LIV
Liverpool
Premier League
26.02.2025
21:15
NEW
Newcastle United
 
Osób online 1753

Od upadku do mistrzostwa w 4 dni


Nie od dziś wiadomo, że łaska kibica na pstrym koniu jeździ. W jednej chwili z bohatera możesz zostać winowajcą, by w kolejnym spotkaniu ponownie być wychwalanym. Ostatnio absurdy skrajności nabierają nowych rozmiarów. A może tak było od zawsze?

Kibice Liverpoolu w kiepskich humorach przyjęli remis 2:2 z ekipą Aston Villi. Stracone bramki, których można było uniknąć i niewykorzystane dobre sytuacje w drugiej połowie (w tym ta Darwina Nuneza kiedy został pokonany przez pustą bramkę) przyszły w momencie, który został już nazwany kryzysem drużyny Arne Slota.


Niektórzy wskazywali na problemy od meczu z Plymouth Argyle przegranym w Pucharze Anglii 0:1. W następnych trzech meczach ligowych the Reds stracili 5 bramek i zdobyli „tylko” 5 punktów. Przewaga nad Arsenalem chociaż nie stopniała do nie wiadomo jak niskich rozmiarów to zdawała się nie być już tak pewna jak wcześniej. W końcu w środowy wieczór Liverpool odskoczył Kanonierom na 8 oczek, ale ekipa z Londynu miała jeden mecz więcej do rozegrania. Łatwo było wróżyć i wskazać na 2 kolejne zwycięstwa Arsenalu, porażkę the Reds z Manchesterem City i proszę bardzo – mamy jedynie 2 punkty więcej od podopiecznych Mikela Artety prezentujących dobrą formę. Inni zniżki formy dopatrywali się trochę wcześniej (remis z United i porażka z Tottenhamem w Pucharze Ligi), a byli tacy co już od dawna bili na alarm (remisy z Newcastle i Fulham to przecież jawne oznaki kryzysu).

Humor kibicom na Anfield (i tej większości fanów spoza Liverpoolu, a nawet samej Anglii) poprawił się już w sobotę, 3 dni po niesatysfakcjonującym remisie w Birmingham. Otóż okazało się, że rywale też nie są doskonali. Miewają słabsze dni i kadrę, z której kibice nie zawsze są zadowoleni. Cóż za zaskoczenie, chociaż może powinniśmy przyjąć ten wynik śpiewając pod nosem Nie dziwi nic z piosenki „Jaka róża taki cierń” Edyty Geppert.

Sam posypuję głowę popiołem – jeszcze w czwartek (20 lutego) na antenie podcastu „You’ll Never Talk Alone” przypisałem Arsenalowi 3 punkty w meczu z West Hamem, jednocześnie spodziewając się remisu Liverpoolu z Manchesterem City. Oglądamy ligę, w której (tak, wiem – to frazes) nie ma słabych drużyn i każdy (Uwaga! Kolejny!) może pokonać każdego, a potem jesteśmy zaskoczeni takimi wynikami.

Koniec końców zamiast 2 punktów przewagi mamy 11. Arsenal ma oczywiście jeden mecz więcej do rozegrania, ale nie dopisujmy im już więcej punktów przed pierwszym czy ostatnim gwizdkiem sędziego. Ich kibice jeszcze w sobotnie przedpołudnie byli pełni wiary i nadziei w realną walkę o tytuł mistrzowski, dziś już niejednokrotnie jeszcze przed hitem kolejki o 17:30 oddawali trofeum bez walki. Podobnie kibice Liverpoolu w środę wieczorem obawiali się, że z taką formą nie uda się utrzymać fotelu lidera do maja, a dziś pewnie planują już fetę mistrzowską.


