Historia o tym, jak Slot podbił Premier League
Arne Slot kipiał ze złości, gdy schodził z loży dyrektorów na Anfield do szatni gospodarzy.
Piłkarze Liverpoolu zdążyli się już przyzwyczaić, że Slot zazwyczaj wygłasza w przerwie spokojne, rzeczowe przemowy, wspierane analizą wideo pokazującą, w jakich aspektach muszą się poprawić.
Tym razem było jednak inaczej. Slot, który wraz z asystentem Sipke Hulshoffem oglądał mecz z trybuny głównej, odsiadując dwumeczową karę zawieszenia w trakcie spotkania z zamykającym tabelę Southampton 8 marca, eksplodował, gdy tylko za jego plecami zatrzasnęły się drzwi szatni.
Bez owijania w bawełnę wytknął swojej drużynie bezbarwną grę w pierwszej połowie, ostro krytykując brak energii i intensywności zarówno w ataku, jak i w defensywie.
Reakcja była natychmiastowa — Liverpool zamienił kompromitujące 0:1 do przerwy w pewne zwycięstwo 3:1.
— Skuteczność tej reprymendy wynikała z tego, jak bardzo była nietypowa dla Arne — przyznał jeden z wysoko postawionych pracowników klubu.
— Nigdy wcześniej nie widzieliśmy go tak wściekłego.
Na co dzień Slot jest uosobieniem opanowania i dyskrecji — spokojną siłą napędową Liverpoolu, która nie tylko spełniła, ale wręcz przerosła oczekiwania, prowadząc klub do 20. mistrzostwa Anglii. Był to dopiero drugi tytuł The Reds od 1990 roku i Slot stał się zaledwie piątym menedżerem w historii Premier League, któremu udało się zdobyć mistrzostwo w debiutanckim sezonie.
Jego osiągnięcie tym bardziej zasługuje na podziw, że obejmował drużynę w momencie uznawanym za jeden z najtrudniejszych okresów przejściowych — po odejściu Jürgena Kloppa, który przez niemal dziewięć lat był nie tylko trenerem, ale i ikoną klubu.
Zamiast liczyć na spektakularne transfery, Slot skupił się na rozwijaniu talentów, które odziedziczył, a 26-meczowa seria bez porażki w lidze, rozciągająca się od września do kwietnia, pozwoliła mu zdominować rywali i zamienić walkę o tytuł w formalność.
The Athletic rozmawiał z wieloma osobami związanymi ze Slotem i Liverpoolem, które pragnęły zachować anonimowość, aby móc swobodnie podzielić się kulisami tej niezwykłej historii.
I oto ona.
— Zabijcie ich podaniami! Przemieszczajcie piłkę! — grzmiał Slot podczas treningu na Lincoln Financial Field, stadionie Philadelphii Eagles z NFL, podczas letniego tournée Liverpoolu po Stanach Zjednoczonych.
Okres przygotowawczy nie należał do łatwych.
Wielu kluczowych piłkarzy dołączyło do drużyny z opóźnieniem, mając za sobą występy na mistrzostwach Europy i Copa America, ale Slot wiedział, że nie może pozwolić sobie na zmarnowanie okazji do przekazania zawodnikom swoich idei.
Zmiany w stylu gry — jak przejście z szaleńczego tempa do większej kontroli opartej na posiadaniu piłki — zostały szybko zaakceptowane przez zespół.
Sam Klopp, jeszcze przed swoim odejściem, mówił o tym, że drużynie przyda się nowy głos i świeże pomysły — i tak rzeczywiście się stało.
— To teraz bardziej moje granie — przyznał podczas letniego tournée Curtis Jones, wychowanek akademii i pomocnik Liverpoolu.
— Pomocnicy będą teraz sercem zespołu. W budowaniu akcji mamy być spokojniejsi, mamy grać jako całość. Nie spieszymy się z atakami — chcemy utrzymywać się przy piłce i cierpliwie rozbijać obronę przeciwnika. Wcześniej to często było takie nerwowe szarpanie.
— To elegancki, holenderski styl — dodał napastnik Harvey Elliott.
— Zawodnicy są naprawdę podekscytowani niektórymi schematami, które teraz ćwiczymy. Czuć w drużynie pozytywną energię.
Na klubowej bazie treningowej w Kirkby, gdzie Slot miał mniej niż dwa tygodnie pracy z pełnym składem przed inauguracyjnym meczem Premier League przeciwko beniaminkowi z Ipswich Town, priorytetem nie było burzenie spuścizny Kloppa, lecz jej subtelna modernizacja.
