Kulisy rozmów na temat nowego kontraktu Salaha
Koniec końców, informacja o przedłużeniu kontraktu przez Salaha została ogłoszona z przymrużeniem oka.
"Bliżej zostania niż odejścia" - głosił żartobliwy komunikat na klubowych profilach społecznościowych w piątek o 8 rano, około 36 godzin po tym, jak egipskie media doniosły, że Mohamed Salah zdecydował się przedłużyć swój ośmioletni już pobyt na Anfield.
Była to gra słów nawiązująca do wypowiedzi samego Salaha z listopada, kiedy to jego przyszłość na Merseyside wydawała się znacznie bardziej niepewna. Po strzeleniu dwóch kluczowych goli w wygranym 3:2 meczu z Southampton i odwróceniu niekorzystnego wyniku, Egipcjanin przyznał, że czuł się "bliżej odejścia niż zostania". Było to wymowne potwierdzenie tego, że negocjacje kontraktowe nie należały do najłatwiejszych. Choć Liverpool przez cały czas zachowywał spokój i wierzył w pomyślne zakończenie rozmów, happy end nie był wcale przesądzony.
Teraz jednak wszystko zostało dopięte na ostatni guzik.
Salah podpisał dwuletnie przedłużenie kontraktu – bez żadnych klauzul odstępnego czy możliwości wcześniejszego rozwiązania – na warunkach bardzo zbliżonych do tych, które niemal na pewno czynią go drugim najlepiej opłacanym zawodnikiem w Premier League, tuż za Erlingiem Haalandem z Manchesteru City. Poprzednia umowa dawała mu podstawową tygodniówkę w wysokości 350 tysięcy funtów (około 480 tysięcy dolarów), ale po doliczeniu bonusów i premii uzależnionych od wyników, jego całkowite zarobki były znacznie wyższe. Uwzględniając również zewnętrzne kontrakty reklamowe, niektóre także oparte na osiągnięciach sportowych, Salah potrafił inkasować nawet milion funtów tygodniowo.
Nowy, niezwykle lukratywny kontrakt odzwierciedla nie tylko status zawodnika, ale i jego niezmiennie wysoki poziom, mimo że w czerwcu skończy 33 lata. Z dorobkiem 243 bramek w 394 występach, Salah zmierza ku pełnej dekadzie gry w barwach The Reds.
Rozmowy na temat nowej umowy ciągnęły się niemal rok i nie było po drodze żadnego spektakularnego przełomu - był to raczej żmudny proces, pełen zakrętów i długich analiz.
Dziennikarze The Athletic porozmawiali z osobami mającymi bezpośredni wgląd w przebieg negocjacji. Z uwagi na ochronę relacji, rozmówcy poprosili o anonimowość, jednak ich wypowiedzi rzucają światło na to, dlaczego rozmowy trwały tak długo, jakie podejście miały obie strony i co ostatecznie przechyliło szalę porozumienia.
Ramy Abbas – kolumbijski prawnik i wieloletni agent Salaha – nie przepada za omawianiem delikatnych spraw przez telefon. Dlatego też jest mu na rękę, że w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, gdzie mieszka, rozmowy głosowe przez WhatsApp są zablokowane.
Wiadomości tekstowe są co prawda dozwolone, ale na jego koncie zalegają setki nieprzeczytanych – głównie od potencjalnych partnerów biznesowych chcących współpracować z jego najsłynniejszym klientem. Na jego profilu WhatsApp widnieje krótka, treściwa informacja: "Wiadomości głosowe są ignorowane. Jeśli się spóźnisz, wychodzę."
Abbas jest konkretny, lubi efektywność i preferuje spotkania twarzą w twarz.
Gdy Liverpool w 2017 roku finalizował transfer Salaha z Romy, ówczesny dyrektor sportowy Michael Edwards oraz szef działu skautingu Dave Fallows polecieli do Dubaju – z szacunku dla Abbasa. Chcieli pokazać, jak bardzo zależy im na pozyskaniu Egipcjanina.
