Co poszło nie tak w arabskiej przygodzie Gerrarda
Steven Gerrard uśmiechał się szeroko, gdy zaprezentował się w szaliku w narodowych barwach Arabii Saudyjskiej, ubrany w tradycyjną białą szatę saub z arabskim nakryciem głowy.
Był lipiec 2023, kilka tygodni po tym, jak rozpoczął swoją przygodę na Bliskim Wschodzie. Niedługo potem dołączył do niego Jordan Henderson, który również podążył w tym samym kierunku - przeszedł do Al Ettifaq, mniej znanego klubu Saudi Pro League (SPL), gdzie 43-letni były kapitan reprezentacji Anglii zaczął adaptować się do nowej rzeczywistości.
Pieniądze już zaczęły przepływać szerokim strumieniem, a Gerrard, w lokalnym stroju z okazji Dnia Narodowego, świetnie wkomponował się w otoczenie. W trakcie swojej prezentacji jako nowy trener Al Ettifaq, mówił po arabsku o chęci wspierania rozwoju SPL. Dla klubu z Dammam, piątego największego miasta Arabii Saudyjskiej, pozyskanie legendy Liverpoolu, a następnie przybycie jego byłego kapitana, Hendersona, miało ogromne znaczenie. Przyszłość klubu malowała się w jasnych barwach.
Z czasem jednak entuzjazm w Al Ettifaq zaczął przygasać. Finansowy rozmach osłabł, a konkurencja w lidze stawała się coraz silniejsza. Gdy największe kluby w Saudi Pro League, w których grali już Cristiano Ronaldo, Neymar czy Karim Benzema, sprowadzały latem gwiazdy pokroju Moussy Diaby’ego czy Ivana Toneya, Al Ettifaq zdołało jedynie ściągnąć drugiego bramkarza Fulham, Marka Rodáka, na zasadzie wolnego transferu. Wzmocnienia na innych pozycjach okazały się problematyczne.
Stopniowo Gerrard zaczął tracić serce do tego projektu. Choć jego odejście w tym tygodniu było dla niektórych zaskoczeniem, inni od dawna podejrzewali, że myśl o rozstaniu kiełkowała w jego głowie już od jakiegoś czasu.
Dziennikarze The Athletic porozmawiali z kilkoma osobami zaznajomionymi z sytuacją, które - pragnąc zachować anonimowość - przedstawiły kulisy upadku projektu Gerrarda. U ich podstaw miały leżeć zmiany w sztabie szkoleniowym, kontuzje kluczowych zawodników i fatalne okresy formy zespołu.
Patrząc na fakty, historia w pewnym stopniu przypomina jego poprzednie rozstanie z Aston Villą w październiku 2022 roku. Wtedy również wyniki gwałtownie się pogorszyły, a pozycja drużyny w tabeli stała się powodem do niepokoju.
Jednak sposób, w jaki zakończyła się jego przygoda w Arabii Saudyjskiej, był inny niż bolesne pożegnanie z Premier League. Nie było nagłej reakcji na jedno fatalne spotkanie, nie było też presji kibiców, która zmusiłaby go do odejścia. Po 18 miesiącach w Al Ettifaq obie strony doszły do wniosku, że czas się rozstać - w zgodzie i za porozumieniem stron.
Gerrard wielokrotnie rozmawiał z władzami klubu na temat swojej przyszłości. W miarę jak narastała jego frustracja związana z budową zespołu, coraz częściej zastanawiał się nad kolejnymi krokami. Publiczne oświadczenia obu stron brzmiały jednak tak, jakby miały zamaskować wszelkie napięcia.
- Zmienił nasz klub na lepsze i to nigdy nie zostanie zapomniane - powiedział prezydent Al Ettifaq, Samer Al Misehal. Sam Gerrard natomiast pożegnał się słowami:
- Nie mam wątpliwości, że praca, która tu została wykonana, przyniesie sukces w przyszłości.
Brzmi dyplomatycznie, ale rzeczywistość jest brutalna - Gerrard odszedł, zostawiając drużynę na 12. miejscu w 18-zespołowej lidze, a sezon już na półmetku wyglądał na katastrofę. Zdecydowanie nie tak miało to wyglądać, gdy latem 2023 roku witano go jak gwiazdę.
