Opinia Arne Slota po starciu z Bournemouth
Arne Slot uważa, że dobra gra zespołowa pozwoliła Liverpoolowi wykorzystać indywidualną jakość zawodników, w meczu z AFC Bournemouth, który liderzy Premier League wygrali 2:0.
The Reds zdobyli trzy punkty dzięki dubletowi Mohameda Salaha – numer 11 trafił do siatki w obu połowach spotkania rozgranego na Vitality Stadium.
Jego pierwsza bramka padła z rzutu karnego po faulu Lewisa Cooka na Codym Gakpo, a następnie, na 15 minut przed końcem meczu, Egipcjanin zdobył drugiego gola pięknym 'firmowym' strzałem w długi róg bramki.
Slot – którego drużyna powiększyła swoją przewagę szczycie tabeli do dziewięciu punktów – rozmawiał z dziennikarzami na pomeczowej konferencji prasowej.
Poniżej podsumowanie konferencji.
O tym, że mecz był „bitwą” dla jego drużyny...
- Tak, tak jak się spodziewaliśmy. Powiedziałem przed meczem, że po naszym spotkaniu u siebie, kiedy prowadziliśmy 3:0 do przerwy, widząc, jak zaatakowali nas w drugiej połowie, już wtedy wiedziałem, jaką mają wspaniałą mentalność i jakość. Od tamtego momentu radzą sobie świetnie w lidze. Zdobywali punkty przeciwko wielu dobrym zespołom i to nie przez przypadek, ale dlatego, że grają intensywnie. Mają jakość i dlatego wiedzieliśmy, że będzie to bardzo trudny mecz. Jeśli chcesz tu wygrać, czasem potrzebujesz też odrobiny szczęścia, bo marginesy błędu są bardzo małe. Nasz gol z rzutu karnego, ale chwilę wcześniej mieliśmy nieco szczęścia z tym, że Gakpo nie znalazł się na pozycji spalonej. Oni doprowadzili do remisu, lecz arbiter wskazał pozycję spaloną. Dwa razy trafili w słupek, my też mieliśmy swoje okazje, ale to było naprawdę wyrównane starcie i ciężko wywalczone zwycięstwo.
O tym, jak bardzo cieszyło go, że jego zawodnicy sprostali fizycznej walce w meczu...
- To prawda. Niewiele spotkań było tak wymagających pod względem fizycznym jak to i właśnie o tym mówiłem zawodnikom przed meczem. Patrząc na wszystkie dane dotyczące biegania, Bournemouth jest bardzo wysoko w tych statystykach, więc wiedzieliśmy, że jeśli chcemy osiągnąć tutaj jakiś wynik, musimy przynajmniej dorównać im pod względem biegania, walki, pojedynków i wszystkich tych aspektów. Myślę, że zawodnicy świetnie się z tego wywiązali, a posiadanie kogoś takiego jak Mo Salah zdecydowanie pomaga w takim meczu.
O występie Alissona Beckera...
- Tak jak powiedziałem, jeśli chcesz tutaj wygrać przeciwko tak walecznej drużynie, potrzebujesz zarówno zespołowej gry, jak i ogromnego zaangażowania. My to mieliśmy, a do tego potrzebujesz też indywidualnej jakości, która zrobi różnicę. Gol Mo był absolutnie wyjątkowy, a interwencje Alissona również były kluczowe.
- To nie tylko oni – sposób, w jaki nasi środkowi obrońcy bronili dzisiaj, też był imponujący. Zespołowa gra i intensywność były niesamowite. To jedyny sposób, by mieć szansę na dobry wynik, a potem potrzebujesz jeszcze indywidualnych występów na wysokim poziomie i korzystnych decyzji. Tak jak wspomniałem wcześniej – oba spalone były na naszą korzyść.
O tym, czy to było kluczowe zwycięstwo w kontekście walki o tytuł Premier League...