Z rozmów z niemieckim trenerem, który żartobliwie mówił mu, że przejmuje "najlepsze stanowisko na świecie" — choć przestrzegał też przed paskudną pogodą na północnym zachodzie Anglii — Slot wiedział, że w szatni Liverpoolu panuje kultura najwyższych standardów, a starsi piłkarze dają przykład reszcie zespołu.
Z tego powodu zachował grupę liderów: kapitana Virgila van Dijka, wicekapitana Trenta Alexandra-Arnolda, a także Andy'ego Robertsona, Mohameda Salaha i Alissona.
Wprowadził jednak kilka drobnych zmian.
Slot nakazał zawodnikom, by codziennie rano, po przybyciu do ośrodka około 9:30, jedli śniadanie wspólnie w Kirkby — zależało mu na budowaniu więzi już od pierwszych chwil dnia.
Poinformował też drużynę, że nie będą już spędzać nocy przed domowymi meczami w Titanic Hotel, jak to było wcześniej. Uznał, że lepiej dla regeneracji zawodników będzie, jeśli przed spotkaniem prześpią się we własnych łóżkach, a następnego dnia spotkają się bezpośrednio w klubie.
Ogromnym hitem okazała się instalacja baru kawowego tuż przy wejściu dla piłkarzy w Kirkby.
Pomysł, który dojrzewał od czasów, gdy Michael Edwards był dyrektorem sportowym Liverpoolu, inspirowany rozwiązaniami z klubów Serie A (między innymi z Romy), wreszcie doczekał się realizacji.
Nowa przestrzeń szybko stała się miejscem spotkań drużyny — zarówno przed, jak i po treningach — wzmacniając atmosferę jedności i koleżeństwa. Bar stał się też regularnym źródłem materiałów dla klubowych mediów społecznościowych. Wśród stałych bywalców baristy Alexa szybko znaleźli się m.in. Mohamed Salah i Dominik Szoboszlai.
Nie obyło się jednak bez pewnego szoku kulturowego dla zespołu w pierwszych miesiącach pracy Slota — wszystko przez liczbę indywidualnych i drużynowych spotkań organizowanych w Kirkby.
Slot, syn dwójki nauczycieli, był na misji edukacyjnej.
Po każdym meczu i każdej jednostce treningowej zawodnicy otrzymywali regularny feedback, a dbałość o detale była większa niż kiedykolwiek wcześniej.
Wykorzystywane materiały wideo nie tylko wskazywały obszary do poprawy, ale również podkreślały mocne strony zawodników.
Nowy sztab szkoleniowy — Sipke Hulshoff, John Heitinga (asystent trenera), Aaron Briggs (trener ds. indywidualnego rozwoju w pierwszym zespole), Ruben Peeters (główny trener przygotowania fizycznego) oraz Fabian Otte (szef szkolenia bramkarzy) — bardzo szybko zrobił na piłkarzach pozytywne wrażenie.
Liverpool prowadził rekrutację na stanowisko trenera stałych fragmentów gry, lecz gdy nie znaleziono odpowiedniego kandydata z zewnątrz, dodatkowe obowiązki przejął Briggs.
W listopadzie do sztabu dołączyła jeszcze jedna ważna postać — Roderick van der Ham, który przeszedł z Feyenoordu, poprzedniego klubu Slota, obejmując funkcję analityka taktycznego pierwszej drużyny.
Kiedy w trakcie meczu Slot zauważa sytuację wymagającą uwagi zespołu — czy to w przerwie, czy po ostatnim gwizdku — odwraca się do swoich analityków i krzyczy: "Klip!".
Podczas gdy Klopp stawiał przede wszystkim na siłę kolektywu, Slot mocno wierzy w indywidualną pracę z zawodnikami. Hulshoff, Heitinga i Briggs regularnie prowadzą dla piłkarzy zajęcia indywidualne, skupione na konkretnych aspektach gry.
Slot tworzy środowisko otwarte na wymianę myśli i konstruktywną krytykę — uważnie słucha sugestii współpracowników, ale nikt nie ma wątpliwości, kto podejmuje ostateczne decyzje.
