Enrique: Klub to mój priorytet

Jest człowiekiem, który ostatecznie rozwiązał problemy Liverpoolu na lewej stronie obrony, jednak choć kibice zachwycają się nim od momentu przenosin z Newcastle, sam Jose Enrique nie poddaje się tym emocjom.

Podczas gdy kilku poprzedników nie zdobyło uznania The Kop, Hiszpan w sześciu dotychczasowych występach, dwukrotnie wybierany był przez fanów zawodnikiem meczu.

Mimo tego forma, jaką prezentuje w Merseyside, nie jest wystarczająca, by otrzymać pierwsze powołanie do reprezentacji swojego kraju. Robi jednak wszystko co może, by zwrócić na siebie uwagę Vicente del Bosque.

Wlicza się w to śledzenie nagrań z występami lewych obrońców innych klubów.

- Aby zyskać sympatię fanów, musisz grać dobrze - powiedział Enrique - Myślę, że obecnie radzę sobie nieźle, jednak może być jeszcze lepiej.

- Oczywiście muszę się poprawiać. Czasem gdy myślę o swoich błędach, mam ochotę się uderzyć.

- Jestem jak wszyscy, wiem kiedy robię co poprawnie, a kiedy nie. Tak samo jest w futbolu. Zawsze pamiętam o własnych pomyłkach.

- Oglądam fragmenty meczów i przyglądam się innym piłkarzom grającym na mojej pozycji. Bardzo lubię Ashleya Cole'a i uważam, że to jeden z najlepszych lewych obrońców na świecie. Innych także, jak na przykład Marcelo.

- Sądzę, że jeśli wciąż będę notował progres, wskoczę do reprezentacji. Do tej pory mi się to nie udało, gdyż nie jest to łatwe. Zdobyliśmy ostatnio mistrzostwa Europy i świata, a ja mam nadzieję, że wkrótce dołączę do swoich rodaków.

- Gdy przeniosłem się tutaj, myślałem o grze w Lidze Mistrzów z tym klubem oraz drużynie narodowej. Jeśli osiągnę ten cel, będę szczęśliwy, jednak dla mnie reprezentacja jest tylko dodatkiem. Jest ważna, lecz mój priorytet to klub.

Aklimatyzacja Enrique na boisku przebiegła bezproblemowo, a sytuacja powtórzyła się także poza nim.

Znajomą twarzą w Melwood był dawny kolega z Newcastle, Andy Carroll, jednak Hiszpan nawiązał już inne więzi.

Wraz z Luisem Suarezem był twórcą akcji, zapewniającej Liverpoolowi zwycięskiego gola w meczu z Wolves, a obu zawodników łączą przyjacielskie stosunki.

- To była niezła asysta, jednak prawdę mówiąc, Luis wykreował tamtą sytuację - przyznał. - Wiem, że brałem w niej udział, ale to on zdobył bramkę.

- Każdy zna Luisa. Zaliczył tutaj świetny początek, a wielu ludzi być może nie zdaje sobie sprawy, że wciąż jest bardzo młody. Mówię mu, że wygląda na 35 lat, ale o ile się nie mylę, ma 24.

- Gdy grałem w Newcastle, powtarzałem, że mamy pozytywnie nastawionych do siebie piłkarzy, ale kiedy przybyłem tutaj myślałem, że fakt, iż jest to wielki klub utrudni stworzenie dobrej atmosfery w szatni.

- Myliłem się. Jest wspaniale i wszyscy trzymają się razem.

- Początki są trudne, to liczący się zespół i inni piłkarze w szatni, ale teraz mogę nieustannie żartować. Tym, co potrafię robić najlepiej jest gra w piłkę. Kocham to i konieczne jest, aby futbol sprawiał mi radość. Staram się, aby było tak cały czas, dlatego śmieje się razem z Luisem i Maxim.

Nie jest sekretem, że zawodnicy Liverpoolu są entuzjastami reżimu treningowego, jaki zaaplikowali im Kenny Dalglish, Steve Clarke i Kevin Keen.

Enrique nie jest wyjątkiem, choć przyznaje, że codzienne sesje są trudniejsze od tych, w jakich uczestniczył w Newcastle.

- Treningi bardziej mi się podobają - powiedział. - Myślę, że w Newcastle były nieco lżejsze. Tutaj jest trudniej, jednak cieszy mnie to, ponieważ podobnie było w Hiszpanii.

- Każdy stara się dawać z siebie wszystko. Nie wszyscy mogą zagrać, jednak w Melwood dają z siebie sto procent. Oczywiście mamy szeroki skład, więc nie można występować w każdym meczu. Na każdą pozycję jest dwóch lub trzech kandydatów, więc trzeba się wykazać.

- Po każdym treningu muszę zrobić sobie siestę!