LIV
Liverpool
League Cup
06.02.2025
21:00
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 1797

Jak Merseyside stało się 51. stanem USA


Wśród kurzu unoszącego się nad ulicami liverpoolskich doków oraz ciężarówkami, wjeżdżającymi i wyjeżdżającmi do portu miasta, lśnią szklane panele nowego domu Evertonu przy Ramley-Moore Dock. Emanują ambicją.

Miejsce, które ma zostać otwarte w przyszłym roku, to godne podziwu osiągnięcie inżynierii. Zwłaszcza biorąc pod uwagę wymiary nowo powstałego terenu poniżej, osuszonego z wody. Wszystko po to, by stworzyć obiekt zdolny pomieścić 52 888 osób. Obiekt, wyznaczony do organizacji meczów podczas Mistrzostw Europy w 2028 roku.

The Everton Stadium, jak jest obecnie nazywana jest konstrukcja, był w planach przez prawie 30 lat, a jego budowa nigdy nie była prosta. Istniały trzy inne proponowane lokalizacje — w tym jedna poza granicami Liverpoolu, w Kirkby — które nigdy nie zostały zrealizowane. Umowa sponsora upadła z powodu inwazji Rosji na Ukrainę. Trzej właściciele — Peter Johnson, Bill Kenwright i Farhad Moshiri — odeszli. Do tego dochodziły częste zmagania z potencjalnym widmem degradacji z ligi.

Ostatecznie Dan Friedkin, miliarder z Teksasu, będzie miał zaszczyt piastować stanowisko właściciela w momencie inauguracji stadionu, po tym jak długo oczekiwane przejęcie jego grupy zostało sfinalizowane w czwartek.

To był przełomowy tydzień dla Evertonu i całego regionu. Przejęcie przez Friedkin Group oznacza, że oba kluby Premier League z Merseyside są teraz kontrolowane przez Amerykanów. Tymczasem trzeci klub, Tranmere Rovers z League Two, może do nich dołączyć, jeśli Angielska Liga Piłkarska (EFL) zatwierdzi przejęcie przez konsorcjum kierowane przez byłego prawnika Donalda Trumpa, Joe Tacopinę.

Pod względem piłkarskim Liverpool jest u progu stania się 51. stanem USA — nawiązując do tytułu filmu z 2001 roku, w którym wystąpili Samuel L. Jackson i Robert Carlyle. Film ten był kręcony w Liverpoolu, a stadion Anfield, dom Liverpoolu, posłużył za tło.

To ogromna zmiana kulturowa w porównaniu do czasów, gdy ten film miał swoją premierę. Wtedy Liverpool i Everton mieli lokalnych właścicieli, a przejęcie najbardziej znanych sportowych organizacji przez Amerykanów, wydawało się nie do pomyślenia.

Pomimo ekscytacji związanej z przejęciami Evertonu i Tranmere, wciąż pozostaje ostrożność — ugruntowana latami frustracji i obaw co do kierunku, w jakim zmierzają ich kluby — w związku z tym, co oznacza amerykańskie zarządzanie.

Everton to klub pełen kontrastów.

Wielu  lokalnych kibiców pochodzi z jednych z najbardziej ekonomicznie trudnych dzielnic w całej Wielkiej Brytanii. Mowa o ulokowanym na północy Liverpoolu, w pobliżu Walton, Goodison Park. „Klub Ludzi” — jak nazwał go były menedżer David Moyes — od dawna jest dumny z tego, że nie jest powiązany z wielkim biznesem, szczególnie w porównaniu do swoich sąsiadów z Liverpoolu.

"Jeden kibic Evertonu jest wart dwudziestu kibiców Liverpoolu", mawiał dawny kapitan The Toffees, Brian Labone, który kibicował ekipie od kiedy był bajtlem w latach 60.

Jednak nie zawsze tak było. W tamtym czasie to Everton — a nie Liverpool — był klubem wydającym najwięcej pieniędzy. Prezesem klubu był wówczas John Moores, założyciel Littlewoods Pools. Wówczas ekipa z niebieskiej części miasta nosiła pseudonim „Milionerzy z Merseyside”, a modus operandi klubu był bezwzględny: jeden z menedżerów, Johnny Carey, został zwolniony na tylnym siedzeniu taksówki.