Długie dni w Kirkby często kończą się meczem padla wśród członków sztabu — to jedna z tradycji zapoczątkowanych jeszcze za kadencji Kloppa, który zlecił budowę kortów na terenie kompleksu treningowego. Slot i Hulshoff niejednokrotnie wychodzili zwycięsko z pojedynków przeciwko duetowi Heitinga–Peeters.
Odejście Kloppa wywołało największe przemeblowanie struktur piłkarskich Liverpoolu od czasu przejęcia klubu przez Fenway Sports Group (FSG) w 2010 roku.
Michael Edwards, który po cichu zastąpił w roli głównego decydenta w FSG Mike'a Gordona, na początek mianował byłego reprezentanta Szkocji, Richarda Hughesa, nowym dyrektorem sportowym. David Woodfine objął stanowisko jego zastępcy, a Hughes sprowadził z Bournemouth, swojego poprzedniego klubu, dwóch doświadczonych skautów: Marka Burchilla i Craiga McKee.
To właśnie Hughes prowadził proces poszukiwań następcy Kloppa. W kwietniu zeszłego roku udał się do eleganckiej kamienicy nad kanałem w holenderskim Zwolle, by spotkać się z głównym kandydatem Liverpoolu.
— Dlaczego ja? — zapytał Slot.
Hughes, uzbrojony w potężne dossier pełne danych i referencji charakterologicznych, szybko przedstawił przekonujące argumenty.
Opowiadał o stylu gry, który przyniósł Slotowi sukcesy w Feyenoordzie i porwał kibiców w Rotterdamie; o tym, jak Holender osiągał ponadprzeciętne wyniki przy ograniczonych zasobach oraz jak skutecznie rozwijał zawodników i utrzymywał ich w dobrej formie fizycznej.
Tam, gdzie rok wcześniej nie poradził sobie Tottenham, Hughes dopiął swego i sprowadził Slota do Liverpoolu.
— Od początku miałem bardzo dobrą relację z Richardem, co było jednym z powodów, dla których tak bardzo chciałem dołączyć do Liverpoolu — tłumaczył Slot, którego biuro w Kirkby mieści się tuż obok gabinetu Hughesa.
Co równie ważne, Slot bez oporów zgodził się na objęcie funkcji head coacha, a nie menedżera, gdy Liverpool rozpoczął nową erę bardziej kolegialnego modelu zarządzania klubem.
Zamiast bać się wyzwania, jakim było wejście w buty ikony pokroju Kloppa, Slot podjął je z pełną determinacją.
— Owszem, nie było łatwo wchodzić w buty Kloppa, ale można na to spojrzeć inaczej — jako na przejęcie drużyny z kulturą zwyciężania — mówił Arne Slot podczas swojej prezentacji w lipcu.
— Dla mnie bycie następcą kogoś, kto odniósł sukces, to sytuacja idealna, bo oznacza, że jest szansa coś wygrać.
Slot i Hughes mieli zbieżne spojrzenie na kwestię transferów.
Mimo presji ze strony kibiców i mediów, domagających się nowych twarzy, Slot był bardziej podekscytowany potencjałem piłkarzy, których już miał do dyspozycji. Był przekonany, że znaczący postęp zespołu nastąpi przede wszystkim dzięki pracy z obecnym składem.
Holender skupił się na odbudowie formy takich zawodników jak Ibrahima Konaté, Dominik Szoboszlai i Luis Díaz — piłkarzy, którzy pod koniec ery Kloppa wyraźnie stracili impet, a Liverpool zakończył sezon 2023/24 dopiero na trzecim miejscu.
Plan zakładał sprowadzenie defensywnego pomocnika i napastnika, którzy zwiększyliby głębię składu. Jednak już w sierpniu Liverpool napotkał poważną przeszkodę: Martin Zubimendi zdecydował się pozostać w Realu Sociedad, mimo że Anglicy byli gotowi aktywować jego klauzulę odstępnego w wysokości 60 milionów euro (51,4 miliona funtów, 68,2 miliona dolarów).
Slotowi zależało na sprowadzeniu technicznego numeru sześć — zawodnika potrafiącego operować pod presją na małej przestrzeni i dokładnie rozgrywać piłkę — a nie typowego "niszczyciela" rozbijającego ataki rywali.
Brak odpowiednich kandydatów na rynku oznaczał, że Slot i Hughes postanowili nie działać pod presją. Odrzucili propozycję sprowadzenia Manuela Ugarte z Paris Saint-Germain, który ostatecznie trafił do Manchesteru United.
