Slot o Chelsea, Arsenalu i dominacji
Liverpool pod wodzą Arne Slota zanotował 11 zwycięstw w 12 spotkaniach. W niedzielę 27 października the Reds na wyjeździe zmierzą się z Arsenalem (Emirates Stadium, 17:30).
Przed rozpoczęciem starcia w wadze ciężkiej, holenderski szkoleniowiec odpowiedział na kilka pytań podczas konferencji prasowej.
Na temat poprzedniego i najbliższego rywala...
- Powiedziałem przed i po meczu, że oczekuję wiele od Chelsea w tym sezonie i myślę, że pokazali to również w ostatnią niedzielę na Anfield. Są podobną drużyną do Arsenalu, jeśli chodzi o styl gry. Lubią schodzić do środka i grać w tej samej formacji co Kanonierzy. Natomiast jeśli spojrzymy na ostatnie dwa sezony, Arsenal był wyżej w tabeli od nas i Chelsea, więc można założyć, że gra z nimi będzie nawet trudniejsza.
O ewentualnej wygranej na Emirates...
- Wszyscy wiemy, że odbieranie punktów rywalom [jest ważne]. Nikt nie wie, na tak wczesnym etapie, kto będzie twoim największym konkurentem. Wszyscy spodziewamy się jednak, że Arsenal będzie jednym z nich. Spójrzmy na poprzedni sezon. Trzy remisy i jedna porażka [z Arsenalem i Manchesterem City]. Jeśli użyjesz prostej matematyki, gdyby Liverpool wygrał trzy z nich, myślę, że tabela ligowa wyglądałaby nieco inaczej. Trudno jest wygrać na wyjeździe z the Gunners, City, ale jest to coś, czego zdecydowanie spróbujemy w niedzielę.
O emocjach związanych z meczami tej rangi...
- W życiu menadżera - i mówię tu o menadżerze, nie wiem jak jest w przypadku piłkarzy - emocje trwają jeszcze przez 10 do 15 minut po meczu, kiedy wciąż jesteś na boisku. Schodzisz z murawy, a potem już zaczynasz myśleć: "OK, co powiem zawodnikom, gdy wszyscy przyjdą do szatni?". Następnie idziesz na konferencję prasową i skupiasz się już na następnym spotkaniu.
O tym, jak początek sezonu w wykonaniu Liverpoolu ma się do wyznaczonych przez niego celów...
- Nie jest tak, że jeśli zaczynam sezon, to stawiam sobie cele, ile punktów chcę mieć po określonej liczbie meczów. Powtórzę to, o czym już wspomniałem. Radość po meczu od 10 do 15 minut i tak też patrzę na listę spotkań. Zawsze staram się przygotować do następnego meczu i nie wybiegać zbyt daleko w przyszłość, ponieważ w piłce nożnej nie ma to sensu. Nie wchodzisz w sezon myśląc: "Po 10 meczach chcę mieć tyle punktów".
- Jedyną rzeczą, której pragniesz to jak najlepsza gra zespołu i jak najlepsze przygotowanie drużyny. W tym celu odbywają się sesje treningowe, spotkania drużynowe i to na nich należy się skupić, a nie na liczbie punktów i miejscu, w którym się znajdujemy. Po prostu staramy się poprawiać każdego dnia.
Na temat "konsekwencji i etyki pracy" stojących za defensywnym rekordem drużyny...
- Myślę, że ująłeś to we właściwy sposób. Są dwa powody, przez które nie tracimy dużo bramek. Jednym z nich jest to, że w większości meczów - prawie we wszystkich, może z wyjątkiem jednego - dominowaliśmy i kontrolowaliśmy przebieg spotkania. To pomaga, jeśli dominujesz, jeśli masz piłkę, abyś nie mógł jej stracić. Podoba mi się, że jeśli mamy trudne momenty lub przez większość spotkania, tak jak z Chelsea, tempo pracy jest niesamowite, aby nie przegrać. Jeśli połączysz to z posiadaniem takich zawodników jak Virgil [van Dijk] i Ibou [Konate] oraz dwoma bramkarzami, z których korzystaliśmy do tej pory, to prawdopodobnie jest to jeden z powodów - te trzy elementy - dlaczego nie straciliśmy tak wiele bramek. Dodatkowo weźmy pod uwagę Jarella Quansaha i Joe Gomeza, którzy też są w kadrze.
O wpływie trzech kolejnych meczów wyjazdowych w Lipsku, Londynie i Brighton...
- To część naszego życia. Do tego przyzwyczajeni są również piłkarze. Jeśli grasz w Lidze Mistrzów lub, jak w zeszłym sezonie, w Lidze Europy, to wiesz, że wyzwania istnieją. Wiesz również, że masz w tym doświadczenie, jak dbać o swoje ciało, co robić zaraz po meczu i w kolejnych dniach, aby jak najlepiej się przygotować. Do starcia z Arsenalem mamy trzy dni przerwy, czyli więcej niż przed meczem z Lipskiem. To także więcej niż przed meczem z Brighton. Niestety, we wszystkich trzech spotkaniach mamy o jeden dzień mniej na regenerację niż rywale. To także część naszego życia. Myślę, że ci zawodnicy są wystarczająco doświadczeni i otrzymują pomoc fantastycznego sztabu, aby być jak najlepiej przygotowanym fizycznie.
O tym, czy do tej pory spełnił lub przekroczył własne oczekiwania...
- To trochę podobna odpowiedź [do tej], której właśnie udzieliłem. Nie było żadnych oczekiwań; to nie było tak, że na wakacjach myślałem: "Po 10 meczach muszę mieć określoną liczbę punktów. Nie, jedyną rzeczą, o której myślałem, było: "Jak wykrzesać z tej drużyny to, co najlepsze, co tak długo udawało się Jürgenowi? Jak możemy to kontynuować i jak zamierzam przeprowadzić spotkania z zawodnikami?". Nie myślę o punktach. Dla mnie sposób, w jaki o tym myślę, dotyczy procesu, który wykonujemy, tego, co robimy na co dzień, a to - z mojego doświadczenia - prowadzi ostatecznie do punktów. Dlatego nie miałem oczekiwań, jeśli chodzi o liczbę punktów, Były oczekiwania dotyczące gry zespołu. Myślę, że w tej chwili jest to zgodne z wcześniejszymi założeniami.
O niewykorzystanych okazjach w ostatnich trzech meczach...
- Każdy mecz ma swoją historię. W meczu z Lipskiem powiedziałem o różnicy w długości odpoczynku. To mogło spowodować, że w końcówce nas nieco przycisnęli. Nie wiem, czy to miało z tym coś wspólnego, ale mogło. Kiedy spojrzę na mecz z Crystal Palace, to były jeden lub dwa momenty przejściowe, w których moim zdaniem nadal dominowaliśmy w grze, ale mieliśmy trochę pecha.
- Podobało mi się ostatnie sześć minut doliczonego czasu gry w Lipsku, gdzie ciągle mieliśmy piłkę. Nie martwię się, ale chcę widzieć, że dominujemy do końca. Dobrze jest też widzieć, że jeśli musimy bronić, to mamy zespół, który broni w jedenastu, z dwoma wybitnymi środkowymi obrońcami i bramkarzem, który również nas ratuje.
Komentarze (0)