Gdy Al Ettifaq po raz pierwszy zaproponowało mu stanowisko trenera, Gerrard miał wątpliwości. Dopiero po drugim spotkaniu, na którym wysłuchał saudyjskich ministrów opowiadających o ambitnych planach zrewolucjonizowania futbolu w kraju naftowych miliarderów, zaczął się przekonywać do tego pomysłu.
Po nieudanej przygodzie z Aston Villą, która trwała zaledwie 11 miesięcy, nie zdecydował się na żadną z ofert z Anglii. Perspektywa pracy w lidze, która dynamicznie się rozwijała, zaczęła go jednak kusić. Oczywiście, ciężko było mu również zignorować proponowane mu ogromne wynagrodzenie, które według doniesień miało wynosić około 15 milionów funtów rocznie (czyli 18,6 miliona dolarów według aktualnego kursu). Jednak bardziej niż własne zarobki interesowało go to, ile klub przeznaczy na transfery, by zbudować drużynę gotową do rywalizacji o czołowe lokaty.
Brzmi ambitnie, zwłaszcza że Al Ettifaq zakończyło sezon 2022/23 na szóstym miejscu, tracąc aż 48 punktów do mistrza, Al Hilal. Gerrard wierzył jednak, że może wprowadzić zespół do czołowej czwórki. Władze klubu myślały podobnie.
Szybko jednak stało się jasne, że Al Ettifaq nie jest w stanie konkurować z największymi klubami SPL, które dysponowały znacznie większymi budżetami. I to zaczęło powoli podcinać Gerrardowi skrzydła.
Choć klub miał wsparcie drugiej co do wielkości firmy petrochemicznej w Arabii Saudyjskiej, SABIC (która sfinansowała jego kontrakt), sztab szkoleniowy oraz kilka głośnych transferów, różnica między nimi a czołówką pozostawała gigantyczna. Największe kluby SPL - Al Ittihad, Al Ahli, Al Hilal i Al Nassr - miały za sobą Public Investment Fund (PIF), który kontrolował 75% ich udziałów (pozostałe 25 procent było w rękach organizacji non-profit). To ten sam fundusz, który posiada 80% akcji Newcastle United w Premier League.
Początkowo transfery Hendersona, Demaraia Graya, Georginio Wijnalduma, Jacka Hendry’ego i Moussy Dembélé wyglądały na rozsądne wzmocnienia, ale w porównaniu do tego, jakich zawodników ściągała ligowa czołówka, wkrótce stało się jasne, że Al Ettifaq nie jest w stanie dotrzymać jej kroku.
To oznaczało jedno - Gerrard musiał wycisnąć ze swojego składu maksimum, by odbudować swoją reputację po trudnym okresie w Anglii.
Po rozstaniu z Aston Villą spędził sporo czasu na analizowaniu tego, co poszło nie tak. Gdy obejmował zespół w listopadzie 2021 roku, początek był obiecujący, ale potem przyszło załamanie - w ostatnich 22 meczach Premier League jego drużyna wygrała zaledwie cztery razy.
Teraz, po kolejnej nieudanej przygodzie, historia się powtórzyła.
Ci, którzy pracowali z Gerrardem w Aston Villi, mówią o człowieku, który tak bardzo pragnął wygrywać, że jego pasja momentami zaczynała graniczyć z obsesją. W ostatnich miesiącach jego kadencji pojawiło się wiele problemów. Sprawę skomplikowały przede wszystkim kontuzje nowych nabytków, Diego Carlosa i Boubacara Kamary, którzy mieli być kluczowymi wzmocnieniami. Do tego doszły inne trudne decyzje, jak mianowanie Johna McGinna kapitanem kosztem dotychczasowego lidera zespołu, Tyrone’a Mingsa, czy rozczarowująca forma Philippe Coutinho, którego Gerrard ściągał jako swój wielki transferowy hit.
Mimo wszystko, wcześniej w Szkocji pokazał, że potrafi budować zwycięskie drużyny. W sezonie 2020/21 poprowadził Rangers do mistrzostwa kraju, nie przegrywając ani jednego meczu ligowego i kończąc dziewięcioletnią dominację Celtiku. To sprawiło, że wydawało się kwestią czasu, aż po rozstaniu z Aston Villą dostanie kolejną szansę w Premier League.
Potrzebował jednak świeżego startu. Al Ettifaq dało mu możliwość odbudowy i rzucenia się w wir nowego wyzwania.
