Dzień Świstaka dla Kennego
Kiedy Fernando Torres usiadł w biurze Kennego Dalglisha i powiedział mu, że chce odejść, menedżer Liverpoolu musiał sobie pomyśleć, że to Dzień Świstaka.
Szanowany numer 9 jasno powiedział, że nadszedł czas na zmianę. Ian Rush miał bardzo podobną rozmowę z Dalglishem na początku sezonu 1986/87, która miała być jego ostatnią na Anfield. Rush jednak powrócił po roku do Liverpoolu.
- Na początku sezonu Rushie przyszedł do mojego biura i wyraził chęć dołączenia do Juventusu, ponieważ otrzymał pokaźną ofertę od klubu sponsorowanego przez Fiata. Rushie był przekonany, że Liverpool chciał go sprzedać ze względu na finansowe konsekwencje po Heysel, jednak ja wiedziałem, że to nie była prawda – powiedział później Dalglish.
Niemal po 25 latach i podczas drugiej okazji prowadzenia Liverpoolu, Dalglish doświadczył podobnego scenariuszu – tylko tym razem, to Torres jasno wyraził, że nadszedł czas na transfer – i zareagował w podobny sposób, próbując przekonać Hiszpana do pozostania na Anfield. Po raz kolejny nie był jednak w stanie tego dokonać. Są rzeczy, którym nawet Królowie nie mogą zapobiec.
- Najważniejszym ludźmi w Liverpool Football Club są ci, którzy chcą tutaj być – słusznie powiedział Dalglish po tym, jak Torres ukończył swój transfer do Chelsea i tym samym z miejsca stał się przeżytkiem przeszłości Liverpoolu.
Ponieważ jednak Dalglish zadał sobie wiele trudu by o tym powiedzieć, można uznać to za sposób, w jaki Liverpool odpowiedział na odejście byłego bohatera. Mogła być pokusa, aby odłożyć pieniądze ze sprzedaży Torresa do lata, rozmyślając szczegółowo w międzyczasie i mając nadzieję, że potencjalni następcy będą dostępni po zakończeniu sezonu.
Robiąc coś przeciwnego i ściągając przy najbliższej możliwej okazji nie jednego, a dwóch wysokiego kalibru napastników, Liverpool podkreślił zarówno swoje ambicje, jak i determinację, by powrócić w wielkim stylu. Są ludzie, którzy krytykują wydanie 35 milionów funtów na Andy'ego Carrolla, jednak ten wysoki napastnik został wybrany przez Dalglisha i ma poprowadzić atak Liverpoolu. Klub działał szybko i zdecydowanie, by ściągnąć go. Próby obniżenia ceny mogły sprawić, że nie doszłoby do transferu w styczniu i Carroll odszedłby prawdopodobnie latem.
Nie wydając wielkich pieniędzy podczas okienek transferowych w ostatnich latach – w czasie reżimu Hicksa i Gilletta – z powodu małych funduszy, stosowania uników na rynku transferowym i braku kierunku, ściągnięcie Carrolla było wyraźną oznaką, że klub powraca na właściwe tory i znowu ochoczo wspiera decyzje menedżera, nawet jeśli będzie się kwestionować te decyzje i to, czy rozsądnie wydano pieniądze.
W pewnym sensie, to że wydano tyle pieniędzy, jest nieistotne przez fakt, że przez trzy lata przed przejęciem klubu, Liverpool co roku wydawał po 35 milionów na spłatę rat.
Liverpool podczas lat chwały zawsze inwestował w skład, niezależnie od tego, gdzie i kiedy pojawiała się szansa. Nie trzymano pieniędzy w banku. Peter Robinson zrobiłby wszystko, by zespół nie cierpiał. Spekulowano na temat kwot wydawanych przez Liverpool wtedy i teraz można by robić to samo, jednak jeśli Carroll i Luis Suarez pomogą klubowi osiągać sukcesy, ich cena stanie się wkrótce nieistotna.
Tak samo było w 1986 roku, kiedy Robinson powiedział Dalglishowi, że dochód ze sprzedaży Rusha będzie można wydać, więc przygotowano się do sprowadzenia trzech piłkarzy – Johna Barnesa, Johna Aldridge'a i Petera Beardsleya. Podobnie jak Carroll, Beardsley dołączył do Liverpoolu za rekordową sumę z Newcastle United, i stąd wielu krytyków kwestionowało to, czy wart on był wydania 1,9 miliona funtów. Na koniec sezonu Beardsley zdobył z Liverpoolem ligowy tytuł, grając główną rolę w jednej z najlepszych drużyn The Reds w historii. Nikt już nie zadawał pytań.
Odszedł Torres i przyszedł Carroll oraz Suarez – Dzień Świstaka dla Dalglisha jest skończony. No prawie. Odejście bohatera jest zawsze bolesne, szczególnie kiedy jest to jeden z najlepszych strzelców w klubowej historii. Podobnie jednak jak w sezonie 1986/87, to w jaki sposób zareagowano na stratę – przez zastąpienie jej pragnieniem, ambicją i determinacją – znów było widać, a wtedy smutny koniec zamienił się w świetlaną przyszłość.
Tony Barrett
Komentarze (0)