Zapowiedź meczu
Już jutro o godzinie 13:30 rozpocznie się na Wembley prawdziwa bitwa pomiędzy Liverpoolem a Evertonem o miejsce w finale Pucharu Anglii. Będzie to trzecie spotkanie rywali z Merseyside w tym sezonie i 23 w najstarszych rozgrywkach piłkarskich na świecie.
Jak dotąd oba kluby spotykały się ze sobą 217 razy. Liverpool zwyciężał w 87 meczach, Everton w 66. W tym sezonie dwukrotnie lepsi okazywali się the Reds, pokonując swoich lokalnych rywali w październiku ubiegłego roku 2:0 po bramkach Carrolla i Suareza i 3:0 w marcu tego roku, kiedy hat-tricka strzelił kapitan, Steven Gerrard.
Obecnie jednak, po 33 kolejkach Premier League to the Toffees wyprzedzają Liverpool w tabeli i z przewagą jednego punktu zajmują siódme miejsce.
Liverpool w 5 ostatnich meczach ligowych zanotował jedno zwycięstwo (3:2 Blackburn Rovers), remis (1:1 Aston Villa) i trzy porażki (2:3 Queens Park Rangers, 1:2 Wigan Athletic, 0:2 Newcastle United). Na 15 możliwych do zdobycia punktów, the Reds wywalczyli 4, strzelając 7 goli i tracąc przy tym aż 10.
Everton w tym czasie trzy razy zwyciężał (2:0 Swansea, 2:0 West Brom, 4:0 Sunderland), raz zremisował (2:2 Norwich) i przegrał 0:1 z Arsenalem. W sumie zdobył 10 punktów, strzelił 10 bramek i stracił 3.
Walka o pucharowy finał będzie mieć nie tylko prestiżowy charakter. Liverpool, dzięki zwycięstwu w Carling Cup ma już zapewnioną kwalifikację do Ligi Europy. Na tym etapie jednak, the Reds musieliby rozpocząć te rozgrywki od 3 rundy, czyli już w sierpniu. Zwycięstwo w finale Pucharu Anglii pozwoliłoby rozpocząć walkę o Ligę Europy dopiero od fazy grupowej. Gra jest zatem warta świeczki.
Na Kennym Dalglishu i jego zawodnikach ciąży także dodatkowa presja. Po kilku słabszych występach w lidze coraz częściej słychać głosy krytyki pod adresem szkockiego menadżera i jego transferów. Zwycięstwo nad lokalnym rywalem z pewnością uspokoiłoby nastroje, porażka może je zaostrzyć.
Everton w tym sezonie nie ma na swoim koncie jeszcze żadnego sukcesu, na Wembley będzie zatem szukać nie tylko możliwości walki o puchar, ale także szansy na zakwalifikowanie się do Ligi Europy. Na fali ostatnich zwycięstw, the Toffees z pewnością podejdą do tego spotkania bez kompleksów.
FA Cup to jedyne trofeum, o które obie drużyną mogą jeszcze rywalizować w tej kampanii, ponieważ już od dawna, zarówno Czerwoni, jak i Niebiescy nie liczą się w walce o tytuł mistrzowski, a szanse na kwalifikacje do Ligi Mistrzów, czy kwalifikacje do play-offów Ligi Europy są czysto matematyczne.
Kenny Dalglish od początku poważnie traktował rozgrywki pucharowe, dlatego w ostatnim meczu ligowym na murawie nie pojawił się Luis Suarez, a w kadrze meczowej zabrakło Stevena Gerrarda i Stewarta Downinga.
Na murawie Wembley z pewnością nie zobaczymy Pepe Reiny i Alexandra Doniego, którzy pauzują za czerwone kartki. Dostępu do bramki Liverpoolu bronić będzie zatem Brad Jones, a na ławce zasiądzie ściągnięty z wypożyczenia w Hull City, Peter Gulacsi. Dalglish prawdopodobnie da odpocząć Jonowi Flanaganowi po jego koszmarnym występie z Blackburn Rovers, a do gry przez pełne 90 minut wystawi swojego pierwszego prawego obrońcę, Glena Johnsona. Zmian możemy spodziewać się też w sercu defensywy, gdyż po kontuzji wraca podstawowy środkowy obrońca, Daniel Agger. Menadżer Liverpoolu ma jednak względną swobodę wyboru, ponieważ z powodu urazów, poza grą pozostają tylko Charlie Adam i Lucas Leiva.
Problemów z kontuzjami nie ma także David Moyes, menadżer Evertonu, który nie będzie mógł skorzystać tylko z usług Stevena Pieenara i Jacka Rodwella, leczącego kontuzję ścięgna udowego. Moyes przed pojedynkiem z the Reds oszczędził swoich podstawowych graczy i nie wystawił w ostatnim ligowym meczu ani Tima Cahilla ani Nikica Jelavica, a Sylvaina Distina i Darrona Gibsona posadził na ławce.
Na przedmeczowej konferencji Kenny Dalglish uspokoił fanów, że ostatnie wydarzenia w klubie – przede wszystkim zwolnienie Damiena Comolliego – nie będą miały wpływu na formę zawodników. Menadżer Liverpoolu mówił o determinacja, z jaką zespół zamierza podejść do tego spotkania i zaznaczył, że priorytetem jest zwycięstwo. Wielokrotne podkreślał także, że mecz ten dla wszystkich będzie bardzo emocjonujący.
David Moyes wybrał strategię przepychanek słownych, zarzucając Dalglishowi próby wywierania wpływu na sędziów. Podkreślił też, że jego drużyna jest pewna siebie i zrobiła znaczne postępy w porównaniu z początkiem sezonu. Przyznał, że Liverpool jest faworytem, ale tylko w minimalnym stopniu, a różnica pomiędzy oboma klubami drastycznie zmalała w ostatnim czasie.
Przed rozpoczęciem spotkania na Wembley zapadnie symboliczna minuta ciszy, aby upamiętnić 96 ofiar tragedii na Hillsborough, które zginęły podczas półfinału FA Cup pomiędzy Liverpoolem a Nottingham Forest 15 kwietnia 1989 roku.
Mecz poprowadzi Howard Webb.
Komentarze (0)