Saga Zubimendiego a Liverpool krążący w miejscu
Decyzja pomocnika Realu Sociedad, by jednak pozostać klubie, w którym się wychował, pomimo zainteresowania skądinąd przypomina jak żywo dylemat Stevena Gerrarda sprzed prawie dwóch dekad.
Za jakiś czas, kiedy Martín Zubimendi przedstawi swoją wersję wydarzeń, dowiemy się, czy połykał paracetamol jak cukierki – tak jak Steven Gerrard w 2005 roku.
Nawet jednak bez takich detali wyłania się obraz pomocnika szarganego wątpliwościami co do swojej przyszłości, gdzie głowa gwiazdy Realu Sociedad mówi mu jedno, a serce coś zupełnie innego.
Pewne 19 lat temu to Steven Gerrard walczył z podobnymi myślami. Wobec trwających już drugie lato umizgów José Mourinho i Chelsea wydawał się zdecydowany na opuszczenie klubu, w którym się wychował, jako że Liverpool opóźniał się w zaoferowaniu mu nowego kontraktu, a on zdawał się poszukiwać gdzie indziej gwarantowanego sukcesu.
Kapitan Liverpoolu posunął się nawet do tego, że wystosował żądanie transferowe, by później wycofać się ze „skraju klifu”, jak sam to opisał, spędziwszy wcześniej wieczór z klubowym lekarzem – tak bardzo miał mętlik w głowie.
Liverpool zyskał na jego decyzji tak dalece, jak bardzo obecnie musi radzić sobie z negatywnymi konsekwencjami tego, że Zubimendi nie zdecydował się na pokazanie swoim ziomkom pleców.
Arne Slot, nowy pierwszy trener, chciał mieć w składzie reprezentanta Hiszpanii i przewidział kluczową rolę w drużynie dla 25-latka, który zebrał pozytywne recenzje podczas finału Euro 2024 przeciw Anglii, kiedy w przerwie zmienił kontuzjowanego Rodriego.
Zubimendi był tym wysoce wyszkolonym technicznie, odpornym na pressing zawodnikiem z pozycji nr 6, który przyniósłby do Liverpoolu dodatkową kontrolę gry, której Slot pożąda w swoich drużynach. Rozwój sytuacji transferowej z ostatnich dni nie może być postrzegany inaczej niż poważny cios dla drużyny, której zdaniem Virgila van Dijka w poprzednim sezonie zabrakło doświadczenia i jakości, a także szczęścia w kwestii kontuzji, by sięgnąć po najwyższe cele.
Mimo wszystko Mourinho nigdy nie miał za złe Gerrardowi jego odwrotu w ostatniej chwili, w późniejszym czasie wysyłając mu nawet list, który reprezentant Anglii oprawił w ramkę. Podobnie nowy dyrektor Liverpoolu ds. futbolu, Richard Hughes nie będzie chował urazy do Zubimendiego.
Pod koniec lipca dwuosobowa delegacja z Anfield udała się do San Sebastián, gdzie otrzymała zapewnienie, że zawodnik, który uprzednio odrzucił zakusy Arsenalu i Bayernu Monachium, byłby skłonny na opuszczenie baskijskiego klubu, do którego dołączył w wieku lat 12.
Spotkania zajęły większą część dnia i brał w nich udział agent zawodnika, Iñaki Ibañez, a liverpoolczycy wrócili do domu z przekonaniem, że sprawę uda się załatwić, nawet jeśli klauzulę odstępnego przewidzianą w kontrakcie Zubimendiego a wartą 60 mln euro (51 mln funtów) trzeba będzie zapłacić jednorazowo.
Zainteresowanie Liverpoolu zostało ujawnione w kolejnym tygodniu, jednak w mających nastać dniach stało się jasne, że Zubimendi nabrał wątpliwości. Choć szereg postaci w Sociedad przygotowywało się na odejście Zubimendiego, decyzja klubu o twardym stanowisku odnośnie klauzuli, jeśli wierzyć doniesieniom z Hiszpanii, okazała się kluczowa.
Powiedzieli Zubimendiemu, że klub nie osiągnie porozumienia z Liverpoolem odnośnie zmiany struktury płatności, a raczej on sam będzie musiał uruchomić klauzulę odejścia. Innymi słowy, musiałby wymusić swój transfer z klubu, który tak wiele dla niego znaczy, podczas gdy chciał odejść z jego błogosławieństwem.
Zdecydował się tego nie robić i zasadniczo był to moment, kiedy porozumienie upadło. Co ciekawe, dwa niezależne od siebie źródła podały we wtorek, że dyskusje odnośnie ewentualnego nowego kontraktu dla zawodnika napotykają trudności, potencjalnie z tego powodu, że obecnie to zawodnik wykorzystuje swoją silniejszą pozycję negocjacyjną.
Tak, tym razem to Liverpool, tak jak wcześniej Chelsea, znalazł się na łasce zawodnika, który nagle się rozmyślił.