Wspomniany Moores wprowadził kilka innowacji, które miały na celu rozwój sportu, czyniąc go bardziej atrakcyjnym dla biznesu. Należały do nich m.in. stworzenie Europejskiej Superligi (brzmi znajomo?), rozwój telewizji oraz zniesienie maksymalnego wynagrodzenia, co umożliwiło powstanie wolnego rynku, na którym najlepsi gracze trafiali do najbogatszych klubów.

Gdy Liverpool zaczął dominować w angielskim futbolu, a na Goodison Park spadła frekwencja, Moores próbował zebrać więcej pieniędzy. Jednym z jego rozwiązań było wprowadzenie stref VIP na Goodison oraz większej liczby tablic reklamowych wokół boiska, co spotkało się ze sprzeciwem.

– Kibice tego nie lubili. Czuli, że tablice ingerują w ich rutynę meczową — komercha w czystej postaci – mówi Gavin Buckland, autor niedawno opublikowanej książki The End, która analizuje długoterminowe przyczyny problemów Evertonu.

Nastawienie od tamtej pory niewiele się zmieniło, częściowo dlatego, że kolejni właściciele Evertonu nie byli w stanie rozbudować Goodison, które znajduje się w labiryncie szeregowych uliczek Walton. Pod rządami Kenwrighta Everton grał na reputacji walecznego underdoga, który bije się z przeciwnikami z wyższej kategorii wagowej. Dopiero gdy w 2016 roku pojawił się Moshiri, brytyjsko-irański magnat stalowy z Monako, sytuacja zaczęła się komplikować.


Pod rządami Moshiriego Everton stał się klubem o dwóch twarzach. Podobnie jak Kenwright, Moshiri zarządzał klubem z Londynu, ale w przeciwieństwie do tego teatralnego impresaria, nie miał naturalnego związku z Merseyside. Podczas gdy Moshiri celował wysoko, wydając ogromne kwoty na piłkarzy i menedżerów, Kenwright — który pozostał przewodniczącym i miał wpływ na klub aż do swojej śmierci w zeszłym roku — miał bardziej „sklepową” mentalność. Brakowało jasności w podejmowaniu decyzji.

Wtedy na scenę wkracza Friedkin. Paradoksalnie, obecny upadek Evertonu jest głównym powodem, dla którego klub ten jest tak atrakcyjną propozycją dla urodzonego w San Diego biznesmena, który dostrzegł w nim jeden z ostatnich angielskich klubów piłkarskich, w których istnieje potencjał do znacznego wzrostu.

Na Merseyside pojawiają się jednak obawy, co to może oznaczać. Amerykanie mają skłonność do zdobywania wątpliwej reputacji jako właściciele angielskich klubów piłkarskich, głównie ze względu na ich apetyt na generowanie przychodów niezwiązanych z futbolem oraz postrzeganie swoich inwestycji jako dostawców treści.

Na przykład: czy nowy stadion stanie się doświadczeniem przypominającym bardziej centrum handlowe, z wyśrubowanymi cenami biletów? Buckland mówi o tym, że Everton podczas przenosin do nowego domu stoi przy okazji na „krawędzi przepaści”. Wymusi to nowe przyzwyczajenia u kibiców, podczas gdy nowy zagraniczny właściciel (z reputacją osoby zdystansowanej) zaczyna się zadomawiać. Dla niektórych taki nagły napływ zmian może być zbyt przytłaczający.

Biorąc pod uwagę, że Friedkin nie może przypisać sobie głównej roli w budowie stadionu, prawdopodobnie zostanie szybko oceniony na podstawie drużyny, którą pozwoli stworzyć. Wszelkie nowe inicjatywy generujące przychody będą miały sens tylko wtedy, gdy wyniki na boisku się poprawią, w przeciwnym razie jego priorytety zostaną zakwestionowane.

