Lucas kluczowym zawodnikiem LFC
Siedem miesięcy temu jego nazwisko widniało na sporządzonej przez Christiana Purslowa liście piłkarzy, których z Liverpoolu powinno się pozbyć. Teraz jest jednym z pierwszych wyborów Kenny’ego Dalglisha przy ustalaniu składu.
Od kiedy Dalglish wskrzesił sezon dla the Reds na pierwszych stronach gazet najczęściej pojawiają się zawodnicy tacy jak Martin Kelly i Raul Meireles. Nikt w składzie Liverpoolu nie kwitnie jednak pod skrzydłami Szkota równie pięknie co Lucas Leiva.
Jeśli Roy Hodgson podczas swoich katastrofalnych sześciu miesięcy w roli menedżera Liverpoolu zrobił cokolwiek dobrze, było to zignorowanie Purslowa. Były już dyrektor zarządzający Czerwonych, nie potrafił odróżnić swojego stanowiska od roli menedżera i postanowił pozbyć się Lucasa oraz wielu innych nabytków Rafy Beniteza.
24-latek podziękował Hodgsonowi serią dobrych występów, jednak dopiero powrót Dalglisha zainspirował go do wniesienia swojej gry na jeszcze wyższy poziom.
Lucas rozkoszuje się filozofią pass and move wprowadzoną przez legendę the Reds. Nic w tym dziwnego biorąc pod uwagę, że sposób ten jest równie dobrze znany w Brazylii co w Liverpoolu.
Jeśli Momo Sissoko został kiedyś przez Beniteza określony jako “bateria” the Reds, to były zawodnik Gremio jest wahadłem. Jego rytmiczne rozegranie dyktuje tempo gry Liverpoolu. Ze świetnym efektem wychodziło mu to w ostatnim zwycięstwie nad Chelsea.
Równie ważna jest jednak umiejętność poruszania się. Brazylijczyk zawsze stara się wystawiać kolegom, nieustannie naciska przeciwnika i wykazuje się krzepą w defensywie.
Jeśli ktoś potrzebuje wyznacznika jego spotkania na Stamford Bridge, prowadzone przez Opta statystyki mogą zań posłużyć.
Przeciw ludziom Carlo Ancelottiego mógł pochwalić się 89% skutecznych podań. Na połowie Chelsea współczynnik ten wynosił 82%.
Już same te liczby są imponujące, nie mówiąc o kalibrze przeciwnika i wysokiej intensywności gry.
W każdym ze swoich występów pod wodzą Dalglisha popisywał się tym samym. Jednak jego procent udanych podań w całym sezonie, wynoszący 84, robi równie wielkie wrażenie.
Wszyscy na Anfield są zgodni, Lucas jest najrówniej grającym zawodnikiem Liverpoolu od 12-18 miesięcy.
Żadna statystyka nie jest jednak w stanie zmierzyć jego największej zalety, charakteru. Jego siłę pokazał najlepiej przezwyciężając wygwizdujących go kibiców i krytykę prasy kiedy w pierwszych latach na Anfield przystosowywał się do nowego kraju, ligi i pozycji.
Szczerze mówiąc, wiele niemiłych słów dotyczących pomocnika napisanych zostało przez moje ręce i z tego powodu jestem zarazem zakłopotany i spokorniały.
Są jednak wciąż słabe punkty w grze Lucasa. Czasem zdarza mu się stracić koncentrację, nie strzela też zbyt wielu bramek.
Zbyt długo jednak ludzie skupiali się na tym, kim nie jest zamiast zauważyć to, kim jest. Sympatyczny Brazylijczyk wciąż oceniany jest przez pryzmat dokonań Xabiego Alonso i Javiera Mascherano, którzy są bez wątpienia dwoma najlepszymi na swych pozycjach piłkarzami w Europie.
Każdy kto widział jego karierę w Brazylii, gdzie został najmłodszym w historii zdobywcą Bola de Ouro, będzie zapewne oczekiwał, że od 6-milionowego nabytku wciąż można spodziewać się więcej.
Podobnie jak każdy, kto pamięta pierwszą kadencję Dalglisha na Anfield wie, że jego seria czterech zwycięstw z rzędu jest zaledwie przedsmakiem tego, co w przyszłości czeka nas pod rządami Króla Kenny’ego.
Przyszłości, w której Lucas będzie niewątpliwie odgrywał kluczową rolę.
Ben Thornley
Komentarze (0)