Założenie, że pełen błyszczących zębów uśmiech Jürgena Kloppa na FaceTimie mógłby tu zrobić różnicę, wydaje się być raczej mało prawdopodobne. Wszak w pewnym momencie Zubimendi mówił „tak”, wiedząc dobrze, kto jest trenerem Liverpoolu.
Co więcej w ostatnich dwóch latach opcję gry dla Liverpoolu Kloppa odrzucili Aurélien Tchouaméni, Moisés Caicdo i Roméo Lavia.
Jeśli odwiniemy taśmę do tyłu jeszcze dalej, Julian Brandt odrzucił ekipę Kloppa wiosną 2017 roku, dzięki to której decyzji klub kilka miesięcy później zakontraktował za 37 mln funtów Mohameda Salaha.
Konsternacja w Merseyside odnośnie Zubimendiego wkrótce pogłębiła się, przynajmniej wśród kibiców, kiedy informacje z klubu zaczęły sugerować, że mało prawdopodobne jest sprowadzenie na tę pozycję kolejnego zawodnika z listy celów transferowych. W oczach Liverpoolu miał to być albo Zubimendi, albo nikt. Klub nie dostrzega tu odpowiednich alternatyw.
Slot ma z kim pracować – przede wszystkim z Ryanem Gravenberchem i Curtisem Jonesem raczej niż z Wataru Endō, który zdaje się nie pasować do koncepcji trenera – i poprawa graczy z obecnego składu była jednym z powodów, dla których został zatrudniony.
Jest to jedno z wytłumaczeń, dlaczego Liverpool jest jedynym klubem w najwyższej klasie rozgrywkowej, który tego lata wciąż nie pozyskał żadnego zawodnika. Innym może być zmiana warty, jak w ostatnich miesiącach dokonała się w gabinetach klubu z Anfield. Obejmuje to powrót Michaela Edwardsa, który nadzoruje sytuację w Liverpoolu z ręki właścicieli Fenway Sports Group jako dyrektor naczelny ds. futbolu i pozyskanie z Bournemouth Hughesa jako dyrektora ds. futbolu.
Kiedy Edwards sam był dyrektorem sportowym, jedną z jego silnych stron było planowanie przyszłych zmian kadrowych, dzięki czemu Liverpool zyskiwał nowy nabytek jeszcze zanim powstawała wyrwa w składzie.
To również dlatego pogłoski odnośnie bramkarza Valencii i reprezentanta Gruzji Giorgiego Mamardaszwilego wydają się szczególnie interesujące, jako że zainteresowanie 23-latkiem trwa już od dłuższego czasu.
W innych przypadkach ruchy Liverpoolu tego lata były zwykle oportunistyczne, skupione na wyszukiwaniu okazji. Leny Yoro z Lille postrzegany był jako pokoleniowy talent zmierzający wprost do Realu Madryt, jednak kiedy Hiszpanie wycofali się z wyścigu, Liverpool nie mógł dać nastolatkowi gwarancji odnośnie czasu gry w zbliżającym się sezonie. Należy przypuszczać, że Manchester United przed kontuzją stopy Yoro takie obietnice złożył.
Zainteresowanie Anthonym Gordonem zostało podchwycone przez Newcastle, które ze względu na obawy odnośnie zasad rentowności i samowystarczalności zażądało 75 mln funtów, którą to kwotę (o 45 mln funtów) miał obniżać transfer w drugą stronę Joe Gomeza. Ostatecznie propozycję zdjęto ze stołu, a w zamian poświęcono Yakubę Minteha i Elliota Andersona.
Sytuacja Zubimendiego była w sumie podobna. Zawodnik, który nie chciał odchodzić, początkowo sugerował co innego, by ostatecznie zatoczyć koło i powrócić do pozycji wyjściowej.
Paul Joyce
Komentarze (19)
Przez to od dwóch lat nie mamy klasowej 6 🤦
A jeśli klub tego nie robi, oznacza to, że tak samo jak z Bellinghamem i Caicedo, zainteresowanie było tylko urojone żeby pocieszyć na chwilę kibiców.
Zwykłe psyops żeby kibice mieli zajęcie i nie zaczęli urządzać jakichś protestów pod stadionem albo siedzibą FSG bo to źle w mediach wygląda.
Dajcie sobie spokój i nie wkur.... e ludzi 😡
W zimie jak się uda będziemy w grze na wszystkich frontach a do lata się popierdoli do końca. Niestety wygląda to biorąc pod uwagę profil trenera i ,,energię'' na rynku transferowym z naszej strony że Jankesi chcą i niestety to urzeczywistniaja zrobić Ajax z Liverpoolu sciągając nieznanych szerzej grajków i z zyskiem puszczać w świat.
Tracimy wiarygodność w świecie futbolu , zaczynają na nas spoglądać na zasadzie pierdol pierdol ja postoje