Na dowód wystarczy spojrzeć na drugą stronę Stanley Park. W 2016 roku tysiące kibiców Liverpoolu opuściło Anfield w 77. minucie meczu Premier League przeciwko Sunderlandowi, gdy FSG ogłosiło, że niektóre bilety na nową główną trybunę stadionu będą kosztować 77 funtów.

W tym momencie Liverpool zdobył zaledwie jedno trofeum w ciągu sześciu lat własności FSG, a lokalni kibice czuli się wykorzystywani, biorąc pod uwagę politykę organizacji polegającą na inwestowaniu własnych pieniędzy w infrastrukturę, ale nie w drużynę. Protest zakończył się kompromitującym wycofaniem się z decyzji.

Liverpool został kiedyś opisany przez gazetę The Guardian jako „Bermudzki Trójkąt kapitalizmu”. Od tamtej pory miasto to jest jednoznacznie postrzegane jako lewicowe, choć wzorce wyborcze sugerują, że bardziej trafnym określeniem byłoby „miasto sprzeciwu”. Jego kibice, niezależnie od tego, czy noszą niebieskie, czy czerwone barwy, mają tendencję do konfrontowania się z dostrzeganymi niesprawiedliwościami, zwłaszcza gdy dotyczą one obcych, którzy zarabiają kosztem miejscowych, a jeszcze bardziej, gdy nie przynoszą wyników na boisku.

FSG kupiło Liverpool po okazyjnej cenie, co były amerykański właściciel klubu, Tom Hicks, określił jako „epicki przekręt”. Było to możliwe dzięki reakcjom kibiców, którzy zjednoczyli się w celu wywarcia presji na Hicksa i jego partnera George’a Gilletta, aby odeszli po serii złamanych obietnic, gdy klub balansował na krawędzi poważnych problemów finansowych od 2008 roku.

– Błędy Hicksa i Gilletta oddały władzę w ręce kibiców – przypomina Gareth Roberts ze Spirit of Shankly, grupy kibiców, która nadal działa 16 lat po swoim powstaniu i której członkowie zasiadają teraz w oficjalnej radzie kibiców klubu. Ta ostatnia została wpisana do statutu Liverpoolu po tym, jak FSG przeprosiło za swoją wiodącą rolę w próbie stworzenia Europejskiej Superligi w 2021 roku.

Było to następstwem kilku innych głośnych wpadek PR-owych, które podkopały zaufanie. Wciąż pozostaje pytanie, czy osoby takie jak John W. Henry, FSG i główny właściciel Liverpoolu, będą słuchać rady, czy tylko sprawiać takie wrażenie, realizując własne plany. Roberts mówi, że stałym wyzwaniem jest „przekonanie ich do zrozumienia kultury”, a relacjom nie pomaga, gdy partner biznesowy Henry’ego, Tom Werner (przewodniczący Liverpoolu), mówi z entuzjazmem o organizowaniu meczów Premier League poza Anfield i rozgrywaniu ich w innych częściach świata.

Były czasy, gdy nieobecność lokalnego właściciela Evertonu lub Liverpoolu na meczu dominowała wszelkie rozmowy w pubach i była pożywką dla lokalnych gazet. Teraz dzieje się tak tylko wtedy, gdy rzeczywiście się pojawią.

Czołowe postacie FSG zazwyczaj przylatują z Bostonu w stanie Massachusetts i uczestniczą w kilku meczach w sezonie — Werner był na niedawnym meczu Liverpoolu z Realem Madryt, a Henry zasiadł na trybunach podczas pierwszego meczu domowego w sezonie przeciwko Brentford. Wyznaczają oni dyrektorów, którzy działają w ich imieniu w Liverpoolu lub w Londynie, gdzie klub od dawna ma biuro. Takie osoby są pod presją maksymalnego zwiększania przychodów, co teoretycznie ma poprawić możliwości ekonomiczne zespołu.

Roberts twierdzi, że kwestia cen biletów jest szczególnie drażliwa w Liverpoolu ze względu na popularność klubu. Lokalsi czują się zagrożeni, jakby trwał wyścig o to, by na krzesłach zasiadały osoby z najzasobniejszym portfelem.

