Niedziela, która może przejść do historii Slota
Nadchodząca niedziela może stać się jednym z najważniejszych dni w życiu Arne Slota. Jeśli jego Liverpool zdoła zremisować lub wygrać z Tottenhamem na Anfield, oficjalnie przypieczętuje mistrzostwo Anglii w sezonie 2024/25. Arsenal nie będzie już w stanie ich dogonić.
Ewentualny triumf wywoła eksplozję radości i uwolni skumulowane przez lata emocje kibiców z czerwonej części Merseyside. Dla Slota będzie to moment przełomowy – w swoim pierwszym sezonie poprowadził zespół do 20. tytułu mistrzowskiego w historii klubu. Już teraz wiadomo, że zapisze się złotymi zgłoskami w annałach Liverpoolu.
Trudno przewidzieć, co dokładnie będzie czuł Slot w tamtej chwili. Ale jeśli pozwoli sobie na refleksję nad drogą, którą przebył, nad serią decyzji, które doprowadziły go do tego punktu – zapewne wróci myślami do kluczowego wyboru sprzed dwóch lat. Zwłaszcza gdy przed pierwszym gwizdkiem podejdzie do ławki gości, by uścisnąć dłoń Ange’a Postecoglou. To będzie idealny moment, by przypomnieć sobie ścieżkę, której ostatecznie nie wybrał.
W maju 2023 roku kariery Slota i Postecoglou na chwilę się skrzyżowały.
Slot kończył właśnie swój drugi sezon jako trener Feyenoordu, z mistrzostwem Holandii już na koncie – pierwszym od 2017 roku. Jego ofensywny styl gry i swobodna, naturalna osobowość sprawiały, że w wieku 44 lat był uznawany za jedną z najjaśniejszych trenerskich gwiazd młodego pokolenia.
Postecoglou w tym samym czasie walczył o perfekcyjne zakończenie drugiego sezonu w Celticu. W pierwszym zdobył mistrzostwo i Puchar Ligi, a w drugim powtórzył ten wyczyn. Przed nim została tylko finałowa batalia o Puchar Szkocji – domknięcie krajowej potrójnej korony.
Wiosną 2023 roku obaj trenerzy uchodzili za najbardziej ekscytujące postaci w europejskim futbolu. Od momentu objęcia zespołów latem 2021 roku całkowicie je odmieniły. Odnosili sukcesy, ale równie ważne było to, że grali piękny, przyciągający uwagę futbol. W czasach, gdy kluby z mniejszych rynków medialnych często pozostają niezauważone, Slot i Postecoglou zdobyli uznanie w całej Europie.
Nic więc dziwnego, że bogatsze kluby zaczęły się im bacznie przyglądać – a wśród nich Tottenham Hotspur.
Spurs kończyli właśnie wyczerpujący, rozczarowujący sezon 2022/23. Dyrektor sportowy Fabio Paratici został zawieszony na 30 miesięcy, Antonio Conte odszedł po zerwaniu relacji z zespołem. Klub potrzebował całkowitego resetu – nowego lidera, który odświeży skład, odmieni kulturę i zmieni styl gry.
Proces rekrutacyjny nie był łatwy – zwłaszcza bez Paraticiego. Tottenham zatrudnił zewnętrzną firmę analityczną, by ta oceniła dostępnych trenerów pod kątem ich stylu gry, zdolności rozwijania zespołów i piłkarzy. W tych zestawieniach Slot i Postecoglou byli w ścisłej czołówce.
W maju Tottenham zawęził listę kandydatów do tych, których zaprosił na rozmowy. Julian Nagelsmann – świeżo zwolniony z Bayernu – odpadł z procesu, choć klub utrzymuje, że to jego własna decyzja. Pierwsza tura rozmów dotyczyła filozofii i kultury pracy. Druga – z Danielem Levym – skupiała się na konkretnych planach i wizji dla klubu.
Slot szybko wyrósł na głównego faworyta. Dla wielu jego mistrzostwo Eredivisie znaczyło więcej niż sukcesy Postecoglou w Szkocji. Feyenoord zaczął już nawet rozglądać się za potencjalnymi następcami – jednym z kandydatów był wówczas nieznany szerzej trener Rayo Vallecano, Andoni Iraola.
W przedostatnim tygodniu maja rozmowy osiągnęły punkt kulminacyjny. Na 24 maja zaplanowano kolejne spotkania z otoczeniem Slota. Wydawało się, że finalizacja jest blisko. Ale 25 maja Slot ogłosił, że zostaje w Rotterdamie i podpisuje nowy kontrakt z Feyenoordem.
– Przez sposób, w jaki tu pracujemy – ja, mój sztab, piłkarze, warunki jakie mamy – zdecydowałem się zostać – tłumaczył Slot w rozmowie z The Athletic. – Czekają nas rozgrywki Ligi Mistrzów, a ja nigdy nie miałem okazji uczestniczyć w nich ani jako zawodnik, ani jako trener. Klub znajduje się w świetnym miejscu. Chcę zostać i przekonać się, co jeszcze jesteśmy w stanie razem osiągnąć. Po jednym czy dwóch udanych sezonach można odejść… ale co wtedy? Czasem trzeba też docenić to, co się ma.
CEO Feyenoordu, Dennis te Kloese, doskonale rozumiał, jak silne wrażenie zrobiła na Slocie praca w klubie. Widział to chociażby podczas mistrzowskich fet – tysiące kibiców pod ratuszem w Rotterdamie.
– W takich momentach czujesz, jak wielki jest ten klub. Widzisz, ile emocji to wyzwala. To naprawdę robi wrażenie – mówił Te Kloese. – Kiedy wszystko sobie przekalkulujesz i docenisz to, co masz na miejscu – nie jest tak źle. Dobra umowa, wspierający sztab, ludzie w organizacji, w akademii, wszyscy pracujący na wspólny cel. Przekonanie kogoś, by z tego zrezygnował, to naprawdę trudna sprawa.
Tottenham utrzymuje, że nie złożył Slocie oficjalnej oferty, więc Holender formalnie nie odrzucił propozycji. Ale rozmowy z pośrednikami były na tyle zaawansowane, że zarówno w Londynie, jak i w Rotterdamie panowało przekonanie, że Slot jest o krok od przeprowadzki.
Ale Spurs mieli też plan B. Proces trwał dalej, przeprowadzono kolejne rozmowy. Po wycofaniu się Slota, kandydatura Postecoglou zyskała na sile. Australijczyk imponował pomysłami, stylem gry i charyzmą. W finale konkurował jeszcze z Marco Silvą i Luisem Enrique, ale to jemu złożono propozycję. Po zdobyciu przez Celtic potrójnej korony, rozmowy sfinalizowano błyskawicznie – i Postecoglou rozpoczął swoją przygodę z Premier League.
Slot natomiast został w Feyenoordzie – z rekordową pensją i możliwością przebudowy składu. W sezonie 2023/24 poprowadził zespół w Lidze Mistrzów i zdobył Puchar Holandii. W końcu nadeszła oferta z Anfield – propozycja, którą tym razem przyjął bez wahania.
Dziś Slot nie mówi wiele o tamtych rozmowach z Tottenhamem.
– Wolę nic więcej do tego nie dodawać – mówił w grudniu. – Może to była prawda, a może nie. Powiem tylko tyle, co wtedy: cieszyłem się, że zostałem w Feyenoordzie. I tego się trzymam.
Patrząc na to, jak potoczyły się jego losy – trudno się z nim nie zgodzić.
Jack Pitt-Brooke
Komentarze (2)