06.02.2011 17:00
Bramki
Meireles 69Składy
Chelsea
Cech - Bosingwa (David Luiz 73), Ivanovic, Terry, Cole - Essien, Mikel (Malouda 71), Lampard - Anelka, Torres (Kalou 66), DrogbaTurnbull, Ferreira, McEachran, Sala
Liverpool
Reina - Kelly, Skrtel, Carragher, Agger, Johnson - Gerrard, Lucas, Meireles (Poulsen 83), Maxi (Aurelio 75) - KuytGulacsi, Suarez, Jovanovic, Kyrgiakos, Ngog
Opis
Mecz na wyjeździe, groźny rywal, utrata świetnego zawodnika, nowy nabytek klubu Andy Carroll kontuzjowany, szum medialny wokół zimowego okienka transferowego. Wiele czynników wskazywało na porażkę Czerwonych w Londynie. Oni jednak nie poddali się utartym schematom, Liverpool w dobrym stylu pokonał aktualnego mistrza kraju i udowodnił tym samym, że jest klubem, który został stworzony by triumfować.
Największym przegranym tego meczu był niewątpliwie Fernando Torres. Jego debiut w niebieskich barwach pozostawiał wiele do życzenia, Hiszpan nie pokazał się w tym meczu, a wszyscy zawodnicy i kibice Liverpoolu mieli okazję by uśmiechnąć się z ogromną satysfakcją. Wielka rozpacz po stracie Torresa odeszła w zapomnienie.
Wynik zadowolił wszystkich sympatyków Liverpoolu, jednak mieli oni mnóstwo powodów do niepokoju już na początku spotkania, gdy Maxi Rodriguez praktycznie podał piłkę do Fernando Torresa. Hiszpan strzelił z dość dużej odległości. Na szczęście, futbolówka przeleciała ponad bramką. Maxi nie zachwycił w dzisiejszym meczu także z powodu zmarnowania idealnej sytuacji do strzelenia gola. Liverpool po raz kolejny mógł jednak liczyć na Raula Meirelesa, Portugalczyka sprowadzonego na Anfield jeszcze przez Roya Hodgsona.
Na pochwałę zasługują z pewnością obrońcy Liverpoolu i nie mówię tutaj o subtelnym łokciu, który wylądował na twarzy Torresa za sprawą Daniela Aggera, chociaż wszyscy w duchu dziękujemy naszemu zawodnikowi. Pochwalić należy oczywiście Jamiego Carraghera, który mimo swojego wieku i dwumiesięcznej absencji spowodowanej kontuzją wyróżniał się na boisku niesamowitą grą i charakterystycznym dla siebie zacięciem. Jamie miał coś do udowodnienia Fernando Torresowi i osiągnął swój cel w wielkim stylu, jak na prawdziwego Liverpoolczyka przystało.
Oba zespoły spisywały się dobrze, zawodnikom zależało jedynie na zwycięstwie. Carlo Ancelotti zdecydował się na bardzo ofensywne ustawienie i danie szansy Fernando Torresowi, który był na murawie jednym z trzech napastników grających w niebieskich koszulkach. Taktyka ta nie przyniosła The Blues korzyści, a zespół nie potrafił wypracować sobie dogodnych sytuacji najpierw do zapewnienia sobie zwycięstwa, potem już tylko remisu.
Wynik mógłby być bardziej przytłaczający dla Chelsea, jednak po 30 minutach gry na Stamford Bridge wspomniany wcześniej Maxi Rodriguez spudłował otrzymując podanie od Gerrarda. Znajdował się bardzo blisko bramki rywala, dlatego ciężko wybaczyć mu okrutną pomyłkę.
Kenny Dalglish nie wprowadził na drugą połowę meczu Luisa Suareza, młody zawodnik miał okazję przekonać się, że Liverpool może wygrać z mistrzem kraju bez jego pomocy. Urugwajczyk przekonany o tym, że nie jest niezbędny Liverpoolowi może grać jeszcze lepiej i ma duże szanse by nie skończyć, jak Fernando Torres.
