Rodolfo: Będziemy najlepsi
Nie da się ukryć, że odkąd Rodolfo Borrell przekroczył próg Akademii w lecie 2009 roku w klubie z Anfield Road wiele się zmieniło. Nowy menedżer i nowi właściciele to tylko dwa wstrząsy sejsmiczne, które sprawiły, że były pracownik Barcelony musi pracować w zupełnie nowym środowisku.
Można powiedzieć, że nowa era w Liverpoolu na dobre się rozpoczęła i zmieniło się wszystko, ale Borell wciąż po cichu pracuje pozostając wiernym takiej pracy, która przyniosła mu sukcesy w stolicy Katalonii.
Zapewne niewielu ludzi mogłoby dyskutować z faktem, że Borell wie, jak robić z młodzików gwiazdy pierwszego zespołu. W jego CV są przecież takie nazwiska jak Messi, Pique, Fabregas czy Iniesta.
Razem z Frankiem McParland’em, Kenny’m Dalglish’em i Pepem Segurą wprowadzili w życie nowy system szkolenia młodzieży, który już zaczął przynosić pierwsze owoce.
W ostatnim meczu poprzedniego sezonu Jack Robinson stał się najmłodszym debiutantem w historii klubu, a pod wodzą Roya Hodgsona smaku pierwszego składu zaznali Tom Ince i David Amoo.
Borrell cieszy się postępem swoich podopiecznych, ale jednocześnie zaznacza, że przed Liverpoolem wciąż sporo pracy, jeśli chce mieć jeden z najlepszych systemów szkolenia młodzików w Europie.
- Jeśli spojrzycie na poziom Akademii Liverpoolu w momencie kiedy tu przyszedłem i na ówczesny poziom szkółki Barcelony łatwo zobaczyć, że musi minąć sporo czasu, zanim chociaż zbliżymy się do ich powodu.
- Przez 15 miesięcy, które tu jestem postęp zawodników był widoczny.
- Nowi właściciele skupiają się na pierwszym zespole i dobrze, bo jest on priorytetem. Uważam jednak, że przy odrobinie większym zainwestowaniu w młodość będziemy mogli uczynić pierwszy skład bardziej konkurencyjnym i zapewnić, że młode talenty w Kirkby będą miały najlepsze możliwe warunki do rozwoju.
Borrell jasno wyraził swoje pomysły na to, jak przenieść Akademię na kolejny poziom co nie znaczy, że bagatelizuje dotychczasowe osiągnięcia.
- Od początku bardzo ciężko pracujemy – kontynuuje trener młodzików.
- Nie chodzi tylko o to, co codziennie wykonujemy na miejscu z Segurą. Kenny i Frank McParland mieli ogromny wpływ na to, co przez ponad rok wydarzyło się w Akademii. Osobiście mówiąc, Kenny i Frank bardzo pomogli zaaklimatyzować się w Anglii.
- To ważne, bo wszyscy ludzie odpowiedzialni za rozwój naszych najmłodszych zawodników powinni dzielić podobną wizję. Jeśli chcemy wypuszczać z Akademii graczy na poziomie, jakiego potrzebuje Liverpool do pierwszego składu, musimy pracować wspólnie i unikać jakichkolwiek podziałów.
- Myślę, że widać u nas jedność, a jej rezultatem jest wielki progres, który wspólnie osiągnęliśmy. Każda drużyna z progiem wiekowym gra w tym samym stylu, z tą samą filozofią. To zapewnia nam ciągłość przy przechodzeniu zawodników z jednej drużyny do kolejnej.
Odejście człowieka, który zatrudnił Borella w lecie tego roku nie zmieniło w żadnym stopniu determinacji Hiszpana, aby doprowadzić U-18 do nowego poziomu.
Co więcej, Rodolfo jest zachwycony podejściem Roya Hodgsona do sprawy i jest pewien, że system młodzieżowy w Liverpoolu będzie się prężnie rozwijał pod nowym bossem.
- To oczywiste, że Roy skupia się na swoich zadaniach i spędza większość czasu na planowaniu składu. Rozmawiamy jednak często, czasem tutaj, czasem w Melwood. Wie, że mamy tu kilku graczy, którzy rokują ogromne nadzieje na przyszłość.
- Andre Wisdom od dawna gra na wysokim poziomie, oprócz niego mamy takich nastolatków jak Tom Ince, John Flanagan lub Jack Robinson. Naprawdę mamy ludzi zmierzających prostą drogą do pierwszego składu. Oczywiście jestem tym zachwycony, bo moim zadaniem jest doprowadzenie do jak największego rozwoju tych chłopców.
- Robię to przez całe życie i dlatego Liverpool sprowadził mnie na Merseyside.
Pod wodzą Borrella młodzi The Reds stali się uważani za drużynę grając w najlepszym stylu spośród zespołów FA Premier Academy League.
Seria dziesięciu spotkań bez porażki na koniec zeszłego sezonu jest kontynuowana świetnym startem tegorocznych rozgrywek.
Taki rozwój nie może prowadzić do niczego innego niż powołania do reprezentacji na różnych poziomach wiekowych. Rodolfo Borrell uważa jednak, że może to podziałać również negatywnie.
- Czasami mamy problemy na boisku, bo zbyt wielu graczy jest powołanych. Nie znaczy to że ci, którzy grają nie są bardzo dobrzy.
