Z nadzieją na sukces
Kiedy do klubu trafia nowy zawodnik, wszyscy zastanawiają się czy będzie dobry, czy się spłaci i czy w znacznym stopniu pomoże klubowi. Takie same pytania padały gdy do klubu przychodził Daniel Sturridge. Jak jest teraz?
Zapanowała euforia, bo od pierwszych swoich minut na boisku strzela bramki. Debiut z Mansfield, później bardzo dobre wejście w mecz przeciwko Czerwonym Diabłom i niedawny gol w spotkaniu z Norwich wręcz nakazują wierzyć, że mamy wreszcie dobrego napastnika, który odciąży naszą siódemkę. Co ciekawe jeszcze kilka miesięcy temu radziliśmy sobie mając do dyspozycji tylko Luisa Suareza. I szczerze mówiąc mając tak wąską kadrę nie graliśmy tak źle. Dzięki Urugwajczykowi poprawiliśmy znacznie bilans bramek, a także zdobyliśmy cenne punkty. Od kilku tygodni w Liverpoolu panuje euforia ponieważ nagle do dyspozycji są wszyscy napastnicy. I to jest ich aż trzech!
W momencie gdy do klubu przyszedł Borini wszyscy byli ciekawi co zaprezentuje kolejny już Włoch na Anfield. I już w eliminacjach Ligi Europejskiej wpakował piłkę do siatki, co z kolei sprawiło, że fani liczyli na znacznie więcej. Niestety jakoś późniejszego strzelania nie było, a kontuzja sprawiła, że atak wyglądał naprawdę marnie. Teraz Borini może zacząć sezon na nowo i próbować wrócić do dobrej dyspozycji, a jako że jest napastnikiem, strzelać musi. W końcu z tego będzie rozliczany na koniec sezonu.
Dobre wejście w zespół w wykonaniu Sturridga powoduje, że w internecie już można oglądać kompilacje na jego temat, a także jego współpracy z Suarezem (czy trzy mecze to nie za wcześnie?). Bardzo miło się to ogląda jednak pozostaje jeszcze ogrom pracy do wykonania. Mam na myśli tutaj oczywiście zwyciężanie w każdym z najbliższych spotkań. Póki co wszystko wygląda pięknie, trzech piłkarzy będzie tworzyć linie w ataku, z czego jeden jest na wyspach geniuszem, drugi zna angielski futbol i chce wszystkim udowodnić, że potrafi strzelać, a trzeci swój sezon zaczyna na nowo po poważnym urazie i chce pokazać się z jak najlepszej strony fanom. Czyż nie może być lepiej? Mamy trzech dobrych napastników i każdy ma inną motywację do dobrej gry. Nareszcie też mamy Stu, z którego być może będziemy dumni na długie lata.
Najgorszą rzeczą jaka może się teraz przytrafić to kontuzja któregoś z czołowych zawodników. Po rozgromieniu Norwich musimy skoncentrować się na kolejnym spotkaniu, które pokaże czy jest bliżej stabilizacji, czy jednak jeszcze do niej daleko. Mecz z Oldham nie może być podobny do tego z Mansfield. Grając z takimi drużynami nawet rezerwowym składem musimy pokazywać, że jesteśmy liderami od pierwszego do ostatniego gwizdka. Przypadkowe bramki nie powinni dawać nam zwycięstw w takich spotkaniach. Musimy wziąć się w garść i w przynajmniej podobnym stylu co w ostatniej kolejce pokonać rywala.
Mniej więcej co dwa wygrane spotkania z rzędu zaczynamy mówić o realnym powrocie do TOP4 dlatego nasz następny ligowy pojedynek nie może zostać przegrany. Podejmując Arsenal doskonale zdajemy sobie sprawę, że nie będzie to łatwy mecz. W tym sezonie idzie nam jak po grudzie podejmowanie drużyn z czołówki więc trzeba to wreszcie zmienić. Prawda jest taka, że do końca sezonu jest jeszcze trochę czasu, ale z każdą kolejną porażką będzie go coraz mniej. Brendan ma do dyspozycji wszystkich napastników oraz dobrze grających piłkarzy, którzy byli spisywani na straty. Musi to wykorzystać, aby cieszyć z kompletu punktów w najbliższych spotkaniach. Nam pozostaje mieć nadzieje, że nie będziemy świadkami kolejnych rozczarowań (do tej pory nie potrafię zrozumieć dlaczego tak zawaliliśmy pierwszą połowę meczu z Man. United) ale kolejnych zwycięstw. Znowu musimy mieć nadzieje...
Komentarze (3)