Jamie Carragher: rok 1996
Jamie Carragher zakończył właśnie swą piłkarską karierę. W związku z tym twórcy oficjalnego miesięcznika Liverpool F.C. postanowili wydać specjalny numer, na łamach którego przypominają wszystkie sezony, jakie ten wspaniały piłkarz spędził na Anfield. Tych, którzy mają ochotę odbyć z nami fascynującą podróż w czasie, serdecznie zapraszamy do lektury.
Profil piłkarza rezerw: Jamie Carragher
Lojalny kibic Evertonu, który spędza dzieciństwo towarzysząc the Blues w domu i podczas meczów wyjazdowych, ostatecznie przechodzi przez kolejne szczeble młodzieżówki Liverpoolu, by dostać się do pierwszego zespołu.
To droga, którą w przeszłości podążyło wielu – warto wymienić choćby Iana Rusha, Robbiego Fowlera, czy Stevena McManamana. Teraz do tej listy trzeba dodać nowe nazwisko.
Osiemnastoletni Jamie Carragher, który czuje się pewnie zarówno w obronie, jak i w pomocy miał okazję zakosztować gry dla pierwszej drużyny podczas programu przygotowań przedsezonowych. Zrobił wystarczająco dużo, by zasugerować, że klubowa linia produkcyjna młodych piłkarzy odkryła kolejny klejnot.
Jego koledzy z rezerw – David Thompson i Jamie Cassidy – prawdopodobnie zostaliby wybrani na tournée przed Carragherem, ale wyjechali z drużyną narodową Anglii, więc Jamie złapał okazję obiema rękami.
Znalazł się także na ławce rezerwowych w pierwszych tygodniach sezonu i chociaż nie miał okazji zagrać, odnotowano że menadżer Roy Evans stwierdził, iż nie miałby najmniejszych obaw, by rzucić Jamiego do boju w Premiership.
– To wszystko wydarzyło się tak szybko – mówi Carragher. – W poprzednim sezonie nie byłem nawet regularnie w drużynie rezerw i moim celem w tym roku, było zagrać tyle meczów, ile tylko możliwe. Jednak ze względu na kilka kontuzji w zespole zabrano mnie na przedsezonowe tournée po Norwegii i Niemczech i wszystko ułożyło się pomyślnie dla mnie. Naprawdę bardzo mi się to podobało – doświadczenie zdobyte podczas przebywania z chłopakami z pierwszego zespołu może mi tylko pomóc w przyszłości.
– Po raz pierwszy miałem okazję z nimi pracować i muszę przyznać, że czułem się trochę onieśmielony. Byłem bardzo cichy podczas tournée i nie byłem rzeczywiście sobą, ale i tak to wszystko było bardzo przyjemne.
No więc jak czuje się kibic Evertonu grając dla Liverpoolu?
– Nie jest to dla mnie żadnym problemem. Jestem tu od kilku lat i najważniejsze dla mnie, to dostać się do pierwszego zespołu oraz zdobywać trofea.
– Jednak nadal jestem kibicem Evertonu i to się nigdy nie zmieni. Wynik ich spotkania jest pierwszym, jaki sprawdzam. Zacząłem oglądać ich mecze w 1985 roku i żeby zobaczyć jak grają pojechałem nawet do Niemiec. Mój ojciec zabierał mnie na wszystkie mecze, które grali u siebie, byłem także na większości spotkań wyjazdowych.
Jak na ironię, Jamie zadebiutował w pierwszym zespole Liverpoolu w ramach turnieju Johna Mooresa właśnie przeciwko Evertonowi i to na Goodison Park!
– Gdzieś trzeba przecież zadebiutować, a to miejsce było tak samo dobre, jak każde inne. Stadion jest wspaniały, boisko było doskonale przygotowane do gry. Przed meczem nie byłem w ogóle zdenerwowany, raczej podniecony perspektywą gry.
Jednak nerwy pojawiły się wkrótce – kiedy Jamie zasiadł na ławce rezerwowych podczas pierwszych meczów ligowych nowego sezonu.
– Znalazłem się na ławce podczas naszego pierwszego spotkania na Anfield, przeciwko Arsenalowi, i spędziłem sporo czasu rozgrzewając się. Byłem raczej zrelaksowany, jednak jestem pewien, że gdyby menadżer kazał mi wyjść na boisko, moja głowa nie byłaby już tak spokojna.
– To jednak bardzo naturalne i tak naprawdę marzę o tym, żeby rozegrać jakieś spotkanie w Premiership. Jestem przekonany, że gdy znajdę się już na boisku, wszystko będzie okej, a zdenerwowanie po prostu zniknie. Podczas meczów przedsezonowych, koledzy z zespołu o wszystkim mi opowiedzieli. Okazali się bardzo pomocni.
– Menadżer także jest dla mnie bardzo dobry. Powiedział, żebym stał twardo na ziemi i pracował dalej ciężko. Nadal popełniam wiele błędów, ale myślę, że to potrzebne, bo można się na nich uczyć.
Mimo uwagi jaką na niego zwrócono w związku z promocją do pierwszego zespołu, Jamie koncentruje się teraz na tym, jak pomóc rezerwom w odniesieniu sukcesu podczas tego sezonu.
– Ponieważ wprowadzono właśnie zasadę pięciu rezerwowych, mam nadzieję, że będę powoływany do pierwszego zespołu, jednak priorytetem jest utrzymanie się w drużynie rezerw.
– Możemy osiągnąć więcej, niż w zeszłym sezonie. Zmierzaliśmy na szczyt tabeli, ale potem pozwoliliśmy sobie na utratę kilku punktów i zjechaliśmy w dół. Mamy bardzo dobry, młody zespół rezerw i nie widzę powodu, dla którego nie możemy zakończyć tego sezonu na szczycie.
Tekst zaczerpnięty z oficjalnego magazynu Liverpool FC wydanego w sierpniu 1996 roku.
Komentarze (1)