LIV
Liverpool
Premier League
02.11.2024
16:00
BHA
Brighton & Hove Albion
 
Osób online 1794
Everton
EVE
Premier League
17.10.2010 14:30
2:0
Liverpool
LIV

Bramki

Cahil 34'
Arteta 50'

Składy

Everton

Howard, Distin, Jagielka, Hibbert, Neville, Baines, Coleman, Heitinga, Arteta (74' Beckford), Osman (47' Bilyaletdinov), Cahill, Yakubu

Liverpool

Reina, Carragher, Kyrgiakos, Skrtel, Konchesky, Lucas (71'Ngog), Gerrard, Maxi (84' Jovanovic), Meireles, Cole (80' Babel), Torres

Opis

Dnia 17 października, w piękne niedzielne popołudnie Everton podejmował na własnym stadionie odwiecznego rywala Liverpool FC. Przed tym spotkaniem oba zespoły były w sytuacji tragicznej. Liverpool po najgorszym od kilkudziesięciu lat starcie w lidze i z miejscem w strefie spadkowej angielskiej Premier League. Everton na siedemnastej lokacie w tabeli ligowej (miejsce nad Liverpoolem).

Dla The Reds ewentualne zwycięstwo w tym meczu miało być nowym początkiem, odbiciem się od dna. Czerwoni mieli zacząć piąć się stopniowo w górę tabeli. Nowi właściciele, nowy trener, zażegnanie kryzysu na poziomie finansów, to wszystko miało jedynie pomóc zawodnikom Liverpoolu. Po przywitaniu trenerów obu drużyn, jak i ich kapitanów wielkie derby Merseyside mogły zostać otwarte.

Już na samym początku spotkania graczom Evertonu udało się wypracować rzut rożny i groźną sytuację po jego wykonaniu. Piłka została jednak wybita przed Liverpoolczyków. Gra zawodników The Reds była chaotyczna, to Everton zaznaczał swoją małą jeszcze przewagę.

W pierwszych minutach faulował Heitinga i Skrtel. Skutkiem drugiego faulu był rzut wolny podyktowany dla Evertonu, wykonywał go Leighton Baines. Strzał Anglika został zablokowany przez zawodników The Reds stojących w murze. Potem groźnie uderzał Jagielka, jednak piłka przeleciała nad poprzeczką. Z każdą minutą przewaga The Toffees zaznaczała się coraz wyraźniej. Zawodnicy Liverpoolu nie potrafili utrzymać piłki na połowie rywali, nie mieli zupełnie pomysłu na grę czy wyprowadzenie ataku.

W 16 minucie Howard Webb podyktował rzut wolny dla Evertonu, wykonywał go Mikel Arteta. Procent posiadania piłki przez obie drużyny wskazywał na mecz wyrównany. Niestety, to gospodarze wykazywali inicjatywę i wytrwale dążyli w polu karnym rywala do oddania strzału na bramkę.

Pierwszą żółtą kartkę w tym spotkaniu zobaczył Maxi Rodriguez za wykonanie nieczystego wślizgu. Fernando Torres, Steven Gerrard i Joe Cole, zawodnicy, z którymi wiązane były wielkie nadzieje w kontekście tego, jak i innych meczów byli na boisku zupełnie niewidoczni. Po ponad kwadransie gry na Goodison Park dostaliśmy pierwszy dar od losu, rzut wolny, który zmarnowaliśmy. Zawodnicy Liverpoolu w sposób bezsensowny tracili piłkę, dopiero po 20 minutach gry zaczęli przebijać się częściej w pole karne rywala.

W minucie 23 Joe Cole popisał się świetną wrzutką, futbolówka trafiła do Torresa. Uderzał on głową w światło bramki, jednak Tim Howard obronił strzał hiszpańskiego napastnika. Chwilę później z dystansu strzelał Lucas Leiva, role na boisku powoli zaczynały się odwracać. The Reds zaczęli wracać do życia, zaś Evertończycy trochę spuścili z tonu, uspokoili swoją grę.

Chwilę później gospodarze znów przeszli do ataku. Groźnie strzelał Yakubu, dobrą interwencją popisał się Pepe Reina. W minucie 34 po podaniu Coleman'a, Cahill strzelił pierwszego gola w tym spotkaniu. The Toffees wyszli na prowadzenie i swoją grą pokazywali, jak bardzo chcieli je utrzymać.