Czy powinniśmy ich winić za takie podejście? Przede wszystkim, sam nie będę udawał tu niewiniątka. Mi również się to często udziela. Piłka nożna wzbudza ogromne emocje w kibicach, najlepszym przykładem są trwające od około 15 lat wojny pomiędzy fanami Barcelony i Realu Madryt na internetowych forach i w mediach społecznościowych. Zaczęło się od rywalizacji Leo Messi – Cristiano Ronaldo i trwa to do dziś. Futbol wkroczył na zupełnie inny etap, gdzie każdy ruch z piłką czy bez piłki, każde zagranie jest analizowane przez kibiców, analityków i sztuczną inteligencję. Musisz być perfekcyjny, inaczej jesteś beznadziejny. Wygrywasz – jesteś mistrzem. Przegrywasz lub remisujesz – nie nadajesz się do niczego. Dotyczy to nie tylko piłkarzy, ale również trenerów, sędziów czy dyrektorów sportowych.

Możliwość sprawdzenia powtórki miał pomagać sędziemu w podejmowaniu kluczowych decyzji, tymczasem stał się to system do ostracyzmu wobec nich. W przeszłości arbiter mógł się pomylić i chociaż zdarzały się wyzwiska, groźby i inne nieeleganckie zachowania, to jednak można było mu część tych pomyłek wybaczyć. Obecnie nie ma miejsca na błąd. Jak sędzia spotkania może wyjaśnić, że podjął błędną decyzję mając do dyspozycji 10 powtórek z różnych kamer? Nie chcę jednak w tym artykule brnąć głębiej w ten temat.


Uważam, że obecnie żyjemy w świecie skrajności. Jesteśmy przebodźcowani, zewsząd napływają do nas informacje, często w postaci krótkich treści, których nie weryfikujemy i nie zastanawiamy się nad nimi. W mediach społecznościowych można spotkać rolki, filmiki czy memy, które mają w sobie bardzo niewiele rzeczowych informacji, ale przygotowany przekaz. Autor chce nas przekonać do swoich poglądów, a my bez refleksji w 5 czy 10 sekund wyrabiamy sobie zdanie na temat danej sytuacji.

Jako przykład podam mecz Manchesteru City z Arsenalem z 22 września ubiegłego roku zakończony wynikiem 2:2. W doliczonym czasie pierwszej połowy Leandro Trossard faulował walcząc o piłkę w powietrzu. Był to lekki faul niezasługujący na żółtą kartkę, ale po gwizdku sędziego odkopnął piłkę chcąc zagrać na czas. Piłkarz miał już na koncie żółty kartonik, a po wykopaniu futbolówki otrzymał drugi. Decyzja technicznie była słuszna, możliwe jednak, że niezgodna z duchem gry. Nie chcę tego roztrząsać. Jednak po meczu w mediach społecznościowych można było zobaczyć krążący filmik z faulu Trossarda i podpisem: „Czerwona kartka za coś takiego?” Paskudna manipulacja sugerująca, że zawodnik dostał bezpośredni czerwony kartonik za ten faul, kiedy sprawa dotyczyła kartki żółtej i nie za faul tylko niesportowe zachowanie. Ktoś kto nie oglądał meczu, mógł na podstawie tego krótkiego, może 3-4 sekundowego filmiku, wyrobić sobie zdanie na temat całego spotkania lub sędziego.

Żyjemy w świecie idealnym, a przynajmniej w internecie taki wydaje się być. Zewsząd bombardują nas znajomi i ci fajni nieznajomi, którymi chcielibyśmy być. Okazuje się, że każdy powinien mieć dobrą, ustabilizowaną pracę, rozwijać hobby, chodzić na siłownię, dużo czytać, poświęcać czas dla rodziny i mieć bogate życie towarzyskie. Jeśli czegoś ci brakuje, to robisz coś nie tak. Ten idealny internetowy świat nie zakłada, że możesz mieć gorszy dzień w pracy, boli cię głowa, dziecko robi awanturę o to, że chce wodę cytrynową a nie zwykłą, czy po prostu nie masz ochoty robić nic, a tylko spędzić czas po swojemu.