Przylecieli wieczorem, już po zmroku, a kilka godzin później wracali do Anglii, nie zdjąwszy nawet swetrów. W drodze powrotnej żartowali, że pewnie są jedynymi gośćmi w historii tego luksusowego kurortu, którzy nie zaznali choćby odrobiny słońca.
Poprzednie negocjacje były stosunkowo proste – Salah z entuzjazmem podchodził do powrotu do Premier League, czując, że ma tu jeszcze wiele do udowodnienia po nieudanym epizodzie w Chelsea, gdzie rzadko dostawał szansę.
Gdy jednak latem zeszłego roku nowy dyrektor sportowy Liverpoolu, Richard Hughes, po raz pierwszy zadzwonił do agenta piłkarza, Ramy’ego Abbasa, rozmowy były dopiero przed nimi.
Hughes objął stanowisko w trudnym momencie dla klubu. Na dzień dobry musiał zająć się poszukiwaniami następcy Jürgena Kloppa, który po niemal dziewięciu latach zakończył pracę z The Reds. Gdy tę lukę wypełniło zatrudnienie Arne Slota z Feyenoordu, Hughes przeszedł do kolejnego priorytetu: zatrzymania kluczowych zawodników. Podobnie jak Salah, tylko 11 miesięcy do wygaśnięcia kontraktu pozostawało kapitanowi zespołu, Virgiliowi van Dijkowi, oraz jego zastępcy, lokalnej legendzie z Liverpoolu – Trentowi Alexanderowi-Arnoldowi.
Sprawa Trenta była jednak inna. Jako zawodnik w połowie drogi między 20. a 30. rokiem życia, cieszył się realnym zainteresowaniem ze strony Realu Madryt. Salah i Van Dijk przekroczyli już trzydziestkę – nadal grali na najwyższym poziomie, lecz w Liverpoolu zdawano sobie sprawę, że poprzednie kontrakty podpisywali, będąc u szczytu formy.
Mantrą klubu i jego właścicieli z Fenway Sports Group (FSG) było nie pytanie o to, "co dziś wydaje się słuszne?", lecz raczej: "co okaże się słuszne za kilka lat?".
Pierwsza rozmowa telefoniczna Hughesa z Abbasem była krótka i niezobowiązująca – dyrektor sportowy obiecał, że odezwie się wkrótce, by przedyskutować przyszłość Salaha. Podobnie jak jego poprzednicy, Michael Edwards i Julian Ward, Hughes udał się potem osobiście do Dubaju, by spotkać się z agentem. Do końca 2024 roku poleciał tam dwukrotnie.
Pierwsze spotkanie miało miejsce pod koniec września – w barze jednej z cichszych restauracji w mieście. Rozmowa również była dość luźna, aż w końcu Hughes zadał kluczowe pytanie: czy Salah chce zostać w Liverpoolu? Abbas odpowiedział, że tak. Mimo to Hughes wrócił do Anglii, a agent piłkarza miał coraz większe obawy, że klub nie zamierza utrzymać dotychczasowych warunków finansowych jego klienta.
Choć Abbas był pod wrażeniem samego Hughesa, to jednak zadawał sobie pytanie: czy Liverpool wciąż ceni Salaha tak, jak kiedyś? Czy brak konkretnych deklaracji nie oznacza przypadkiem zmiany podejścia? A może nawet wrogości?
Z perspektywy samego piłkarza sprawa była jasna – uważał, że nadal gra na poziomie najlepszych zawodników świata i nie zamierza spuszczać z tonu, mimo że końcówka ostatniego sezonu była rozczarowująca. W styczniu 2024 roku, podczas Pucharu Narodów Afryki, nabawił się kontuzji mięśnia dwugłowego uda, która wykluczyła go z gry na kilka tygodni. Po powrocie jednak znów regularnie strzelał i asystował.