- To tylko oznacza, że musimy wystawiać młodszych zawodników i przeciwnicy są mocniejsi fizycznie. Taką sytuację mieliśmy na początku poprzedniego sezonu i to powtórzyło się w ostatnich kilku tygodniach.
- Kiedy jesteś Liverpoolem, inne drużyny dają z siebie wszystko w meczu z tobą. W ostatnim naszym meczu przeciwko West Bromwich wystawili bramkarza rezerw jako jednego z zawodników, którzy przekroczyli dopuszczalny wiek.
- To był jego pierwszy występ w meczu U-18. Dlaczego zagrał? Bo przeciwnikiem był Liverpool.
- To nie żadna wymówka, tylko rzeczywistość, z którą musimy się mierzyć kiedy nasi gracze są na zgrupowaniach reprezentacji.
- Im większy sukces odniesiemy i więcej zawodników przejdzie do dalszych zespołów, tym więcej będzie powołań. To coś, z czego możemy być dumni, ja i zawodnicy. Nie jest to jednak najlepsze dla drużyny.
- Tracisz zawodników, ale nadal musisz grać w lidze. To nie jest pierwszy skład więc nie wiem, dlaczego taka sytuacja musi mieć miejsce też w młodzieżowych drużynach.
- Jeśli wspomagamy drużynę narodową sądzę, że FA powinna chronić tych chłopców. W Hiszpanii każdy ma prawo do przełożenia meczu na późniejszy termin. To ma sens i chciałbym, żeby ktoś pomyślał o takim rozwiązaniu na Wyspach.
Międzynarodowy charakter współczesnej piłki oznacza, że młodych talentów kluby muszą szukać na całym świecie.
Borrell uważa jednak, że nowe pokolenie graczy Liverpoolu zostanie odnalezione prędzej w okolicach Southport niż Sao Paulo.
- Nie znam wszystkich młodych zawodników w kraju, ale podziwiam charakter gry Scouserów. Mają w sobie coś.
- Miejscowi gracze uczą się szybko, są waleczni, grają agresywnie i są zdyscyplinowani. Każdy z nich zawsze będzie walczył za drużynę do upadłego. Nie wydaje mi się, żeby było to charakterystyczne dla wszystkich Anglików. To coś, co mają tylko Scouserzy.
- Znacznie bardziej chcemy inwestować w piłkarzy urodzonych w okolicach Liverpoolu.
- Bardzo cieszę się postępem wszystkich miejscowych. Jeśli jednak zapytacie mnie czy widzę tutaj kogoś z talentem przewyższającym wszystkich innych, typu Leo Messiego muszą szczerze przyznać, że nie ma tutaj gracza tego kalibru.
- Mamy jednak zawodników z odpowiednimi warunkami, którzy przy ciężkiej pracy i odpowiednim nastawieniu będą w stanie przebić się do pierwszego zespołu Liverpool Football Club.
Fascynacja Borrella graczami z Liverpoolu pokazuje oczywiste oddanie klubowi z Anfield i jak sam Hiszpan przyznaje, Merseyside stało się jego nowym domem.
Znamy jego wszystkie sukcesy boiskowe, ale jak wygląda prywatne życie Rodolfo Borrella?
- Czasami mam dwa dni wolnego, jednak nie zdarza się to często. Lubię wtedy wyjechać i zobaczyć kawałek kraju. Zwiedziłem już York i Conwy, byłem też w rejonie jezior.
- Wiele lat temu przyjechałem na Wyspy na 25 dni. Widzieliśmy kilka wysp, Glasgow, Iverness i inne miejsca. Przyjechałem samochodem z Barcelony razem z trzema przyjaciółmi.
- Jak możecie się domyślić, nie jestem typowym Hiszpanem. Nie jeżdżę do domu, kiedy mam wolne, a w zeszłym roku pojechałem tam tylko na tydzień świąteczny zobaczyć się z rodziną. Jestem naprawdę szczęśliwy żyjąc w Liverpoolu.
- Niedawno urodził się mój syn i postawiłem warunek, aby poród odbył się w Anglii. Jestem bardzo dumny z tego, że mam syna Scousera! Rozmawialiśmy z żoną o tym, aby na czas porodu wrócić do Barcelony ale w końcu zadecydowaliśmy, że zostaniemy tutaj. Prawdopodobnie była to przede wszystkim moja decyzja, ale i tak się cieszę.
- Chcę, aby mój syn zawsze pamiętał, że jego ojciec był częścią wielkiego klubu z największą historią w piłce nożnej.
Słowa te trener wypowiada z ogromnym entuzjazmem i nikt nie powinien mieć już wątpliwości, że jest on bardziej niż zadowolony z przeprowadzki w lecie 2009.
Jaka będzie przyszłość? Czy Borell widzi siebie i Liverpool idących ramię w ramię?
- Mam taką nadzieję – odpowiada Rodolfo.
- Kocham Liverpool i jestem pewien, że ten wielki klub czeka wspaniała przyszłość. Mam nadzieję, że będę w stanie pomóc tym młodym chłopakom spełnić ich marzenia o grze dla The Reds i liczę na to, że fani będą zadowoleni z mojej pracy. Co najważniejsze, mam nadzieję, że moi podopieczni przyczynią się do zdobycia kolejnych trofeów przez klub.
Komentarze (0)