Nie zamieszkał w Dammam - portowe miasto na wschodzie Arabii Saudyjskiej nie było jego pierwszym wyborem pod kątem warunków bytowania dla rodziny. Zamiast tego zdecydował się na bardziej luksusową opcję w sąsiednim Bahrajnie, skąd codziennie dojeżdżał do klubu przez półtorej godziny.
Mimo to starał się wpasować w lokalną kulturę i angażował się w rozwój klubu na wielu poziomach. Nie ograniczał się tylko do treningów pierwszej drużyny - chciał budować coś większego. Miał wizję podniesienia poziomu akademii, poprawy jakości szkolenia oraz rozwoju infrastruktury. Od samego początku było jasne, że dążył do stworzenia profesjonalnego, elitarnie zarządzanego środowiska.
Nie wszystko jednak szło zgodnie z planem.
Podczas letniego obozu przygotowawczego w Chorwacji, gdy klub finalizował transfery Hendersona, Hendry’ego i Dembélé, Gerrard irytował się na jakość boisk treningowych i brak prywatności w hotelu, w którym zakwaterowano drużynę. Po powrocie do Arabii Saudyjskiej różnica była wyraźna - baza treningowa Al Ettifaq mogła rywalizować z tymi w Premier League. Zespół miał do dyspozycji nowoczesną siłownię, świetne zaplecze i nowy stadion na 15 tysięcy miejsc.
Większość zawodników dobrze się czuła pod jego wodzą, szanowała go za osiągnięcia z boiska i chętnie przyswajała jego metody. Gerrard codziennie pracował z nimi na murawie, a na zakończenie treningów każdy z piłkarzy podchodził, by uścisnąć mu dłoń.
Jednak progres poza boiskiem nie przekładał się na wyniki.
Po obiecującym starcie sezonu drużyna zaczęła wpadać w kryzys. Henderson wytrzymał w Arabii Saudyjskiej zaledwie kilka miesięcy i zimą przeniósł się do Ajaxu, a Gerrard nie zdołał znaleźć odpowiedniego następcy. Seko Fofana, reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej, który miał być liderem drugiej linii, nie spełniał pokładanych w nim oczekiwań.
Na domiar złego, Ian Foster, którego Gerrard ściągnął do swojego sztabu z młodzieżowej reprezentacji Anglii, w styczniu przyjął ofertę prowadzenia Plymouth Argyle w Championship i wrócił do ojczyzny. Jego odejście przypadło na moment, gdy Al Ettifaq notowało 12-meczową serię bez zwycięstwa, zakończoną rozczarowującym remisem 1:1 z ostatnią drużyną ligi, Al Hazem.
Gerrard wiedział, że sytuacja wymaga zmian, ale zdawał sobie sprawę również z tego, że sam potrzebuje większego wsparcia.
Wbrew przeciwnościom klub postanowił na niego postawić i w trakcie sezonu przedłużył z nim kontrakt o kolejne dwa lata. Wkrótce do sztabu dołączył Dean Holden, były menedżer Charlton Athletic, a funkcję dyrektora sportowego objął Mark Allen - ten sam dyrektor sportowy, który kiedyś sprowadził Gerrarda do Rangersów. Ich obecność miała pomóc w wyprowadzeniu drużyny na właściwe tory, ale dziewięć miesięcy później obaj również opuścili klub.
Szóste miejsce na koniec sezonu 2023/24 było przyzwoitym wynikiem, ale 48 punktów straty do mistrzowskiego Al Hilal pokazywało, jak duża była przepaść. A nowy sezon 2024/25 rozpoczął się fatalnie.
Kolejnym ruchem było poszerzenie sztabu szkoleniowego - do zespołu dołączył długoletni trener bramkarzy Liverpoolu John Achterberg oraz jego asystent Andy Firth. Problemem pozostawały jednak transfery. Budżet na wzmocnienia nie był już tak duży jak latem 2023 roku, a Al Ettifaq miało coraz większe trudności z finalizowaniem nowych nabytków.
Ostatecznie klub ściągnął Marka Rodáka na zasadzie wolnego transferu, ale inne ruchy nie doszły do skutku. Nawet sprowadzenie João Costy z Romy - jedynego większego letniego transferu - zostało dopięte w ostatniej chwili przed zamknięciem okna. 19-letni brazylijski skrzydłowy, który w pierwszym zespole Romy rozegrał zaledwie pięć meczów, nie zdążył jeszcze pokazać pełni swojego potencjału.
