Wywiad z Rodgersem
Brendan Rodgers był dziś rano gościem w talkSPORT, gdzie odpowiedział na wiele pytań. Dziennikarze oficjalnej strony klubu wybrali najciekawsze odpowiedzi. Zapraszamy do lektury.
Brendan, po pierwsze, jak wygląda sytuacja ze składem drużyny?
Przez okres świąteczny mieliśmy niestety ograniczoną ilość graczy w zespole z powodu licznych kontuzji. Tylko piętnastu piłkarzy było dostępnych, ale na szczęście ta liczba powiększy się wkrótce o jeden lub dwóch zawodników. Steven Gerrard wrócił na spotkanie z Oldham, a także Daniel Sturridge wznowił treningi.
Porozmawiajmy nieco o lidze. Manchester City strzela bramki wraz z każdym mrugnięciem oka. Mają potężny skład. Brendan...
Mają wspaniały zespół - jeden z najlepszych w Europie. Sposób, w jaki poukładano tę drużynę w jedną całość jest niewiarygodny. Na każdą pozycję mają kilku piłkarzy. Dzięki temu w każdych rozgrywkach mogą być groźni, co jest ich dużym atutem. Taki rezultat jest efektem kilkuletniej pracy.
Jak to jest być trenerem takiego piłkarza, jak Luis Suarez? Jak wygląda współpraca na treningu?
Myślę, że doświadczenie zebrane podczas pracy z Luisem pozostanie ze mną na zawsze. Praca z kimś tak pragnącym gry i zwycięstw jest fantastyczna. Luis przypomina najlepszych piłkarzy z poprzednich dekad. Nigdy, przenigdy nie jest kontuzjowany. Nie odwiedza lekarzy, więc zawsze stawia się na treningach. Po meczu zazwyczaj robi się dzień wolnego, gdzie ćwiczenia przebiegają z niską intensywnością. Przez następne dwa dni przechodzi się do kolejnego etapu odpoczynku, lecz zwiększa się nieco intensywność. Luis nie należy do tego schematu. On musi cały czas pracować i żyć piłką nożną.
Czy czasem musisz go trochę uspokoić?
Absolutnie. Kiedy przyszedłem do klubu, zwalniałem go z jednego lub dwóch meczów pucharowych. Nie podobało mu się to. Rozmawialiśmy później o tym. To jest piłkarz, który cały czas musi mieć kontakt z piłką. Nie jest to jednak oznaka samolubstwa - on chce swoją pracą pomóc drużynie. Luis dojrzał w ostatnich latach jako mężczyzna. Praca z nim jest czystą przyjemnością. Jego występy mówią same za siebie.
Jak mają się plany Liverpoolu w zakresie rozwoju klubu? Czy jesteś usatysfakcjonowany obecną pozycją w tabeli?
Zawsze staramy się być jeszcze lepsi. Jesteśmy na odpowiedniej drodze. Początkowo naszym celem był awans do Ligi Mistrzów w przeciągu trzech lat. Wiedzieliśmy, że w pierwszym roku jest to niemożliwe, ale w poprzednim, kalendarzowym roku zrobiliśmy duże postępy. W obecnym sezonie nie rozmawialiśmy o naszych celach. Chcemy wypracować swój styl, pracować w odpowiedni sposób. Mamy świadomość tego, że im dłużej tu jesteśmy, przybliża nas to do sukcesu. Nadszedł czas, kiedy pracujemy dokładnie tak, jak tego chce. Obecnie jesteśmy na czwartym miejscu, ale jeśli jest się na takiej pozycji, to rośnie apetyt na trzecią, potem drugą i ostatecznie pierwszą.
Niedługo Liverpool zmierzy się ze Stoke na wyjeździe. Następnie przyjdą mecze na Anfield z Aston Villą i Evertonem. Ten ostatni pojedynek będzie niezwykle ciekawy, ponieważ the Blues bardzo dobrze radzą sobie w spotkaniach z Liverpoolem...
W drugiej części sezonu gramy na Anfield z samymi, tak zwanymi, "czołowymi drużynami". Oprócz spotkania z Manchesterem United, wszystkie rozegramy u siebie. Everton przez ostatnie lata jest bardzo silny. Kiedy byłem jeszcze w Swansea, the Blues był jednym z najtrudniejszych zespołów, z jakim przyszło nam się zmierzyć. David Moyes zasługuje na dużo szacunku, ponieważ dzięki jego pracy ten klub wygląda tak dobrze. Obecna sytuacja Evertonu dobrze wróży na przyszłość.
Czy jesteś zaskoczony brakiem rozmów na temat Arsenalu, jako o kandydacie do mistrzostwa?
Cóż, słyszałem takie rozmowy. Wiele zespołów ma szansę na mistrzostwo, dlatego nie ma powodów, by pomijać Arsenal. W składzie mają wiele talentów, ich gra wygląda spójnie, a wciąż mają jeszcze kilku zawodników, którzy nie wrócili z kontuzji. Mają bardzo mocny skład i będą liczyć się w drugiej części sezonu. Liverpool również będzie walczyć o to najwyższe miejsce.
Komentarze (3)
Pamiętacie poprzednie sezony w których gdy tylko pojawiła się jakaś lepsza seria to zaraz pół drużyny się podpalało w wypowiedziach i rozwodziło o walce o najwyższe cele? Kończyło się to zazwyczaj szybkim zejściem na ziemię i (co najgorsze) wielkim zawodem dla fanów, których nadzieje wcześniej rozbudzali.
Teraz wszyscy zachowywali spokój i wypowiadali się bardzo zachowawczo. I dobrze. Bo choć prawie pewnym jest, że ta szansa na majstra gdzieś piłkarzom siedziała z tyłu głowy, na szczęście nie dmuchali balonika.
Lepiej sprawić bardzo, bardzo miłą niespodziankę, niż zawód w razie niepowodzenia.