Rozwiązanie znalazło się wewnątrz klubu — Slot postanowił zaufać Ryanowi Gravenberchowi, którego pamiętał jeszcze z czasów, gdy jako nastolatek imponował na pozycji cofniętego pomocnika w Ajaksie.
Decyzja okazała się strzałem w dziesiątkę: reprezentant Holandii rozwinął skrzydła, stając się jedną z kluczowych postaci w drodze po mistrzostwo.
Jedynym nowym nabytkiem został Federico Chiesa, sprowadzony z Juventusu pod koniec letniego okna za początkową kwotę 10 milionów funtów (13,3 miliona dolarów).
Włoski skrzydłowy nie potrafił jednak znaleźć rytmu — problemy zdrowotne i brak formy sprawiły, że w lidze uzbierał zaledwie 33 minuty w czterech występach z ławki rezerwowych.
Dzięki letnim sprzedażom zawodników drugiego planu — Fabio Carvalho, Seppa van den Berga i Bobby’ego Clarka — Liverpool zarobił łącznie do 62 milionów funtów i zamknął sezon transferowy z zyskiem.
Po tak wielkich zmianach organizacyjnych, stabilizacja i kontynuacja pracy w samej drużynie okazały się bezcenne, rozwiewając obawy dotyczące niewystarczających inwestycji.
— Fenomenalna! — tak formę drużyny podsumował trener przygotowania fizycznego pierwszego zespołu, Conall Murtagh.
Na potwierdzenie tych słów Mohamed Salah właśnie zdominował test wytrzymałościowy na dystansie sześciominutowego biegu w maksymalnym tempie wokół dużego kwadratu na boisku treningowym w Kirkby.
32-letni Egipcjanin nie tylko wrócił wcześniej na przygotowania do sezonu, ale też znajdował się w najlepszej formie fizycznej w karierze — skorzystał z faktu, że Egipt latem nie uczestniczył w żadnym wielkim turnieju.
Końcówka ery Kloppa była dla Mohameda Salaha trudnym okresem. Po kontuzji ścięgna udowego odniesionej podczas styczniowego Pucharu Narodów Afryki, Egipcjanin długo nie mógł odzyskać rytmu gry.
W ostatnich dziewięciu meczach sezonu 2023/24 zdobył zaledwie dwie bramki i sprawiał wrażenie przygaszonego.
Jednak od pierwszych tygodni pracy pod wodzą Arne Slota jego koledzy z drużyny zauważyli zmianę — Salah znów emanował energią i radością z gry.
Owszem, we wrześniu zrobiło się o nim głośno po wywiadzie telewizyjnym udzielonym po efektownym zwycięstwie 3:0 na wyjeździe z Manchesterem United, w którym zasugerował, że może to być jego ostatni sezon w Liverpoolu.
Jednak wewnątrz klubu nikt nie bił na alarm — wręcz przeciwnie, uznano to za potwierdzenie, że obrany kierunek rozwoju jest właściwy.
Po raz pierwszy Salah dał bowiem jasno do zrozumienia, że chciałby pozostać na Anfield także po wygaśnięciu obecnego kontraktu w lecie 2025 roku.
— Zanim zacząłem pracować z Arne, nie spodziewałem się, że będzie aż tak dobry. A kiedy zaczęliśmy współpracę, wcale mnie to już nie zdziwiło — przyznał Salah, który odpowiadał za niemal połowę wszystkich bramek Liverpoolu we wszystkich rozgrywkach, łącząc efektowność z kreatywnością.
Spokój, z jakim Slot zarządzał trudnymi sytuacjami kontraktowymi dotyczącymi Salaha, Virgila van Dijka i Trenta Alexandra-Arnolda, został doceniony zarówno w szatni, jak i na poziomie zarządu.
Nie tworzył niepotrzebnych nagłówków w mediach ani nie wywierał presji swoimi wypowiedziami.
Van Dijk szybko odnalazł się w nowej roli, w której kładziono większy nacisk na jego umiejętności budowania akcji poprzez podania między liniami, zaś Alexander-Arnold rozkwitał dzięki indywidualnym sesjom treningowym, które pomogły mu poprawić grę w defensywie.
Pewne zdziwienie wywołała scena po inauguracyjnym zwycięstwie nad Ipswich Town, kiedy Slot zamiast podejść pod sektor kibiców i świętować, od razu udał się do tunelu.
— Nie oczekujcie ode mnie, że po meczu będę wymachiwał pięściami — tłumaczył.