Salah i Abbas byli świadomi, że warunki nowej umowy będą odnosić się nie tylko do przeszłości, ale i do prognoz na przyszłość – mimo to jasno zaznaczali, że chcą utrzymać status jednego z najlepiej opłacanych piłkarzy świata.
Ze swojej strony Liverpool zapewnia, że obniżka pensji nigdy nie była rozważana i od samego początku klub chciał zatrzymać Egipcjanina. Nikt nie miał też problemu z tym, że Salah walczył o jak najlepsze warunki – FSG już wcześniej akceptowało wysokie kontrakty, również w jego przypadku, jeśli tylko widziało w tym uzasadnioną inwestycję.
Jednocześnie właściciele klubu podkreślali, że każda nowa umowa musi mieścić się w ramach ich zrównoważonego modelu finansowego i służyć długofalowemu interesowi Liverpoolu. Nawet tak ceniony zawodnik jak Salah nie mógł być wyjątkiem od tej zasady.
Salah był przekonany, że najlepsze lata jego kariery są dopiero przed nim.
Do momentu, gdy w 2024 roku Złotą Piłkę zdobył Rodri z Manchesteru City w wieku 28 lat, przez całą poprzednią dekadę to trofeum trafiało w ręce zawodników będących po trzydziestce. Egipcjanin kończy 33 lata dopiero w czerwcu 2025 roku i wierzył, że jego gole – jeśli będą napędzać sukcesy Liverpoolu – dadzą mu szansę dołączyć do panteonu legend takich jak Lionel Messi, Cristiano Ronaldo, Luka Modrić czy Karim Benzema, które zdobyły najważniejsze indywidualne wyróżnienie w świecie futbolu.
Na pierwsze spotkanie z Abbasem Hughes przyleciał sam, ale agent zaczął się zastanawiać, czy w tle nie działa przypadkiem Michael Edwards. Choć oficjalnie pracował już nie dla Liverpoolu, a bezpośrednio dla Fenway Sports Group, to właśnie on zarządzał budżetami związanymi z piłkarskimi inwestycjami FSG. Klub nie miał poważniejszych problemów finansowych – mimo że za sezon 2023/24 spodziewano się straty przed opodatkowaniem, Liverpool bez trudu mieścił się w ramach przepisów o zrównoważonych finansach (PSR) obowiązujących w kolejnym sezonie.
Gdy Salah ostatni raz przedłużał kontrakt w lipcu 2022 roku, podpisując umowę, która uczyniła go najlepiej opłacanym piłkarzem w historii Liverpoolu, negocjacje prowadził i zatwierdzał prezydent FSG – Mike Gordon. Choć formalnie dyrektorem sportowym był już wówczas Julian Ward, główne rozmowy toczyły się między Gordonem a Abbasem. Tamte negocjacje były żmudne i trudne – na trzy tygodnie przed ich finalizacją obie strony były przekonane, że Salah odejdzie.
Abbas do dziś nie wie, czy porozumienie doszłoby do skutku, gdyby rozmowy prowadził wówczas Edwards. To on przygotował wyjątkowo złożoną, ale realistyczną ofertę, która w podstawowej wersji wyglądała skromniej, lecz w rzeczywistości dawała Salahowi znacznie wyższe zarobki, niż sugerowano publicznie. Był dumny z tej umowy – wiedział, że klub i jego właściciele poszli na duże ustępstwa, by zatrzymać swojego gwiazdora. Zresztą cała ta transakcja została później wykorzystana jako studium przypadku na prestiżowej Harvard Business School w Stanach Zjednoczonych.
Fakt, że FSG autoryzowała rekordową umowę dla Salaha, skutecznie uciszył krytyków oskarżających właścicieli o przesadną oszczędność. Jednocześnie jednak właścicielom zależało, by szczegóły finansowe nie trafiły na pierwsze strony gazet. Gdyby bowiem wyszło na jaw, że Salah zarabia znacznie więcej niż inni zawodnicy, istniało ryzyko rozchwiania całej struktury płacowej w drużynie.
