Żyjąc marzeniem – wywiad
Raheem Sterling wie wszystko o drodze na Wembley. Kiedyś się przy niej bawił. Sterling to chłopak z dzielnicy tuż obok narodowego stadionu sportowego, a jego talent pewnego dnia może przynieść mu tam sławę. To opowieść o Kopciuszku, która może zainteresować producentów filmowych, o ile tylko Sterling spełni pokładane w nim nadzieje. Po raz pierwszy był na Wembley na szkolnej wycieczce, by obejrzeć finał Pucharu Anglii w 2007 roku, kiedy Chelsea pokonała Manchester United 1:0 dzięki bramce zdobytej przez Didiera Drogbę. Poznał jednak bardzo dobrze stadion od zewnątrz, gdy trwała jeszcze budowa.
– Kiedy Wembley było w trakcie budowy, jeździłem tam na BMX-ie. Był tam mały parking samochodowy i jeździliśmy wokół niego. Na początku niczego tam nie było, ale pewnego dnia powstał stalowy łuk, potem kolejne fragmenty, aż budowa dobiegła końca – wspomina Sterling. – Nigdy nie próbowałem się tam wkraść, ale w niedzielę był teren przeznaczony na targowisko i tylko wtedy udało mi się podejść bliżej.
W wycieczce na finał Pucharu Anglii uczestniczyli też pozostali uczniowie z Copland Community School, mieszczącej się nieopodal dawnego domu Sterlinga w dzielnicy St Raphael's, "dwie minuty drogi od Wembley".
Finał w 2007 roku jest pierwszym, który zapisał się w pamięci Sterlinga. – Uzdolnione dzieci dostały w szkole darmowe bilety. Wszedłem na stadion i to było po prostu cudowne, panowała niewiarygodna atmosfera. Od tamtej chwili poczułem, że naprawdę chcę tam zagrać pewnego dnia i spełnić marzenia.
Prawdopodobnie nie będzie potrzebować awansu Liverpoolu do finału, żeby zamienić marzenia w rzeczywistość.
Sterling jest przedwcześnie rozwinięty, do tego stopnia, że ma być wystawiony do gry na Wembley, gdzie stanie przed szansą debiutu w reprezentacji na własnej ziemi w meczu przeciwko Brazylii 6 lutego. Obecnie może się poszczycić tytułem trzeciego najmłodszego gracza w historii Anglii od czasów wiktoriańskich po tym, jak zadebiutował na wyjeździe w spotkaniu ze Szwecją w listopadzie.
Skrzydłowy ma świadomość, że wkrótce rozpocznie się nowy rozdział opowieści o Kopciuszku. Jak dotąd, 18-latek korzystał z okresu przejściowego, gdy w pierwszych miesiącach młode talenty czerpią zazwyczaj korzyści z gry w drużynie seniorów: nie znają strachu, a zarazem rywale nie znają ich. Kibice i eksperci prawią komplementy, natomiast menedżer okazuje zrozumienie i otacza płaszczem swej opieki. I wtedy zaczynają się schody. Dynamiczny rozwój wymaga tego samego poziomu, co u kolegów z szatni. Trzeba stanąć na wysokości zadania.
Dla Sterlinga oznacza to zwiększenie jego wydajności, byle tylko móc zachować miejsce w zespole, zwłaszcza po tym, jak Daniel Sturridge poprawił ofensywną grę Liverpoolu, Stewart Downing odżył, a Fabio Borini wrócił do pełnej sprawności. Jego 22 występy w Premier League w bieżącym sezonie nastąpiły bardzo wcześnie i zważywszy na oznaki, że Sterling to talent czystej wody (technika, rozumienie gry, błyskotliwość, mentalność) – jego statystyki nie są oszałamiające: dwa gole, pięć asyst, w przybliżeniu trzy dośrodkowania na dwa mecze.
– To jedynie kwestia wiary we własne możliwości – mówi. – Mogę się poprawić. Jako młody zawodnik, masz wokół siebie ludzi i niekiedy wybierasz wariant bezpieczny. Teraz muszę naprawdę zrobić coś więcej, ponieważ będę oceniany przez pryzmat tego, czy strzelam i asystuję.
Jako piłkarz umieszczony na skrzydle w atakującej trójce Brendana Rodgersa, słusznie dostrzega on, że zwiększenie liczby okazji, w trakcie któych można strzelić bramkę, jest jego najwyższym priorytetem.
