Mignolet nie obawia się konkurencji
• Valdés trafi na Anfield, jeśli wyleczy kontuzję
Simon Mignolet twierdzi, że nie odczuwa presji związanej z narastającymi spekulacjami wokół jego pozycji jako bramkarza numer jeden w Liverpoolu – pisze Tony Barrett we wtorkowym wydaniu The Times.
Angielski klub, który zmierzy się z FC Basel w jutrzejszym meczu Ligi Mistrzów, wykazał duże zainteresowanie sprowadzeniem Víctora Valdésa i oczekuje teraz na informacje, czy były bramkarz Barcelony w pełni wyleczył ostatnią kontuzję kolana. Liverpool podpisze kontrakt z Hiszpanem, jeśli zdoła on udowodnić, że po urazie nie ma już śladu.
Mimo zagrożenia ze strony potencjalnej konkurencji – choć Mignolet nie chce tego przyznać publicznie – a także niestabilnej formy od początku sezonu, w którym menedżer Brendan Rodgers wezwał go, by ten stał się bardziej agresywny w swojej grze, reprezentant Belgii wyznaje, że możliwość utraty miejsca nie wywołuje w nim obaw.
– Jeśli mam się oglądać na wszystkich zawodników, którzy są wymieniani jako potencjalni kandydaci do gry w Liverpoolu, to okaże się, że można ułożyć całkiem nową drużynę – powiedział Mignolet. – Co tydzień grałby ktoś inny. Wynika to z faktu, że mamy do czynienia z wielkim klubem. Trzeba więc zaakceptować sytuację, gdy pojawiają się pogłoski, jednak nie biorę sobie tego do serca.
– Jestem tutaj, by grać w futbol i dać z siebie wszystko, co w mojej mocy. Mogę jedynie skoncentrować się na treningach, zachować pozytywne nastawienie i dołożyć starań, by zaprezentować się z jak najlepszej strony.
– Moja jedyna presja to ta, którą wytwarzam sobie sam. Co to jest presja? Presja to wydarzenia, które dzieją się w Iraku, gdzie toczy się wojna. To się nazywa presja. My jesteśmy piłkarzami i opinia publiczna oczekuje, że damy z siebie wszystko. To jedyne, co mogę zrobić.
Mignolet to jedyny z sześciu definitywnych transferów dokonanych latem 2013 roku, który regularnie gra w Liverpoolu. Jednakże Belg wciąż nie zdołał znaleźć nici porozumienia z defensywą, mimo że przebywa w klubie ponad rok. Ciągła rotacja personelu nie jest wcale dla niego pomocna, ale narastająca frustracja kolegów z drużyny dała o sobie znać w ostatnich meczach, kiedy Martin Škrtel, Dejan Lovren i Steven Gerrard przywoływali go do porządku przy różnych okazjach.
Mając tylko jedne czyste konto w tym sezonie, Mignolet przyznaje, że konieczna jest poprawa. Belgijski bramkarz twierdzi, że problemy w defensywie Liverpoolu wynikają raczej z błędów zespołu niż z indywidualnych pomyłek. Jak dodaje, sam liczy na to, że poziom jego występów ulegnie poprawie wraz z wiekiem.
– Bramkarz zawsze jest bardzo uzależniony od gry całego zespołu – powiedział. – Jeśli tracisz jedną czy dwie bramki, zawsze pojawiają się głosy, że mogłeś to zrobić inaczej lub zachować się w lepszy sposób. To nieodłączny element zawodu.
– Akceptuję to, próbuję wyciągnąć wnioski i liczę, że w przyszłości się to nie powtórzy. Zawsze staram się koncentrować tylko na następnym meczu. Dokładam starań, by przystąpić do spotkania z odpowiednim nastawieniem psychicznym. Muszę być cały czas w gotowości.
– Każdą straconą bramkę poddajemy analizie i staramy się zachować lepiej w następnym meczu. Na przykład w spotkaniach z West Ham United i Middlesbrough próbowałem częściej wychodzić do dośrodkowań i myślę, że poradziłem sobie z tym całkiem nieźle. Zawsze istnieją obszary, które można poprawić.
– Mam dopiero 26 lat. Jestem wciąż bardzo młody jak na bramkarza. Uczę się każdego dnia. Najważniejsze, aby wyciągać wnioski z własnych błędów. Nie ma sensu rozpamiętywać przeszłości. Zawsze jestem otwarty, jeśli ktoś myśli, że może mi pomóc. Zawsze jestem gotów wysłuchać uwag i wcielić je w życie.
Komentarze (10)
Ponieważ dla zawodników z topu, jesteśy mało- atrakcyjnym klubem na rynku na dzień dzisiejszy.
w takim razie trzeba dobierać zawodników z głową. Jakoś Milan tez nie jest jakiś atrakcyjny, a Diego Lopez(ktory gral lepiej od Casillasa) jakos tam trafil...