Fernando Torres: Moja historia
Gdyby ktoś w dzieciństwie powiedział Fernando Torresowi, w jak znacznym stopniu grupa The Beatles będzie związana z jego przyszłością, z pewnością wyśmiałby to i nazwał go szaleńcem. Pomimo, iż twórczość tej słynnej czwórki zna już od dziecka, jego ojciec bowiem pasjonował się ich muzyka, nie spodziewał się, że jego przyszły dom, aż do tego stopnia będzie utożsamiać się z tymi muzykami. Fernando tak opisuje swe pierwsze dni w Anglii.
- Największym problemem, który napotkałem zaraz po przenosinach z Madrytu do Liverpoolu była bariera językowa. Moja edukacja angielskiego zakończyła się wraz ze szkolą w Fuenlabradzie. Myślałem, że znając podstawowe zwroty tego języka z pewnością poradzę sobie. Myliłem się. Od pierwszych dni spędzonych w Liverpoolu miałem kłopot, którego przeskoczyć nie mogłem. Bardzo często wtedy prosiłem osoby o powtórzenie czegoś, gdyż nie dosłyszałem, bądź nie zrozumiałem kontekstu wypowiadanego zdania.
- Pewnego popołudnia, po obiedzie zdecydowaliśmy się pójść na zakupy. W momencie, gdy przechodziliśmy przez drzwi, strażnik zatrzymał nas prosząc o karty klienta. Za bardzo nie wiedzieliśmy wówczas o co chodzi. Nasz angielski był na tyle skromny, że nie byliśmy w stanie porozumieć się z ochroną sklepu. Odeszliśmy. Dopiero następnego dnia dowiedzieliśmy się, że bez tej karty klienta zakupów w tym sklepie po prostu zrobić się nie da.
- Przez pierwsze kilka dni, gdyby nie pomoc dwóch osób (Rob i Alan, nauczyciele angielskiego) z pewnością nie poradziłbym sobie. Kolejną osobą, na którą mogłem liczyć i która była mi bardzo pomocna to Pepe Reina. Ten czas spędzony w Anglii wspominam w ten sposób, że gdy tylko miałem jakikolwiek problem i czegoś zwyczajnie nie rozumiałem, po prostu dzwoniłem do jednego z nich.
- Radio stało się moim stałym towarzyszem podróży. Każdego ranka w drodze na trening słuchałem i starałem się koncentrować na każdym wypowiadanym zdaniu. Na początku rozumiałem jedynie kilka słów, ale z czasem widać było efekty oraz poprawę mojego angielskiego. Również kiedy byliśmy w hotelach przygotowując się do kolejnych meczów, oglądałem filmy w języku angielskim, a w wolnym czasie szkoliłem i rozwijałem moją znajomość angielskiego słuchając kursu nauki na moim Nintendo.
- Kiedy byłem zmuszony do przeprowadzenia rozmowy telefonicznej, paraliżowało mnie. Wyobraź sobie na przykład moją rozmowę ze strażakiem. Miałem raz sytuację, kiedy to w domu który wówczas wynajmowałem, podczas mojej nieobecności, dostałem sygnał że coś jest nie tak. Miałem tego dnia wiele połączeń telefonicznych ze strażą pożarna odnośnie czujnika dymu w moim domu. Niestety wtedy kompletnie nie byłem w stanie dogadać się z nimi właśnie przez tą moją barierę językową. W momencie, gdy w domu pojawił się ogień, za późno już było na dalsze nieudolne próby komunikacji. Wtedy trzeba było juz działać. Taką sytuację miałem później jeszcze trzy razy przez następne trzy dni. Jednak wtedy strażacy dzwonili do mnie z pytaniem, czy na pewno trzeba jechać do tego zgłoszenia.
- Bardzo lubię The Beatles. Moje ulubione piosenki to "Penny Lane" i "Yellow Submarine". Nie powiem, że i ich twórczość w znacznym stopniu przyczyniła się do tego, iż w szybciej poznałem język angielski. Słuchałem ich już dużo wcześniej przed moją grą w Liverpoolu. Co mogę powiedzieć na temat tego legendarnego zespołu, który jest symbolem tego miasta? Nic nowego pewnie nie odkryję mówiąc, że ich kult tu nie wygasł. W tym mieście w dalszym ciągu czuje się ich obecność. Wciąż się mówi o nich oraz o ich sukcesach. Wcale się nie dziwię, że ludzie na całym świecie mają ogromny szacunek zarówno do tej grupy jak i do ich rodzimego miasta.
Jaki jest Fernando poza klubem z Anfield? Fernando Torres nie jest typowym piłkarzem. W brukowcach na przykład nie znajdziesz żadnych plotek o nim, o jego złym wychowaniu, nocnych podbojach klubowych, czy też zdjęć jego najnowszego samochodu. Fernando woli swój prywatny czas spędzać w rodzinnym gronie wraz z jego wspaniałą żoną Olallą Dominguez Liste.
- Jestem bardzo skromną osobą. Najbardziej komfortowo i przyjemnie czuję się właśnie tu w zaciszu domowym. Moim ulubionym momentem każdego dnia, jest wieczorny spacer w pobliskim parku wraz z Olallą oraz moją dwójką psów Pomo i llanta. Czuję się wówczas zrelaksowany i spokojny. Mogę się wtedy odciąć od wszystkich innych spraw.
- W domu spędzamy czas z rodziną i przyjaciółmi grając w gry planszowe takie jak Monopol, Scatergory lub Hotel. Dla odmiany, czasami gramy w karty, ale nie są to hazardowe gry jak poker, w które to gra większość piłkarzy.
- Alternatywą jest zawsze telewizja. Lubię być na bieżąco z tym, co dzieje się w świecie i nie mowie tu tylko o wiadomościach sportowych. Moje ulubione programy "Dog Whisperer" i "Super Niania".
- Podczas pierwszych kilku miesięcy w Liverpoolu odkryłem nowe hobby: majsterkowanie. Przez ten okres nieodłącznie koło mnie znajdowały jakieś młotki, śrubokręty, szczypce i klucze. Narzędzia były praktycznie wszędzie. Pamiętam nawet, że jednej nocy zaraz po tym, jak przegraliśmy 1-0 na Anfield z Olympique Marsylia w Lidze Mistrzów w 2007 roku, wróciłem do domu w bardzo złym nastroju. Postanowiłem moją frustrację wyładować na ... poskładaniu mebli do salonu. Zanim skończyłem była 4 rano.
- Nie mam w zwyczaju imprezować po nocnych klubach. Moim marzeniem jest to, aby usiąść kiedyś w pubie przy kuflu piwa i ekscytować się wraz z wiernymi kibicami każdą minuta meczu. Słyszałem nie raz o tej niesamowitej pasji fanów, oglądających mecz za meczem w gronie przyjaciół. Chciałbym i ja kiedyś coś podobnego przeżyć.
Komentarze (0)