LIV
Liverpool
Premier League
02.11.2024
16:00
BHA
Brighton & Hove Albion
 
Osób online 1839
Blackburn Rovers
BLA
Premier League
05.01.2011 21:00
3:1
Liverpool
LIV

Bramki

Olsson 32
Mwaruwari 38
Mwaruwari 57
Gerrrard 81

Składy

Blackburn Rovers

Bunn, Salgado, Samba, Nelsen, Givet, Hoilett, Dunn (Morris 75), Pedersen, Olsson (El-Hadji Diouf 73), Mame Diouf, Mwaruwari
Fielding, Doran, Goulon, Hanley, Linganzi

Liverpool

Reina - Johnson, Kyrgiakos (Agger 51), Skrtel, Konchesky - Cole, Gerrard, Lucas, Maxi (Kuyt 58) - Torres, Ngog (Babel 78)
Gulacsi, Kelly, Poulsen, Jovanovic

Opis

W środowy wieczór Liverpool zmierzył się na Ewood Park z Blackburn Rovers. Wielu kibiców The Reds otwarcie życzyło sobie porażki i jak najszybszej dymisji naszego obecnego trenera, nieradzącego sobie ewidentnie na powierzonym mu stanowisku. Małego pogromu, który się dziś dokonał, chyba nikt się nie spodziewał.

Pierwsze minuty tego spotkania przyniosły próbę Torresa ze spalonego oraz jego strzał głową po dośrodkowaniu Konchesky'ego. Sytuacja na boisku się klarowała, a po kwadransie gra obu zespołów, z naciskiem na Liverpool, wyglądała przyzwoicie. Było dość dynamicznie. Atak Liverpoolu, przechwycenie piłki przez gospodarzy, szybka kontra, powrót The Reds pod bramkę Marka Bunna. W 16 minucie Mame Diouf strzelił w światło bramki, jednak nasz golkiper nie zawiódł. Chwilę później na naszą bramkę po raz kolejny porywał się Dunn, jego strzał z dystansu był niecelny.

Obrońcy Blackburn radzili sobie z naszymi atakami, sytuacje były, jednak nie zostały wykorzystane. Z dobrej strony zaczął pokazywać się Fernando Torres, Joe Cole także chciał udowodnić, że zasługuje na miejsce w wyjściowej jedenastce. Gdy myślę o pozytywach tego meczu, o ile jakiekolwiek można tutaj wyszczególnić, przypominam sobie właśnie próby strzelenia gole przez tego drugiego zawodnika Liverpoolu.

Po trzydziestu minutach gry na Ewood Park przegrywaliśmy już jednym golem. Olsson umieszcza piłkę w siatce, Diouf asystuje, nasi obrońcy zawodzą. A w głowach tysięcy kibiców, jak i zapewne na ich ustach, niechlubne określenia wysuwane w kierunku naszego trenera, Roya Hodgsona, który przed każdym meczem zaskakuje roszadami w podstawowej jedenastce.

Po golu Olssona gospodarze wzmogli atak, na podwyższenie wyniku nie kazano nam czekać zbyt długo... W 37. minucie Benjani pokonał Pepe Reinę i umocnił prowadzenie swojego zespołu. Gracze The Reds, mimo dość usilnych prób ataku nie zdołali zmienić biegu spotkania. Po pierwszej połowie schodzili z murawy, jako przegrani.

W drugiej części meczu na boisku pojawił się Daniel Agger, który zastąpił Kyrgiakosa. Chwilę po tej zmianie Benjani przybił jeszcze jeden gwóźdź do trenerskiej trumny Roya Hodgsona. Po raz kolejny pokonał Jose Reine. Roy podejmuje błyskawiczną decyzję, na murawie pojawia się Dirk Kuyt, schodzi Maxi Rodriguez. Niezbyt dobra chwila dla Holendra na szybkie wejście w mecz. Jego Liverpool przegrywa trzema golami z ligowym średniakiem i jako zespół sam niedługo zasłuży na miano, co najwyżej średniego w Premier League. Marzenia o TOP 4 oddalą się, co najmniej do czasu dymisji obecnego trenera.

Zarówno Cole, Torres, jak i Kuyt wyraźnie starali się coś zdziałać. Torres oddał strzał ponad bramką, Cole wrzucał w pole karne i Kuyt miał szansę, by zmienić wynik spotkania. Gracze The Reds byli jednak bezsilni. W Blackburn zmiana, schodzi strzelec pierwszej bramki Martin Olsson. Nas wesprzeć ma Babel, miejsca na boisku pozbawia on Davida Ngoga.

Nie kto inny, jak nasz kapitan strzela bramkę honorową. Nieco ponad dziesięć minut do końca spotkania i dwubramkowa strata Liverpoolu. Z murawy schodzi główny sprawca naszego dzisiejszego koszmaru, oczywiście poza Royem Hodgsonem, Benjani Mwaruwari.

Minuta 84 przynosi nam małe światełko w tunelu, a mianowicie rzut karny podyktowany przez Andre Marrinera. Wykonuje go Steven Gerrard. Ciężko w to uwierzyć, ale nasz kapitan przestrzelił, uderzył ponad bramką. Sędzia dolicza cztery minuty, dyktuje wolny dla Liverpoolu. Nic jednak nie było w stanie nam pomóc. Torres strzelał jeszcze głową, futbolówka minęła bramkę.

Blackburn Rovers pokonuje 3:1 wielki niegdyś Liverpool. The Reds zaliczają dziewiątą już porażkę w tym sezonie, zajmują dwunastą pozycję w tabeli, sytuacja jest katastrofalna. Pozostaje nam jedynie przywołać w naszych udręczonych kibicowskich główkach pamiętny sezon pod wodzą Rafaela Beniteza, gdy pech przesądził o naszym niedoszłym mistrzostwie, a rezultat jedynie dwóch porażek zachwycał i dawał powód do ogromnej dumy.

Sędzia: Andre Marriner
Frekwencja: 24 522