W marcu zeszłego roku FSG ściągnęło Michaela Edwardsa z powrotem do organizacji, chcąc odbudować łańcuch decyzyjny, jaki istniał w Liverpoolu zanim klub przeszedł na model zarządzania skupiony wokół menedżera — Jürgena Kloppa.
Właściciele doskonale wiedzieli, jak bezwzględny potrafi być Edwards. Mimo to Ramy Abbas przeczuwał, że choć formalnie negocjacje prowadzi Hughes, a Edwards pociąga za sznurki za kulisami, to finalne liczby i tak będzie musiał zatwierdzić Mike Gordon. To przecież z budżetu FSG – a więc de facto Gordona – miały pochodzić środki na nową umowę.
Do kolejnego spotkania między Abbasem a Hughesem doszło w październiku, ponownie w Dubaju. Rozmowa jednak nie posunęła spraw do przodu – według Abbasa zabrakło konkretów i realnych postępów. W jego ocenie negocjacje de facto jeszcze się nie rozpoczęły. Agent od zawsze przyjmował strategię: to klub powinien wykonać pierwszy ruch, a on na tej podstawie oceniał, jak bardzo cenią jego klienta. Brak dynamiki i zdecydowania zaczął go niepokoić.
Pod koniec listopada Abbas wciąż nie wiedział, ile Liverpool zamierza zaproponować Salahowi ani na jak długo chce go zatrzymać. Słyszał, że przygotowywana jest oferta, ale nic się nie wydarzyło. Nadal wierzył, że klub w końcu dotrzyma słowa, jednak coraz częściej odnosił wrażenie, że ewentualna propozycja będzie miała charakter czysto wizerunkowy — by Liverpool mógł powiedzieć, że "próbował", choć od początku wiedział, że oferta zostanie odrzucona.
To tłumaczy, dlaczego 24 listopada — po tym, jak Salah zdobył dwie bramki w drugiej połowie meczu z Southampton i poprowadził drużynę do zwycięstwa — piłkarz zdecydował się otwarcie wypowiedzieć o swojej przyszłości. W rozmowie z dziennikarzami wyraził rozczarowanie brakiem nowej propozycji kontraktowej i wypowiedział znamienne słowa, że w kontekście sezonu 2025/26 czuje się "bardziej poza niż w klubie".
Salah nigdy nie mówi niczego przypadkiem. Rzadko działa impulsywnie, a jeszcze rzadziej improwizuje. Początkowo zamierzał powiedzieć o swoich frustracjach w rozmowie z brytyjską telewizją Sky Sports, ale tuż po meczu nie padło pytanie o jego przyszłość. Gdy wychodził ze stadionu i wsiadał do klubowego autobusu, sam zapytał dziennikarzy prasowych, czy są gotowi zadać trudniejsze pytania.
Było to dość nietypowe — Salah zwykle stroni od publicznych wystąpień w takich sprawach. Tym razem jednak czuł, że może zareagować bezpośrednio, bo Abbas tylko go reprezentuje. Ani piłkarz, ani agent nie musieli przejmować się losem innych zawodników Liverpoolu.
Salah spotkał się później z krytyką, m.in. ze strony byłego obrońcy Liverpoolu, a obecnie eksperta Sky Sports, Jamiego Carraghera. Padło nawet porównanie do sytuacji Virgila van Dijka, ale Abbasowi przekazano, że Holender ofertę nowego kontraktu już otrzymał – czego nie można było powiedzieć o jego kliencie. Salah miał więc znacznie więcej powodów, by mówić otwarcie.
Hughes od początku uznał, że nie zamierza ujawniać żadnych szczegółów rozmów kontraktowych. Uważał, że publiczna debata zaszkodziłaby przede wszystkim Salahowi, który powinien skupić się na grze i zdobywaniu bramek, a także nowemu trenerowi Arne Slotowi oraz całemu zespołowi.