Stracony gol nie okazał się w żadnym stopniu motywujący dla zawodników Liverpoolu. Everton wciąż atakował, zdobywał kolejne rzuty rożne. W pewnym momencie zawodnik gospodarzy Leon Osman nie podnosił się z murawy, nic nie wskazywało jednak na to, by miał zostać zmieniony. Lekka przewaga w posiadaniu piłki zaznaczyła się po stronie Evertonu.

Pod koniec drugiej połowy Liverpool sporadycznie wychodził z kontrą i próbował ugrać coś na swoją korzyść, jednak bez faktycznych efektów. Wynik spotkania nie ulegał zmianie.

Na początku drugiej części meczu z dystansu uderzał Maxi Rodriguez. Zawodnicy The Reds próbowali atakować. Niestety, to Everton umocnił się na pozycji zwycięscy w tym meczu. W 49 minucie rzut rożny wykonywał Baines. Liverpoolczycy źle wybili piłkę. W efekcie Mikel Arteta strzelił gola z okolic 16 metra. Pepe Reina pozostawał zasłonięty przez piłkarzy, nie miał więc szans by obronić ten strzał.

Opisując ówczesną sytuację na boisku należałoby powtórzyć się po raz kolejny w kontekście gry The Reds. Gra kompletnie bezproduktywna, zero pomysłu na wyprowadzenie ataku, zrezygnowanie, a czasami nawet i obojętność jawiąca się na twarzach piłkarzy. Przewaga graczy Evertonu w posiadaniu piłki była druzgocąca (80-20). Jedynym piłkarzem The Reds spełniającym w pełni swoje obowiązki był zapewne tylko Jamie Carragher.

W 63 minucie z dystansu uderzał Raul Meireles, następnie wrzucał Carra, by znów z dystansu mógł probować tym razem Joe Cole. Liverpoolczycy zaczęli sprawiać bardziej pozytywne wrażenie. Kilka minut później Fernando Torres uderzał ponad poprzeczką. W minucie 68 Cole po raz kolejny złożył się do strzału zza pola karnego. Wtórował mu Meireles.

Piłkarze The Reds zaczęli odrabiać straty w posiadaniu piłki, jednak wciąż nie potrafili przebić się przez linię obrony Evertonu. Roy Hodgson zdecydował się na pierwsze zmiany. Na murawie pojawił się Ryan Babel, David Ngog i Milan Jovanovic.

W minucie 83 rzut wolny wykonywał kapitan Liverpoolu Steven Gerrard. Anglik popisał się piękną wrzutką, niestety żaden piłkarz gości nie dosięgnął piłki. Chwilę później Steve G próbował zagrozić bramce rywala, jego strzał był jednak chybiony. Następnie z ostrego kąta strzelał jeszcze Torres. Kilka minut do końca spotkania, a Liverpoolczycy doznali nagle olśnienia, ich gra znacznie się poprawiła. Szkoda, że tak późno.

Arbiter spotkania Howard Webb doliczył 4 minuty do regulaminowego czasu gry. Upłynęły one pod znakiem desperackich prób piłkarzy The Reds. Everton nie dawał im więcej swobody, a i sami gracze Liverpoolu nie mieli specjalnego pomysłu na przeprawienie się przez obronę rywali. W 92 minucie z dystansu uderzał jeszcze Beckford i Babel. Na bramkę strzelał też Torres, uderzenie zostało jednak zablokowane. Mecz zakończył się dwubramkowym zwycięstwem Evertonu. Liverpool uległ w 214. derbach Merseyside.

Po tej porażce zespołu z Anfield pozycja Roy'a Hodgsona na stanowisku selekcjonera stanie się jeszcze mniej pewna, niż po ostatnich niepowodzeniach. Do tego, każdy kibic The Reds zacznie się zastanawiać, czy to rzeczywiście jedynie problemy finansowe były powodem słabej gry ich ulubieńców. Liverpool ma przecież nowych właścicieli, kryzys powinien zostać zażegnany, a dobra gra piłkarzy miała to ostatecznie przypieczętować.

Sprawa nie jest jednak tak prosta, a przyczyny słabych wyników The Reds wydają się być bardziej złożone. Dopiero czas pokaże nam, czy spłacenie zadłużenia Liverpoolu rozwiąże wszystkie problemy klubu. Nie stanie się to na pewno od zaraz, każdy przewrót wymaga czasu. Pytanie tylko, czy Liverpool FC owym czasem dysponuje. Miejsce w strefie spadkowej tabeli Premier League, to nie jest to, do czego przyzwyczaiła nas TA drużyna, wielka niebywale, ale też niewątpliwe chyląca się ku upadkowi.

Sędzia: Howard Webb
Frekwencja: 39 673