Flanagan: Niesamowity moment
Dla Jona Flanagana niedziela była bez wątpienia fantastycznym dniem. Liverpool pokonał wysoko Tottenham, obrona zagrała „na zero z tyłu”, zaś młody obrońca strzelił debiutanckiego gola dla the Reds.
Młody defensor zachował przy tym trafieniu niesamowicie zimną krew i instynkt strzelecki światowej klasy napastnika, kapitalnie dokładając nogę, kierując piłkę pod poprzeczkę bramki Kogutów.
– Wróciłem z Londynu w sam raz na „Match of the Day 2”. Fajnie było ponownie obejrzeć te wszystkie bramki. Nagrałem je. To wszystko ciągle szumi mi w głowie. Strzelenie gola było spełnieniem moich marzeń.
– To była wspaniała niedziela. Na stadionie był mój tata, dwóch wujków a także kilku kolegów. Genialnym uczuciem było dzielenie się z nimi radością po golu. Chłopaki rzucili się na mnie i cała drużyna świętowała to trafienie.
– Nie sądzę, by ktoś się spodziewał, że akurat ja zostanę autorem bramki. Ostatni raz trafiłem do siatki w meczu zespołu rezerw z Crystal Palace.
– Kiedy wróciłem po meczu do szatni, miałem 30–40 SMS-ów w moim telefonie.
Bramka zdobyta przez Flanno była ukoronowaniem świetnego występu grającego z numerem 38 na koszulce piłkarza.
Od pierwszego gwizdka arbitra młody obrońca ciężko pracował, by maksymalnie uprzykrzyć życie Lennonowi.
Kiedy przyszedł odpowiedni moment, Jon nie zawahał się by odważnie pobiec do przodu, widząc spore luki w szeregach obronnych Tottenhamu.
– Menadżer zawsze powtarzał mi, że kiedy poczuje, iż jest właściwy moment, mam próbować dostać się w okolice pola karnego.
– Zauważyłem Jordana Hendersona, który wychodzi na wolne pole, miałem przed sobą mnóstwo miejsca, więc pomyślałem, że to ta chwila.
– Miałem nadzieję, że Luis mnie zauważy i dograł mi doskonałą piłkę. Spadła idealnie na moją nogę, więc zdecydowałem się uderzyć w kierunku bramki.
– Szczerze mówiąc nie spodziewałem się, że wpadnie do siatki. Kiedy zdałem sobie sprawę, że strzeliłem gola, moje odczucia były niewiarygodne. Pomyślałem sobie „Jasna cholera! Właśnie strzeliłem tu bramkę”.
Zwycięski mecz na White Hart Lane był piątym z rzędu, w którym Flanagan wyszedł w wyjściowym składzie.
Wychowanek Liverpoolu wygrywa zatem rywalizację na boku obrony z Aly'm Cissokho, będąc idealnym zastępcą dla José Enrique.
– Przede wszystkim koncentruje się na grze defensywnej. To moje główne zadanie – kontynuuje Flanno.
– W nowoczesnym futbolu boczni obrońcy muszą też angażować się w akcje zaczepne i stwarzać zagrożenie pod bramką przeciwnika.
– Wiem, że przede mną jeszcze ciągle wiele do nauczenia. Brendan zaufał mi i muszę spłacić ten dług, jak najlepszą postawą na boisku. Moja pewność siebie rośnie z każdym występem, czuję się częścią tego zespołu.
– Wcześniejszy okres był dla mnie trudny, gdyż nie wiedziałem, czy dostanę jeszcze swoją szansę. Przechodziłem trudny czas z powodu kontuzji w zeszłym sezonie.
– Koncentruje się na ciężkiej pracy każdego dnia, by być przygotowanym na występy, gdy będę potrzebny trenerowi. Mam nadzieję, że udowodniłem menadżerowi, że stać mnie na grę, na wysokim poziomie.
– Niedzielne spotkanie było dla mnie dużym testem, gdyż rywalizowałem z Aaronem Lennonem. Według mnie poradziłem z nim sobie całkiem dobrze. Nie denerwowałem się i starałem się wziąć sprawy w swoje ręce – podsumował.
Komentarze (4)
z ostatnim nie tylko pewność siebie mu rosła... ;)