To podejście sprawiało jednak, że klub regularnie zbierał gromy — zwłaszcza w mediach społecznościowych — za brak aktywności i narastającą niepewność wokół przyszłości Egipcjanina. Podczas jednego z meczów na Anfield, na trybunie The Kop zawisł nawet transparent, nawiązujący do słynnej cieszynki Salaha z łukiem i strzałą, z napisem: "He fires a bow, now give Mo his dough!" ("On strzela z łuku - teraz dajcie mu kasę!").
Dla Hughesa był to jednak koszt, który warto było ponieść — nawet po meczu z Southampton, kiedy pokusa, by zabrać głos, była szczególnie silna. Wprowadzenie nerwowej reakcji i emocjonalnych deklaracji byłoby sprzeczne z zasadami FSG — zasadami, których złamanie nie wchodziło w grę.
Abbas był otwarty na różne warianty długości nowego kontraktu, mimo że pojawiały się sugestie, iż to właśnie ta kwestia była zarzewiem sporu.
Jeśli oferta byłaby odpowiednia, Salah był gotów przedłużyć swój pobyt w Liverpoolu nawet tylko o rok. Jednak wraz z upływem listopada i nadejściem grudnia, obie strony wciąż nie dotarły nawet do etapu rozmów o liczbach.
Z punktu widzenia Liverpoolu logiczne było, aby to właśnie kontrakt Salaha był ostatnim podpisanym spośród umów trzech zawodników zbliżających się do końca obecnych kontraktów. Gdyby to Salah był pierwszy, a jego wynagrodzenie pozostałoby wysokie, każdy kolejny agent miałby już punkt odniesienia podczas negocjacji.
Abbas uważał jednak, że jego klient był gwiazdą numer jeden – i tak jak kiedyś Andrij Szewczenko (napastnik) zarabiał więcej niż Paolo Maldini (obrońca) w Milanie, tak i Salah zasługiwał na bardziej lukratywny kontrakt.
Po tym, jak media skupiły się na przyszłości Egipcjanina po jego wypowiedziach w Southampton, Liverpool miał zmierzyć się na Anfield z aktualnym mistrzem kraju – Manchesterem City – w niedzielę 1 grudnia. Wcześniej w tygodniu Abbas przyleciał na lotnisko Heathrow, odbył spotkanie ze sponsorem w Manchesterze, a następnie spędził wieczór w Londynie, jedząc kolację w jednej ze swoich ulubionych japońskich restauracji. Kolejnego dnia wyruszył pociągiem na północ i dotarł do Liverpoolu na kilka godzin przed meczem, niezauważony przez media, zasiadł w jednej z loży VIP.
Choć Hughes wcześniej kontaktował się z nim w sprawie wypowiedzi Salaha, nie doszło do żadnego formalnego spotkania z dyrektorem sportowym. Po meczu, wygranym przez Liverpool 2:0 – Salah ustalił wynik w końcówce – Abbas wrócił następnego dnia rano do Dubaju przez Manchester. Nadal nie był ani o krok bliżej poznania przyszłości swojego klienta.
Abbas wyznaczył sobie początek lutego jako graniczną datę podjęcia decyzji. To dawało jeszcze rozsądne okno czasowe na próbę dogadania się z Liverpoolem – lub w razie niepowodzenia – na znalezienie innego rozwiązania.
Zagraniczne kluby nie mogły oficjalnie rozmawiać z Salahem do stycznia. Abbas planował wykorzystać pierwszy miesiąc 2025 roku na zbadanie opcji, ale wiedział też, że priorytetem piłkarza było pozostanie w Liverpoolu. Salah czerpał radość z gry pod wodzą Arne Slota i cenił jego pewność siebie — nowy trener nie obawiał się ciężaru oczekiwań, które spoczywają na klubie.