– Na tym etapie najważniejsze nie są bramki, ale asystowanie. Jeśli każdy dokłada swoją cegiełkę, to będzie więcej goli (dla zespołu).
Od czasu, gdy Sterling zadomowił się w pierwszej drużynie w sierpniu, Rodgers i starsi piłkarze Liverpoolu zaniemówili z zachwytu nad pojmowaniem przez niego reguł gry oraz – jak definiuje menedżer – "zdolności taktycznych".
Biorąc pod uwagę wiek Sterlinga i umiejętności przy piłce, na tym etapie rozwoju można byłoby oczekiwać indywidualizmu w jego wydaniu. Wyższy szczebel wymaga, żeby wprowadził ponownie trochę solowej gry do swojego repertuaru, dzięki czemu zrodzą się te momenty, kiedy będzie strzelać lub asystować. To wszystko jednak pod czujnym okiem Rodgersa.
W jednym z odcinków filmu dokumentalnego pt. "Being: Liverpool" Rodgers ganił go za "taniec" z piłką i ostrzegał przed robieniem niepotrzebnych sztuczek. – Menedżer nie chce, by jakiś młody zawodnik pomyślał, że jest lepszy niż w rzeczywistości, dlatego udzielił przestrogi – mówi Sterling. – To była jedna z tych sytuacji, w których nie próbował krytykować, ale dał każdemu do zrozumienia, że nie należy szpanować. Zrobił to w sposób autorytarny. To dobrze o nim świadczy.
W kolejnym odcinku Rodgers zagroził, że odeśle Sterlinga ze zgrupowania w USA, sądząc, że nastolatek powiedział o jedno słowo za dużo. – Film być może nie przysporzył mi sympatii. Ludzie odnieśli wrażenie, że dzieciak szuka rozgłosu, ale to nic z tych rzeczy. Menedżer źle usłyszał moje słowa i potem rozmawialiśmy o tym.
Po 13 latach trenowaniu młodzieży przed awansem do grona menedżerów, Rodgers powiedział, że piłkarze są najbardziej podatni między 17 a 21 rokiem życia ze względu na gwałtowne pokusy i presję, jaką napotykają. – Rozmawiał nawet ze mną na ten temat – mówi Sterling. – Powiedział mi: "Kiedy podpisujesz kontrakt (Sterling zaakceptował lukratywną pięcioletnią umowę w zeszłym miesiącu), nie spoczywaj na laurach. Musisz osiągnąć następny poziom, żeby nie zniknąć z pola widzenia". To ważne, by korzystać z rad trenera, ponieważ chcesz być jak najlepszy.
Sterling wymienia Stevena Gerrarda, Jamiego Carraghera i Luisa Suareza jako swoich mentorów w szatni. Poza klubem najbardziej słucha "trzech ludzi – wujka, agenta (Aidy Ward) i mamy". Nadine wydaje się być wspaniałą kobietą. Przeniosła się do Merseyside ze swoim synem i jego młodszą siostrą rok po tym, jak przeszedł on z QPR do Liverpoolu w wieku 15 lat. – Moja mama powiedziała mi, że to ważny moment w moim życiu oraz że trzeba być wdzięcznym, więc idę do przodu krok po kroku i staram się o większe skupienie. Powtarza mi, żeby spędzać więcej czasu w domu. Im więcej czasu jesteś w domu, tym trudniej wpaść w kłopoty i to jest najlepsza rada, jaką daje mi mama.
Wybrał Liverpool zamiast innych wielkich klubów, "ponieważ rozmawiał ze mną Rafael Benitez i myślałem sobie: »Jeśli menedżer drużyny seniorów dyskutuje ze mną – a przecież miałem zaledwie 14 lat – musi im nieźle zależeć na mnie«. W przypadku innych klubów zjawiał się szef młodzieżówki i tego rodzaju ludzie".
Przeprowadzka obejmowała przenosiny z Copland do Rainhill High School w pobliżu St Helens. – Od ruchliwego miasta do widoku krów i owiec. To było trochę zwariowane. Jednak po jakimś czasie, zaczynało być coraz bardziej interesująco i każdy był przyjaźnie nastawiony – śmieje się Sterling. 18-latek nie mieszka już kilka minut od Wembley, a mimo to jest blisko. A do tego jest na właściwej drodze.
Jonathan Northcroft
• Tekst ukazał się w "The Sunday Times" 27 stycznia 2013 r.
Komentarze (3)