Zdaniem Robertsa, klub, który promuje swój wizerunek energią dostarczaną niekiedy przez Anfield, balansuje na niebezpiecznej granicy.

– The Kop wciąż ma moc. Ale jeśli wyciśniecie zbyt wiele z kibiców i oni zaczną odchodzić, istnieje ryzyko, że ich miejsce wypełnią widzowie, a nie prawdziwi fani. A tym samym zabijecie kurę znoszącą złote jaja – twierdzi Roberts. 

To powinno być ostrzeżeniem dla kibiców Evertonu, którzy właśnie wkraczają w swoją własną amerykańską przygodę.

Podobnie jak Roberts, burmistrz Liverpoolu, Steve Rotheram, jest posiadaczem karnetu na Anfield i rozumie takie niepokoje. W październiku spędził dwa tygodnie w Ameryce Północnej, badając możliwości handlowe i doświadczenie to uświadomiło mu, jak potężną marką jest Liverpool za granicą dzięki swoim związkom z futbolem czy muzyką. Co więcej, miasto pełniło centralną rolę jako portu migracyjnego dla irlandzkiej diaspory w XIX wieku.

Rotheram mówi, że taka historia pomaga rozpocząć rozmowy z amerykańskimi firmami z sektorów takich jak bioscience i innowacje cyfrowe, które teraz interesują się inwestowaniem w Merseyside dzięki dostępności terenów w pobliżu nabrzeża po obu stronach rzeki Mersey — spuściźnie trudnych decyzji gospodarczych z lat 80. i następującego po nich upadku.

Rotheram zauważa, że piłka nożna odgrywa szczególnie znaczącą rolę w turystyce regionu, która w 2018 roku była warta 6,2 miliarda funtów. Kwitnący Everton, grający na stadionie, który robi znacznie więcej niż tylko organizowanie meczów co dwa tygodnie, ma potencjał, by dodać do tej puli. Ulokowanie nowego obiektu w Bramley-Moore obiecuje rewitalizację okolicy, a już teraz można dostrzec małe oznaki tej zmiany. Teraz, gdy natychmiastowe problemy finansowe Evertonu zostały rozwiązane, firmy zainteresowane inwestowaniem mogą działać z większą pewnością.

Aby dotrzeć do trzeciego profesjonalnego klubu piłkarskiego w Merseyside, który przyciąga amerykańskie inwestycje, trzeba przekroczyć rzekę.

Jeśli Rotheram osiągnie swój cel, most pieszy połączy Liverpool z Wirral, gdzie znajduje się Tranmere Rovers. Potencjalnie pobudzi to całą gospodarkę półwyspu. Na razie istnieją tylko dwie opcje transportu: tunel pod rzeką Mersey lub, bardziej malowniczo, prom, który płynie mniej niż siedem minut od Pier Head, pod słynnymi Liver Buildings, do Seacombe.

W połowie tej podróży, gdy prom kieruje się na północ, ukazuje się inny widok na nowy stadion Evertonu, położony między złomowiskiem a farmą wiatrową, oba w cieniu ponurego magazynu tytoniowego, który jest największym ceglanym budynkiem na świecie. Nowy dom Evertonu znajduje się znacznie bliżej miasta i może wydawać się ogromny z lądu, lśniąc niezależnie od kąta widzenia, ale nie dominuje nad panoramą z brązowych, zafalowanych wód Mersey.

Kiedy powieściopisarz Nathaniel Hawthorne przepływał przez ten sam odcinek wody w 1854 roku, zanotował scenę, która, jak sądził, doskonale oddawała osobowość liverpoolczyków, których spotkał podczas swojego sześciomiesięcznego pobytu w mieście jako amerykański konsul.

Na promie znajdował się robotnik jedzący ostrygi, używając noża wyciągniętego z kieszeni, wyrzucając muszle jedna po drugiej za burtę. Gdy był już usatysfakcjonowany, wyciągnął glinianą fajkę i zaczął zadowolony ją palić.

Według Hawthorne’a „doskonały spokój i niezależność” robotnika znajdowały swoje odzwierciedlenie w postawie niektórych innych pasażerów. „Tutaj człowiek zdaje się nie zastanawiać nad tym, co inni pomyślą o jego zachowaniu, ale czy to, co robi, odpowiada jego wygodzie" – pisał autor urodzony w Salem. 