Podczas gdy Klopp często przedstawiał się jako underdog, Slot prezentował zupełnie inne podejście: Liverpool to globalna potęga, która powinna zdobywać trofea. Salah szanował takie nastawienie. Klopp regularnie narzekał na napięty terminarz, podczas gdy Slot zdawał się go przyjmować z entuzjazmem. Bez wymówek – odpowiedzialność spoczywała na trenerze, sztabie i zawodnikach.
Na Boże Narodzenie Liverpool prowadził w Premier League z przewagą czterech punktów i był również liderem zreformowanej Ligi Mistrzów. Salah był przekonany, że to jego sezon – i sezon Liverpoolu. Abbas, z kolei, wiedział, że sukces nie zawsze idzie w parze z dobrymi decyzjami sportowymi czy biznesowymi. Gdyby Liverpool zdobył tytuł, łatwiej byłoby klubowi pożegnać Salaha, bo presja kibiców mogłaby być mniej odczuwalna.
Powstał więc intrygujący paradoks: czy możliwe było, że im lepiej szło Salahowi i Liverpoolowi, tym mniejsze były jego szanse na pozostanie w klubie po lecie 2025 roku?
Salah chciał grać na najwyższym poziomie jak najdłużej. Gdyby Liverpool wygrał zarówno Premier League, jak i Ligę Mistrzów, każda inna opcja wyglądałaby jak krok w tył.
Na przełomie roku możliwość przenosin do saudyjskiej ligi była mało prawdopodobna. Choć Saudi Pro League dysponuje olbrzymimi środkami, piłkarsko pozostaje ligą rozwijającą się. Salah uwielbia życie w Anglii, gdzie prywatność jego rodziny – żony i dwóch córek – zawsze była szanowana. Cała rodzina dobrze zadomowiła się w hrabstwie Cheshire, na południe od Liverpoolu. Czy w przypadku powrotu na Bliski Wschód byłoby tak samo?
W dłuższej perspektywie Abbas interesował się rynkiem amerykańskim, ale Major League Soccer nie wykazała zainteresowania. W prasie spekulowano o Paris Saint-Germain, ale na początku stycznia prezydent francuskiego klubu, Nasser Al-Khelaifi, zaprzeczył, jakoby chciał sprowadzić Egipcjanina.
W połowie stycznia sponsorzy Salaha zaczęli się niecierpliwić – chcieli wiedzieć, jaka będzie jego przyszłość. Abbas przeanalizował, co oznaczałby transfer do Francji – jego klient poniósłby poważne straty w kontraktach reklamowych, bo Ligue 1 nie ma tak globalnego zasięgu jak Premier League. To dodatkowo przemawiało za pozostaniem w Anglii – najlepiej oczywiście w Liverpoolu. Salah nie zamierzał narażać swojej legendy, przechodząc do bezpośredniego rywala, co wykluczało Manchester City i Manchester United.
Pewne zainteresowanie budziła Chelsea – klub, w którym grał przez nieco ponad rok, między 2014 a początkiem 2015 roku, i z którego odszedł przez wypożyczenia do Fiorentiny i Romy, by ostatecznie zostać sprzedanym do tej drugiej latem 2016. Salah czuł, że ma jeszcze coś do udowodnienia na Stamford Bridge. Jednak taki transfer byłby możliwy tylko wtedy, gdyby Chelsea zrezygnowała ze swojej obecnej polityki transferowej, opartej na sprowadzaniu młodych zawodników. Dodatkowo, żaden inny angielski klub nie miał prawa rozmawiać z Salahem do maja, co również komplikowało sprawę.
Pod koniec stycznia Salah powiedział swojej rodzinie, że istnieje szansa, iż będą musieli opuścić dom w hrabstwie Cheshire.
Dla Abbasa pojawiły się teraz dwie wyraźne opcje: zostać w Liverpoolu albo – choć z pewnym oporem – zaakceptować ofertę jedynego alternatywnego kierunku, który mógłby zaspokoić jego finansowe oczekiwania.
