Gerrard: To moje marzenie
Steven Gerrard przez całą swoją karierę miał przyjemność grać w jednej drużynie z wieloma świetnymi zawodnikami. Mimo tego nie szczędzi słów, aby opisać jak wielkim wsparciem dla niego jest gra obok Luisa Suáreza i Daniela Sturridge’a.
Duet strzelił już 16 bramek w Barclays Premier League i walnie przyczynił się do drugiego miejsca zajmowanego w tabeli przez Liverpool. Obaj napastnicy znajdują się też na szczycie listy ligowych strzelców.
Zapytany o to, jak może opisać niezwykły duet, Gerrard odpowiada:
– To sen, absolutny szczyt marzeń. Zawsze grywałem z czołowymi napastnikami podczas mojej kariery, ale teraz mam ich aż dwóch w jednej drużynie.
– To wszystko działa bez ogromnej liczby godzin treningu. Jestem podekscytowany, że wszystko tak wspaniale się nam układa.
– Daniel dojrzał jak zawodnik. Jest wielki tutaj, w Liverpoolu, ale też Liverpool jest wielki dzięki niemu. Jeśli utrzyma swój obecny poziom i będzie mądrze wybierał ludzi w swoim otoczeniu będzie jeszcze lepszy.
Pomimo imponującego partnerstwa Sturridge’a i Suáreza, wpływ Gerrarda na grę Liverpoolu nadal pozostaje bardzo duży. 33-latek przyznaje, że będzie starał się zapewnić sobie prolongatę kontraktu na tak długo jak tylko będzie to możliwe.
– Prowadzę odpowiedni tryb życia. Mam fantastycznych fizjoterapeutów. Mam pewność, że moje ciało zawsze będzie dobrze przygotowane i przede wszystkim zdrowe. Nie widzę problemu, abym mógł dalej grać w Liverpoolu i reprezentacji Anglii – powiedział pomocnik.
– Doświadczenia wyniesione z gry w piłkę, nauczyły mnie radzenia sobie z przeciwnościami losu. Trzeba zaakceptować swoje porażki czy słabe występy. Tak samo jest w normalnym życiu.
– Kiedy wracam do domu, kompletnie zapominam o tym co zostawiam za drzwiami. Czasem muszę przenieść się w świat Myszki Miki i tańczyć z moimi dziećmi.
– Gdy opuszczam parking przed Melwood, próbuję stać się zupełnie inną osobą. Próbuję uciec od tej całej rzeczywistości. W przeciwnym wypadku mógłbym skończyć jak Jamie Carragher – stać się futbolowym maniakiem.
Gerrard poprowadził w ostatnim czasie drużynę Anglii do awansu na przyszłoroczne Mistrzostwa Świata.
Pomocnik, który rozegrał już 107 meczów dla Trzech Lwów jest optymistycznie nastawiony do wizji Roya Hodgsona i wierzy, że mogą razem osiągnąć sukces w Brazylii.
– Nigdy nie spodziewałem się takiej liczby występów w reprezentacji. Kiedy debiutowałem, postawiłem sobie za cel, zagrać 50 meczów i strzelić 10 goli. Teraz mam na liczniku 107 występów i jestem naprawdę dumny, że mogę być częścią tej drużyny, że znajduję się pośród tych wszystkich wielkich nazwisk.
– Nie patrzę na Shiltona czy Beckhama. Dokonania Bobby’ego Moore’a są też niesamowite. Niemożliwym jest powtórzenie tego wszystkiego co zrobili oni. Jednak moje marzenia wybiegają już w przyszłoroczny turniej i mam nadzieję, że powrócimy z niego dumni ze swoich występów.
– Mam nadzieję, że dojdziemy chociaż do ćwierćfinału. To byłoby wspaniałe. Nie chodzi mi o prześcignięcie Bobby’ego Moore’a, Petera Shiltona czy Davida Beckhama. To byłoby bardzo egoistyczne z mojej strony. A ja nie jestem takim typem człowieka.
– Sam zadaję sobie jedno pytanie: czy mogę wspomóc drużynę w osiągnięciu tego ćwierćfinału? Nie myślałem jeszcze o tym, co będę robił po zakończeniu mundialu. Na razie cieszę się wyjazdem na Mistrzostwa Świata. To będzie wspaniałe doświadczenie, turniej w Brazylii. Fantastycznie byłoby osiągnąć tam dobry rezultat. Teraz jednak nasza uwaga koncentruje się na tym, aby zweryfikować samych siebie na co właściwie nas stać.
– Myślę, że mimo wszystko potrzebujemy też odrobiny realizmu. Nie chcielibyśmy sami wywierać zbyt wielkiej presji. To pomoże całej drużynie – dodał Gerrard.
– Oczekiwania nie są szalone, są dość realistyczne. Nie jesteśmy faworytem tych mistrzostw, ale jeśli wszystko dalej będzie układać się dość dobrze… to kto wie?
Komentarze (7)
"He has been great for Liverpool but Liverpool have been great for him."
Może Szanowny Kolega zaprezentować lepsze jakieś tłumaczenie, ładnie dostosowane do naszego języka? :)