Hawthorne nie określił, czy robotnik pochodził z Liverpoolu, czy z terenu na zachód, dziś znanego jako Wirral. Dla każdego z zewnątrz te miejsca i ich mieszkańcy wydają się jednym i tym samym.

Na Merseyside jednak dokonuje się rozróżnień: liverpoolczycy zazwyczaj identyfikują się jako twardsi i bystrzejsi, podczas gdy ci z „drugiej strony wody” mają łagodniejszy akcent i są trochę oddzieleni od trudności miasta.

Prawda jest taka, że obie strony ucierpiały pod koniec lat 70. i w latach 80., gdy bezrobocie uderzyło w ich doki i stocznie. Podczas gdy centrum Liverpoolu zostało odmienione w ciągu ostatnich dekad, nabrzeże Wirralu wydaje się mniej obiecujące. Liverpool ma Albert Dock, muzea i dzielnicę biznesową, którą wyróżniają szklane wieżowce, podczas gdy Wirral ma bardzo niewiele charakterystycznych cech widocznych od strony rzeki, poza łuskowatym, szarym murem morskim.

Około trzy mile od terminalu w Seacombe leży Prenton, dom Tranmere, klubu piłkarskiego, który powrócił do Football League w 2018 roku, po trudnych latach od wczesnych lat 90., kiedy to klub zbliżał się do awansu do Premier League.

Ta historia jest jednym z powodów, dla których amerykańskie konsorcjum pod przewodnictwem Tacopiny złożyło wniosek do EFL o zakup klubu od byłego zawodnika Marka Paliosa, który później pełnił funkcję dyrektora generalnego Angielskiego Związku Piłki Nożnej.

We wrześniu The Athletic informował, że Tacopina próbował „wykorzystać siłę swoich kontaktów z celebrytami”, aby pomóc Tranmere awansować w ligach, zaczynając od League Two. W raporcie opublikowanym w kolejnym miesiącu ujawniono, że raper A$AP Rocky i defensywny gracz Las Vegas Raiders, Maxx Crosby, byli wśród inwestorów.

Według źródła zaangażowanego w transakcję lecz pragnącego zachować anonimowość, aby chronić relacje zawodowe, przejęcie ma zostać sfinalizowane na początku 2025 roku. Źródło sugeruje, że osiągnięcie tego punktu zajęło więcej czasu, niż oczekiwano, po tym jak jeden z nieujawnionych inwestorów wycofał się z projektu. The Athletic dowiedział się jednak z innych źródeł, że wniosek jednego z inwestorów został odrzucony przez EFL, co zmusiło grupę kupującą do poszukiwania zastępstwa. EFL odmówiło komentarza.

Tacopina jest związany z włoskim futbolem od dekady, osiągając mieszane rezultaty. Zdaje sobie sprawę, że Tranmere nie jest atrakcyjną marką, ale podobnie było z Wrexham, zanim w 2021 roku klub został przejęty przez hollywoodzkich aktorów Ryana Reynoldsa i Roba McElhenneya. Choć Tranmere musi w tym sezonie walczyć o utrzymanie w Football League, Tacopina przejąłby klub, który w dużej mierze jest finansowo stabilny.

Palios zachowuje naturalną ostrożność. Przez lata chciał znaleźć mniejszościowego partnera, ale zainteresowane strony zazwyczaj uznawały, że taka inwestycja nie przynosi wystarczających korzyści. Palios zdołał jednak przekonać Tacopinę, że Tranmere ma znaczący potencjał w przypadku pełnego przejęcia — że klub ma korzystne położenie geograficzne i może stać się „trzecim graczem” w regionie.

W Wirral mieszka ponad 500 tysięcy ludzi, ale większość z nich nie ma dostępu do biletów na mecze Liverpoolu czy Evertonu. Choć Tranmere wzbudza pewne zainteresowanie, wielu mieszkańców Wirral to jedynie okazjonalni (i potencjalni stali) kibice. To z pewnością zmieniłoby się, gdyby klub zaczął piąć się w górę, tak jak w latach 90., kiedy Tranmere próbowało awansować do najwyższej klasy rozgrywkowej, a pełne trybuny Prenton Park były świadkami ekscytujących serii w pucharach.

