19.09.2010 14:30
Bramki
Berbatov 42'Berbatov 59'
Gerrard (pen) 64'
Gerrard 70'
Berbatov 84'
Składy
Manchester United
Van der Sar, Evra, Vidic, O'Shea, Evans, Giggs (Macheda 82'), Nani (Gibson 88'), Scholes, Fletcher, Berbatov (Anderson 88'), RooneyLiverpool
Reina, Johnson, Konchesky (Agger 81'), Carragher, Skrtel, Meireles (Jovanovic 79'), Gerrard, Cole, Maxi (Ngog 62'), Poulsen, TorresOpis
Dzień wielkiego meczu, starcia dwóch najbardziej utytułowanych klubów Premier League przypadł na niedzielę 19 września. Zarówno Manchester United, jak i Liverpool zaczęli ligę dość kiepsko. Klub z Anfield Road nieporównywalnie słabiej. Szesnasta pozycja w tabeli ligowej do trzeciego miejsca Czerwonych Diabłów.
Liverpool od dłuższego czasu znajduje się jednak w kryzysie. Długi właścicieli, słaba forma piłkarzy, brak pieniędzy na transfery, to tylko niektóre z problemów, z którymi borykają się na Anfield. Końca kryzysu teoretycznie nie widać, lecz poczyniono już kroki, by powrócić do dyspozycji sprzed chociażby dwóch sezonów. Nowy trener, nowi piłkarze...
Czy starania Liverpoolu znajdą odzwierciedlenie w faktycznych wynikach? Manchester United to rywal silny i szczególny dla Liverpoolczyków, ale też na pewno do pokonania. Podopieczni byłego już trenera Liverpoolu Rafy Beniteza niejednokrotnie pokazywali, że potrafią wygrać z klubem z Old Trafford. Tym razem, to Roy Hodgson stanął przed tym niebywale trudnym zadaniem.
Manchester United zaliczył ostatnio dwa remisy, z West Hamem i Glasgow Rangers. Wynik słaby, jak na wielokrotnego Mistrza Anglii. Wcześniejsze tytuły zdobyte przez dane kluby przestają mieć jednak znaczenie, w obliczu kiepskiej dyspozycji Liverpoolu, osiemnastokrotnego przecież mistrza kraju.
Czerwone Diabły miały grać w tym spotkaniu bez Rio Verdinanda i Antonio Valenci, który doznał poważnego urazu w meczu z Rangersami. Zawodnicy Liverpoolu wyszli na murawę bez Dirka Kuyt'a, mającego wrócić do gry pod koniec września.
Przez pierwsze minuty sytuacja na boisku klarowała się, zawodnicy Manchesteru zaczynali już jednak zaznaczać swoją przewagę. Evra dośrodkowywał, piłka trafiła do Rooney'a i została wybita przez naszego zawodnika. Takich sytuacji było coraz więcej. W 4 minucie meczu futbolówka trafiła do Fernando Torresa, ten się wywrócił. Dla nas, fanów Liverpoolu takie zachowanie napastnika z Hiszpanii przestaje być ostatnio zaskakujące.
W następnych minutach oglądaliśmy dośrodkowanie Ryan'a Giggsa i strzał Vidica ponad poprzeczkę oraz rzut wolny wykonywany przez Fletchera po faulu Konchesky'ego na Nanim. Pierwszy kwadrans należał zdecydowanie do zawodników Manchesteru United. Przewaga wywalczonych przez Czerwone Diabły rzutów rożnych była miażdżąca.
W 10 minucie Liverpool po raz pierwszy próbował wyprowadzić pozornie groźny atak. Po chwili okazało się jednak, że próby The Reds były zupełnie bezsensowne i przede wszystkim nie przynoszące efektów. Brak pomysłu na grę, częste straty piłki i auty dla przeciwnika. Stwierdzenia te charakteryzują najlepiej poczynania Liverpoolu na początku pierwszej połowy meczu.
Postawa Fernando Torresa wraz z mijającym czasem nie zmieniała się. W oczy rzucało się to, jak ustępował przy przeciwniku, jego gra była bezproduktywna. Trzeba jednak zaznaczyć, że jego partnerzy wypadali przy przeciwnikach równie słabo. Glen Johnson był chyba jedynym zawodnikiem Liverpoolu, który grał z widocznymi chęciami i próbował wyprowadzić atak mimo, iż jest przecież obrońcą.