- Prawie każdy mecz wydaje mi się właśnie taki. Mieliśmy już w tym sezonie wiele spotkań, które były emocjonujące do samego końca, i kilka momentów, kiedy wydawało się, że los nie jest po naszej stronie. Uważam, że wszystkie punkty, które zdobyliśmy do tej pory, były przez nas w pełni zasłużone. Wielokrotnie mówiłem, że mecz z Chelsea można poddać dyskusji, a może dzisiaj szczęście nam trochę sprzyjało – nazwijmy to tak. W spotkaniu z Fulham u siebie przy wyniku 2:2 mieliśmy mnóstwo okazji. Z Manchesterem United przy 2:2 też tworzyliśmy szanse. Mecz z Nottingham Forest zakończył się remisem, mimo że w końcówce mieliśmy kolejne okazje na zwycięstwo.
- To, czego od nich oczekuję i czego oni oczekują od siebie nawzajem, to walka w każdym meczu od pierwszej do ostatniej sekundy, by osiągnąć maksymalny rezultat. Tego też wymagają od nich kibice tego klubu. Staramy się to robić w każdym spotkaniu, bo jest to absolutnie konieczne, jeśli chcesz mieć jakiekolwiek szanse na sukces w tej lidze.
O tym, że Ryan Gravenberch grał bardziej po prawej stronie pomocy...
- Niewiele rzeczy, które robimy, dzieje się przypadkowo. Myślę, że jest jasne, że Bournemouth ma wiele mocnych stron, a ich lewy obrońca zdecydowanie stanowi zagrożenie w ofensywie. Mo Salah to niesamowity zawodnik, ale jego główną zaletą nie jest śledzenie przeciwnych bocznych obrońców. To jednak nie jedyny powód. Chcemy, aby Mo pozostawał jak najdalej z przodu, ponieważ dla każdej drużyny grającej przeciwko nam stanowi to ryzyko, jeśli ich lewy obrońca angażuje się w atak. W meczu z Ipswich widzieliśmy sytuację, gdy lewy obrońca rywali ruszył do przodu, Mo miał wolną przestrzeń w kontrataku i strzelił gola.
- Jest oczywiste, że jeśli zostawisz Trenta [Alexandra-Arnolda] samemu przeciwko [Antoine’owi] Semenyo i [Milosowi] Kerkezowi w sytuacji dwa na jednego, to nie jest to najlepszy pomysł, na jaki moglibyśmy wpaść.
O decyzji o przyznaniu Liverpoolowi rzutu karnego w pierwszej połowie...
- Jedyne, co mogę powiedzieć – a nie oglądałem jeszcze tej sytuacji ponownie – to że jeden z moich zawodników miał czystą sytuację sam na sam z bramkarzem i upadł. Albo zrobił to celowo, albo został dotknięty przez rywala. Jeśli został dotknięty, to dla mnie jest to rzut karny, bo w przeciwnym razie nie byłoby nawet tej okazji.
- Zawsze pojawia się pytanie: „Czy to naprawdę był rzut karny?”. To była tak klarowna sytuacja sam na sam, że jeśli kontakt faktycznie miał miejsce – a zakładam, że tak było, bo inaczej VAR by interweniował – to decyzja była słuszna.
O tym, czy decyzja o rzucie karnym była przykładem „szczęścia”, którego czasem potrzeba w walce o tytuł...
- Mógłbym podać trzy, cztery, pięć przykładów, gdzie nie mieliśmy szczęścia, na które zasługiwaliśmy, albo nie dostaliśmy decyzji, którą powinniśmy byli otrzymać. To zawsze jest trudne w piłce nożnej. Jeśli jakaś sytuacja idzie na twoją korzyść, ludzie od razu mówią, że Liverpool ma szczęście – albo że lider tabeli zawsze ma szczęście. Dla mnie to nie ma nic wspólnego ze szczęściem.
- To była czysta sytuacja sam na sam i mogę powiedzieć, że jeśli Cody Gakpo wychodzi jeden na jednego z bramkarzem, to jest to spora szansa na gola. Jeśli wtedy zostaje podcięty, to jest rzut karny. To nie była sytuacja ze stałego fragmentu, gdzie nie było żadnego zagrożenia. Więc nie nazwałbym tego szczęściem – chyba że po obejrzeniu powtórki okazałoby się, że w ogóle nie było kontaktu. Wtedy nie byłoby to szczęście, tylko błędna decyzja sędziego i VAR-u. Zakładam, że tak nie było.
Komentarze (1)