Tranmere jest warte około 20 milionów funtów w aktywach. Nawet jeśli klub awansowałby do Championship, bliskość do Premier League sprawiłabym, że wartość klubu znacznie by wzrosła, co mogłoby zapewnić Tacopinie spory zysk w przypadku sprzedaży. Ważne jest, że stadion należy do klubu, co również odziedziczyłby Tacopina. Inspiracją są historie takich klubów jak Bournemouth i Brentford, które obecnie utrzymują się w Premier League, mimo że ich stadiony są podobnej wielkości do Prenton Park (stadion Bournemouth jest w sumie znacznie mniejszy) i bez większej historii sukcesów na najwyższym poziomie.

Jednak Prenton Park nie posiada infrastruktury, która generowałaby znaczne przychody poza dniami meczowymi. W szczytowym okresie na początku lat 90. stadion został przebudowany z trzech stron, ale główna trybuna pozostała reliktem z blachy falistej i cegieł. Lorraine Rogers, przewodnicząca przed Paliosem, twierdziła, że utrzymanie trybuny kosztowało Tranmere 500 tysięcy funtów rocznie. W 2021 roku mecz League Two przeciwko Stevenage został odwołany po tym, jak część dachu została zerwana przez burzę.

Palios badał możliwość budowy nowego stadionu. Z nabrzeża Mersey widać slip West Float prowadzący do Bidston, gdzie omawiano lokalizację, ale zagorzali kibice nie są entuzjastycznie nastawieni do przeniesienia klubu trzy mile dalej. Taka zmiana oddaliłaby klub od jego korzeni, mogłaby znaleźć go w sąsiedztwie zakładu utylizacji odpadów, a okolica ma niewiele pubów i ograniczone połączenia komunikacyjne.

Latem zeszłego roku w wywiadzie dla Liverpool Business News, Palios sugerował, że ten obszar jest gotowy na rewitalizację.

– Radziłbym moim dzieciom, jeśli kiedykolwiek zainwestują w nieruchomości, inwestujcie na południowym brzegu rzeki. Tak pewne jak to, że jabłka spadają z drzew, to miejsce zostanie rozwinięte – mówił.

Każda potencjalna relokacja wymagałaby jednak wsparcia Wirral Waters oraz rady gminy, która od dekady ostrożnie zarządza swoim budżetem z powodu cięć narzuconych przez rząd centralny. Na początku grudnia Liverpool Echo donosiło, że rada będzie prosić rząd o dofinansowanie w wysokości 20 milionów funtów, aby uniknąć ogłoszenia bankructwa.


Choć powszechnie uznaje się, że era Paliosa zbliża ku końcowi i Tranmere musi znaleźć sposób na rozwój, istnieje pewna ostrożność. Niektórzy kibice Tranmere zastanawiają się, czy chcą, aby klubem zarządzał ktoś, kto reprezentował Trumpa w procesie o gwałt.

Matt Jones, prowadzący podcast Trip to the Moon, mówi o „ekscytacji, ciekawości i strachu”. Dwa lata temu dotarł do Bruce’a Ostermana, poprzedniego amerykańskiego właściciela Tranmere (i pierwszego w angielskiej piłce), w San Francisco.

Osterman powiedział Jonesowi, że w 1984 roku udało mu się przejąć klub, ponieważ Tranmere było „kilka dni od zamknięcia”. Osterman był jednak na tyle pokorny, by przyznać, że nie był przygotowany na wyzwania, które pojawiły się później, mimo że zainwestował 500 tysięcy funtów w gotówce.

– Nie miałem pojęcia, co robię. Nie miałem żadnego doświadczenia w tej dziedzinie. Byłem prawnikiem procesowym… Nie miałem pojęcia o historii klubu ani o tym, dokąd zmierzamy – przyznawał szczerze Osterman.