— To nie jest mój styl.
Autentyczność była dla niego kluczowa — zamierzał budować więź z kibicami przede wszystkim poprzez atrakcyjny styl gry, a nie widowiskowe gesty.
Już w tym pierwszym spotkaniu pokazał też swoją bezwzględność, zmieniając w przerwie młodego obrońcę Jarella Quansaha na Ibrahimę Konaté po tym, jak był niezadowolony z liczby wygranych pojedynków przez drużynę.
Slot następnego dnia w Kirkby usiadł z Quansahem i szczegółowo wyjaśnił mu swoją decyzję, dbając o to, by nie pozostały żadne urazy.
Slot potrafi być bezpośredni, ale dzięki swojej szczerości i klarownej komunikacji zyskał szacunek nawet wśród tych, którzy otrzymywali mniej minut na boisku — każdy dokładnie wiedział, na czym stoi.
W swoim ulubionym ustawieniu 4-2-3-1, które w fazie pressingu przechodziło płynnie w 4-2-4, Slot zapewnił obrońcom lepszą ochronę dzięki duetowi Ryan Gravenberch – Alexis Mac Allister w środku pola, podczas gdy wyżej operowali Dominik Szoboszlai lub Curtis Jones.
Udało mu się także wykrzesać pełnię potencjału z Cody’ego Gakpo, ustawiając go na lewej stronie ataku.
Wyniki osiągane na boisku szybko potwierdziły skuteczność metod Slota.
Holender został pierwszym menedżerem Liverpoolu od czasów George’a Kaya — czyli od 88 lat — który wygrał swój pierwszy wyjazdowy mecz ligowy przeciwko Manchesterowi United, a także pierwszym w historii klubu, który zwyciężył w trzech inauguracyjnych meczach ligowych najwyższej klasy rozgrywkowej bez straty gola.
Na liście spektakularnych zwycięstw znalazły się triumfy nad mistrzami Niemiec (Bayer Leverkusen), Hiszpanii (Real Madryt) i Anglii (Manchester City) — łącznym stosunkiem bramek 8:0.
Był to element szerszej tendencji, w której znacznie poprawiono bilans spotkań przeciwko pozostałym członkom angielskiej "Wielkiej Szóstki".
W sezonie 2023/24 Liverpool zdobył w tych meczach zaledwie 12 punktów na 30 możliwych.
W obecnych rozgrywkach — aż 20 na 24.
W ośrodku treningowym w Kirkby za jeden z kluczowych momentów sezonu uważa się dzień 2 listopada.
W dniu, w którym Arsenal przegrał z Newcastle United, a Manchester City niespodziewanie uległ na wyjeździe Bournemouth, Liverpool — mimo bardzo słabej pierwszej połowy — pokonał Brighton & Hove Albion 2:1 po bramkach Cody’ego Gakpo i Mohameda Salaha.
Slot dokonał kluczowych korekt taktycznych, przeprowadził trafione zmiany i wykorzystał niezwykłą atmosferę na Anfield, by odwrócić losy meczu.
Zwycięstwo wyniosło Liverpool na szczyt tabeli — i od tamtej pory nikt The Reds stamtąd nie zepchnął.
— Kiedy wszystko idzie nie po twojej myśli, musisz się pokazać. Zwycięzcy zawsze to robią. Na szczęście mamy w drużynie wielu zwycięzców — mówił Slot dziennikarzom po meczu.
— W drugiej połowie kibice byli niesamowici. Tak głośno jeszcze tutaj nie było, odkąd jestem w klubie.
Wygrana 2:0 nad mistrzami Anglii, Manchesterem City, na początku grudnia, była dla Slota wydarzeniem szczególnym — zarówno z uwagi na jego ogromny szacunek dla trenerskiego kunsztu Pepa Guardioli, jak i obecność na trybunach jego bliskich: rodziców Arenda i Fennie, braci Edwina i Jakko, żony Mirjam oraz dzieci — Isy i Joepa.
Ponieważ dzieci kontynuowały naukę w Holandii, Slot zdecydował się początkowo na samotne przenosiny do Anglii. Latem zamieszkał w apartamencie, a później przeniósł się do domu w hrabstwie Cheshire, na południowy wschód od Liverpoolu.
Wieczory często spędzał przed laptopem, analizując kolejnych rywali.