Chodziło oczywiście o jeden z klubów z Arabii Saudyjskiej, najprawdopodobniej aktualnego mistrza kraju, Al Hilal z Rijadu – drużynę, która już wcześniej chciała pozyskać Salaha z myślą o Klubowych Mistrzostwach Świata tego lata. Choć Abbas rozmawiał także z innymi klubami zarządzanymi przez państwowy fundusz inwestycyjny (PIF), coraz bardziej podejrzewał, że zainteresowanie jego klientem miało charakter wizerunkowy – miało pokazać, jak wysoko Salah jest ceniony przez saudyjskie władze piłkarskie.
Nie było jeszcze żadnej oficjalnej oferty na piśmie, ale kwoty, o których mówiono, rozwiewały wszelkie obawy związane ze sponsorami i ich potencjalną reakcją. Kontakty Abbasa w Arabii Saudyjskiej zapewniały go, że jeśli Salah będzie chciał tam przejść, odpowiednia propozycja się pojawi. Abbas jednak był świadomy zagrożeń – jeśli wcześniej stanie się jasne, że nowego kontraktu z Liverpoolem nie będzie, Salah może znaleźć się w niekorzystnej sytuacji, gdzie to nie on, lecz rynek będzie dyktował warunki.
Bardziej znaczące jednak było to, co działo się znacznie bliżej domu.
Na początku grudnia Liverpool w końcu przedstawił Salahowi ofertę. Obawy Abbasa nieco się rozwiały – potraktował to jako punkt wyjścia do dalszych rozmów. Był teraz bardziej zadowolony z przebiegu procesu, szczególnie że kontakt z klubem stał się bardziej regularny.
Liverpool wyglądał na poważniej zaangażowany, choć nowy kontrakt Erlinga Haalanda ogłoszony w połowie stycznia przez Manchester City mógł skomplikować sytuację. Ile zarabiał Norweg? Abbas wiedział, że w przypadku Salaha umowa i tak byłaby krótsza, ale jeśli Haaland wyznaczał stawkę dla topowych napastników, to Salah – który strzelał więcej bramek i grał w zespole wyżej w tabeli – zasługiwał na porównywalne warunki.
W tym momencie spekulacje osiągały szczyt, co Abbasa raczej bawiło niż martwiło.
Kiedy lokalne media na Merseyside zasugerowały pod koniec stycznia, że Abbas przyleciał na rozmowy, ten opublikował na Instagramie zdjęcie z widokiem z mieszkania w Dubaju.
Tymczasem Salah na drugim końcu świata kontynuował serię imponujących osiągnięć: 21 stycznia strzelił swojego 50. gola w europejskich pucharach dla Liverpoolu, a po meczu z Lille w Lidze Mistrzów trener Arne Slot mówił o jego "elitarnej mentalności". Abbas obejrzał ten mecz w Dubaju, po kolacji z żoną. Mimo postępów, jego stanowisko i stanowisko klubu wciąż pozostawały od siebie oddalone.
Po zakończeniu stycznia Salah starał się już unikać pytań o swoją przyszłość.
W wywiadzie dla Sky powiedział, że nie wie, w jakim klubie zagra w przyszłym sezonie, sugerując, że jeśli to rzeczywiście byłyby jego ostatnie miesiące w Liverpoolu, nie chciałby, aby wspomnienia z tego okresu wiązały się z negocjacjami kontraktowymi. Wolał skupić się na zdobywaniu trofeów – dla siebie i dla klubu.
Ta zmiana podejścia była również odzwierciedleniem nowej dynamiki – rozmowy pomiędzy Hughesem a Abbasem rzeczywiście zaczęły przynosić efekty.
W walentynki Abbas był w bojowym nastroju – na Instagramie pisał o tym, jak wielu użytkowników mediów społecznościowych "łaknie uwagi i akceptacji od ludzi, których nigdy nie spotkali", po czym przeniósł się na platformę X (dawniej Twitter), gdzie zaczął częściej komplementować trenera Liverpoolu. Napisał, że Slot "jest świetny w tym, co robi" – było to po tym, jak drużyna odskoczyła na siedem punktów na szczycie tabeli Premier League.
