Hendo: Steven jest dla nas oparciem
Jordan Henderson miał 13 lat i uczęszczał do odpowiednika polskiego gimnazjum, kiedy Steven Gerrard stawiał swe pierwsze kroki jako kapitan Czerwonych. Równocześnie reprezentant Anglii cieszy się, że może być dziś jego przyjacielem i słuchać jego rad.
Równo 11 lat temu, 15 października 2003 roku, podczas drugiego spotkania eliminacji Pucharu UEFA z Olimpią Ljubljaną, Gerro pierwszy raz przywdział opaskę głównodowodzącego ekipy z Merseyside.
Prawie dekadę po tym wydarzeniu, Jordan Henderson wierzy, że osoba kapitana ma niebywały wpływ na resztę zawodników oraz nasz numer ,,14" jest przekonany, że Steven, Scouser z krwi i kości, jeszcze nie raz udowodni swoją wartość na boisku.
- Steven to nie tylko najlepszy kapitan Liverpoolu i reprezentacji Anglii, ale też najlepszy jakiego zawodowy piłkarz może spotkać podczas swojej kariery - nie szczędził pochwał w stosunku do swego starszego kolegi Hendo.
- Bycie w jego pobliżu to dla mnie zaszczyt, a na murawie obecność u jego boku to pomaga mi się rozwijać. Obserwuje go codziennie. Jest jedną z najbardziej charyzmatycznych osób w piłkarskim świecie i ciągle chce być lepszy. To niebywałe.
- Do każdego treningu podchodzi całkowicie poważnie, przywiązując wagę do najmniejszych szczegółów. Wszyscy za nim podążają, nadaje nam rytm. Dla ludzi z zewnątrz multum niesłychanie ważnych aspektów pozaboiskowych pozostaje niezauważonych, a mają niebagatelne znaczenie. Podczas meczów natomiast jest prawdziwym liderem, inspiruje nas zarówno sobą, jak i bramką, wślizgiem, czy świetnym podaniem.
- W momencie, gdy zabrzmi ostatni gwizdek, Steven pozostaje dalej taki sam. Jest niesamowicie miłą osobą i pomocną osobą, do której każdy zawodnik wie, że może przyjść z każdym swoim problemem, a Gerro nigdy go nie zostawi, stanowi oparcie i element spajający szatnie. Najważniejszy zawsze dla niego pozostanie zespół, jego dobro stawia przed wszystkimi, nawet przed dobrem własnej osoby.
Jordan Henderson uważa, że dzięki Gerrardowi jest o wiele silniejszy psychicznie i to kapitan zaraził go swoją niespotykaną determinacją i uporem w dążeniu do celu. Reprezentant Anglii jest zdania, że bez pomocy Stevena nie poradziłby sobie z falą niepowodzeń i nie przekuł by ich katalizator wzmożonej pracy.
- Byłem młody jak przyszedłem do Liverpoolu. Czekało mnie i czeka nadal sporo nauki, a już wymagano ode mnie bardzo wiele.
- Zrozumiałem, że jeśli nie wyszedł mi mecz, nic nie jestem w stanie na to poradzić. Nie zmienię tego. Ale ten występ może mieć pozytywny wpływ na przyszłość. Dopóki potrafisz wyciągać wnioski z błędów i porażek, będziesz się rozwijać.
- Jeśli zanotujemy słaby wynik lub ja zagram gorsze spotkanie, bardzo mnie to boli. Mam zmarnowany wieczór. Ale przychodzi następny dzień i rozpoczyna się nowy etap. To co złe musi się przysłużyć poprawie - zakończył pomocnik the Reds.
Komentarze (1)