Gra zawodników wyglądała dobrze po obu stronach, szczególnie w drugiej połowie meczu. Groźnymi strzałami popisali się między innymi Anelka i Essien, nie zdołali jednak odwrócić biegu spotkania. W 69 minucie to Raul Meireles ustalił wynik, Liverpool prowadził z Chelsea na ich stadionie. Zasługi przypisane zostały na konto Portugalczyka, a także Dirka Kuyta i naszego kapitana Stevena Gerrarda.
Gdy padł gol dla Czerwonych Fernando Torres siedział już na ławce Chelsea, w ostatnim rzędzie chowając się za swoimi nowymi kolegami z nowej lepiej płatnej pracy. Na pewno wszyscy kibice Liverpoolu odczuli ogromną satysfakcję widząc reakcję Hiszpana na gol Raula Meirelesa i celebrację Czerwonych.
W ostatnich meczach Pepe Reina nie był zbyt pewny w swoich interwencjach, popełniał też błędy przy wybijaniu piłki, jednak dzisiaj nie pozwolił sobie na jakąkolwiek pomyłkę. Faktem jest, że większość strzałów zawodników The Blues nie była specjalnie groźna, mimo to także przyczynił się przecież do dzisiejszej wygranej Liverpoolu.
Kenny Dalglish zdecydował się na dwie zmiany, kiedy Ancelotti wykorzystał wszystkie trzy. W drugiej połowie szansę na grę otrzymali Fabio Aurelio i Christian Poulsen. Z boiska zszedł Raul Meireles, bohater dzisiejszego meczu i Maxi Rodriguez, piłkarz, którego pomyłka mogłaby być wspominana z goryczą, gdyby mecz zakończył się wynikiem niekorzystnym dla Liverpoolu. Szkoleniowiec Chelsea za fatalnie grającego Torresa, dla którego usprawiedliwieniem może być jedynie brak ogrania z zespołem, wprowadził Salomona Kalou. Szeregi The Blues wzmocnił też Malouda i nowy nabytek Romana Abramowicza, David Luiz.
W całym meczu miało miejsce kilka dość kontrowersyjnych sytuacji, między innymi wtedy gdy Lucas Leiva dotknął piłki ręką w polu karnym. Piłkarz zapewne nie zrobił tego umyślnie. Sędzia Andre Marriner, który dobrze spisywał się w tym spotkaniu i dawał pograć piłkarzom obu drużyn, nie podyktował karnego dla Niebieskich. Mimo to, każdy sympatyk futbolu może z czystym sumieniem przyznać, że Liverpool był w dzisiejszym starciu po prostu lepszym zespołem i w pełni zasłużył na wygraną.
Biorąc pod uwagę, jak burzliwe było dla zespołu z Anfield zimowe okienko transferowe, nikt nie spodziewał po Liverpoolu świetnej gry, szczególnie, że powszechną była opinia, iż jedynym grającym na poziomie piłkarzem w drużynie był Fernando Torres. Jak wielką pomyłką okazał się ten pogląd przekonali się wszyscy, także kibice Liverpoolu rozkoszując się dzisiejszą grą Czerwonych. Wciąż nie jest ona idealna, jednak daleka od tego, co pokazywali zawodnicy za kadencji Roya Hodgsona.
Kenny Dalglish jest cudotwórcą i nikt nie śmie temu zaprzeczyć. Liverpool wygrał niezwykle ważne spotkanie udowadniając całemu światu, że Czerwoni wciąż liczą się w walce o najwyższe cele i nie mają zamiaru poddać się z powodu straty jednego kapryśnego zawodnika. Przeżyliśmy wiele ciężkich chwil, ale teraz wracamy do gry, a w zanadrzu mamy przecież wciąż Andy'ego Carrolla i Luisa Suareza. Przyszłość zapowiada się niezwykle fascynująco.
Sędzia: Andre Marriner
Frekwencja: 41 829
Linki
0-1 MeirelesAnaliza Sky Sports
Skrót (BBC)
Carra vs Chelsea