wie czy jakby Jurgen nie dostał Juda to by nie przyszła mu myśl o emeryturze. No cóż, gdybanie. Ja się bardzo cieszę z Alexisa, ale tu zaraz znów będzie potrzebna rewolucja, zwłaszcza jak się nie da nowych kontraktów Trentowi, Virgilowi i nie znajdzie dobrego zastępstwa za Salaha.
tak bysmy kupili co najwyzej Alexisa. Graven - narazie średni transfer, ale nie ma co go skreślac po jednym sezonie w PL.