Suso o niezapomnianej nocy
Choć jego kariera jeszcze w pełni się nie rozwinęła, Suso ma już na tyle doświadczenia, aby wiedzieć, że to, co działo się we wtorkowy wieczór na Anfield było czymś niezwykłym.
120 minut gry nie rozstrzygnęło, czy w czwartej rundzie Capital One Cup zagra Liverpool, czy Middlesbrough. Dopiero rekordowo długa seria jedenastek przełamała impas na korzyść The Reds.
Wydawało się, że po czterech pewnie wykonanych próbach Liverpool sięgnie po zwycięstwo jednak strzał Raheema Sterlinga został obroniony. Doprowadziło to w rezultacie do pasma aż 13 wykorzystanych z zabójczą precyzją rzutów karnych.
Podchodzący do kolejnej próby Suso pewnie umieścił piłkę obok interweniującego Jamala Blackmana i wyprowadził podopiecznych Rodgersa na prowadzenie. Następnie Albert Adomah nie zdołał trafić w światło bramki, co sprawiło że to gracze The Reds a nie Boro mogli cieszyć się z końcowego triumfu.
– Kiedy staliśmy i oglądaliśmy jedenastki, każdy powtarzał pytanie „kiedy ktoś w końcu spudłuje?” – tak 20-latek relacjonuje wczorajsze wydarzenia.
– Jeszcze nigdy w swoim życiu nie widziałem tak wielu rzutów karnych. Wykonywaliśmy je naprawdę dobrze, a Simon był świetny jak zawsze. Nie jest łatwo położyć piłkę na murawie i oddać celny strzał, kiedy patrzysz na cały tłum fanów za swoimi plecami.
– Oczywiście zdaję sobie sprawę, że wspierali nas z całych sił, w końcu graliśmy u siebie, jednak przyznaje że ciężko mi było opanować nerwy. To był pierwszy raz kiedy wykonywałem jedenastkę w takich okolicznościach. Wiedziałem doskonale, gdzie chce umieścić piłkę, więc jeżeli bramkarzowi udałoby się ją obronić byłby to duży pech.
Hiszpański pomocnik, który cały poprzedni sezon spędził na wypożyczeniu w swojej ojczyźnie wszedł do gry w 8. minucie dogrywki, zaliczając tym samym swój pierwszy występ w nowym sezonie. Wkrótce potem okazało się, że jego wejście sprawiło wiele problemów piłkarzom Middlesbrough. Wydawało się wówczas, że zdobyta po upływie zaledwie minuty od stawienia się na murawie bramka przesądzi o wygranej The Reds. Było tak do czasu, aż Patrick Bamford w 120. minucie spotkania wykorzystał rzut karny doprowadzając tym samym do niezapomnianej serii jedenastek.
– Wszedłem na boisko z ławki rezerwowej i oczywiście starałem się zagrać najlepiej jak tylko potrafię – kontynuuje swoją wypowiedź Suso, który zaliczył swoje pierwsze trafieniem w seniorskiej kadrze.
– Byłem bardzo szczęśliwy ze zdobytej bramki.
– Mecz był bardzo ciekawy. Utrzymywaliśmy się przy piłce i graliśmy naprawdę dobrze, tworząc sobie kilka szans na zdobycie gola. Jednak w ostatniej minucie dopuściliśmy do podyktowania przeciwko nam karnego.
– Możliwe, że w innych okolicznościach nie doszłoby do tego, jednak tak się nie stało. Przeciwnicy nie mieli zbyt wielu szans w dogrywce, a w konkursie jedenastek byliśmy bardzo skuteczni.
– Nie grałem dość długo, dlatego wejście na boisko bardzo mnie ucieszyło. Po zdobyciu bramki czułem się jakbym był na księżycu.
– Po tym dobrym występie i zdobytym golu menedżer zdecyduje, czy jestem mu potrzebny w następnym meczu. Jeżeli będzie chciał ze mnie skorzystać będę na to gotowy.
Biorąc pod uwagę terminarz najbliższych spotkań czekających piłkarzy, jest mało prawdopodobne, aby Rodgers długo zwlekał z ponownym wykorzystaniem talentu Suso.
Młody pomocnik sam ma ambicje, aby przyczynić się do poprawy gry zespołu, który w tej kampanii ligowej zanotował, aż trzy porażki.
– Nasz ostatni występ w lidze sprawił, że nie mieliśmy dobrego tygodnia. Zdajemy sobie również sprawę z rozczarowania naszych fanów.
– Doskonale wiemy, że mamy najlepszych kibiców w całej Premier League i na świecie. To zwycięstwo było bardzo ważne, ponieważ awansowaliśmy do następnej rundy.
– Liverpool musi brać udział we wszystkich rozgrywkach i we wszystkich spisywać się dobrze. Rodgers wykonuje z nami bardzo ciężką pracę i jestem przekonany, że jej efekty przyjdą prędzej, czy później.
Komentarze (5)