Być może najbardziej wymownym transferem Al Ettifaq nie był wcale żaden z międzynarodowych nabytków, a mało zauważona w Europie transakcja z udziałem Ali Abdullaha Hazaziego. 30-letni pomocnik po sześciu latach spędzonych w klubie wrócił do lokalnego rywala, Al Qadsiah z Khobar, za około 4 miliony funtów. Jeszcze kilka lat temu to Al Ettifaq ściągało najlepszych graczy z Al Qadsiah - teraz sytuacja się odwróciła.
To właśnie rosnąca siła Al Qadsiah - klubu wspieranego finansowo przez gigantyczny koncern naftowy Aramco - miała wpływ na decyzję o odejściu Gerrarda. Ich awans do Saudi Pro League zeszłego lata niektórzy porównywali do momentu, w którym Manchester City stał się finansowym supermocarstwem Premier League. Kibice Al Ettifaq byli coraz bardziej sfrustrowani, widząc, jak ich klub zaczyna odstawać zarówno pod względem sportowym, jak i finansowym. Gerrard również czuł rosnące rozczarowanie.
Latem, po zamknięciu okna transferowego, poważnie rozważał odejście. Liczył na większe wsparcie przy budowie składu, ale klub tłumaczył, że polityka Ministerstwa Sportu skupiła się na ograniczeniu wydatków i wprowadzeniu większej stabilności w saudyjskim futbolu. Al Ettifaq nie mogło pozwolić sobie na większe inwestycje. Ostatecznie Gerrard został przekonany, by kontynuować pracę w klubie.
W listopadzie, jakby rzucając ostatnią kartę, sprowadził do sztabu Michaela Beale’a - człowieka, któremu ufał i z którym współpracował wcześniej w Rangers oraz Aston Villi. Beale, wraz z trenerem technicznym Tomem Culshawem oraz analitykami Rayem Shearwoodem i Jonathanem Robinsonem, miał pomóc w wyjściu z kryzysu. Początkowo pojawiły się oznaki poprawy, ale gdy we wrześniu poważnej kontuzji kolana doznał szkocki obrońca Jack Hendry, defensywa znów zaczęła przeciekać, a wyniki mocno się pogorszyły.
Jedyne, co mogło dawać odrobinę optymizmu w tym trudnym sezonie, to awans Al Ettifaq do półfinału Gulf Club Champions League - rozgrywek dla klubów z ośmiu krajów regionu. Jednak dla Gerrarda nie było to wystarczającym powodem, by zostać. Coraz bardziej przygnębiała go bezsilność drużyny w Saudi Pro League, a gdy przyszło do kolejnej rozmowy o jego przyszłości, obie strony zgodziły się, że rozwiązanie umowy za porozumieniem stron będzie najlepszym rozwiązaniem.
Rozstanie przebiegło bez większych negocjacji co do warunków odejścia. Gerrard nie miał nawet okazji osobiście pożegnać się z zespołem - decyzja zapadła, gdy nie było go już w klubie.
Człowiek, który miał wnieść do Al Ettifaq nową jakość i który tak bardzo chciał, by jego saudyjska przygoda zapisała się w historii, odszedł niemal bez śladu. Achterberg, Firth i trener przygotowania fizycznego Jordan Milsom dostali propozycję pozostania w sztabie nowego szkoleniowca, Saada Al-Shehriego, wcześniej prowadzącego reprezentację Arabii Saudyjskiej U-23.
A co dalej z Gerrardem?
Czy można powiedzieć, że nie odnalazł się w Arabii Saudyjskiej? Wręcz przeciwnie - przez 18 miesięcy próbował budować swoją pozycję. Stracił jednak iskrę.
Trudno wyobrazić sobie, by w najbliższym czasie jakikolwiek klub Premier League zaproponował mu stanowisko. Jeśli chce odbudować swoją reputację, być może będzie musiał zejść na niższy poziom i poszukać pracy w mniej prestiżowym miejscu.
Nie można mu odmówić determinacji i ambicji, by udowodnić swoją wartość jako trener. Jako zawodnik był legendą - to nie podlega żadnej dyskusji. Jednak, jak pokazują jego ostatnie doświadczenia, piłkarskie sukcesy na boisku nie gwarantują triumfów w roli menedżera.
Teraz musi mądrze wybrać swoją kolejną posadę. Jeśli jeszcze chce wrócić na szczyt, kolejne potknięcie może go od tego bezpowrotnie oddalić.
Gregg Evans, Simon Hughes, James Pearce
Komentarze (3)