Tego samego zaczynamy wymagać od piłkarzy. Mając dostęp do setki analiz, opinii ekspertów i informacji nabiegających do nas z każdej strony wymagamy, żeby również piłkarze byli idealni. Jeśli mecz został obejrzany przez 10 milionów widzów to oglądało go 10 milionów ekspertów. Jeśli piłkarz zagrał w tym meczu niecelne podanie to 10 milionów osób, będzie twierdzić, że zagraliby daną piłkę lepiej. Czy przesadzam? Z pewnością. Może popadam w kolejną skrajność, od której pragnąłem was uchronić.

Możliwe, że w ogóle nie powinienem przejmować się tego typu komentarzami pisanymi na forach i w mediach społecznościowych. Sam je czasem popełniam, więc wiem, że najczęściej są pisane w emocjach. Mając świadomość, że drugi człowiek często nie przeczyta tego co napiszemy, jesteśmy odważniejsi. Czy fan Liverpoolu, który napisał, że Darwin Nunez nie zasługuje na to by kiedykolwiek jeszcze założyć koszulkę tego klubu, miałby odwagę powiedzieć mu to twarzą w twarz? A nawet jeśli starczyłoby mu odwagi, czy na chłodno (a nie 5 minut po meczu z Aston Villą, który przecież już pozbawił nas szans na mistrzostwo) tak wielu innych by się z nim zgodziło?

Najlepszą metodą jest chyba zachowanie spokoju i próba zrozumienia drugiego człowieka. Piłkarz to też człowiek, oczywiście bogaty i sławny, ale przeżywający emocje i popełniający błędy jak każdy inny. Nie jest to łatwe i wymaga wiele pracy.

Koszykarz Giannis Antetokoupmo został kiedyś zapytany, czy kończący się sezon uważa za porażkę. Oto co odpowiedział:

- Nie dostajesz co roku awansu w swojej pracy. Starasz się przez cały rok, żeby zapewnić coś swojej rodzinie, żeby coś osiągnąć, ale nie dostajesz nagrody co roku.

- Michael Jordan grał 15 lat i wygrał 6 tytułów. Czy pozostałe 9 lat to porażki? Nie. To kroki do sukcesu.

- W sporcie nie ma porażek, możesz mieć lepsze dni, gorsze dni, dni w których jesteś w stanie osiągnąć sukces i takie, w których nie.

Dziś możemy świętować zwycięstwo na Etihad, co nie było nam dane przez ostatnie lata. Cieszmy się tym triumfem, cieszmy się bezpieczną przewagą nad drugim Arsenalem, ale nie przypisujmy już sobie zwycięstwa. Do tytułu mistrzowskiego jeszcze daleka droga, nikt się przed nami nie rozłoży. Wspierajmy naszych ulubieńców najlepiej jak umiemy, to nasze zadanie, a oni będą dawać z siebie wszystko na boisku. To ich zadanie.

Przyjdą też dla nas i dla nich gorsze dni. Miejmy nadzieję, że przyjdą też te lepsze, w których będą w stanie odnieść sukces.

Przemysław Strzelczyk

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności

Slot po meczu z City  (0)
24.02.2025 00:50, Kubahos, liverpoolfc.com
Guardiola o meczu z Liverpoolem  (4)
23.02.2025 22:07, AirCanada, Sky Sports
Czy to koniec wyścigu o tytuł?  (20)
23.02.2025 21:45, Sz_czechowski, The Athletic
Salah 3. najlepszym strzelcem w historii klubu  (15)
23.02.2025 20:10, Mdk66, liverpoolfc.com
Statystyki  (0)
23.02.2025 20:04, AirCanada, Sky Sports
Cenny triumf Liverpoolu na Etihad!  (279)
23.02.2025 19:21, AirCanada, własne
Składy na dzisiejsze spotkanie  (231)
23.02.2025 16:16, AirCanada, liverpoolfc.com