Podczas przerw reprezentacyjnych wracał do rodzinnej bazy w Zwolle, by na chwilę odetchnąć, lecz intensywny okres od listopada do marca — bez zimowej przerwy, obecnej w takich ligach jak holenderska — był dużym wyzwaniem.
W Anglii kalendarz meczowy, obejmujący cztery różne rozgrywki, był bezlitosny.
Mimo to na boisku nie było widać oznak zmęczenia.
W sztabie szkoleniowym i wśród zawodników coraz wyraźniej rosło przekonanie, że tytuł mistrzowski jest w ich zasięgu.
Manchester City znalazł się w kryzysie, a choć Arsenal prezentował się najpoważniej spośród rywali, brakowało mu regularności i skuteczności w ataku.
Wiarę zespołu w sukces podbiły święta Bożego Narodzenia, gdy Liverpool najpierw rozbił Tottenham 6:3, a chwilę później rozgromił West Ham United 5:0.
Wszystko wydawało się znacznie bardziej stabilne niż rok wcześniej, gdy drużyna musiała często ratować punkty dramatycznymi akcjami w końcówkach meczów.
Znacząco poprawiła się dostępność zawodników do gry, na co wpłynęły zarówno mniej intensywne sesje treningowe, jak i łagodniejszy styl gry w porównaniu z erą Kloppa.
Kolejnym kluczowym czynnikiem, który przyczynił się do mniejszej liczby kontuzji, była ściślejsza współpraca między działem piłkarskim a działem medyczno-naukowym Liverpoolu.
Zmiany nadzorowane przez dyrektora ds. medycyny i wydajności Jonathana Powera sprawiły, że Chris Morgan (szef fizjoterapii ukierunkowanej na wydolność) i Lee Nobes (szef fizjoterapii rehabilitacyjnej) otrzymali nowe, wyspecjalizowane role oraz większe kompetencje decyzyjne.
Skupienie Rubena Peetersa na periodyzacji treningu pomogło w lepszym zarządzaniu obciążeniami zawodników, a dbałość o detale w procesie regeneracji została zwiększona — obejmując m.in. regularne kontrole samopoczucia, uwzględniające sen, dietę, a nawet wypróżnienia.
Więcej uwagi poświęcono również jodze, hydroterapii oraz ćwiczeniom oddechowym.
Zawodnicy mogli w tym sezonie spędzać więcej czasu w domach — co szczególnie doceniły osoby wychowujące małe dzieci — ponieważ w harmonogramie uwzględniono dodatkowe dni wolne.
To zaufanie zostało w pełni wynagrodzone ich postawą na boisku.
Nowy rok przyniósł jednak nowy zestaw wyzwań.
Narastająca niepewność wokół przyszłości Trenta Alexandra-Arnolda ostatecznie przerodziła się w styczniu w konkretną ofertę ze strony Realu Madryt, który próbował wykupić wicekapitana za 20 milionów funtów — na pół roku przed wygaśnięciem jego kontraktu.
Oferta została natychmiast odrzucona.
Zarówno Michael Edwards, Richard Hughes, jak i Arne Slot byli zgodni: utrzymanie Alexandra-Arnolda do końca sezonu — w walce o trofea — było znacznie cenniejsze niż przyjęcie tej kwoty.
Podobnie potraktowano zainteresowanie saudyjskiego Al Nassr Darwinem Núñezem.
Liverpool odrzucił wszelkie propozycje, stawiając na stabilność kadry w decydującej fazie rozgrywek.
Na boisku Liverpool doznał rzadkiej porażki w pierwszym meczu półfinałowym Pucharu Ligi z Tottenhamem, choć prawdziwy dramat rozegrał się w drodze powrotnej.
Gęsta mgła i oblodzenie sprawiły, że samolot z lotniska Londyn Stansted nie mógł wylądować w Liverpoolu i został przekierowany do Birmingham.
Ostatecznie maszyna dotknęła pasa około trzeciej nad ranem, a klub musiał szybko zorganizować autokar i samochody, aby przewieźć sztab oraz piłkarzy ostatnie 100 mil (160 km) na północ.
Pracownicy lotniska Johna Lennona w Liverpoolu, którzy przybyli na zmianę o 5:30 rano w czwartek, byli zaskoczeni, widząc zziębniętego Mohameda Salaha na parkingu — napastnik poprosił ich o pomoc w uruchomieniu swojego pojazdu w trudnych zimowych warunkach.