Osterman dodawał, że gdyby mógł cofnąć czas to „poświęciłby więcej uwagi relacjom klubu ze społecznością”. W ciągu następnych trzech i pół roku sytuacja finansowa Tranmere stała się bardziej ponura, a Osterman sprzedał klub ze stratą poprzednikowi Paliosa, Peterowi Johnsonowi, synowi rzeźnika, który został milionerem w branży spożywczej.

Johnson ostatecznie kupił także Everton, gdzie nie cieszył się taką popularnością. Jego historia przypomina, że to nie tylko amerykańscy właściciele przenoszą się między klubami, tak jak Friedkin. Johnson dorastał jako kibic Liverpoolu, co było niewygodnym faktem, który stawiał go na przegranej pozycji na Goodison, gdzie spotkał się z podejrzliwością i twardymi postawami.

Cynizm jest głęboko zakorzeniony wśród kibiców Evertonu, którzy długo potrafią się zastanawiać, jak długo zajmie klubowi czerpanie korzyści z nowego stadionu i nowych właścicieli.

Jednak pojawienie się Friedkina potencjalnie kończy dużą część niepewności. Simon Hart, dziennikarz i autor, który pisał obszernie o klubie, mówi o ostatnich latach, w trakcie których istniało wiele "wyniszczających egzystencjalnych obaw o przyszłość klubu".

Te obawy miały być tak duże, że budziły u niektórych odrętwienie i nadzieję związane wyłącznie z przetrwaniem. 

Dalej, Simon Hart pisze: "Wrażenie, że Friedkin wydaje się rozsądny i nie zniszczył Romy, to coś, czego można się chwycić i za co być wdzięcznym. W tej chwili najważniejsze pytanie brzmi, czy Everton rozpocznie swoją historię na nowym stadionie jako stabilny klub grający w Premier League. Istnieje poczucie, że wszystko, co utrzyma klub przy życiu, jest akceptowalne".

Ekscytacja to nieodpowiednie słowo, ale ulgę można odczuwać. Hart uważa, że Goodison jest niezastąpione, to miejsce, gdzie trybuny wznoszą się nad boiskiem, a część konstrukcji z drewna pochodzi z czasów wiktoriańskich. Jest to tak samo część tożsamości klubu, jak Liver Buildings są częścią tożsamości dla Liverpoolu. Przeprowadzka wywołuje mieszane emocje, które splatają się z zimną rzeczywistością. Everton nie zdobył żadnego trofeum od 1995 roku.

Wraz z upływem lat i wydłużającą się serią, coraz trudniej jest od tego uciec. Hart opisuje Goodison jako swoje „szczególne miejsce”, ale uważa, że „rozczarowanie jest wtopione w każdą cegłę”. Był obecny na remisie 0:0 z Brentford w listopadzie, gdy drużyna gości grała w dziesiątkę. Czuł, jakby Goodison uginało się od negatywnych emocji.

Być może nowy dom pozwoli klubowi na świeży start i – jak to ujmuje – „pozwoli kibicom Evertonu patrzeć w przyszłość, zamiast w przeszłość”.

Simon Hughes

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (1)

Bartolino 22.12.2024 21:17 #
Świetny tekst, dzięki!

Pozostałe aktualności

Slot przed rewanżowym meczem z Kogutami  (0)
05.02.2025 12:52, Klika1892, liverpoolfc.com
Alexander-Arnold nie zagra w meczu z Kogutami  (5)
05.02.2025 11:55, AirCanada, liverpoolfc.com
Neville o walce o tytuł Premier League  (3)
05.02.2025 11:35, B9K, Liverpool Echo
Statystyki przed meczem z Tottenhamem  (0)
05.02.2025 10:34, FroncQ, liverpoolfc.com
Ciąg dalszy problemów Tottenhamu  (0)
05.02.2025 09:36, RosolakLFC, Liverpool Echo
Tsimikas przed meczem z Tottenhamem  (0)
04.02.2025 23:48, FroncQ, liverpoolfc.com
Mrozek wypożyczony do Forest Green Rovers  (3)
04.02.2025 19:45, BarryAllen, liverpoolfc.com