Kenny: Trzymajmy się razem
Kenny Dalglish, menedżer Liverpoolu, udzielił wywiadu, w którym podkreśla znaczenie wszystkich osób związanych z klubem i przez to ich udział w naszym dążeniu do sukcesu. Po pucharowych wojażach, the Reds zmierzą się na Anfield z Wolverhampton, by powalczyć o komplet punktów, my natomiast zapraszamy do wywiadu.
Kenny, to wasz pierwszy mecz na Anfield od prawie miesiąca. Wilki przyjadą do Liverpoolu, dlatego można śmiało stwierdzić, że dobrze znowu zobaczyć grę na własnym terenie, prawda?
Dobrze, że wracamy na Anfield. Warto też pamiętać, że gramy o 16:00, dzięki czemu znowu poczujemy dawną atmosferę, kiedy mecze zawsze zaczynały się w sobotę o tej samej porze. Nadejście telewizji, chociaż miało fantastyczny wpływ na rozwój piłki nożnej spowodowało, że tak wiele meczów jest rozgrywanych o różnych porach. Niektóre spotkania są nawet przesuwane na poniedziałek, ale mamy pozytywne wspomnienia z naszego ostatniego meczu na Anfield, gdyż zaprezentowaliśmy świetny występ z Boltonem.
Jeśli chcemy zdobyć punkty w sobotnim pojedynku, to należy powtórzyć taką grę na boisku, ponieważ Wilki przyjechały rok temu na Anfield i wygrały 1:0. Oczywiście nastąpiły zmiany personalne w obu drużynach, ale rywal będzie miał większe morale podchodząc do tego meczu oraz wiarę, dlatego szykuje się dla nas ciężki pojedynek.
Można wymienić wielu graczy, którzy przybyli dopiero do drużyny i rozgrywają swój pierwszy sezon w klubie. Pragnę podkreślić, że otrzymali nieprawdopodobne wsparcie od kibiców, szczególnie podczas meczu z Tottenhamem, gdzie naprawdę spotkało nas odrobinę przeciwności losu. Fani wspierali zawodników i na pewno podnieśli ekipę na duchu, ponieważ najłatwiej ludziom nie szczędzić słów krytyki. Będą takie chwile podczas meczów, gdzie niektóre osoby będą potrafiły zachować się lepiej od innych, chociaż ludzie mają tendencję do tego, żeby wytypować poszczególnego gracza, który się nie spisał w danym meczu i bardziej go krytykować niż oceniać obiektywnie.
Mamy jednak to szczęście, że nasi kibice zdają sobie sprawę z niebagatelnej roli, jaką odgrywają dodając młodszym pewności siebie. Tak długo, jak będziemy oglądać ich własny wkład w losy klubu, młodsza część odbierze to jako zastrzyk zaufania. Fani przyjmą do wiadomości i zaakceptują dużo łatwiej błędy, jeśli ktoś całkowicie jest oddany sprawie. Nie sądzę, żeby ktoś wybrany do gry odpuścił kiedykolwiek występ w barwach the Reds przebywając na boisku.
Łatwiej dopingować klub, kiedy grasz na takim poziomie, jak podczas meczu z Boltonem. Prawdziwe wsparcie jest jednak wtedy, kiedy jedziesz do Londynu i grasz fatalnie, a mimo tego kibice nie opuszczają trybun i nadal dopingują drużynę. Mieliśmy potem wyjazd do Brighton i okazało się, że wszystkie bilety zostały sprzedane. Fani pojawili się na trybunach i docenili wysiłek zawodników podczas meczu, jak również nasz występ oraz końcowy rezultat. Śmiało mogę stwierdzić, że jest wspaniała więź między piłkarzami a kibicami. Nikt nie może mieć prawa do robienia tutaj podziałów.
Staraliśmy się podkreślić to w poprzednim sezonie i chcemy to znowu powiedzieć: stanowimy o wiele większą siłę, jeśli wszyscy tworzymy jeden organizm. W przypadku błędów zrobimy wszystko, żeby je skorygować. Nigdy po meczu w Londynie nie przeszło nam przez myśl, żeby uważać "spokojnie, nic się nie stało". To była bolesna porażka i każdy powinien czuć rozczarowanie, co do tego nie mam wątpliwości. Był dla nas również pewien miły akcent, ponieważ możemy być pewni, że piłkarze dają z siebie wszystko bez względu na okoliczności. Nigdy nie zamiatamy brudów pod dywan, ale jednocześnie nie ekscytujemy się nadmiernie, kiedy prezentujemy taki futbol jak podczas meczu z Boltonem.
Nie przyjmujemy do wiadomości, że tak wygląda rzeczywistość, że to koniec sezonu. Drużyna pokazała poziom, na którym potrafi zagrać, przede wszystkim mam na myśli styl gry, dlatego chcemy to utrzymać. Na pewno każdy związany z Liverpoolem cieszył się o wiele bardziej na widok gry podczas meczu z Boltonem niż Kogutami, w tym także sztab, zawodnicy i cała reszta.
To dla nas naprawdę ważne, żeby tworzyć jeden zwarty organizm. Jestem zdania, że ludzie zaufali nam w misji kierowania klubem w tym momencie, zarówno pod względem zarządzania, trenowania i podejmowania słusznych decyzji. Opinia publiczna ma naprawdę sporo zaufania do nas i prawdopodobnie zdaje sobie sprawę z tego, że nie zrobimy kroku do tyłu, ponieważ się za mało staramy. Chcemy być w pełni zaangażowani i jeśli fani będą po naszej stronie, to będzie nam z pewnością łatwiej.
Musimy być zjednoczeni i tworzyć kolektyw. Przecież tak było od momentu, kiedy zatrudniono nas w klubie. Nie pozwólmy innym ludziom na wbijanie klina pomiędzy nami, ponieważ tego sobie nie życzymy. Nie chcemy podważać istotnej roli, jaką odgrywają kibice oraz tego, jak bardzo przyczyniają się do naszych występów. Potrzebujemy ich po naszej stronie, chcemy żeby tak było i musimy na to zapracować, a do tego potrzebny będzie ogromny wysiłek naszej drużyny. Czekamy na mecz z Wilkami i chcemy zrobić, co do nas należy, czyli zdobyć trzy punkty.
Powiedziałeś Kenny, że nadchodzi czas na powołanie kolejnych graczy do jedenastki. Jeden lub dwóch zawodników wróci do składu na ten mecz, ale przyznasz chyba, że w roli menedżera fantastycznie mieć takie dylematy?
Oczywiście Glen Johnson i Daniel Agger są kontuzjowani, ale oprócz tej dwójki cała reszta normalnie uczestniczy w treningach. To trudne zadanie na wiele sposobów, ale wszyscy chcemy tylko jednego. Nie chcemy oglądać zawodników poza boiskiem, oni natomiast pragną unikać kontuzji. To grupa piłkarzy, która chce grać i w tym momencie lista kontuzjowanych nie jest taka długa.
Podczas twojej kariery piłkarskiej miałeś kilka znakomitych pojedynków z Mickiem McCarthym. Czy styl prowadzonej przez niego ekipy odzwierciedla to, jakim był wtedy piłkarzem?
Na pewno rywal postara się nam stanąć na drodze, co do tego nie mamy żadnych wątpliwości. Na ich korzyść przemawia to, że wygrali u nas w poprzednim sezonie, więc na pewno odświeżą sobie w głowach tamten pojedynek. To zależy od nas, jak wypadniemy na Anfield.
Komentarze (0)