W lutym kibice mieli okazję zobaczyć bardziej wybuchową stronę Slota, gdy ten w ostrych słowach skrytykował sędziego Michaela Olivera po kontrowersyjnym remisie w derbach Merseyside przeciwko Evertonowi na Goodison Park.
Slot i Hulshoff przyjęli kary nałożone przez FA po derbowym remisie z Evertonem.
Sędzia Michael Oliver twierdził, że Slot powiedział mu: "Jeśli nie wygramy ligi, to będzie k*a twoja wina", jednak menedżer Liverpoolu utrzymywał, że jego rzeczywiste słowa brzmiały: "Jeśli nie wygramy ligi, będziemy mieli ci za co dziękować."
Slot został usunięty z boiska razem z Hulshoffem i później okazał skruchę:
— Emocje wzięły górę. Gdy patrzę na to z perspektywy czasu, chciałbym wtedy zachować się inaczej — przyznał.
Nie był to idealny początek kluczowego okresu pięciu meczów ligowych w ciągu zaledwie 15 dni.
Gdy dzięki heroicznej postawie Alissona Liverpool z trudem wymęczył nerwowe zwycięstwo u siebie nad walczącymi o utrzymanie Wolves, statystyki ukazały niepokojący obraz — po raz pierwszy od początku prowadzenia zapisów przez Optę (sezon 2003-04) Liverpool rozegrał całą połowę meczu ligowego na Anfield bez oddania choćby jednego strzału.
Slot wielokrotnie jasno komunikował swoim zawodnikom, że potrafi zaakceptować błędy, ale nie toleruje spadku zaangażowania i odpowiedniego podejścia.
Dlatego zdecydował się na nietypowy krok i publicznie skrytykował Darwina Núñeza na konferencji prasowej, dzień po tym, jak jego fatalne pudło stało się głównym tematem po remisie 2:2 na wyjeździe z Aston Villą.
Miesiąc wcześniej urugwajski napastnik był bohaterem — w meczu przeciwko Brentfordowi wszedł z ławki i zdobył dwie bramki w doliczonym czasie gry.
Gdy drużyna czekała na start samolotu z lotniska w Luton, dotarły do nich wieści o remisie Arsenalu 2:2 z Aston Villą (po tym jak Kanonierzy roztrwonili dwubramkowe prowadzenie).
Liverpool powiększył wówczas przewagę do sześciu punktów z meczem zaległym.
Dla Núñeza był to jednak kolejny fałszywy świt w jego nierównej karierze na Anfield.
— To, co trudniej było mi zaakceptować, to jego zachowanie po tej zmarnowanej sytuacji — mówił Slot dziennikarzom po meczu z Aston Villą.
— Najważniejszy przekaz brzmi: możesz zmarnować okazję, ale nie możesz odpuścić pod względem zaangażowania.
Slot, którego zirytowała także postawa Núñeza w meczu z Wolves, wskazywał Wataru Endo jako wzór odpowiedniego nastawienia wśród zawodników drugiego planu.
Japoński weteran, pomimo frustracji związanej z ograniczonym czasem gry, zawsze był gotowy dawać z siebie wszystko, co sprawiło, że Slot uczynił go jednym ze swoich zaufanych kończących mecz zmienników.
Jednym z najbardziej symbolicznych obrazów sezonu była scena po wyjazdowym zwycięstwie Liverpoolu nad Manchesterem City — pierwszym takim triumfie w Premier League od prawie dekady — Dominik Szoboszlai leżał wycieńczony na murawie po ostatnim gwizdku, po tym jak zostawił całe serce na boisku.
Dzień wcześniej Arsenal niespodziewanie przegrał z West Hamem, a Liverpool wysunął się na 11 punktów przewagi.
Sektor gości na Etihad Stadium odśpiewał po raz pierwszy potężne "We’re gonna win the league".
Spotkanie z City było prawdziwym pokazem taktycznego kunsztu Slota.
Liverpool zagrał bez nominalnego napastnika, wykorzystując Szoboszlaia i Curtisa Jonesa jako dwie "dziesiątki".
Posiadanie piłki wyniosło zaledwie 34 procent — to najniższe posiadanie w zwycięskim meczu ligowym od czasu prowadzenia statystyk przez Optę — ale mimo to Liverpool całkowicie kontrolował wydarzenia na boisku.
W klubowych gabinetach mecz ten uznano za doskonały przykład umiejętności szkoleniowych Slota oraz perfekcyjnego wdrożenia jego planu gry.