15 minuta przyniosła nam pierwsza groźną sytuację dla Manchesteru. Nani mógł oddać strzał na bramkę z ostrego kąta, zdecydował się na podanie do Wayne'a Rooneya. Piłka wróciła jednak do niego. Strzelił, futbolówka minęła bramkę. Po tej akcji gra Liverpoolczyków zaczęła ulegać poprawie.
W 25 minucie Liverpool miał szansę wykonać pierwszy swój rzut rożny w tym meczu. Nie został on należycie wykorzystany. El Niño nie potrafił się przebić przez obrońców drużyny przeciwnej. Procent posiadania piłki był jednak wyrównany, z lekką przewagą United. W 32 minucie działania Dimitara Berbatova zaczęły się dawać we znaki zawodnikom Liverpoolu. Pierwszy jego strzał był niecelny, piłka nad poprzeczką.
W 34 minucie Giggs sfaulował naszego kapitana. Raul Meireles wykonywał podyktowany nam rzut wolny. Dwie minuty później mieliśmy kolejną okazję, by strzelić gola z rzutu wolnego. Wynik spotkania nie ulegał jednak zmianie. Do czasu, gdy Fernando Torres dał zbyt dużo swobody Berbatovowi we własnym polu karnym. Bułgar strzelił głową gola nieprzeciętnej urody.
W dalszej części meczu, mimo prowadzenia gospodarzy ich przewaga nie była druzgocąca. Zawodnicy Liverpoolu wciąż próbowali coś zdziałać na boisku. Kolejną groźną sytyację wypracowali jednak gracze Manchesteru. Nani napsuł trochę krwi Jose Reinie i trafił piłką w słupek.
W 59 minucie kolejną bramkę strzelił Berbatov. Tym razem, trafienie było wręcz wspaniałe. Bułgar strzelił gola z przewrotki. Porażka Liverpoolu wydawała się być nieuchronna. Kilka minut później na boisku pojawił się Ngog, który zmienił Maxi'ego Rodrigueza.
W 63 minucie Fernando Torres pokazał, że dobrze jest mieć go w swoich szeregach nawet, gdy nie jest w najlepszej dyspozycji. Hiszpan został sfaulowany przez Evans'a w tzw. jedenastce, gdy próbował doprowadzić do groźnej dla przeciwnika sytuacji. Rzut karny wykonywał Steven Gerrard. Nie zawiódł. Bramka kontaktowa została zdobyta.
Chwilę później znów mogliśmy zobaczyć, jak krytykowany za grę Torres zapisał się kolejną zasługą dla swojej drużyny. Został on sfaulowany przez Johna O'Shea zaraz przed polem karnym. Wolny dla Liverpoolu i tylko żółta kartka dla zawodnika Czerwonych Diabłów. Tylko, ponieważ powtórka dowiodła, że Howard Webb powinien wyrzucić Irlandczyka z boiska. 70 minuta i Steve G wykorzystuje podarunek od losu, strzela gola z rzutu wolnego. Na pochwałę zasługuje tutaj niebywale sprytna postawa Raula Meirelesa, który stojąc w murze zmylił zawodnika ManU Darrena Fletchera. Bez jego reakcji bramka na pewno by nie padła.
Po 80 minucie na murawie pojawiają się Milan Jovanovic, Daniel Agger i Federico Macheda. Z boiska schodzą Konchesky, Meireles i Giggs. Parę minut później swojego trzeciego już gola strzelił Dimitar Berbatov. Podawał O'Shea, zawinił tym razem Jamie Carragher.
W końcówce meczu sir Alex Ferguson ściągnął jeszcze z boiska Naniego i Berbatova, który dostał owacje od swoich kibiców. Jego zasługi dla Manchesteru w tym meczu były ogromne. Sędzia doliczył 4 minuty do regulaminowego czasu gry, Liverpool desperacko próbował jeszcze porwać się na bramkę przeciwnika. Niestety, bez efektów. Remis, całkiem korzystny dla nas wynik, nie został utrzymany.
Ostatecznie kolejny raz zatriumfował Manchester United. Nasza drużyna pokazała wolę walki i chęć wyjścia z kryzysu mimo to, sytuacja wciąż nie wygląda za ciekawie, a zaangażowanie zawodników i ich forma wciąż nie są idealne. Następna kolejka bez zdobyczy punktowych i pozycja w strefie spadkowej.
Sędzia: Howard Webb
Frekwencja: 75 213