Slot z kolei coraz wyraźniej zaznaczał w wywiadach, że chciałby, aby Salah został. Zaś determinacja piłkarza, by kontynuować grę na Anfield, była odzwierciedleniem szacunku, jakim darzył holenderskiego trenera – który już w swoim debiutanckim sezonie zdobył jego uznanie.
Poza klubem wiele osób nie rozumiało, dlaczego to wszystko trwało tak długo.
Wewnątrz Liverpoolu jednak panował spokój – celowo odwlekano decyzję w sprawie Salaha tak długo, jak tylko było to możliwe.
Wiedziano, że zatrzymanie Egipcjanina pozwoli klubowi dalej funkcjonować jako "klub docelowy" – taki, którym stał się za kadencji Kloppa – ale uznawano też za rozsądne, by poczekać. Zespół złapał rytm, a dodatkowy czas dawał Hughesowi i innym decydentom możliwość upewnienia się, że Salah jest w stanie utrzymać najwyższy poziom także po trzydziestce – w wieku 33 lat i później.
Kiedy ogłoszenie w końcu nadeszło – tuż przed godziną 8:00 rano czasu brytyjskiego w piątek – towarzyszyły mu zdjęcia Salaha siedzącego na tronie pod oświetlonymi jupiterami Anfield. Fotografie wykonano poprzedniego wieczora – kiedy łatwiej było go wprowadzić i wyprowadzić ze stadionu bez wzbudzania podejrzeń.
Dla Liverpoolu była to forma potwierdzenia skuteczności działań Hughesa i Edwardsa za kulisami oraz dowód na to, jak dobre wrażenie wywarł Arne Slot od momentu przejęcia zespołu latem. W klubie panuje przekonanie, że podobnie będzie z van Dijkiem, którego dwuletnie przedłużenie kontraktu również jest bliskie finalizacji.
Koledzy z drużyny już od dłuższego czasu spodziewali się, że Salah zwiąże się z klubem na dłużej – nie tylko ze względu na jego wkład w obecny sezon, ale też przez relację, jaką nawiązał ze Slotem oraz to, jak często chwalił szkoleniowca za to, że pomógł mu wspiąć się na jeszcze wyższy poziom. W szatni wielu zauważyło też, że Salah całkowicie przyjął na siebie odpowiedzialność, jaka wiąże się z byciem częścią grupy liderów – a dla młodszych graczy jest prawdziwym wzorem.
Kiedy w piątkowy poranek opublikowano oficjalne wideo, Abbas przebywał już z powrotem w Dubaju.
W pewnym sensie negocjacje z nim były proste – w końcu tylko reprezentuje Salaha, który z kolei nie otacza się świtą ingerującą w jego sprawy, jak to często bywa u zawodników jego kalibru.
Dla Abbasa nie liczy się sentyment – nie ma emocjonalnego przywiązania do miejsca, w którym Salah gra. Jego zadaniem jest po prostu zapewnić klientowi najlepszy możliwy kontrakt. A wie, że Liverpool to dla Salaha również dobra marka, także w biznesowym sensie.
Tyle że Salah po prostu chciał zostać. I chciała tego również jego rodzina. W materiale wideo przygotowanym przez klubową telewizję LFCTV opowiadał, że jego córka Makkah była "najszczęśliwszą osobą w całej rodzinie", gdy dowiedziała się, że zostają – nie chciała zmieniać szkoły ani opuszczać przyjaciół.
Pomimo trudnych momentów, rozmowy pomiędzy Abbasem a Hughesem zawsze miały charakter rzeczowy i pełen szacunku. Właśnie to pozwoliło im przedłużyć relację, która do tej pory okazywała się korzystna dla każdej ze stron.
Simon Hughes, James Pearce
Komentarze (1)