Telefon Slota zawibrował z gratulacyjną wiadomością od Kloppa po świetnym występie Liverpoolu.
Obaj szkoleniowcy pozostawali w regularnym kontakcie przez cały sezon.
Slot jasno zakomunikował Kloppowi, że ma otwarte zaproszenie na mecze, jednak niemiecki trener zdecydował, że nie wróci na Anfield, dopóki tytuł nie zostanie oficjalnie zdobyty.
Wymagania Slota wobec zawodników były wysokie, ale Holender wiedział też, kiedy należy odpuścić.
Po najtrudniejszym tygodniu sezonu w marcu — odpadnięciu z Ligi Mistrzów po rzutach karnych z dynamicznie grającym Paris Saint-Germain oraz przegraniu finału Pucharu Ligi z Newcastle United w najgorszym występie Liverpoolu w finale dużych rozgrywek od dekad — Slot uznał, że najlepszą reakcją będzie odpoczynek i regeneracja.
Zamiast natychmiastowego zwoływania zespołu po zakończeniu okna reprezentacyjnego, Slot zdecydował się dać zawodnikom kilka dodatkowych dni wolnego na reset przed decydującą fazą sezonu.
Po powrocie, przed meczem derbowym z Evertonem, odbyło się szczere spotkanie w Kirkby, podczas którego Slot pokazał drużynie serię pozytywnych klipów z wcześniejszych spotkań, ilustrujących wysokie standardy, które zostały zaniedbane w finale na Wembley.
Powiedział piłkarzom: "Nigdy nie możecie zaakceptować, że jako zespół zostaliście wybiegani."
Ostrzeżenie przyniosło efekty — Diogo Jota przełamał swoją trzymiesięczną niemoc strzelecką i zapewnił zwycięstwo w derbach Merseyside.
Cztery dni później seria 26 ligowych meczów bez porażki została przerwana przez Fulham, ale Liverpool miał już tak dużą przewagę, że nie miało to większego znaczenia.
Informacja o przedłużeniu kontraktów Salaha i Van Dijka o kolejne dwa lata jeszcze bardziej wzmocniła euforię wśród kibiców, którzy szykowali się na największe mistrzowskie święto od 35 lat.
Triumf z 2020 roku był bowiem przyćmiony przez ograniczenia związane z pandemią COVID-19.
Wewnątrz zespołu panowała znakomita atmosfera.
Virgil van Dijk, który zorganizował wspólny wieczór integracyjny w ekskluzywnej japońsko-peruwiańskiej restauracji Pirana w londyńskiej dzielnicy Mayfair, odpowiada również za dobór muzyki w szatni… przy wsparciu kolegów z drużyny.
Jednym z nieoczekiwanych hymnów w drodze po tytuł stał się utwór Sultans of Swing brytyjskiego zespołu Dire Straits, który regularnie rozbrzmiewał po ważnych zwycięstwach.
Alisson jest wielkim fanem Dire Straits, a kolejną ulubioną piosenką drużyny stał się Walk of Life.
To wszystko świadczy o idealnej synchronizacji drużyny i sztabu — grupy, która potrafiła odciąć się od zewnętrznego szumu i realizować swoje zadania z niesamowitą skutecznością.
W rzeczywistości żaden inny zespół w Premier League nie zbliżył się poziomem regularności do Liverpoolu.
Zawodnicy i członkowie sztabu zebrali się w środę wieczorem w ośrodku treningowym w Kirkby, aby wspólnie obejrzeć mecz Arsenalu z Crystal Palace, który mógł im dać matematyczne mistrzostwo.
Nikt nie był rozczarowany, gdy świętowanie trzeba było jeszcze odłożyć — wszyscy chcieli przypieczętować sukces na własnym stadionie. I tak też się stało: Liverpool pokonał Tottenham Hotspur 5:1, przypieczętowując tytuł mistrzowski.
Skala tego osiągnięcia nie może zostać umniejszona.
Przed rozpoczęciem sezonu niewielu wierzyło w Liverpool.
Większość ekspertów zgodnie uznawała, że sam awans do czołowej czwórki będzie sukcesem po pożegnaniu najbardziej przełomowego menedżera od czasów Billa Shankly’ego.
Tymczasem zatrudnienie Slota okazało się strzałem w dziesiątkę.
Holenderski pasjonat futbolu sięgnął po największe trofeum już przy pierwszej próbie, otwierając nową erę na Anfield w triumfalnym stylu.
James Pearce
Komentarze (1)